Home Ogólnie Głos spod mikroskopu czyli kilka uwag do raportu “Dwa zero czy zero? Blogi o tematyce kulturalnej a przemiany kultury uczestnictwa”

Głos spod mikroskopu czyli kilka uwag do raportu “Dwa zero czy zero? Blogi o tematyce kulturalnej a przemiany kultury uczestnictwa”

autor Zwierz
Głos spod mikroskopu czyli kilka uwag do raportu “Dwa zero czy zero?  Blogi o tematyce kulturalnej a przemiany kultury uczestnictwa”

Dziś będzie wpis tak bard­zo branżowy, że zwierz pode­jrze­wa iż przeczy­ta­ją go jak zwyk­le głównie zaprzy­jaźnieni blogerzy. Dlaczego? Otóż kil­ka dni temu ukazał się – chy­ba pier­wszy – sze­ro­ki raport poświę­cony blo­gos­ferze kul­tur­al­nej. Coś na co zwierz i jak mniema, wielu innych blogerów czekało. Jak może wiecie (lub nie) blo­gos­fera kul­tur­al­na jest swoistym kop­ciuszkiem opra­cow­ań na tem­at blogów – niemal zawsze się nas pomi­ja i ostate­cznie sami o sobie wiemy niewiele. Stąd takie szczęś­cie kiedy pojaw­ił się raport. Szczęś­cie jed­nak nieco zmącone.

Twór­cy Rapor­tu postaw­ili przed sobą kil­ka zadań – określe­nie czym jest blog kul­tur­al­ny, przyjrze­nie się blogerom – ich motywacjom i świado­moś­ci wpły­wu społecznego, w końcu osadze­niem blogów kul­tur­al­nych w kul­turze uczest­nict­wa. Jed­nocześnie twór­com rapor­tu przyświecał dość słuszny pomysł by poprzez anal­izę blogów kul­tur­al­nych stworzyć wyty­czne czy rekomen­dac­je dla insty­tucji zaj­mu­ją­cych się kul­turą które miał­by w przyszłoś­ci ochotę pod­jąć współpracę z blogera­mi. Jak więc widać tem­at ciekawy, cele szczytne a metody – bard­zo zróżni­cow­ane – nie tylko zde­cy­dowano się zbadać sieci pow­iązań pomiędzy bloga­mi  i dokon­ać anal­izy ich treś­ci, ale też przy okazji z kilko­ma blogera­mi pogadać. Co więcej zwierz był nawet jed­nym z nich, co nie trud­no dostrzec przeglą­da­jąc raport bo pier­wszy cytat ze zwierza jest tak rozpoz­nawal­ny że każdy czytel­nik będzie wiedzi­ał kto mówi (zaś w przy­pad­ku innych cytatów blogerzy będą się inten­sy­wnie zas­tanaw­iać, kto się właśnie wypowiada).

Sko­ro jest tak pięknie to czemu nie jest pięknie? Zaczni­jmy od pod­sta­wowego prob­le­mu z raportem. Obe­j­mu­je on blo­gi umieszc­zone w jed­nym agre­ga­torze blo­gowym – sku­pi­a­ją­cym blo­gi kul­tur­alne. Agre­ga­torze, który sku­pia – o czym wiedzą nieco autorzy uwzględ­nionych tam blogów – bard­zo specy­ficzną część blo­gos­fery kul­tur­al­nej.  Zresztą twór­cy się z tym abso­lut­nie nie kryją pisząc „Blo­gi, jakie anal­i­zowal­iśmy, nie są zatem ani pełną grupą pol­s­kich blogów o tem­atyce kul­tur­al­nej, ani ich reprezen­taty­wną próbą”. Oczy­wiś­cie w tym momen­cie nasuwa się pytanie  — czy aby na pewno ma sens oprzeć tak staran­nie przy­go­towany raport o jeden agre­gat ale wszyscy pewnie dojdziemy do wniosku, że skądś trze­ba było wziąć pod­stawę,  a każdy kto prowadz­ił w życiu bada­nia socjo­log­iczne wie, że to nigdy nie jest proste. Tak więc jeśli ktoś zro­bi to za ciebie – nawet jeśli w 2013 roku co dla blo­gos­fery oznacza zde­cy­dowanie więcej niż proste dwa lata (jesteśmy trochę jak psy szy­b­ciej się starze­je­my) – trze­ba brać co jest.

 I zapewne nie było­by w tym nic jakoś stras­zli­wie złego – wszak nie ukry­wa­jmy – tak prawdzi­wie reprezen­ta­cyjnych badań wycinków blo­gos­fery prawnie nikt nie robi, gdy­by nie fakt, że zde­cy­dowano się skupić na pow­iąza­ni­ach pomiędzy zamieszc­zony­mi w agre­ga­torze bloga­mi. Założe­nie było proste – sko­ro niemal wszys­tkie blo­gi mają zakład­ki z pole­cany­mi bloga­mi, z czy­tany­mi bloga­mi to są one lubiane przez twór­ców. Ter­az wystar­czy tylko sprawdz­ić jak się te pow­iąza­nia układa­ją i wtedy zna­jdziemy najważniejsze węzły blo­gos­fery kul­tur­al­nej i wyz­naczymy jej regiony. Z jed­nej strony się udało – rzeczy­wiś­cie moż­na zobaczyć że pewne sieci wchodzą w więk­sze inter­akc­je niż inne. Z drugiej… ponieważ mamy do czynienia ze specy­ficznym agre­gatem, twor­zonym przez osobę związaną ze środowiskiem blo­gowym to właś­ci­wie zami­ast real­nego obrazu węzłów blo­gos­fery dostal­iśmy coś w sty­lu „wszyscy krewni i zna­jo­mi kró­li­ka”. Biorąc pod uwagę, że zwierz ma w tym zestaw­ie­niu najwięcej pow­iązań ist­nieje możli­wość że jest kró­likiem. Brz­mi to być może nieco but­nie ale badacze źle a może zbyt pochop­nie zin­ter­pre­towali znacze­nie pow­iązań pomiędzy bloga­mi. Po pier­wsze – obec­ne w blogrol­lkach spisy blogów, są zazwyczaj prze­jawem grzecznoś­ci – zwierz przyz­na szcz­erze, że ma w nich ludzi których lubi czy zna oso­biś­cie, ale niekoniecznie czy­ta wszys­tkie blo­gi, część jest pozostałoś­cią sprzed kilku lat kiedy posi­adanie dużej bazy blogów w bocznej szplac­ie było modne. Sama obec­ność takich spisów blogów jest prze­jawem swois­tego zaco­fa­nia blo­gos­fery kul­tur­al­nej – przy­na­jm­niej w pewnych for­ma­ch zachowa­nia – zrezyg­nowały z nich duże blo­gi, a ich aktu­al­i­zowanie nie zawsze oznacza – sug­erowanego przez autorów sza­cunku czy postrze­ganie blogera za wzór. Inny­mi słowy – 27 odwołań do zwierza bardziej świad­czy o mojej wszę­dobyl­skoś­ci niż o przyp­isy­wa­niu mi znaczenia blo­ga wiodącego czy przykład­owego. Wręcz prze­ci­wnie moż­na odnieść wraże­nie, że w blo­gos­ferze kul­tur­al­nej  bardziej ceni się blo­gi mniej pop­u­larne niż te które zyskały uznanie wśród sze­rok­iej rzeszy czytel­ników. Pod tym wzglę­dem jako wzór blo­gowa­nia częś­ciej będzie wys­tępowała Ninedin z Leg­en­dum Est – która pisze rzad­ko i bard­zo nis­zowo, ale sposób pode­j­mowa­nia przez nią tem­aty­ki pop­kul­tu­ry budzi zaz­drość. Pod­czas kiedy mój przekaz jest śled­zony głównie ze wzglę­du na ilość pol­u­bień.  Podob­ny mech­a­nizm moż­na było­by zaob­ser­wować zapewne w blo­gos­ferze Lifesty­lowej gdzie gdy­by blog rol­ki jeszcze ist­ni­ały więk­szość blogów linkowała­by do Jasona Hunta nie uzna­jąc go jed­nocześnie za wzór blogowania.

Tym­cza­sem anal­iza ta pozostaw­iła np. na zupełnym mar­gin­e­sie blog Kul­turą w Płot który – po wygra­niu blo­ga roku w konkur­sie Onet.pl może być obec­nie najbardziej wpły­wowym blo­giem kul­tur­al­nym – zwłaszcza poza tym określonym wycinkiem środowiska bloger­skiego, które udało się znaleźć w agre­ga­cie (Blog tam zresztą jest ale jego autor nie należy po pros­tu do krewnych i zna­jomych kró­li­ka). Ponown­ie — do twór­ców bada­nia należy dobór blogów do wnikli­wej anal­izy, ale pozostaw­ie­nie blo­ga ważnego i wymyka­jącego się pewnym schematom (bloger ma więk­sze możli­woś­ci komer­cyjnych współprac i zara­bi­a­nia) wyda­je się może nie błę­dem — ale caegiełką do obrazu jed­nak nie do koń­ca wyraźnego. Ciekawe jest nato­mi­ast diag­noza doty­czą­ca małej sieci pow­iązań pomiędzy resztą blo­gos­fery a bloga­mi doty­czą­cy­mi man­gi i ani­me: „Być może odi­zolowanie od resz­ty blo­gos­fery wiąże się również z chę­cią zaman­i­festowa­nia swo­jej odręb­noś­ci, fanowskiej sub­kul­tu­ry.” Wyda­je się jed­nak że odpowiedź jest bez porów­na­nia prost­sza. Oso­by zain­tere­sowane mangą i ani­me po pier­wsze wza­jem­nie się zna­ją (jest to paradok­sal­nie dość wąs­ka gru­pa) po drugie blogerów tych i piszą­cych o kul­turze dzieli najczęś­ciej grani­ca pokole­niowa. Brak pow­iąza­nia z resztą trud­no inter­pre­tować jako prze­myślaną tak­tykę, raczej jest potwierdze­niem nis­zowoś­ci tematu.

Kole­jny prob­lem jaki zwierz ma z raportem to pewne ominię­cia czy błędy mery­to­ryczne które cza­sem wiążą się z chy­biony­mi intu­ic­ja­mi. Jed­nym z zabawniejszych przeoczeń (przy­na­jm­niej z mojego punk­tu widzenia) jest stwierdze­nie: „Blo­gi zebrane w tej grupie są wydawane przez mag­a­zyn „Poli­ty­ka”. Zasadą przyjętą przez wydaw­cę jest pole­canie na tych blo­gach tylko i wyłącznie blogów wydawanych przez „Poli­tykę”, stąd pojaw­ia­ją się w jej obrę­bie blo­gi nie trak­tu­jące o tem­atyce kul­tur­al­nej i nie wskazy­wane przez innych blogerów kul­tur­owych”. Na sieci pow­iązań blo­gi związane z Tygod­nikiem „Poli­ty­ka” są więc zupełnie osob­ne. I ma to sens jeśli za jedyny wyz­nacznik związku uznamy wyłącznie obec­ny z boku blo­ga blog roll. Prob­lem w tym, że jed­nak nie da się ukryć ja piszę do jed­nego z kul­tur­al­nych blogów Poli­ty­ki i moż­na nań trafić z mojego blo­ga a moje statysty­ki wskazu­ją, że ludzie trafi­a­ją z tego blo­ga do mnie. Oczy­wiś­cie rozu­miem, że badano połączenia tylko linka­mi, ale właśnie to wyda­je się takim drob­nym przeocze­niem których w rapor­cie jest mnóst­wo (każde z nich nie jest kary­godne ale wszys­tkie razem budzą wraże­nie że anal­iza treś­ci blogów była częs­to przeprowad­zona jed­nak dość pobieżnie). Rusty wspom­i­nała, że jej sym­pa­ty­cz­na not­ka o „Z dala od Zgiełku” i „Tamarze Drew” została potrak­towa­nia bard­zo poważnie ze wzglę­du na cud­ny tytuł (o którym autor­ka pisała zresztą, w notce że nie pasu­je ale nie mogła się pow­strzy­mać). Przy czym prawdą­jest że na blo­gach pojaw­ia­ją się głęb­sze anal­izy i tekst wychodzące poza ramy recen­zji. TYlko aku­rat nie te wymienione. Zresztą takich dorb­nych pominięć jest więcej — twór­cy dłu­go anal­izu­ją treść zakładek na blogu zwierza przyz­na­jąc im nawet nazwę “metakat­e­gorii” pod­czas kiedy zwierz ma na blogu zupełnie nor­malne (choć rzad­ko stosowane kat­e­gorie) z gatunku “zwierz i film” czy “zwierz i książ­ki” co da się znaleźć po nieco wnikli­wszej lek­turze bloga.

Uwagę zwierza z kolei przy­ciągnęło zdanie „ W tym sen­sie niek­tórzy blogerzy zachowu­ją się cza­sa­mi jak cele­bryci, którzy wolą nie pro­mować konkurencji i prefer­u­ją sku­pi­anie uwa­gi odbior­ców na sobie i swoim blogu.  Jedynym wyjątkiem jest obec­na na wielu blo­gach zakład­ka „Blogroll” lub „Pole­cane strony”. Otóż jeśli zwierz się nie myli – blo­gi kul­tur­alne są jed­ny­mi z ostat­nich na których prowadzi się jeszcze not­ki w sty­lu kar­nawałów blo­gowych – wielu blogerów co miesiąc reg­u­larnie linku­je do konkurencji, co więcej wybier­a­jąc najlep­sze not­ki swoich „rywali”. Zwierz sam prowadz­ił pod­sumowa­nia miesią­ca które ostate­cznie sprowadza­ły się do linkowa­nia do innych. Oczy­wiś­cie nie wszyscy blogerzy to robią i nie jest to zjawisko abso­lutne – ale całkowite zig­norowanie tego tren­du wyda­je się jed­nak wynikać z jakiegoś ominię­cia. Zwłaszcza że jest to trend dość charak­terysty­czny dla tej częś­ci inter­ne­tu. Kole­jnym bolesnym przeocze­niem jest niedostrzeże­nie że Andrzej Tuchol­s­ki zde­cy­dowanie wyp­isał się z blo­gos­fery kul­tur­al­nej zde­cy­dowanie wcześniej niż po rebrandin­gu. Już wcześniej jego blog był – jak głosił pod­ty­tuł o „Miejskim Lifesty­lu” – tek­sty Andrze­ja – także te doty­czące jeszcze kul­tu­ry defin­iowały ją jako wszys­tko co go otacza. Przy całej sym­pa­tii dla blogera – jego obec­ność w rapor­cie jest niead­ek­wat­na tak bard­zo, że powinien wypaść na etapie wery­fikowa­nia blogów do dal­szej selekcji.

I tu właśnie dochodz­imy do najwięk­szego prob­le­mu zwierza z raportem. Otóż blo­gos­fera kul­tur­al­na nie ist­nieje w próżni. Zarówno społecznej ale przede wszys­tkim blo­gowej.  Zwierz w kilku miejs­cach był zaskoc­zony tym, że autorzy  pod­da­ją długiej inter­pre­tacji zjawiska dla blo­gos­fery jako takiej dość klasy­czne – i łatwe do wyjaśnienia.  Zresztą przy­na­jm­niej dla zwierza prob­lem pojaw­ia się już w częś­ci gdzie refer­u­je się nam stan badań powołu­jąc się na raporty które pow­stały kil­ka lat temu np. przy­wołanie rapor­tu „Motywac­je, zachowa­nia i poglądy autorów i czytel­ników blogów” wyko­nanego na plat­formie blox w 2008 roku nieco nie mają współcześnie sen­su. Jak ciekawe nie był­by te mate­ri­ały to w świecie blo­gos­fery od 2008 roku minęło tyle cza­su że np. przyję­ta tam typolo­gia blogów – wskazu­ją­ca np. duże znacze­nie blogów oso­bistych – wręcz pamięt­nikars­kich, zupełnie nie przys­ta­je do obec­nego stanu i obrazu blo­gos­fery. Nawet w przy­pad­ku świeżych jeszcze badań z 2013 roku zachodzą częs­to pode­jrzenia, że opisu­ją one już świat nie ist­nieją­cy. To nieste­ty olbrzy­mi prob­lem w bada­ni­ach nad Inter­netem – nim ktoś zdąży coś napisać, wszys­tko się zmienia.

Ale chodzi też np. o inter­pre­towanie udostęp­ni­a­nia danych o blogerze w kon­tekś­cie wiary­god­noś­ci dla zlece­nio­daw­ców. Prob­lem w tym, że odchodze­nie od anon­i­mowoś­ci i pseudon­imów (ich brak zdzi­wił twór­ców rapor­tu) jest tren­dem obec­nym w całej blo­gos­ferze i wiąże się z przenosze­niem znaczenia z blo­ga na blogera – nie tylko z powodów komer­cyjnych ale także z powodu przeczu­cia, że blo­gos­fera raczej będzie się zwi­jać a oso­bista mar­ka pozostanie zde­cy­dowanie dłużej. Nie jest to więc kwes­t­ia wiary­god­noś­ci co przetr­wa­nia. Wyda­je się też złym pomysłem próbowanie roz­pa­try­wa­nia jed­nocześnie dzi­ałal­noś­ci blo­gowej i vlo­gowej. Uwa­gi doty­czące vlogów – np. że są sztuczne i braku­je im nat­u­ral­noś­ci wiążą się min. z zupełnie odmi­en­ny­mi wyma­gani­a­mi staw­iany­mi obec­nie dzi­ałal­noś­ci na youtubie. Pro­fesjon­al­iza­c­ja mate­ri­ałów video zaszła tak daleko że nat­u­ral­ność sta­je się wręcz nie pożą­dana – dawne nagry­wanie kamerką zastępu­ją pro­gramy prowad­zone na Youtube. Oglą- dając kole­jne vlo­gi takich blogerów moż­na było mieć wraże­nie, że oglą­da się doskonale wyreży­serowane reklamy, w których cią­gle uśmiech­nięte posta­cie zach­wala­ją np. najnowsze książ­ki. Mówi to co nieco o potenc­jal­nej jakoś­ci recen­zji pub­likowanych na blo­gach kul­tur­al­nych, cho­ci­aż jesteśmy w tej materii ostrożni, bazu­jąc na niewielkiej licz­bie vlogów prezen­tu­ją­cych recen­z­je.” Prob­lem w tym, że ta jakość uśmiech­niętej reklamy jest po częś­ci wyma­gany przez youtubowych widzów. Zresztą zupełnie innych niż blo­gowi czytelnicy.

Ciekawe są też kwest­ie czys­to tech­niczne. Szablon blo­ga Tramwaj nr. 4 uznano za „przy­pom­i­na­ją­cy bardziej por­tal kul­tur­al­ny niż trady­cyjnego blo­ga”. Prob­lem w tym, że w ostat­nich lat­ach tak wyglą­da­ją blo­gi – zwłaszcza poza światem kul­tu­ry i ten układ treś­ci jest bard­zo kojar­zony z blo­gos­ferą – i z całą pewnoś­cią nie jest „nie­s­tandr­dowy” wręcz prze­ci­wnie jest to dość znany układ treś­ci. Z kolei umieszczanie infor­ma­cji o wyróżnieni­ach twór­cy potrak­towali jako prze­myślaną strate­gię mar­ketingową, mającą zachę­cić zlece­nio­daw­ców. Jasne zgadzam się, takie wyróżnienia pod­noszą prestiż blo­ga ale raczej przed czytel­nikiem. Dla zlece­nio­daw­ców zawsze ważniejsze są statysty­ki blo­gowe niż wyróżnienia. Co ponown­ie – jest swoistą wiedzą wewnętrzną branży którą jed­nak dość szy­bko moż­na wyłuskać. Zresztą podob­nie jest w przy­pad­ku reflek­sji nad tym że blogerzy kul­tur­al­ni nie zamieszcza­ją włas­nej twór­c­zoś­ci w Internecie. Otóż nie jest to do koń­ca praw­da – wielu blogerów piszą­cych o kul­turze tworzy i prezen­tu­je swo­je treś­ci w Internecie – w formie fan fic­tion, wier­szy czy opowiadań. Ale nie czynią tego na blo­gach. Dlaczego? Po pier­wsze blo­gi prezen­tu­jące włas­ną twór­c­zość są innym gatunkiem dzi­ałal­noś­ci blo­gowej, po drugie –blogów kul­tur­al­nych nie postrze­ga się (zwłaszcza czytel­ni­cy) nie postrze­ga­ją jako miejsce odpowied­nie do dzie­le­nia się włas­ną twór­c­zoś­cią. Nie mniej wielu autorów blogów tworzy – niek­tórzy nawet tworzą tak bard­zo że się potem wyda­ją.  No ale dobrze przyjmi­jmy że to jest jakaś infor­ma­c­ja. Choć wychodzi z – przy­na­jm­niej zdaniem zwierza błęd­nego założe­nia – że takie treś­ci w ogóle powin­ny się na blogu kul­tur­al­nym znaleźć. Raczej ich obec­ność była­by zaskaku­ją­ca. Dzi­wi także uwa­ga że z blogera­mi lifesty­lowy­mi łączy blogerów kul­tur­al­nych chęć współpra­cy. Chodzi raczej o zawęże­nie tych związków. Bo prze­cież chęć współpra­cy w tym komer­cyjnej jest pod­stawą funkcjonowa­nia więk­szoś­ci gałęzi blo­gos­fery. Tym co wyróż­nia blo­gos­ferę kul­tur­al­ną to raczej – mimo obec­nych zakładek Współpra­ca (za które zwierz najbardziej winił­by jed­nak Komin­ka i jego książkę o blo­gowa­niu) – pojaw­ia­ją­ca się od cza­su do cza­su niechęć do współpra­cy komer­cyjnej. Jed­nocześnie — trud­no jedoz­nacznie zawyrokować czy blogerzy kul­tur­al­ni nie umieją zara­bi­ać czy raczej pod­chodzą do zara­bi­a­nia na blogu niechęt­nie z prostego powodu — lęku o reakcję czytel­ników. Bloger lifesty­lowy pole­ca­ją­cy na swoim blogu pro­duk­ty — nawet jeśli jest to szc­zotecz­ka do zębów raczej nie ma szans stracić wraże­nia wiary­god­nego. W przy­pad­ku blogerów piszą­cych swo­je opinie o wyt­worach kul­tu­ry zachodzi nie tylko — jak zauważyli twór­cy — zjawisko autorcenzury ale też obawa że czytel­ni­cy każdą późniejszą recen­zję będą trak­towali jako podyk­towaną przez spon­so­ra. Inna sprawa — która nieco umy­ka — w przy­pad­ku np. blogerów fil­mowych pod­sta­wową for­mą współpra­cy były­by np. zaproszenia na filmy. Jasne pojaw­ia­ją się one ale z drugiej strony dys­try­b­u­torzy mogą się spodziewać, ze zaprosze­nie czy nie twór­cy pasjonaci i tak o filmie napiszą bo nie pow­strzy­ma­ją się przed pójś­ciem do kina (pod­czas kiedy np. mogli­by kupić szc­zoteczkę do zębów innej firmy). Inny­mi słowy — po co płacić za coś co dostanie się za darmo.

Inna sprawa to kwes­t­ia funkcjonowa­nia blogerów poza samym obrębem blo­ga. Otóż twór­cy przyjęli, że sieć blo­gowych pow­iązań real­izu­je się na blogu i w notkach. Tym­cza­sem od daw­na przeniosła się ona do mediów społecznoś­ciowych. Jed­na z najwięk­szych dyskusji – o roli ludzi piszą­cych ama­torsko o kul­turze – przewinęła się kil­ka miesię­cy temu przez face­booka – na blogu moż­na nie znaleźć jej śladów – między inny­mi dlat­ego, że face­book daje lep­sze pole do dyskusji – jest narzędziem szyb­szym, dla wielu blogerów – przekazu­ją­cym komu­nikat dużo dalej niż sam blog. Podob­nie jest z polemika­mi – niekoniecznie są one oznaczane w tek­stach ale częs­to w opisach jakie tek­sty zna­jdą na por­ta­lach społecznoś­ciowych. Cza­sem samo „oznacze­nie” blogera przy notce oznacza, że ma ona charak­ter polemiczny. Blogerzy żyją w sieci wza­jem­nych pow­iązań (nasi krewni i zna­jo­mi) które spraw­ia­ją, że nawet nie pod­pisu­jąc jed­noz­nacznie wpisu jako polemi­ki moż­na mieć pewność, że zostanie on tak ode­brany przez innego blogera. Ciekawym przy­pad­kiem tego jak twór­cy nie są w stanie wyła­pać pewnych kon­tek­stów funkcjonowa­nia blo­ga jest blo­ga „Fangirl’s Guide to the Galaxy”). Twór­cy rapor­tu są zaskoczeni, że blog nie ma swo­jej strony na fb snu­jąc przy­puszczenia że być może autorom braku­je kom­pe­tencji. Prob­lem pole­ga na tym, że blog Rusty nie potrze­bu­je (a właś­ci­wie nie potrze­bował) włas­nego Fan­page na Face­booku, ani też żad­nej więk­szej zachę­ty, ponieważ jego autor­ka (wcale nie tak anon­i­mowa jak się wyda­je) jest osobą powszech­nie znaną w fan­domie, osobą która orga­ni­zowała kon­wen­ty a to oznacza, że wystar­czyło linkowanie tek­stów na jej pry­wat­nym pro­filu by dotarły do sze­rok­iego grona odbior­ców i były przekazy­wane dalej przez innych blogerów. To też jest prob­lem rapor­tu – który nie jest w stanie dostrzec, że bloger może przed przys­tąpi­e­niem do blo­gowa­nia mieć wystar­cza­ją­co sil­ną pozy­cję, że nie musi zab­ie­gać o czytel­ników – bo jego potenc­jal­ni czytel­ni­cy już wiedzą z kim mają do czynienia. To jed­nak oznacza dzi­ała­nia których praw­ie w przy­pad­ku rapor­tu nie pod­ję­to – pokazanie blogów na szer­szym tle — co poz­woliło­by tyle rzeczy wyjaśnić lep­iej, trafniej i być może doprowadz­ić do bardziej kon­struk­ty­wnych wniosków.

No właśnie wniosku. Zwierz przyz­na że po całym rapor­cie (131 stron jak się patrzy) zwierz spodziewał się wniosków które może by w jak­iś kon­struk­ty­wny sposób odpowiedzi­ały napy­tanie dlaczego pro­moc­je insty­tucji kul­tu­ry tak rzad­ko pojaw­ia­ją się na blo­gach kul­tur­al­nych. Jakie było zaskocze­nie zwierza kiedy w zakład­ce rekomen­dac­je znalazł porady by prowadz­ić bazę blogów piszą­cych o kul­turze, nie przesyłać blogerom suchych infor­ma­cji pra­sowych, roz­dawać im zaproszenia, egzem­plarze recen­zenck­ie i ofer­ować konkursy. Poza tym znalazły się zalece­nia by insty­tuc­je współpra­cow­ały też z blogera­mi piszą­cy­mi nie tylko o kul­turze wraz z pomysłem że dobrą real­iza­cją współpra­cy było­by udostęp­nie­nie przestrzeni na sesję zdję­ciową np. dla bloger­ki lifesty­lowej (bo ci zawsze potrze­bu­ją przestrzeni). Zwierz przyjrzał się tym wnioskom z pewnym bólem ser­ca. Po pier­wsze dlat­ego, że serio są to zalece­nia które moż­na zaser­wować bez poprzed­nich 90 stron rapor­tu. Po drugie – że po raz kole­jny kon­ser­wu­ją stan zas­tany – uznawanie blogów kul­tur­al­nych za niszę i zwracanie się ku blo­gos­ferze pop­u­larniejszej. Jed­nak  zdaniem twór­ców rapor­tu ma to o tyle sens że sami blogerzy kul­tur­al­ni uzna­ją się za niszę i nie zda­ją sobie sprawy ze swo­jego wpły­wu oraz rzad­ko angażu­ją się w dzi­ałanie kul­tur­otwór­cze. Zresztą warto tu dodać, że przeko­nanie blogerów o ich małym wpły­wie jest po częś­ci skutkiem tego, że pieniądze na pro­moc­je kul­tu­ry częś­ciej trafi­a­ją do blogerów nie blogu­ją­cych o kul­turze. Nie ze wzglę­du na ich pro­fesjon­al­izm ale statysty­ki. Pow­sta­ją śred­nie tek­sty o wydarzeni­ach kul­tur­al­nych na blo­gach których czytel­ni­cy nie są zain­tere­sowani kul­turą, ale po pros­tu jest ich więcej. Co dla blogerów kul­tur­al­nych bywa piekiel­nie frus­tru­jące, głównie dlat­ego, że różni nas od wiel­kich blogów pode­j­mu­ją­cych różne tem­aty także jakość czytel­ników. Może­my mieć ich mniej ale przekaz jest kierowany do ludzi zain­tere­sowanych. A takich wcale nie ma tak wiele. Ostate­cznie zbliżam się do diag­nozy że przeko­nanie blogerów o ich małym wpły­wie wyni­ka raczej ze stanu fak­ty­cznego – osób zain­tere­sowanych kul­turą (i tylko kul­turą) jest w Polsce sto­sunkowo mało i nie korzys­ta­ją oni z blogów jako jedynej formy kon­tak­tu z anal­izą czy kry­tyką świa­ta kultury.

Prob­lem w tym, że swoistą pewność siebie i włas­nej wpły­wowoś­ci zde­cy­dowanie łatwiej wyro­bić blogerowi lifesty­lowe­mu, który tak naprawdę konku­ru­je tylko z inny­mi blogera­mi niż blogerowi piszące­mu o kul­turze. Ten nie tylko zawsze może zostać wskazany jako pozbaw­iony kom­pe­tencji (co czynią też twór­cy rapor­tu) ale przede wszys­tkim – funkcjonu­je w zupełnie innej sferze odniesień. Not­ka blo­gowa jest gatunkiem który sam usta­la sobie zasady, not­ka blo­gowa poświę­cona anal­izie czy wraże­niom z fil­mu czy lek­tu­ry książ­ki, sta­je się przed­miotem porów­na­nia z pro­fesjon­al­ną recen­zją – mającą długie trady­c­je i wielu pro­fesjon­al­nych przed­staw­icieli w trady­cyjnych medi­ach. Konkurenc­ja blogerów kul­tur­al­nych jest więc bard­zo specy­ficz­na – choć część blogów jak wskazu­ją autorzy pow­sta­je z frus­tracji, to jed­nak nie zmienia to fak­tu, że np. tem­at przekazu blogera i poważnego recen­zen­ta częs­to jest ten sam. Wobec takiego zestaw­ienia nawet najpoważniejszy bloger musi poczuć że jego znacze­nie jest mniejsze i ma znacze­nie ama­torskie. Takiego pode­jś­cia do sprawy nie zna­jdziemy w innych dziedz­i­nach blo­gowa­nia bo nie narzu­ca­ją się tak proste porów­na­nia i nie ma poczu­cia konkurencji. Tym­cza­sem oso­by zain­tere­sowane kul­turą będą – jeśli już czy­ta­ją blo­gi – także odbior­ca­mi tego pro­fesjon­al­nego przekazu. Z którym rzeczy­wiś­cie bloger pod wzglę­dem „wpły­wu” rzad­ko może naprawdę rywalizować.

Inna sprawa to pode­jś­cie do dzi­ałań kul­tur­otwór­czych. Wyda­je się że kluc­zowym jest pytanie – do jakiego stop­nia samo pisanie o kul­turze – przy pełnej świado­moś­ci, że kasy z tego nie będzie – w świecie co raz bardziej komer­c­jal­izu­jącej się blo­gos­fery jest właśnie postrze­gane przez blogerów jako dzi­ałanie na rzecz pod­niesienia poziomu wiedzy o kul­turze czy jej pro­mowa­niu. Inny­mi słowy – wyda­je się, zresztą chy­ba słusznie, że część blogerów uzna­je że pisanie o kul­turze w kra­ju gdzie się praw­ie nie czy­ta, praw­ie nie wyda­je pieniędzy na kul­turę już wystar­czy. Inna sprawa – nie wiem jak jest w przy­pad­ku innych blogerów ale np. w moim przy­pad­ku dzi­ała­nia takie jak udzi­ał w Uni­w­er­syte­tach Trze­ciego Wieku – gdzie prowadzę zaję­cia nie zna­j­du­ją odzwier­ciedle­nia na blogu bo ten zaw­iera inne treś­ci. Przy­puszczam że wielu blogerów ma „za usza­mi” sporo dzi­ałal­noś­ci we współpra­cy z lokalny­mi ośrod­ka­mi – jak bib­liote­ki o których niekoniecznie pisze na blo­gach. Nie ze wsty­du raczej decy­du­je się prze­nieść te treś­ci do Social Media.

Na koniec dwie uwa­gi. Pier­wsza to moja oso­bista rekomen­dac­ja dla insty­tucji kul­tu­ry które prag­ną wejść we współpracę z blogera­mi. Należy pamię­tać że bloger – nawet wyna­grod­zony, ryzyku­je w takim przy­pad­ku więcej niż insty­tuc­ja. Oprócz naszej nieza­leżnoś­ci jako blogerów najważniejsza jest nasza rep­utac­ja. To w sum­ie jedyne co mamy, gdy zaan­gażu­je­my się w pro­jekt źle przy­go­towany, zro­biony na kolanie czy po pros­tu budzą­cy wąt­pli­woś­ci pozosta­je nam tylko zakrzyknąć jak  Kasjo w Otel­lu „Rep­u­ta­tionrep­u­ta­tionrep­u­ta­tion! Oh, I have lost my rep­u­ta­tion!” I podob­nie jak dla bohat­era jest to dla nas gorsze niż śmierć. Piszę to w opar­ciu o własne doświad­czenia kiedy okazy­wało się, że o ile bloger w obaw­ie przed kom­pro­mi­tacją czy utratą rep­utacji wkładał w wydarze­nie całe serce, sama insty­tuc­ja pod­chodz­iła do sytu­acji w sposób niefra­sobli­wy. Stąd też współpra­ca z blo­gea­mi musi być ele­mentem naprawdę prze­myślanym i naprawdę spro­filowanym. Uwa­ga dru­ga tyczy się zaś samych twór­ców rapor­tu, którzy niekoniecznie entuz­jasty­cznie reagu­ją na komen­tarze jakie pojaw­iły się w sieci, oso­biś­cie broniąc zawartych w nim tez. Zwierz ma wraże­nie, że to nie ma sen­su. Po pier­wsze dlat­ego, że sami wiecie że nasze per­spek­ty­wy dzielą lata świ­etlne – my jesteśmy uczest­nika­mi grupy wy badacza­mi, nasze per­spek­ty­wy są różne i będą. Stąd też tak jak wy wzięliś­cie nas pod lupę tak my bierze­my pod lupę raport. Moż­na nasze uwa­gi przyjąć lub odrzu­cić, ale kory­gowanie ich na miejs­cu niko­mu nic dobrego nie przyniesie. A już na pewno nie tonem który sug­erował­by poczu­cie wyżs­zoś­ci. Tak jasne nie jesteśmy wszyscy socjologa­mi, naukow­ca­mi i dok­tora­mi (choć w sum­ie zaskaku­ją­co wielu blogerów piszą­cych o kul­turze speł­nia jeden bądź wszys­tkie te warun­ki) ale za to pisze­my blo­gi od daw­na i pewne rzeczy po pros­tu wiemy. Nawet jeśli nie wychodzą w anal­izach i bada­ni­ach.  Może więc uznać nasz głos za swoistą korek­tę spod mikroskopu i porzu­cić ton nauczy­ciel­skiej korek­ty. Zwłaszcza, że jak sami uczeni twierdzą wiel­ki w nas potenc­jał. I może ktoś będzie chci­ał nas jeszcze badać.

Ps: Zwierza wzruszyła część rapor­tu w którym przy­wołu­jąc zwier­zowe zwycza­je doty­czące blo­gowa­nia twór­cy tek­stu zin­ter­pre­towali postępowanie zwierza jako połącze­nie dobrej orga­ni­za­cji i wyrzeczeń. Zwierz był o wiele rzeczy posądzany ale o dobrą orga­ni­za­cję – to zdarza się niezwyk­le rzadko

Ps2: Zwierz jest ostat­nim który ma pra­wo to komukol­wiek wyrzu­cać, ale wnikli­wa lek­tu­ra rapor­tu wskaza­ła że jest w nim sporo literówek. O ile zwierz wszys­tko wybacza to jed­nak jak mi się to rzu­ca w oczy to jest ich za dużo. To taki dobry miernik . Jak ja widzę błę­du to one naprawdę są

ps3: Jadę oglą­dać plan­e­ty w rząd­ku. Następ­na not­ka w poniedziałek.

33 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online