Home Ogólnie Grafomanki, Fantastyka i Żądza Zysku czyli zwierz czyta Grę o Ferrin

Grafomanki, Fantastyka i Żądza Zysku czyli zwierz czyta Grę o Ferrin

autor Zwierz

Hej

Wita­j­cie moi drodzy czytel­ni­cy w drugim spotka­niu z cyk­lu – zwierz kon­tra groza prozy Katarzyny Micha­lak dla przy­pom­nienia w pier­wszym odcinku zwierz bohater­sko streszczał powieś­ci Nadzieję i Mis­trz, jed­nocześnie zwraca­jąc uwagę, że autorce właś­ci­wie niczego wytykać nie trze­ba, bo wystar­czy jedynie streś­cić jej książ­ki by ujawnić niepo­rad­ność autor­ki.  Tym razem jed­nak zwierz pow­strzy­ma się od streszczenia, bo prawdę powiedzi­awszy nie był­by w stanie streś­cić wszys­t­kich wydarzeń z książ­ki. Ale spoko­jnie zwierz poprowadzi was za rękę przez kosz­mar, jakim jest Gra o Fer­rein. I zachowa się jak prawdzi­wy porząd­ny autor dopiero pod koniec powie wam, dlaczego wys­taw­ił się na cier­pi­enia czy­ta­nia przygód dziel­nej lekar­ki Karoliny w świecie tak mag­icznym, że magia wyparła w nim sens, skład­nię i pomysłowość.

Zwierz nie mógł się pow­strzy­mać by nie rozpocząć wpisu od genial­nej grafi­ki Kici­putek, która napisała doskon­ały post doty­czą­cy his­torii okład­ki do Gry o Fer­rin. I ogól­nie sko­ro już zwierz przy tym jest — jeśli nie zna­cie tego blo­ga to koniecznie zajrzyj­cie. Jej krótkie komiksy zwierz widzi­ał w całym Internecie. Taka jest dobra.

Jak wiado­mo każdy pis­arz fan­tas­ta musi mieć swo­jego bohat­era. O sor­ry bohaterkę bo to wszak fan­tasty­ka dla kobi­et. Jak się tworzy bohaterkę? Zestaw jest dość prosty – po pier­wsze koniecznie siero­ta (prześlad­owanie jej w sie­ro­cińcu uzna­je­my za rzecz abso­lut­nie pod­sta­wową). Po drugie wykony­wany zawód – w tym przy­pad­ku nasza bohater­ka jest z wyk­sz­tałce­nia lekarzem. Wysoko wyk­fal­i­fikowanym anestezjolo­giem, co pozwala mniemać, że naukę w szkole medy­cznej zaczęła jeszcze w szkole pod­sta­wowej, bo jak inaczej miała­by dwadzieś­cia kil­ka lat. Dru­ga sprawa to wygląd. Jas­nym jest, że nie ist­ni­ała jeszcze głów­na bohater­ka god­na uwa­gi czytel­ni­ka, która nie miała­by rudych włosów. Oczy­wiś­cie z tego powodu cier­pi­ała w sie­ro­cińcu, ale za to w krainie, do której się prze­niesie będą budz­iły kon­ster­nację i zach­wyt. Dru­ga sprawa to oczy. Jakie oczy może mieć ruda bohater­ka? Jasne Zielone. Ten zestaw właś­ci­wie wyposaża naszą bohaterkę już we wszys­tkie niezbędne cechy. Dorzućmy jeszcze posi­adanie mocy (jasne wielkiej odwiecznej nieposkromionej), bycie pod­miotem niesły­chanie ważnej i starej przepowied­ni i umiejęt­ność rozkocha­nia każdego bohat­era i w sum­ie mamy już gotową bohaterkę. Ter­az prz­erzuć­cie ją ze złego szarego paskud­nego świa­ta naszej rzeczy­wis­toś­ci do bajkowego świa­ta waszej wyobraźni i BUM macie początek powieś­ci. Przy czym ważne jest by ogól­nie bohater­ka wykazy­wała się małą inic­jaty­wą – prz­erzu­canie jej z miejs­ca na miejsce jest zde­cy­dowanie łatwiejsze, gdy decyzję o tym pode­j­mu­ją inni. Jej wewnętrzne poczu­cie humoru raz na jak­iś czas powin­no poin­for­mować czytel­ni­ka, że zda­je sobie sprawę, iż jest jakoś tak wyjątkowo mało akty­w­na (poza ciągłym pakowaniem się w kłopo­ty), ale nie powin­na już z tego wycią­gać zbyt wielu wniosków. Własne prze­myśle­nia bohater­ki powin­ny składać się z iry­tu­jącej mieszan­ki wykrzyknień, zdu­mień, westch­nień i protestów w dowol­nej wybranej przez auto­ra kolejności.

Ter­az bohaterkę tą należy wys­taw­ić na kole­jne zdarzenia. Licz­ba perypetii, jakie mogą przy­darzyć się bohater­ce jest nieogranic­zona. Jeśli nie mamy pomysłu jak zakończyć scenę zawsze pozosta­ją dwa wyjś­cia. Pier­wsze bohater­ka może stracić przy­tom­ność. To niesły­chanie wygodne wyjś­cie, bo wystar­czy by pozbyć się całego zamiesza­nia, jakim jest łącze­nie ze sobą scen. Po pros­tu bohater­ka dosta­je po łbie czy coś w tym sty­lu i już następ­na sce­na zaczy­na się, kiedy otwiera oczy w innym pomieszcze­niu. Zwierz był pod wraże­niem tego jak oporny jest mózg i cza­sz­ka bohater­ki, bo ileż razy moż­na tracić przy­tom­ność. Na pier­wszych 200 stronach powieś­ci człowiekowi powoli zaczy­na­ją kończyć się palce by liczyć omdle­nia. Jeśli uzna­je­my, że w danej chwili bohater­ka nie może omdleć, bo właśnie wybudz­iła się z omdle­nia zawsze pozosta­je nam stare dobre deus ex machi­na w postaci przys­to­jnych ryc­erzy, czarnych koni, lata­ją­cych lwów i całego zestawu mniej lub bardziej niedorzecznych postaci, które pojaw­ia­ją się nagle by ją ura­tować. Bohater­ka zaraz po ura­towa­niu (lub odzyska­niu przy­tom­noś­ci) decy­du­je się znów wpaść w tara­p­aty rozpoczy­na­jąc na nowo cały cykl.  Przy czym nie należy prze­j­mować się za bard­zo znacze­niem konkret­nych wydarzeń i ich wpły­wem na rozwój akcji. Jeśli bowiem nagro­madzi się wystar­cza­ją­co dużo scen moż­na za symu­lować, że w książce coś się dzieje, pod­czas kiedy właś­ci­wie wieje kosz­marną nudą. I to taką poraża­jącą, po dwus­tu stronach książ­ki, zwierz zori­en­tował się, że na kole­jne strony raczej patrzy niż je czy­ta, bo nie jest w stanie znieść sty­lu autor­ki, i opisu scen, które układa­ją się zawsze podob­nie – opis pomieszczenia, opis bohaterów, opis kra­jo­brazu, dia­log, ktoś mio­ta bohaterką, łapie bohaterkę, spoglą­da na bohaterkę, odrzu­ca bohaterkę, dia­log w którym ktoś poucza albo stro­fu­je bohaterkę i w końcu – bohater­ka wychodzi albo traci przytomność.

Jak już wspom­nieliśmy bohater­ka jest w stanie rozkochać w sobie każdego. Aku­rat idzie jej to wprawnie, bo na pier­wszych kilkudziesię­ciu stronach książ­ki prze­chodzi z rąk mężczyzn właś­ci­wie nic sama nie robiąc. Oczy­wiś­cie wszyscy napotkani mężczyźni są niesamowicie przys­to­jni i w przy­pad­ku niek­tórych z nich, właś­ci­wie już po powiedze­niu dzień dobry następu­je wza­jemne lub jed­nos­tronne pożą­danie. Wiado­mo, bowiem z książek Pani Micha­lak, że pożą­danie a właś­ci­wie zwykła chuć jest głównym moty­wem dzi­ałań męs­kich, zaprzą­ta­jące ich głowy. Jeśli aktu­al­nie nie chcą kogoś zgwał­cić, lub też wydać rozkazu by kogoś zgwał­cono, rozmyśla­ją o swoich licznych kochankach, ewen­tu­al­nie są gotowi tak po pros­tu odd­ać się pier­wszej lep­szej napotkanej kobiecie, mężczyźnie lub dziecku. Do tego dochodzą jeszcze mężczyźni zakochani ci pow­strzy­mu­ją się do momen­tu, kiedy pow­strzy­mać się nie mogą i dosta­je­my scenę miłos­ną. Te zaś nieste­ty obnaża­ją liczne bra­ki w słown­iku pani autor­ki. W każdym razie słowem sezonu jest przy­rodze­nie, za które należy mężczyznę zła­pać by ten wiedzi­ał, jakie mamy zami­ary. Ucz­cie się dziewczęta.

Sko­ro już mamy piękną bohaterkę i pięknych bohaterów ( No dobra są jeszcze odraża­ją­co brzy­d­cy i kras­noludzi górale poprzedza­ją­cy wypowiedź wykrzyknię­ciem „Hej”, co jest kosz­marnie iry­tu­jące nawet dla zwierza!) należy sobie przy­pom­nieć, że hero­ina przeży­wa swe trudne losy w świecie fan­tasty­cznym. Jak wszyscy wiemy kre­owanie światów fan­tasty­cznych jest niezwyk­le proste. Oto krót­ki porad­nik, jaki moż­na wys­nuć powieś­ci pani Micha­lak. Jeśli chce­cie mieć fan­tasty­czne imiona koniecznie pamię­ta­j­cie o tym, że a.) Musi­cie uży­wać pow­tarza­ją­cych się liter. Wszyscy wiedzą, że nie ma nic bardziej fan­tasty­cznego niż pow­tarza­jące się litery Sel­l­i­naris dell’Soll to właśnie ide­alne imię i nazwisko fan­tasty­czne – widzi­cie – obow­iązkowe ele­men­ty – pow­tarza­jące się litery i ten apos­trof – aż promie­nieje mag­ią choć i tak zdaniem zwierza wygry­wa Agnes­sa De Sade – ponown­ie potwierdza­ją­ca – pod­wój­na liter­ka czyni wszys­tko. Dru­ga sprawa – nigdy nie zapom­i­na­j­cie, że to fan­tasty­ka, więc wol­no wam wszys­tko – może­cie w każdej chwili wykaraskać się z prob­le­mu po pros­tu wymyśla­jąc nową zasadę! Albo jeszcze lep­iej – rzu­ca­jąc nazwę miejs­ca, stanowiska, krainy, która nic czytel­nikowi nie mówi ale brz­mi jak­byś­cie wiedzieli o czym mówicie. Co do krain – jak pouczał kiedyś Sap­kows­ki żad­na porząd­na książ­ka fan­ta­sy nie obe­jdzie się bez mapy. Ale po co nam Mapa sko­ro może­my dowol­nie wymyślać kole­jne krainy, nada­jąc im wyjątkowo liczne cechy charak­terysty­czne w postaci nazwy. Nasza bohater­ka odwiedza Alder­ię, Cam­brię i Sask­ię i nawet Tar­tar (no powiedzmy sobie szcz­erze, po co się ograniczać do jakiegoś wyimag­i­nowanego nazewnict­wa sko­ro Tar­tar i Eden tak ład­nie brzmią). W pier­wszych trzech widzi zam­ki. No może jeszcze łąki i pola. Jak wiado­mo z tego składa­ją się fan­tasty­czne krainy. Do tego sprawę ułatwia fakt, że poza kilkud­niowy­mi kon­ny­mi prze­jażdżka­mi bez prz­er­wy (ewident­nie prze­by­wanie w świat­ach mag­icznych wzmac­nia twar­dość siedzenia) moż­na się tele­por­tować. Więc wyciecz­ki moż­na sobie robić nawet z więzienia i do więzienia. Bard­zo wygodne. I z fan­tasty­cznych zwierząt – lata­jące białe lwy, czarne konie/jednorożce, białe konie, ogól­nie dużo ład­nych koni. No i smo­ki. Nie wiem czy wiecie fan­tasty­ka nie liczy się bez smoków ewen­tu­al­nie pół smoków, ewen­tu­al­nie smokoludzi. A i jeszcze nie prze­j­mu­j­cie się tym, że na przykład ktoś już wymyślił słowo na daną istotę – jeśli chce­cie pisać o żeńs­kich przed­staw­icielkach rodu elfów to zapom­ni­j­cie o elfkach – te mogły być dobre dla takiego Tolkiena, u was niech będą elfie.  Prze­cież to Fan­tasty­ka. Wszys­tko wam wolno

Dobra nazwal­iś­cie już swo­ją krainę (pamię­tal­iś­cie o zamkach, stiukach i pod­wójnych lit­er­ach) i wasza ruda bohater­ka, która rzecz jas­na ma ura­tować wszys­t­kich jed­nocześnie odd­a­jąc serce temu bezwzględ­ne­mu, ale prze­cież kocha­jące­mu czarnook­iemu piękne­mu i cud­own­ie wyglą­da­jące­mu elfowi (no chy­ba nie spodziewal­iś­cie się, że w książce fan­tasty­cznej bohater­ka zakocha się w kimś innym niż elf – nie bądź­cie śmieszni) i nie zapom­nieliś­cie wymor­dować wszys­t­kich zbęd­nych bohaterów to pamię­ta­j­cie, że zasadą pis­arza fan­ta­sy jest tłu­maczyć jak najm­niej. Może­cie koło strony 100 podrzu­cić jakieś szczegóły na tem­at świa­ta, ale tak naprawdę poczeka­j­cie tak do 300 strony z tłu­macze­niem całej his­torii. Fakt, że czytel­nik może się po drodze lekko znudz­ić nie powinien burzyć waszego dobrego samopoczu­cia, prze­cież każdy chce pod koniec książ­ki przeczy­tać jak bied­nego elfa uwodz­iła jego włas­na sios­tra. Zła sios­tra, bo jak wiemy jest nasza bohater­ka, skromne służ­ki i całe zastępy złych kobi­et. Po czym poz­na­je­my złą kobi­etę? No głównie po tym, że jest zaz­dros­na o naszą bohaterkę (wiado­mo wszys­tkie kobi­ety odczuwa­ją głównie zaz­drość) i jed­nocześnie rządzi nimi męs­ka żądza a właś­ci­wie żądza mężczyzn. Inna niż ta, która wstrząsa naszą bohaterką. Bo nasza bohater­ka jest dobra i ład­na a inne są złe. Przy czym ważnym jest by kreu­jąc świat przed­staw­iony nie martwić się za bard­zo jakąś logiką. Bo wiecie te wszys­tkie pomysły by świat miał sens, jakąś ekonomie, poli­tykę czy religię – i żeby to wszys­tko było jakoś log­icznie ułożone, żebyśmy poz­nali społeczeńst­wo albo przy­na­jm­niej miało ono sens – nie moi drodzy to myśle­nie nai­wne i abso­lut­nie sprzeczne z prawa­mi fan­ta­sy. Jak wiado­mo ten gatunek abso­lut­nie nie wyma­ga logi­ki. Tam gdzie powin­na być logi­ka trze­ba wstaw­ić nazwę włas­ną z powtór­zoną jed­ną literą. I już nie trze­ba się martwić.

Ale wszys­tkie niesamowite przy­gody naszej bohater­ki w świecie magii są niczym w porów­na­niu z tym, że klam­rą całej powieś­ci jest … pisanie powieś­ci. Trud­no powiedzieć czy oso­ba piszą­ca powieść jest tą samą oso­ba, którą jest bohater­ka powieś­cią, ale chy­ba tak… bohaterkę, którą „ z ramion śmier­ci wyry­wa huk spada­jącego lap­topa” (zwierza raczej w nie wpy­cha) okazu­je się a jakże – być w szpi­talu psy­chi­a­trycznym. Co jest dzi­wne, bo zaraz dowiadu­je­my się jak ją źle trak­tu­ją (wiado­mo pani Micha­lak ma taką śred­niowieczną wiz­ję szpi­tali psy­chi­a­trycznych, więc mamy piękne wykrzyknię­cie „Stąd nie ma uciecz­ki. To nie więzie­nie. To Szpi­tal Psy­chi­a­tryczny) – zwierz nie wie, ale dawanie jej lap­topa wyda­je się dość dobrym trak­towaniem. Ale to nic w porów­na­niu z Epi­lo­giem, w którym dowiadu­je­my się, że auto­ra Bitwy o Fer­rin miesz­ka sobie ze swoim ukochanym w leśniczów­ce w środ­ku mias­ta i pole­ca mi odnalezie­nie mojego Fer­rinu. Zwierz w tym momen­cie pomyślał, że ten wcześniejszy frag­ment o szpi­talu psy­chi­a­trycznym urwał się nieco za wcześnie. Nato­mi­ast spad­ko­bier­cy Her­ber­ta powin­ni zapukać do drzwi pani Micha­lak i wytłu­maczyć jej, że fakt, iż u niej jest „Bądź Wier­na. Idź” na końcu książ­ki a u poe­ty było „Bądź wierny Idź”, nie oznacza jeszcze, że ma pra­wo do tego zda­nia. Prawdę powiedzi­awszy to wkurzyło chy­ba zwierza.  Przy czym w sum­ie zwierz jest zain­try­gowany fak­tem, że książ­ka ma jeszcze cztery tomy kon­tynu­acji. Bo jako żywo, – jeśli była tam jakaś his­to­ria to nie wyobraża­cie sobie nawet jak bard­zo nie należy jej kontynuować.

Ale dlaczego zwierz się męczył zada­cie sobie pytanie. Dlaczego wytrzymy­wał kole­jne opisy zamków i stiuków i kom­plet­nie pozbaw­ione sen­su sce­ny? Bo chci­ał móc napisać jed­no zdanie. Wsty­dź­cie się pra­cown­i­cy Wydawnict­wa Lit­er­ack­iego. Zwierz zawsze bard­zo szanował WL. Wydawało dobra lit­er­aturę i jeszcze lep­szą poezję. Co praw­da w kosz­marnie wyso­kich cenach, ale zwierz przez lata się­gał do kieszeni ufa­jąc, że jeśli coś wyda­je Wydawnict­wo Lit­er­ack­ie to moż­na mu zau­fać. Pisząc te słowa patrzy na swo­ją półkę gdzie charak­terysty­czne logo wydawnict­wa zdo­bi tomy poezji Kapuś­cińskiego, Ewy Lip­skiej, Urszuli Kozioł – autorów i poet­ów w Polsce najlep­szych. A prze­cież to tylko kil­ka z licznych tomów. Jak wydawnict­wo o uznanej renomie może się tak zachowywać. Tak zdradz­ić mnie zwierza, jako czytel­ni­ka. Tak bard­zo zależy wam na pieniądzach, że wyda­je­cie naj­gorszą możli­wą grafo­manię? Tak bard­zo nie liczy się już trady­c­ja? Zwierz wie, że wydawnict­wo to przed­siębiorstwo i trze­ba wal­czyć o przetr­wanie. Ale czy wydawnict­wa nie widzą, że raz tak potrak­towany czytel­nik po pros­tu straci zau­fanie. I żeby nie było. Wydawnict­wo Lit­er­ack­ie jest na liś­cie zwierza drugie. Pier­wsze miejsce zaj­mu­je Znak. Ponown­ie zwierz może ułożyć całą litanię z książek znaku, które z przy­jem­noś­cią postaw­ił na półce – kil­ka lat temu mając w głowie sza­lony pomysł wyda­nia włas­nych wier­szy przeglą­dał strony wydaw­ców. Na stron­ie znaku znalazł infor­ma­cję, że poezji nie przyj­mu­ją. Zwierz zrozu­mi­ał – Znak wydawnict­wo Noblistów mają­cy w swo­jej „sta­jni” Szym­borską i Miłosza mogło nie być zain­tere­sowany wypoci­na­mi młodych panien. To nie było tak dawno temu. Dziś Znak jest wydaw­cą powszech­nie uważanej za najbardziej szkodli­wą książkę Micha­lak „Bez­dom­nej”. Książ­ki, która rozprzestrzenia szkodli­we stereo­typy i opisu­je rzeczy, na których autor­ka ewident­nie się nie zna. Poza tym nie odsta­je poziomem od resz­ty twór­c­zoś­ci autor­ki. Zwierz, który kil­ka lat temu skłonił głowę z poko­rą przed powagą Znaku ostat­nio w obliczu wiel­kich prze­cen w wydawnictwie nawet nie zajrzał na stronę. Właśnie w prze­jaw­ie takiego czys­tego kon­sumenck­iego bun­tu – sko­ro mnie zaw­iedliś­cie nie oczeku­j­cie, że ter­az zau­fam wam, bo daj­cie zwier­zowi kilka­dziesiąt pro­cent przeceny.

Książ­ki Katarzyny Micha­lak to czys­ta grafo­ma­nia. Nie trze­ba być spec­jal­istą by dostrzec, że tem­po pisa­nia przez nią książek połąc­zone z fak­tem, że jej świat fik­cyjny i rzeczy­wisty częs­to się przeplata­ją czynią z niej typową grafo­mankę. Co więcej – brak kry­ty­cznego pode­jś­cia do włas­nej twór­c­zoś­ci staw­ia ją wśród grafo­manów chy­ba naj­gorzej przez los pokrzy­wd­zonych, bo głęboko przeko­nanych o swo­jej wielkoś­ci.  I zwierz głęboko wierzy, ze Katarzy­na Micha­lak jest przeko­nana, że pisze wybitne dzieła lit­er­atu­ry pol­skiej. Ale moi drodzy wydaw­cy zwierz jakoś nie chce uwierzyć, abyś­cie nie wiedzieli, co lądu­je na waszym biurku. Więcej zwierz pode­jrze­wa, że doskonale wiecie. Że druku­je­cie te grafo­mańskie kosz­mary, bo wiecie, że ist­nieje część czytel­ników, która po nie sięg­nie. Że im więcej nieszczęść, pięknych bohaterek i płomi­en­nych roman­sów tym więcej czytel­ników po te książ­ki sięg­nie. Zwier­zowi jest wstyd, kiedy trzy­ma w ręku książkę. Żądze zysku w czys­tej postaci, wydrukowaną na cier­pią­cym papierze Creamy 80 g vol.2,0.

Ps: Ci, którzy spodziewali się nieco bardziej soczys­tej recen­zji mogą być źli na zwierza, ale nieste­ty jego zdol­noś­ci do wyzłośli­wia­nia się osłabił fakt, że książ­ka była tak piekiel­nie nud­na i zła, że zwierz niemal siłą zmusił się do lek­tu­ry i właś­ci­wie nawet przez moment nie pozostawał jej szczegól­nie wierny tzn. liczył strony aż cier­pi­e­nie się skończy.

Ps2: Do doprasza­ją­cych się o recen­zję Her – zwierz uda­je się do kina w sobotę, ale umówmy się już ter­az, – jeśli zwierz nie pub­liku­je recen­zji z jakiegoś fil­mu, który trafił do kin to najpewniej, dlat­ego, ze z jak­iś powodów nie może nań iść. Zwier­zowi wcale nie jest przy­jem­nie tłu­maczyć się tuzin razy, dlaczego czegoś nie widzi­ał (może­cie spoko­jnie przyjąć, że powody zwierza są dokład­nie takie same jak wasze – brak cza­su lub fun­duszy). A jak coś widzi­ał to na pewno napisze (zwierz jest wam winien jeszcze uwa­gi o Jacku Ryanie, o czym pamięta)

161 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online