Home Ogólnie Stuletnia pobudka czyli zwierz o Przebudzeniu Wiosny

Stuletnia pobudka czyli zwierz o Przebudzeniu Wiosny

autor Zwierz

Hej

Pisząc o musi­calach zawsze trze­ba odd­ziel­nie pisać o trzech rzeczach.  Pier­wsza z nich to samo libret­to – his­to­ria, którą musi­cal opowia­da. Dzi­ała­ją tu podob­ne zasady, co w przy­pad­ku opery – oczy­wiś­cie jest bard­zo miło jak libret­to ma ręce i nogi, ale nie jest to jed­nak najważniejsze w całej imprezie. Przy czym zwierz musi powiedzieć, że zde­cy­dowanie woli te his­to­rie, które wyszła­by zwycięsko ze spotka­nia z kore­ański­mi dys­try­b­u­tora­mi. Tymi samy­mi, którzy kiedyś uzna­jąc, że Dźwię­ki Muzy­ki są za długie wycięli z fil­mu wszys­tkie utwory muzy­czne. Dru­ga kwes­t­ia to muzy­ka i piosen­ki – musi­cal jest dobry, jeśli ma dobre piosen­ki. Tu oczy­wiś­cie mamy kwest­ię muzy­cznego gus­tu oraz tego czy przekła­da się treść nad melodię czy na odwrót. Zwierz szcz­erze przyz­na, że tu ponown­ie woli, jeśli tekst ma sens, – jeśli nie log­iczny to przy­na­jm­niej gra­maty­czny. Na koniec zaś jest jeszcze kwes­t­ia samego przed­staw­ienia, pomysłu reży­sera i  gry aktorów. Zwierz pisze rzeczy najbardziej oczy­wiste z oczy­wistych, ale w przy­pad­ku wiz­y­tu­jącego w Warsza­w­ie Prze­budzenia Wios­ny – musi­calu z teatru w Chor­zowie, uczu­cia zwierza wobec przed­staw­ienia są tak roz­bieżne w odniesie­niu do tych wszys­t­kich ele­men­tów, że zwierz musi­ał to na początku zaz­naczyć. Bo w sum­ie mu się bard­zo nie podobało i podobało jednocześnie.

 

Najwięk­szy prob­lem zwierz z Prze­budze­niem Wios­ny jest taki, że zwierz wcale nie ma wraże­nia, by sztu­ka na pod­staw­ie której pow­stał musi­cal zal­icza­ła się do jed­nego z tych pon­ad cza­sowych dzieł które nie tracą swo­jej mocy przez lata.

Zaczni­jmy od sztu­ki. Prze­budze­nie Wios­ny to waż­na sztu­ka z koń­ca XIX wieku opowiada­ją­ca o poważnym prob­lemie, jakim wów­czas był brak edukacji sek­su­al­nej wśród młodzieży, samobójst­wa nas­to­latków, brak możli­woś­ci dogada­nia się z rodzi­ca­mi, wyko­rzysty­wanie przez dorosłych, potępi­anie młodzieży za zachowa­nia będące kon­sek­wenc­ja­mi zanied­bań dorosłych. Zwierz nie powie, moż­na było­by z tego wys­nuć wąt­ki uni­w­er­salne (samobójst­wa nas­to­latków wciąż są poważnym prob­le­mem i tu powody odbiera­nia sobie życia przez młodych ludzi nie zmieniły się przez stule­cia), ale nieste­ty  musi­cal roze­grany jest tak, że dostrzeże­nie uni­w­er­sal­noś­ci pewnych treś­ci wyma­ga sporej siły woli ze strony widza. Dlaczego?  Nie chodzi jedynie o to, że dziś kłócimy się, o jakość edukacji sek­su­al­nej a nie o sam fakt uświadami­a­nia młodym ludziom skąd się biorą dzieci.  Nasze społeczeńst­wo oczy­wiś­cie nadal ma z tym prob­lem, ale nie jest to już ten sam prob­lem, co pod koniec XIX wieku w Niem­czech. Nieste­ty nigdzie nie uda­je się prz­erzu­cić jakiegoś mostu nad tymi dwoma rzeczy­wis­toś­ci­a­mi i zwierz nawet przez moment  nie miał wraże­nia, by ten moment sek­su­al­nego prze­budzenia był a.) naprawdę na tyle ciekawy by poświę­cić mu tak napisany musi­cal b.) że ówczesne i współczesne prob­le­my są do siebie wciąż aż tak bliskie.

  Kom­plet­nie nieuświadomione dziew­czę­ta i chłop­cy zma­ga­ją­cy się z prze­budze­niem swo­jej sek­su­al­noś­ci to tem­at teo­re­ty­cznie pon­ad­cza­sowy ale prak­ty­cznie w tym wyko­na­niu wypa­da raczej jak spo­jrze­nie w przeszłość niż sztu­ka mówią­ca cokol­wiek o współczes­noś­ci. I nieste­ty nie jest to spo­jrze­nie fascynujące.

Oglą­da się, więc sztukę inter­wen­cyjną, inter­we­ni­u­jącą w spraw­ie, która już jak­by nie spędza snu z powiek. Co więcej wycię­to z musi­calu obec­ny w sztuce motyw gwał­tu, co dodatkowo spraw­ia, że sztu­ka sta­je się dość mdła (mimo wszys­t­kich możli­wych nieszczęść). Z kolei kon­flikt młodzieży z rodzi­ca­mi wypa­da tu stras­zli­wie wręcz schematy­cznie. Tak schematy­cznie, że oglą­da się całość jak czy­tankę, w której są  sce­ny tak kosz­marne jak ta, w której karykat­u­ral­ni dorośli kłócą się o to, czy w dusznym pomieszcze­niu otworzyć okno czy może lep­iej je zamurować. Niepotrzeb­na dosłowność takiej sce­ny  spraw­ia, że zwierz poczuł się przez chwilę  jak na przed­staw­ieni­ach o strasznych kon­sek­wenc­jach zaży­wa­nia narko­tyków, na które obow­iązkowo prowad­zono go w szkole.  Co więcej sztu­ka ukła­da się tak, że właś­ci­wie jedyni szczęśli­wi pozosta­ją pod koniec  dwaj młodzi bohaterowie, którzy odkry­wa­ją w sobie homosek­su­alne skłon­noś­ci. Zwierz nie wie czy taki był zami­ar twór­cy. Na pewno nie było jego zami­arem napisać sztukę nud­nawą i miejs­ca­mi pach­nącą ramotą a taka jest po stu lat­ach od pre­miery Prze­budze­nie Wios­ny. Zwierz doce­nia niesły­chaną postępowość dzieła sto lat temu i jest pod wraże­niem ile przemil­czanych zazwyczaj wątków umieś­cił w niej autor, ale niek­tóre sztu­ki kończą swój żywot i to jest ten przy­padek. Kto wie, gdy­by wątek samobójst­wa wysunię­to na pier­wszy plan, pozostaw­ia­jąc trag­iczne skut­ki braku antykon­cepcji bardziej na drugim planie sztu­ka mogła­by moc­niej wybrzmieć wśród współczes­nej wid­owni, ale tak  nieste­ty nie dostar­cza odpowied­niej daw­ki emocji. Zwierz nawet pisząc te słowa, jest pod wraże­niem, jak bard­zo sztu­ka prze­b­ie­ga obok dzisiejszych prob­lemów, teo­re­ty­cznie się do nich odnosząc. Być może wpływ na tą roz­bieżność ma też fakt, że nikt nie popra­cow­ał, nad jakoś­cią kole­jnych scen, co oznacza, że pomiędzy piosenka­mi mamy zbiór, który nigdy nie złożył­by się na dobrą sztukę. Braku­je dobrych dialogów (kil­ka jest), tem­pa i bard­zo częs­to moż­na dojść do wniosku, że cala sce­na właś­ci­wie ma dorzu­cić tylko kole­jną cegiełkę do piramidy nieszczęść

Kon­flikt młodzieży i dorosłych wypadł­by zde­cy­dowanie lep­iej gdy­by wszyscy dorośli nie byli napisani jak spod jed­nej sztan­cy, zwierz rozu­mie, ze w ory­gi­nale było wystar­cza­ją­co dużo szoku­ją­cych treś­ci by wów­czas poz­wolić sobie na takie uproszcze­nie ale obec­nie tak nierów­na wal­ka wyda­je się strasznie sztampowa.

Dru­ga sprawa to same piosen­ki. Prob­lem zwierza jest prosty – jego zdaniem (zwierz w prze­ci­wieńst­wie do Myszy, postanow­ił nie zagłębi­ać się we wszys­tkie możli­we tek­sty i nagra­nia związane z przed­staw­ie­niem) najbardziej zaw­iodło tłu­macze­nie. Tek­sty piosenek śpiewanych po pol­sku bal­an­su­ją na grani­cy banału i grafo­manii niekiedy rzu­ca­jąc się wprost w obję­cia tej drugiej.  Co więcej, zwierz po wyjś­ciu z teatru właś­ci­wie zapamię­tał tylko poje­dyncze grafo­mańskie frazy (zwłaszcza te konie ze źre­bię­ta­mi w finałowym fio­le­towym lecie) i dwa tak­ty piosen­ki, w której wyko­rzys­tano wyjątkowo dużo wul­gar­yzmów. Aku­rat pomysł z wul­gar­yz­ma­mi wyda­je się nawet trafiony, ale jak­by nien­at­u­ral­ny. Może to tylko odczu­cie zwierza, ale to „prze­je­bane” czy „kur­wa mać” rzu­cane ze sce­ny nie miało jakiejś takiej nat­u­ral­noś­ci. Kładzie to na karb języ­ka albo swo­jej włas­nej per­cepcji języ­ka. W każdym razie, zwierz nie miał wraże­nie by coś to wnosiło do sztu­ki, albo przy­na­jm­niej pozwalało się wyr­wać od pewnej sztampy. Wręcz prze­ci­wnie zwierz miał wraże­nie, że tekst paku­je się w kole­jny schemat. Naj­gorsze jest jed­nak to, że po wyjś­ciu z teatru zwierz nie pamię­tał muzy­ki. Jasne jest, że rock­owy pod­kład nuci się trud­niej niż ładne zgrab­ne melodie z klasy­cznych musi­cali, ale coś jed­nak w głowie powin­no zostać. A tu nic pust­ka, ani jed­nej melodii, nawet, kiedy zwierz pisząc ten wpis przesłuchał jeszcze raz kil­ka kawałków po min­u­cie nie był w stanie ich powtórzyć. Przy czym właśnie to nie jest zła muzy­ka, to jest po pros­tu muzy­ka śred­nia. Ani tak rock­owa jak­by moż­na się spodziewać ani tak melodyj­na jak­by się chci­ało (przy­na­jm­niej będąc zwierzem).  Jedyne, co zwierz może przyz­nać bez bicia to fakt, że to jest bard­zo spójny muzy­cznie musi­cal. Co to oznacza? Jeśli spodo­ba się wam jed­na piosen­ka zdaniem zwierza spodoba­ją wam się wszys­tkie, bo nie ma właś­ci­wie takiego jed­nego gorszego utworu. Pod tym wzglę­dem to strasznie równy musi­cal. I gdy­by zwier­zowi spodobała się muzy­ka czy piosen­ki był­by zach­wycony pewnie od początku do końca.

Zwierz żałuje,że nie wyko­rzys­tano bardziej wątku nie zda­jącego do następ­nej klasy bohat­era, który decy­du­je się popełnić samobójst­wo, jego wątek ma zde­cy­dowanie więcej wspól­nego z rzeczy­wis­toś­cią współczes­ną niż his­to­ria o smut­nych skutkach braku antykoncepcji.

Dobra a ter­az na koniec kwes­t­ia samego przed­staw­ienia. Tu zwierz właś­ci­wie ma najm­niej zarzutów. Chor­zows­ki Teatr Rozry­w­ki to przed­miot zaz­droś­ci i mrocznego pożą­da­nia wszys­t­kich warsza­ws­kich wiel­bi­cieli musi­cali. Fakt, że musi­cal, który debi­u­tował na Broad­wayu w ostat­nich lat­ach (aż tro­je aktorów z musi­calu trafiło do Glee), pojaw­ia się u nas na sce­nie, to dla przyzwycza­jonego do wiel­kich pre­mier starych hitów warsza­w­ia­ka pewne zaskocze­nie. Zwierz przyz­na, że nie koniecznie przyglą­dał się nazwiskom młodych aktorów, ale był przy­jemne zaskoc­zony zarówno poziomem wyko­na­nia jak i gry aktorskiej. Młodzi ludzie na sce­nie rzad­ko pozy­ty­wnie zaskaku­ją, a tu wszyscy wykazy­wali się odpowied­nią dozą tal­en­tu i aktorskiej charyzmy. No i do tego mówili a nie deklam­owali, co zawsze jest miłym zaskocze­niem. Choć powiedzmy sobie szcz­erze, kiedy w ostat­niej sce­nie zaczy­na­ją śpiewać dorośli aktorzy chor­zowskiego teatru zaczy­na się żałować, że to młodzi maja w tym spek­tak­lu głos. Ale co ważne, nikt nie fałszu­je, (choć dru­gi akt śpiewany jest jak­by z nieco więk­szym wysiłkiem) i nikt nie wyda­je się być obsad­zony wbrew swoim warunk­om głosowym. Coś, co w Warsza­w­ie zdarza się nagminnie.

Ważne żeby zaz­naczyć, to nie jest spek­takl źle zagrany czy źle zaśpiewany, jego najwięk­szą wadą jest przede wszys­tkim brak ciekawej historii

Zwierz był tez pod wraże­niem reży­serii. Bo reży­se­ria była dobra. Po pros­tu dobra, zarówno chore­ografia (może poza pewny­mi rucha­mi rąk, które jakoś nie przy­padły zwier­zowi do gus­tu) jak i deko­rac­je, i pomysł na to by część spek­tak­lu była mul­ti­me­di­al­na, (choć aku­rat same wyświ­et­lane klipy nie zawsze były szczegól­nie dobre) były ciekaw­ie zre­al­i­zowane i ponown­ie (słowo wiec­zoru) spójne. Na niewielkiej sce­nie teatru Stu­dio wszys­tko wydawało się nieco stłoc­zone ale z drugiej strony zwierz słyszał, że w Chor­zowie było z kolei miejs­ca za dużo, więc moż­na przyjąć, że  to spek­takl na śred­nią scenę. Zwier­zowi podobała się gra zwłaszcza szkol­ny­mi ławka­mi, oraz proste pomysły jak wyko­rzys­tanie jarzeniówek czy niedopięte z tył sukien­ki dziew­cząt, które zawsze pokazy­wały, halkę. Choć aku­rat w kwestii stro­jów moż­na było­by się zas­tanow­ić czy nie warto by nieco bardziej zróżni­cow­ać bohaterów, bo w pewnym momen­cie zwierz zdał sobie sprawę, że mylą mu się niek­tórzy bohaterowie, a właś­ci­wie bohater­ki, bo wszys­tkie to podob­ne do siebie dłu­gowłose dziew­czę­ta. Ale poza tym zwierz nie mógł się jed­nak pozbyć wraże­nia, że jest to bard­zo dużo pomysłu i tal­en­tu włożonego w real­iza­cję sztu­ki właś­ci­wie niepotrzeb­nej i zaskaku­ją­co mało pory­wa­jącej. Zwierz wielokrot­nie w cza­sie wiec­zoru zadawał sobie pytanie, co takiego było w sztuce, że stała się ona hitem na Broad­wayu (zwierz nie uważa by wyko­nanie wokalne tutaj decy­dowało) i nie jest w stanie znaleźć tego jed­nego punk­tu. Chy­ba, że zwierz zro­bił się tak cyn­iczny, że cier­pi­enia XIX wiecznych nas­to­latków z niemieck­iej klasy śred­niej nie są go w stanie poruszyć.

Muzy­cznie Prze­budze­nie Wios­ny okaza­ło się dla zwierza żadne, ani bard­zo złe ani też wybitne. Zwierz musi powiedzieć, że słuchało się tego nawet miło, ale z melodii nie pamię­ta abso­lut­nie żadnej.

Na koniec tych uwag po spek­tak­lu (zwierz nie jest recen­zen­tem teatral­nym a zwłaszcza nie jest recen­zen­tem musicalowym, więc po anal­izę kon­tek­stu i piosenek to do Myszy) zwierz musi stwierdz­ić, że najbardziej wieczór zep­suła mu obsłu­ga Teatru Stu­dio. Otóż wpuszcza­li oni widzów po rozpoczę­ciu spek­tak­lu przez dobre pięt­naś­cie min­ut. Co więcej wid­zowie jak to wid­zowie, zami­ast grzecznie zająć pier­wsze lep­sze miejsce radośnie poszuki­wali najlep­szej miejsców­ki na wid­owni nie bacząc na to, że spek­takl już się zaczął a ci, którzy włożyli drob­ny wysiłek w prosty fakt by zjaw­ić się na czas siedzą na wid­owni i woleli­by solo młodej aktor­ki wysłuchać bez akom­pa­ni­a­men­tu skrzyp­i­enia kole­jnych krze­seł. Co więcej taka sama sytu­ac­ja pojaw­iła się w akcie drugim, kiedy ponown­ie dzwonie­nie na widzów okaza­ło się zbyt małą zachętą by raczyli się pojaw­ić na wid­owni. I ponown­ie – ich wejś­cie spraw­iło, że waż­na z punk­tu widzenia spek­tak­lu sce­na ( i trud­na dla aktorów, bo jak zwierz mniema nie jest łat­wo zde­j­mować spod­nie na sce­nie) właś­ci­wie nie miała cza­su wybrzmieć. Dlaczego zwierz wini obsługę a nie widzów? Wiado­mo od cza­sów założe­nia teatrów, ze widz w teatrze zachować się nie potrafi. Jak świat światem ludzie się na spek­tak­le spóź­ni­aj, siadali nie na swoich miejs­cach i ciamkali cukier­ki. Fakt, że uczą nas od dziecińst­wa by tego nie robić tylko fakt ten potwierdza. Ale obsłu­ga teatru stoi na straży drzwi i kom­for­tu oglą­da­nia spek­tak­lu przez widza karnego. Ktoś się spóźnił? To straci piękne solo na początku i wejdzie, kiedy głośnej muzyce akom­pa­ni­a­ment krze­seł nie zaszkodzi, albo wtedy, kiedy skończy się akt pier­wszy. Ktoś spóźniła się na akt dru­gi? Niech poczeka na mniej dra­maty­czną scenę. Zwierz wielokrot­nie widzi­ał jak panie z różnych tak cyrk­lowały otwieranie drzwi na sali by ucieka­ją­cy wid­zowie zwiali w chwili, kiedy będzie najgłośniej i niko­mu nie przeszkodzą. Zwierz wie, że widz powinien być na spek­tak­lu o cza­sie, ale obsłu­ga teatru powin­na umieć wyjaśnić, że nie ważne ile, kto zapłacił za bile­ty — sza­cunek dla aktorów i innych widzów wyma­ga by nie zakłó­cać przed­staw­ienia. Zwierz nie wyk­lucza, że ode­brał­by spek­takl nieco inaczej gdy­by nie był od początku tym zachowaniem roz­drażniony (zwłaszcza, że teo­re­ty­cznie wid­zowie na sali nie powin­ni być przy­pad­kowi, bo Teatr Rozry­w­ki przy­jechał tylko z trze­ma przed­staw­ieni­a­mi) i nie mógł się skupić na przedstawieniu.

Zwierz nie wierzy by usadze­nie wszys­t­kich widzów na miejs­cach przed rozpoczę­ciem spek­tak­lu naprawdę kogokol­wiek przerastało

Jed­nak w sum­ie wnios­ki z całego wyjś­cia są jedne. Warsza­w­ie na gwałt potrzeb­ny jest teatr musicalowy, który trzy­mał­by rękę na pulsie i wymieni­ał reper­tu­ar na tyle częs­to by moż­na było w ciągu roku zre­cen­zować więcej niż dwa musi­cale. Przykład Chor­zowa pokazu­je, że nic nie stoi na przeszkodzie by w Polsce real­i­zować musi­cale spoza kat­a­logu granych dekada­mi szlagierów i że moż­na to robić ciekaw­ie i inteligent­nie. Paradok­sal­nie zwierz woli się wynudz­ić na Prze­budze­niu Wios­ny niż żyć ze świado­moś­cią, że w praw­ie dwu­mil­ionowym mieś­cie nie ma takiej możli­woś­ci.  Serio, zasługu­je­my nawet na nudne musi­cale na pod­staw­ie przes­tarza­łych sztuk.

Ps: Zwierz zal­icza wyjś­cie na musi­cal do jed­nych z najprzy­jem­niejszych wiec­zorów w ostat­nich tygod­ni­ach, co pod­powia­da, że najważniejsze jest nie to, co oglą­da­cie, ale, w jakim towarzystwie.

Ps2: A jutro omówie­nie wszys­t­kich sześ­ciopaków z kole­jnej odsłony 300.

14 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online