Home Ogólnie Jedna książka w cenie dwóch czyli zwierz na tropie plagiatu

Jedna książka w cenie dwóch czyli zwierz na tropie plagiatu

autor Zwierz

Hej

Dzisiejszy wpis będzie w pier­wszej oso­bie. Jak sami wiecie wpisy w pier­wszej oso­bie oznacza­ją, że jest nieste­ty poważniej niż zwyk­le. A sprawa o której dziś piszę jest nie tyle poważ­na, co bard­zo poważ­na bo związana z jed­ną z naj­paskud­niejszych prak­tyk jakie wymyśliła ludzkość czyli z pla­giatem. Jeśli kiedykol­wiek przyjdzie wam do głowy zostać pla­gia­tora­mi to bard­zo wam pole­cam zas­tanow­ić się dwa razy czy się opła­ca. Dlaczego? Bo nawet jeśli więk­szość osób nie ma cza­su, pamię­ci i energii a także środ­ków by śledz­ić wasze „zapoży­czenia” z cud­zego tek­stu to raz na jak­iś czas zdarzy się oso­ba która ma wszys­tko na raz. W tym przy­pad­ku jestem to ja. Przy­padła mi mało rados­na rola oso­by, która posi­ada­jąc  His­torię kina pol­skiego autorstwa Tadeusza Lubel­skiego (wydanie I z 2009 – bard­zo przeze mnie kochana książ­ka) i zakupi­wszy z koniecznoś­ci (szukałam infor­ma­cji do przyp­isu) książkę Woj­ciecha Kałużyńskiego „Kino, teatr, kabaret w przed­wo­jen­nej Polsce. Artyś­ci, Miejs­ca, Skan­dale” (PWN 2013) postanow­iła porów­nać tekst obu książek. Nieste­ty okaza­ło się, że jestem posi­adaczką jed­nej książ­ki w cenie dwóch.

 WP_20141024_002

Moje zdanie nie było szczegól­nie trudne — czy­tałam książkę Tadeusza Lubel­skiego i zaz­nacza­łam gdzie książ­ka Woj­ciecha Kałużyńskiego pokry­wa się z jej treś­cią. Na pier­wszych sześćdziesię­ciu stronach użyłam kilkudziesię­ciu kolorowych znaczników.  W pewnym momen­cie przes­tałam zaz­naczać zda­nia. Zaczęłam akapity

Zaczni­jmy od tego, że Woje­ciech Kałużyńs­ki nie jest autorem zau­fanym – znany blog Kom­pro­mi­tac­je ujaw­ni­ał już jego skłon­ność do poży­cza­nia sobie tek­stów od innych autorów. Nie zmienia to jed­nak fak­tu, że książ­ka wydana przez PWN nie doczekała się recen­zji która by zapoży­czenia z książ­ki Taduesza Lubleskiego ujaw­ni­ała. Kałużyńs­ki we wstęp­nie zaz­nacza  „Wszys­tko wiado­mo; tem­at został już opra­cow­any, po co o nim pisać? Zami­ar może i nieam­bit­ny, ale podyk­towany oso­bistą fas­cy­nacją auto­ra. A książ­ka, jako taka, jest swego rodza­ju brykiem z dziejów muz przed­wo­jen­nej Pol­s­ki. Zbiera w całość to, co o kinie napisali inni his­to­rycy kine­matografii tamtej epo­ki: Tadeusz Lubel­s­ki czy Stanisław Jan­ic­ki”. A więc bryk. Nic ory­gi­nal­nego. Wiado­mo książ­ka, pop­u­larno-naukowa, nieob­ciążona koniecznoś­cią umieszcza­nia na każdej stron­ie przyp­isów.  Kiedy rozkładałam wokół siebie książ­ki z podanej przez Kałużyńskiego bib­li­ografii (kole­j­na wskazówka dla autorów pla­giatów – zas­tanów­cie się czy ludzie którzy kupią książkę o kinie w dwudziestole­ciu nie kolekcjonu­ją przy­pad­kiem pub­likacji na ten tem­at) spodziewałam się żmud­nego śledzenia zapoży­czeń. Pra­ca okaza­ła się jed­nak mało żmud­na. Tak mało, że w pewnym momen­cie przes­tałam. Nie miało dalej sen­su porówny­wać rozdzi­ałów o kinie z książką Lubel­skiego. Czy­tanie dwa razy tego samego wydanego pod dwoma różny­mi nazwiska­mi, niko­mu nie przyniesie pożytku. To nie bryk. To streszcze­nie, miejs­ca­mi poży­cza­jące od ory­gi­nału całe zda­nia i akapity.

Kałużyńs­ki sto­su­je ciekawą metodę – od Lubleskiego poży­czył właś­ci­wie wszys­tko. Struk­turę nar­racji (kole­jne akapi­ty książ­ki odpowiada­ją kole­jnym rozdzi­ałom czy podrozdzi­ałom książ­ki Lubel­skiego), dobór cytatów (które co ciekawe niekiedy streszcza włas­ny­mi słowa­mi), dobór przykładów, oraz całe poszczególne zda­nia. Nie waha się przy­taczać tych samych aneg­dot, tych samych wypowiedzi. W tej samej kole­jnoś­ci. Oczy­wiś­cie niekiedy zda­nia są pod­dawane pewnym mody­fikacjom, cza­sem Kałużyńs­ki opuszcza całe  ustępy pra­cy Lubel­skiego (wszak to bryk!), niekiedy zaś  bawi się w specy­ficzny głuchy tele­fon, przy­tacza­jąc bez przyp­isu coś co wcześniej Lubel­s­ki przy­toczył w przyp­isie. W ten sposób potrak­towany został np. cytat z badacz­ki Mał­gorzaty Hen­rykowskiej. Chci­ałabym napisać coś błyskotli­wego o tym pla­gia­cie ale nie mogę. Bo to też najm­niej błyskotli­wy pla­giat jaki widzi­ałam. Co więcej jestem przeko­nana, że nie tylko z książ­ki Tadeusza Lubleskiego. Skąd to wiem? Ponieważ na to że coś z książką jest nie tak natknęłam się zna­j­du­jąc u Kałużyńskiego dokład­nie takie samo zdanie jak w książce Stanisława Kopra – tylko że nie w dziale poświę­conym kine­matografii a teatrom dwudziestole­cia. Nie badałam jed­nak sprawy dalej ponieważ nie jestem w posi­ada­niu książ­ki źródłowej (nie oskarżam Kopra o pla­giat ale mniemam że on też korzys­tał z jakiegoś opracowania).

Doty­chczas musieliś­cie mi wierzyć na słowo. Jed­nak mając trochę wol­nego cza­su postanow­iłam wyp­isać  podobieńst­wa w tekś­cie. Ponieważ nie sposób wyp­isać wszys­t­kich iden­ty­cznych zdań (nie jestem w stanie przepisać obu tek­stów a tego wyma­gał­by taki wpis, zde­cy­dowałam się wpisać zda­nia które pokazu­ją różne oblicza popełnionego pla­giatu.  Jed­nocześnie przyz­na­ję – będę się kon­cen­trować na rozdziale poświę­conym nar­o­dzi­nom kina. Nie dlat­ego, że potem skłon­ność Kałużyńskiego do zapoży­czeń usta­je tylko po pros­tu po tym rozdziale skończyła się moja cier­pli­wość i napisałam maila do prof. Lubel­skiego infor­mu­jąc go o tym, że kto inny czer­pie zys­ki z jego pra­cy. Poza tym – wyda­je mi się, ze nie chodzi o przy­tocze­nie wszel­kich podobieństw tylko o udowod­nie­nie że są (nawet jeśli zdanie nie byl­by iden­ty­czne należało­by skry­tykować Kałużyńskiego za prze­ję­cie struk­tu­ry tek­stu Lubel­skiego) W przy poniższym porów­na­niu korzys­tałam z wspom­i­nanych wcześniej wydań książ­ki (książ­ka prof. Lubleskiego doczekała się kilku wydań – wiem bo zawsze sprawdzam czy to na pewno nie nowa książ­ka). Cytaty będą się pojaw­iać para­mi. Pier­wszy zawsze z książ­ki prof. Lubel­skiego dru­gi z książ­ki Kałużyńskiego. Niekiedy obci­nam część zda­nia jeśli jest zbęd­na do ukaza­nia podobieństw między jed­nym a drugim tekstem.

U progu drugiej dekady XX wieku, pojaw­ił się u nas typ filmów który miał się okazać spec­jal­noś­cią pol­skiego kina: adap­tac­je klasy­cznej lit­er­atu­ry nar­o­dowej (…) do ksz­tał­tu­jącego się powoli rzemiosła fil­mowego (bo nie był to jeszcze prze­mysł) wszedł pier­wszy pro­du­cent z prawdzi­wego zdarza­nia, dys­ponu­ją­cy kwal­i­fikac­ja­mi menedżer­ski­mi ale też włas­ną wiz­ją kine­matografii. Był to  Alek­sander Hertz” (Lubel­s­ki str. 32/33)

U progu drugiej dekady XX wieku pojaw­ił się w Polsce nurt, który stał się wkrótce naszą spec­jal­noś­cią, a mianowicie adap­tac­je klasy­cznej lit­er­atu­ry nar­o­dowej. Jed­nym z inic­ja­torów przenoszenia dzieł lit­er­ac­kich na ekran był pier­wszy rodz­imy pro­du­cent z prawdzi­wego zdarzenia Alek­sander Hertz” (Kałużyńs­ki 21)

[ Jak wiado­mo kiedy słyszy się Alek­sander Hertz naty­ch­mi­ast nawet w środ­ku nocy odpowia­da się „pro­du­cent z prawdzi­wego zdarzenia”]

Jesienią 1911 roku w prasie ukazał się anons, zaw­iadami­a­ją­cy, że Sfinks zamierza zre­al­i­zować trzy adap­tac­je równocześnie. Pier­wszą z nich miał być Pan Tadeusz według nar­o­dowego poe­matu Adama Mick­iewicza, drugą —  Meir Ezo­fow­icz  według powieś­ci Elizy Orzeszkowej, trze­cią —  Pra­cown­ice igły według pop­u­larnego wów­czas melo­dra­matu Zyg­mun­ta Przy­byl­skiego” (Lubel­s­ki str. 33)

Jesienią  1911 roku w prasie ukazał się anons, zaw­iadami­a­ją­cy, że Sfinks zamierza zre­al­i­zować  Pana Tadeusza” (Kałużyńs­ki s. 21)

[Bied­ny anons między jed­nym a drugim opra­cow­aniem skur­czyła mu się treść]

Pod koniec 1913 roku Hen­ryk Sienkiewicz – zachę­cony powodze­niem mon­u­men­tal­nej włoskiej adap­tacji  Quo Vadis? Enri­ca Gauz­zoniego, wyświ­et­lanej właśnie w Gal­icji – udzielił zgod­ny na sfil­mowanie  Try­logii początku­jące­mu reży­serowi teatral­ne­mu Edwar­dowi Puchal­skiemu, rekomen­dowane­mu przez słyn­nego akto­ra Józe­fa Kotar­bińskiego” (Lubel­s­ki s. 36)

Pod koniec 1913 roku Hen­ryk Sienkiewicz – zachę­cony ponoć powodze­niem mon­u­men­tal­nej włoskiej adap­tacji  Quo Vadis? Enri­ca Gauz­zoniego– udzielił zgod­ny na sfil­mowanie  Try­logii początku­jące­mu reży­serowi teatral­ne­mu Edwar­dowi Puchal­skiemu” (Kałużyńs­ki s. 22)

[To było proste nawet dla mnie oso­by porównu­jącej oba tek­sty – po przepisa­niu zda­nia z książ­ki Lubleskiego dodałam „ponoć” wycięłam Gal­icję i Kotar­bińskiego i dostałam zdanie Kałużyńskiego. Jaka oszczęd­ność czasu]

Ter­az moi drodzy się skup­cie. Przy­taczam cytat z Mał­gorzaty Hen­rykowskiej który w książce Tadeusza Lubel­skiego zna­j­du­je się w ram­ce na str. 36

W prze­ci­wieńst­wie do innych kine­matografii, kino pol­skie nie adap­towało lit­er­atu­ry obiegu try­wial­nego […], a kierowało się  w stronę lit­er­atu­ry artysty­cznej wyższego lotu (…)” (Lubel­s­ki 36)

(…) w prze­ci­wieńst­wie do innych kine­matografii – kina pol­skiego nie intere­sowała raczej lit­er­atu­ra pop­u­lar­na, a przede wszys­tkim ta z wysok­iej pół­ki” (Kałużyńs­ki s.22)

[ Mamy tu do czynienia ze specy­ficznym głuchym tele­fonem – Kałużyńs­ki nie przyz­na­je się do parafra­zowa­nia Hen­rykowskiej, ani do zapoży­czenia tej obserwacji od Lubel­skiego. Co więcej cytat z Hendrykowskiej jest u Lubel­skiego przy­cię­ty – co oznacza że w książce Kałużyńskiego zna­jdziecie parafrazę, odpowied­nio przykro­jonego przyp­isu z Hendrykowskiej, przy czym nigdzie nie zna­jdziecie odwoła­nia do kogokol­wiek. Warto też dodać, że parafraza cytatu zna­j­du­je się w nar­racji dokład­nie tam gdzie u Lubel­skiego zna­j­du­je się cytat]

Zan­im w 1917 roku wyjechała na stałe za granicę, gdzie w Niem­czech, a następ­nie w Stanach Zjed­noc­zonych zdobyła sta­tus wielkiej gwiazdy kina niemego, wys­tąpiła w ośmiu fil­mach wytwórni Sfinks, z którą w sty­czniu 191 pod­pisała dwulet­ni kon­trakt. W fil­mach tych pow­tarza­ła jeden typ: kobi­ety fatal­nej, rujnu­jącej szczęś­cie zakochanych w niej mężczyzn. W  Niewol­ni­cy Zmysłów  (1914) Jana Pawłowskiego , będącej jej fil­mowym debi­utem, a także w  Bestii (1917), jedynym ocalałym filmie z jej udzi­ałem z tego okre­su – ginęła w finale, mor­dowana przez zaz­dros­nego apasza, dawnego kochanka, w Żonie (1915) sama po zdradzie męża odbier­ała sobie życie. Podob­ny schemat powracał w fil­mach  z serii  Tajem­nice Warsza­wy (1917), kończą­cych pol­ską część kari­ery Poli Negrii” (Lubel­s­ki  s. 37/38)

Zan­im w 1917 roku wyjechała z Pol­s­ki, by świę­cić tri­um­fy w Niem­czech a później w Hol­ly­wood, wys­tąpiła w ośmiu obrazach wytwórni Sfinks, z którą w sty­czniu 1916 pod­pisała dwulet­ni kon­trakt. W fil­mach tych pow­tarza­ła typ kobi­ety fatal­nej, rujnu­jącej szczęś­cie zakochanych w niej mężczyzn. W  Niewol­ni­cy Zmysłow  (1914) Jana Pawłowskiego, będącej jej fil­mowym debi­utem, a także w  Bestii (1917) ginie w finale, mor­dowana przez zaz­dros­nych kochanków. W  Żonie (1915) po zdradzie męża odbiera sobie życie. Podob­ny schemat powracał w fil­mach z serii  Tajem­nice Warsza­wy (1917), kończą­cych pol­ską kari­erę Poli Negi” (Kałużyńs­ki s. 26)

[ Tu właś­ci­wie już moż­na grać w zna­jdź pięć różnic pomiędzy tymi akapi­ta­mi. Warto też dodać, że poniżej tego aka­pitu zna­j­du­je się kole­jny O Hertzu.  Równie bezczel­nie przepisany. Tym samym na stron­ie 26 zna­j­du­je­my piękny przykład na „Napisz książkę Tadeusza Lubel­skiego włas­ny­mi słowami”]

Ciekawa rzecz zachodzi pod koniec strony 26 i na początku strony 27 książ­ki Woj­ciecha Kałużyńskiego – pojaw­ia się bowiem cytat z Przeglą­du Tygod­niowego. Niby nic w tym złego cytat został ład­nie wybrany i dobrze kończy rozważa­nia o kinie pol­skim przed odzyskaniem niepodległoś­ci. Nie powin­no was jed­nak zdzi­wić że ten sam cytat zna­jdziecie w dokład­nie takim samym brzmie­niu pod koniec rozdzi­ału „Począt­ki kina na Ziemi­ach Pol­s­kich” w książce Tadeusza Lubel­skiego. Jest jed­nak różni­ca. Bp u Lubel­skiego jest to cytat (z przypisem!) z „Przeglą­du Teatral­nego”. Najwyraźniej Kałużyńs­ki nie tylko przepisy­wać lubi ale też nie umie.

Ośrod­ki pro­duk­cyjne były efe­mery­da­mi: spośród 146 firm, real­izu­ją­cych filmy w okre­sie między­wo­jen­nym, mniej więcej jed­na trze­cia ograniczyła się do wypro­dukowa­nia jed­nego utworu. W efek­cie moż­na mówić o „Incy­den­tal­nym, chałup­niczym i speku­la­cyjnym” charak­terze ówczes­nej pro­dukcji fil­mowej w Polsce” (Lubel­s­ki s. 41 – treść w cud­zysłowach za  książką Edwar­da Zajic­ka Poza ekranem.  Kine­matografia pol­s­ka 1918–1991, Warsza­wa 1992)

(…) pro­du­cen­tów z prawdzi­wego zdarzenia było jak na lekarst­wo; zakładane firmy były najczęś­ciej efe­mery­da­mi, pow­stawały i upadały. Spośród 146 pro­du­cen­tów fil­mowych w dwudziestole­ciu między­wo­jen­nym, niemal jed­na trze­cia zre­al­i­zowała jeden film, po czym znikła z rynku. Ich dzi­ałal­ność miała charak­ter przy­pad­kowy i chałup­niczy, a jed­nokrot­nie jawnie speku­la­cyjny” (Kałużyńs­ki 29)

[ Nie wiem jak wy ale jak ja myślę o pro­dukcji fil­mowej w Polsce w dwudziestole­ciu to przy­chodzą mi do głowy wyłącznie słowa efe­mery­da , chałup­niczy czy speku­la­cyjny. Zresztą przez takie zdanie wykryłam podobieńst­wa. Cyfry w konkret­nym układzie są tak charak­terysty­czne że jeśli się je raz zobaczy to naty­ch­mi­ast człowiek przy­pom­i­na sobie, że już to gdzieś widział. ]

 Pozwól­cie że tu skończę. Nie dlat­ego, że braku­je mi przykładów. Dlat­ego, że to dalej nie ma sen­su. Na kole­jnych kilkudziesię­ciu stronach, akapit po akapicie, strona po stron­ie zosta­je nam streszc­zona książ­ka Lubleskiego. Co praw­da mam pode­jrzenia że tam gdzie Kałużyńs­ki nie streszczał Lublel­skiego streszczał Ste­fanię Beylin lub  Edwar­da Zajic­ka ale jed­nak najwyraźniejszy jest tu pla­giat z prof. Lubel­skiego. Przy czym zgadza się abso­lut­nie wszys­tko – jeśli rozłoży­cie obok siebie obie książ­ki i zaczniecie zaz­naczać u Kałużyńskiego miejs­ca gdzie właś­ci­wie przepisu­je Lubel­skiego to w pewnym momen­cie skończą się wam znaczni­ki. Nie wiem czy pozostałe dwie książ­ki poświę­cone teatrowi i kabare­towi są przepisane od innych twór­ców. Wiem, że na pewno w częś­ci poświę­conej teatrowi zna­j­du­ją się zda­nia z innych książek. Nieste­ty nie mam w domu całej potrzeb­nej lit­er­atu­ry ale na pewno część przy­taczanych uwag zna­j­du­je się u Kopra co nie oznacza, że nie zna­j­du­ją się jeszcze w jakiejś trze­ciej książce.  Oczy­wiś­cie gdy­by zaszła taka potrze­ba mogę przy­toczyć wszys­tkie pow­tarza­jące się zda­nia z rozdzi­ałów fil­mowych ale nie ma na to miejsce w poje­dynczym wpisie. Nie jest to zresztą chy­ba moje zadanie. Nie stanow­ię w tym sporze strony – jestem jak to się ład­nie mówi zaniepoko­jonym czytelnikiem.

Co mnie najbardziej w całej sytu­acji niepokoi? Po pier­wsze – fakt, że książ­ka Kałużyńskiego wyszła w wydawnictwie PWN. Doty­chczas kupu­jąc książ­ki PWNu miałam wraże­nie (jak widać mylne), że kupu­ję książ­ki dobre, sprawd­zone, przeczy­tane. Pub­likac­ja Kałużyńskiego sprowadz­iła mnie na ziemię – nikt w pro­ce­sie wydawniczym nie sprawdz­ił czy przy­pad­kiem pub­likowana książ­ka nie jest streszcze­niem najważniejszej (wydanej w ostat­nich lat­ach) pub­likacji na ten tem­at. Gdy­by jeszcze Kałużyńs­ki przepisy­wał z His­torii Fil­mu Pol­skiego wydanej w lat­ach  70 moż­na było­by jakoś redak­torów uspraw­iedli­wiać. Choć to pozy­c­ja pod­sta­wowa (której brak w bib­li­ografii Kałużyńskiego wzbudz­ił jed­no z pier­wszych moich pode­jrzeń) to jed­nak wydana dawno. Książ­ka Lubel­skiego jest powszech­nie dostęp­na – moż­na było sprawdz­ić.  Prawdę powiedzi­awszy oczeki­wałabym od PWNu zwro­tu pieniędzy (namaw­iam do tego szcz­erze wszys­t­kich posi­adaczy książ­ki) bo zapłaciłam 89 zł, za książkę którą w dużym stop­niu już mam – kupi­oną kil­ka lat wcześniej. Jak na ironię na ostat­niej stronę książ­ki zna­jdziemy przesłanie od Pol­skiej Izby Książ­ki „Książ­ka, którą nabyłeś jest dziełem twór­cy i wydaw­cy. Poprosimy, abyś przestrze­gał praw jakie im przysługu­ją (…) Jeśli cytu­jesz jej frag­men­ty, nie zmieni­aj ich treś­ci i koniecznie zaz­nacz, czy­je to dzieło. A kopi­u­jąc jej część, rób to jedynie na użytek oso­bisty”. Jak Państ­wo widzą do cytowa­nia i podawa­nia źródeł się zas­tosowałam. A ter­az Państ­wa kolej. Odd­ać włas­ność twór­cy i wydaw­cy. Adres mailowy prof. Lubel­skiego łat­wo znaleźć w sieci.

Ps: Początkowo myślałam, że będę się doskonale baw­ić pisząc ten wpis. Że w wykryciu jakiegoś pla­giatu jest satys­fakc­ja czy radocha. Ale nie, jest jedynie strasznie dużo rozczarowa­nia. Bo w Internecie zna­jdziecie recen­z­je chwalące książkę Kałużyńskiego za to jak dobrze zna się on na kinie między­wo­jen­nym. Tym­cza­sem jeśli naprawdę chce­cie poczy­tać książkę kogoś kto zna się na kinie Pol­skim to przeczy­ta­j­cie sobie odpowied­nie rozdzi­ały w His­torii Kina Pol­skiego. Bez skrótów, pogłębione i zde­cy­dowanie ciekawsze. No i nieprzepisane.

Ps2: Zupełnie osob­ne ogłosze­nie parafi­alne. Jestem dziś w Katow­icach, jutro w Gdańsku więc wpisu sobot­niego nie będzie. Będzie za to niedziel­ny z pod­sumowaniem wojaży, poniedzi­ałkowy o Dok­torze, a we wtorek napiszę wam jak doskon­ałym filmem jest Gość. Nato­mi­ast dziś może­cie przeczy­tać moją recen­zję Brudu (z McAvoyem) na Onecie.

55 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online