Home Ogólnie Waking pies and makeing the dead czyli dwa słowa o Pushing Daisies

Waking pies and makeing the dead czyli dwa słowa o Pushing Daisies

autor Zwierz

Hej

Zwierz czekając na nowy serial Hannibala zdecydował się odświeżyć sobie dwa seriale. Pierwszy to sam Hannibal – a dokładniej pierwszy sezon serialu. Zwierz rzadko po tak niewielkiej przerwie wraca do serialu, ale tu jest to absolutnie koniecznie. To niesamowite o ile lepsze są pierwsze odcinki Hannibala, kiedy zna się odcinki ostatnie.  Zwłaszcza, średni dość pilot zamienia się w odcinek niemal doskonały. Drugi serial ma z Hannibalem niewiele wspólnego – to Pushing Daisies. Osadzona w bajkowym świecie historia cukiernika, który potrafi za pomocą dotyku budzić zmarłych i pomaga lokalnemu detektywowi w rozwiązywaniu spraw kryminalnych. Tym, co łączy Pushing Daisies z Hannibalem jest osoba twórcy, – czyli Bryan Fuller, scenarzysta i kreator seriali, który nadaje swoim produkcjom bardzo charakterystyczny rys. O tym jak seriale Fullera się łączą możecie przeczytać w jednym ukochanych wpisów zwierza we współczesnym Internecie, – czyli tym, co Rusty napisała o Fulleruniverse. Tam poznacie wszystkie seriale Fullera i dowiecie się jak się łączą. Ale powrót zwierza do Pushing Daisies był przez niego planowany od dawna. Produkcja, która nigdy nie miała szans w pełni rozwinąć skrzydeł (dobił ją strajk scenarzystów) jest jednym z najoryginalniejszych seriali ostatnich lat, nieodżałowaną ofiarą wymogu oglądalności.  Zwierz nadal tęskni za Pushing Daisies. Nie wie nawet czy nie bardziej niż za Firefly. A wszyscy wiemy, co takie wyznanie znaczy. Poniższy wpis jest raczej spisem rzeczy, za które zwierz lubi Pushing Daisies niż jakąkolwiek rozsądną recenzją.

 

Zwierz nie będzie przed wami ukrywał, że uwielbia serial. Tak więc możecie się raczej spodziewać długiego postu dlaczego uwielbia zwierz serial, niż gruntownej analizy tematu :) Ale od czegoś ma się blog :) (gif stąd)

Dawno temu, gdzieś daleko – Pushing Daisies jest zdaniem zwierza pierwszym serialem zapowiadającym renesans bajek w popkulturze. Dziś mamy filmy na podstawie Śpiącej Królewny i Królewny Śnieżki, Once Upone Time.  Ale Fuller zamiast odwoływać się do świata baśniowych postaci, przejął z niego sposób narracji. I nie chodzi jedynie o fakt, że każdy odcinek rozpoczyna wszechwiedzący głos z Offu ( cudownie dobrany, bo czytającego aktora można słuchać godzinami). Chodzi o pewną powtarzalność – w każdym odcinku usłyszymy te same zwroty ( ‘At exactly same time”, „The facts were these…) Część postaci nie ma nazwiska (główny bohater jest znany, jako Ned albo Piemaker nigdy nie poznajemy jak ma na nazwisko), wiek wszystkich postaci jest poddawany z dokładnością, co do minuty. Ten powtarzalny rytm odcinków, doskonale nawiązuje do powtarzalności doskonale znanej z bajek. Co więcej cała historia dzieje się gdzieś nie do końca wiadomo gdzie – świat jest bardzo podobny do naszego, ale jednak przerysowany, niedookreślony, jaskrawy. W tym świecie jest część nowoczesnej technologii, ale nie cała, nie jesteśmy w stanie do końca powiedzieć, jaki to kraj, nikt nie spieszy się by dokładnie określić gdzie geograficznie znajduje się miasteczko, w którym rozgrywa się historia. Ta bajkowa koncepcja jest zdaniem zwierza największym plusem filmu. Bry an Fuller chyba najlepiej z współczesnych twórców przenoszących elementy baśni na ekran zrozumiał, co jest w takiej baśniowej konwencji najbardziej pociągające. Bo nie chodzi o postacie, ale właśnie o ten sposób narracji, który każdej opowieści nadaje ten niesamowity nastrój.

  Zwierz pragnie tylko dodać, że ten serial nakręcono w 2007 . To ujęcie jest przypadkowe? Zwierz nie sądzi (gif stąd)

Między uczuciem a dotknięciem – Punkt wyjściowy historii, w którym Ned ożywia dziewczynę imieniem Chuck, swoją ukochaną z dzieciństwa, wykorzystując swoją moc jest jednym z najciekawszych pomysłów we współczesnej telewizji. Moc Neda działa w dość skomplikowany do streszczenia sposób. Może dotknąć osoby i ją ożywić, jednak drugie dotknięcie oznacza, że osoba umiera na zawsze. Ned zwykle ożywia na minutę, bo wtedy dotknięcie nie ma żadnych konsekwencji dla świata. Jeśli kogoś pozostawi przy życiu dłużej, ktoś inny umiera. Fakt, że Ned nigdy przenigdy nie może dotknąć Chuck, sprawia, że zostaje nieco odwrócony dobrze znany z serial motyw. Zwykle, kiedy dwie osoby w serialach mają się ku sobie, trzeba czekać jakieś dziesięć sezonów zanim ktokolwiek zdecyduje się, żeby wyznać swoje uczucia. W Pushing Daisies jedno jest pewne od początku – Ned kocha Chuck, Chuck kocha Neda. Ale nie mogą się dotknąć. Dlatego cała ich miłość rozgrywa się we wzajemnych gestach wobec siebie, w słowach i deklaracjach. Co więcej, takie odwrócenie sytuacji sprawia, że serial może się skupić nad tym, co zwykle serialom rozgrywającym się zanim bohaterowie wyznają sobie uczucie ucieka. Ned i Chuck mają pewne wyobrażenia o sobie nawzajem, które przez cały serial muszą weryfikować. Co więcej obie strony popełniają błędy, czasem chcą zmienić drugą osobę, czasem jej pomóc. Zwierzowi strasznie się to podoba, bo właściwie serial fajnie pokazuje jak może działać udany związek. Oczywiście to jest wciąż bajkowa konwencja, ale serial tak mimochodem podejmuje ważne sprawy – jak fakt, że nie można osoby bliskiej odcinać od świata, że otwieranie się na nowych ludzi wcale nie jest proste, że czasem trzeba zaakceptować takie słodko gorzkie szczęście. Z drugiej strony jednak Fuller robi coś, co zrobił też w Hannibalu. To znaczy daje nam scenę, na którą normalnie czeka się z pięć sezonów bardzo wcześnie. W każdym razie – wątek, który teoretycznie służy do zawiązania idealnej sytuacji nierozwiązanego napięcia między bohaterami, udało się wykorzystać w kreatywny sposób.

Jasne bohaterowie, którzy nie mogą się dotknąć to pewna klisza, ale w tym serialu działa ona zdecydowanie na korzyść. Bo nareszcie ktoś w amerykańskich serialach po prostu się zakochuje a nie potrzebuje kilku sezonów by cokolwiek wyznać.

Cukiernik, który ożywiał ludzi – jednym z ukochanych elementów serialu są jego bohaterowie. Zwierz najbardziej kocha Neda. Nie tylko, że ma twarz, uśmiech i brwi Lee Pace (zwierz musi powiedzieć, że ma olbrzymią słabość do tego aktora. Taką OLBRZMYMIĄ słabość. To znaczy zwierz odczuwa przyjemność związaną z faktem, że po prostu jest w kadrze). Zwierzowi podoba się bohater, który jest introwertyczny, czasami okrutny, bojący się zmian, pragnący bliskości, ale też przed nią uciekający. Ned został przez Fullera obarczony wszystkimi cechami, które zazwyczaj nieprzystoją głównemu bohaterowi. To nie jest postać, która chce odkrywać świat, zmieniać swoje otoczenie, wręcz przeciwnie dość rozpaczliwie trzyma się status quo, i gdyby nie pojawienie się w jego życiu Chuck zapewne nigdy nic by nie zmienił. Do tego, Ned jest postacią z bardzo tragicznym dzieciństwem, przy czym co ciekawe za największe tragedie w jego życiu wcale nie jest odpowiedzialna jego niesamowita moc, ale brak rozwagi ludzi dorosłych. Oglądając serial zwierz często miał wrażenie, że Fuller pociesza w jakiś sposób wszystkie dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców, jakby pokazując, że poczucie osamotnienia i porzucenia to wcale nie jest coś, z czego łatwo się wyrasta. A jednocześnie, na tle tych wszystkich wrednych i pewnych siebie postaci ze współczesnych seriali Neda wyróżnia dobre serce życzliwości i chęć poprawy swoich niekiedy egoistycznych zachowań. Ned jest chyba jednym z ulubionych bohaterów zwierza, właśnie, dlatego, że pokazuje, że bycie niedoskonałym i niekiedy nieco zgorzkniałym nie zawsze musi się przekładać na bycie wrednym geniuszem, który uważa, że jest od wszystkich mądrzejszy.

Zwierz nie będzie przed wami ukrywał, ale to jest jeden z tych gifów na który zwierz może bez przykrości patrzeć kilkanaście minut.

Detektyw, który dziergał –  od czasu kiedy zwierz obejrzał Hannibala Emerson Cod bardzo przypomina mu Jacka Cranforda. Obaj bohaterowie zdają się mieć trochę powyżej uszu dramatu swoich pomocników (Neda i Willa) a jednocześnie obaj popychają ich ku temu, czego w sumie dobre dusze (zwierz wierzy, że Will ma dobrze nastawiony kompas moralny) nie chcą robić (nie ważne czy to budzenie zmarłych czy wchodzenie w psychikę mordercy). Ale tu właściwie podobieństwa się kończą. Emerson Cod jest jedną z najfajniejszych postaci, jakie zwierz kiedykolwiek widział. Nie tylko, dlatego, że dzierga i robi książeczki dla dzieci. Także, dlatego, że to jeden z tych bohaterów, który mówi innym prawdę której nie chcą usłyszeć ale jest to jakoś tak podane że nie wychodzi na wrednego typa. Plus, ma ciekawą przeszłość, matkę, od której przejął zawód detektywa i niepotępianą przez twórców chęć zarobku.  Zwierz lubi tą postać przede wszystkim za to, że właściwe to taka postać, która mogłaby być straszliwie irytująca i sztampowa a nie jest. Poza tym w tym słodkim serialu, gdzie ludzie patrzą sobie głęboko w oczy potrzebny jest bohater, który raz na jakiś czas uzna, że za dużo dla niego tych wszystkich słodkości.

Zdaniem zwierza ten obrazek doskonale pokazuje jaką rolę spełnia Emerson w serialu. To ten, któremu nie dobrze się robi od nadmiaru słodkości :)

Nieumarła, która się uśmiecha  – Chuck jest zdaniem wielu typowym przykładem Manic Pixie Dream girl – postaci, którą pisze się tylko po to by stała się dla głównego bohatera inspiracją do zmiany swojego życia. Ma być zabawna dowcipna, otwarta i pozornie ciekawa, ale w istocie istnieje jedynie, jako dopełnienie bohatera. Zwierz zastanawiał się nad tym, ale dochodzi do wniosku, że Chuck jednak się trochę temu schematowi wymyka. Przede wszystkim, dlatego, że jak sama podkreśla chce wykorzystać swoją drugą szansę w życiu, które nieco zmarnowała za pierwszym razem. I rzeczywiście, wcale nie jest (wbrew woli Neda) całkowicie do niego przywiązana. Kiedy nadarza się możliwość wyprowadzenia się robi to bez zastanowienia, kiedy orientuje się, że jej śmierć sprawiła, że jej ciotki są nieszczęśliwe, za plecami Neda wysyła im ciasta z homeopatyczną miksturą na poprawę nastroju. Nie znaczy to, że Chuck nie ma elementów właściwych dla Manic Pixie Dream Girl (zresztą jej styl strasznie przypomina ciuchy, jakie nosi bohaterka New Girl), ale jakby nie jest tylko tym. Przy czym spora w tym zasługa grającej bohaterkę Anny Friel. Angielska aktorka mówiąca z nienagannym amerykańskim akcentem sprawia, że trudno nie polubić Chuck. Zwierz musi też naprawdę pochwalić speców od castingów, bo chemia między nią a Lee jest tak duża, że widz nawet przez chwilę nie kwestionuje uczuć bohaterów. Bez tego czynnika serial byłby dużo gorszy.

Z jednej strony Chuck to miła radosna dziewczyna, z drugiej – to jednak historia osoby, która swojego pierwszego życia nie wykorzystała w pełni i chce to drugie darowane wykorzystać jak najbardziej ( stąd) 

Kelnerka, która kochała Neda  – Olive wydaje się początkowo postacią sztampową. Zakochana w Nedzie kelnerka, zazdrosna o pojawiającą się nagle Chuck. Ale na całe szczęście serial pisał Bryan Fuller. Olive jest chyba ze wszystkich bohaterów najciekawsza. Po pierwsze – scenarzystom doskonale udało się pokazać, jak smutne jest posiadanie nieodwzajemnionych uczuć i jak okrutni potrafią być ludzie, którzy takich uczuć nie dostrzegają. Po drugie, Olive i Chuck, mimo, że darzą uczuciem tego samego mężczyznę, nie są rywalkami, wręcz przeciwnie wraz z trwaniem serialu zaprzyjaźniają się, zostają współlokatorkami – wbrew schematowi, że dwie kobiety zawsze muszą ze sobą konkurować. Poza tym postać Olive, sympatycznej, zaradnej i empatycznej kobiety pokazuje, że jednak w takiej drugoplanowej postaci może być coś więcej niż tylko rywalka wzdychająca do ukochanego. Ale zwierzowi najbardziej podoba się to, że Olive, która dochodzi do wniosku, że to uczucie nie jest dla niej dobre decyduje się popracować nad sobą, odciąć się od tego, co czyni ją nieszczęśliwą. Zwierzowi podoba się pokazanie, że nieodwzajemnione uczucia wcale nie muszą człowieka czynić wrednym czy zgorzkniałym, ale że są czymś całkiem poważnym a odcięcie się od nich nie jest takie proste. Poza tym Olive jest naprawdę przemiłą postacią, a oglądanie (i słuchanie) Kristin Chenoweth zawsze sprawia zwierzowi radość. Zresztą zwierz ma wrażenie, że Olive to postać z największym potencjałem w tej historii, bo po niej naprawdę można spodziewać się wszystkiego.

Ponieważ aktorka grająca Olive to jedna z najbardziej rozpoznawalnych Broadwayowskich osobowości, zwierz byłby paskudny gdyby nie pozwolił jej zaśpiewać. 

Ciasta, wzory i kolory – jednym z najważniejszych elementów serialu jest jego niepowtarzalny wygląd. Wiele można mówić o serialach Fullera, ale każdy może bez zastanowienia stwierdzić, że są estetycznie przemyślane. Choć kilka lat od premiery sprawiło, ze bardzo widać wykorzystane w serialu efekty specjalne, (ale to idzie do przodu!), to jednak wnętrza i ubrania pozostają te same. To świat wyraźnych kolorów, niesamowitych budynków, nazw, które zawsze brzmią intersująco, wielkich pól żółtych kwiatów, ciekawych strojów, bardzo dziwnych wynalazków, przepięknych wypieków i pokazów pływania synchronicznego. Wszystko w serialu wygląda na przerysowane – siostry zakonne noszą lazurowe habity, dom Chuck jest pomarańczowy, cukiernia Neda przypomina kształtem ciasto. Ale jeśli się lepiej przyjrzeć w tych kolorach jest metoda. Zwierz zastanawia się czy zupełnie bez powodu zazdrosna Olive nosi głównie zielony, na pewno nie przypadkowo Ned, który ma jakiś kontakt z zaświatami zawsze ubiera się w czarny, szary i ogólnie stosowane kolory, podczas gdy przywrócona do życia Chuck nosi bardzo jasne i wyraźne barwy.  Do tego wszystko wydaje się trochę jak ze snu, trochę jakby staromodne – jak z reklamy przeszłości. Ta niesamowita feeria kolorów podkreśla tylko bajkowy wymiar całej historii, jej umowność i zawieszenie pomiędzy tym, co realne a tym, co zupełnie wymyślone. Zwierz uwielbia to przestylizowanie serialu. I bardzo lubi fakt, że właściwie to samo (tylko w mroczną stronę) widzi w Hannibalu.

Nie ważne czy sklep, czy cmentarz, ujęcia w serialu zawsze są kolorowe, niezwykłe i przyjemne dla oczu

Gdzie nas poniesie wyobraźnia – kolejnym plusem konwencji serialu jest fakt, że nie jest on nudny. To znaczy, każda z detektywistycznych spraw w normalnym serialu wydawałaby się, co najmniej od czapy, ale tutaj możemy mieć aferę w chińskiej knajpie gdzie klienci grają w pokera jedzeniem, tajemnicę zamordowanego hodowcy psów, sprawę wymagającą wyprawy do fabryki gdzie sprzedaje się samochody napędzane dmuchawcami. Co więcej sam punkt wyjścia, w którym wskazówki daje ożywiona na minutę ofiara morderstwa sprawia, że bardzo często dowiadujemy się, kto zabił, ale nic nam to nie daje. Zwierz jest bardzo znudzony sprawami detektywistycznymi, w sumie tak naprawdę kolejne wielkie prawie perfekcyjne zabójstwo, co tydzień musi w końcu zacząć nużyć. Ale w Pushing Daisies sprawy były tak od czapy, że nawet zwierza bawiły. Przy czym cały czas miał zwierz wrażenie, że serial wcale nie zmierza jakoś w sposób oczywisty do dobrego zakończenia, raczej dość sprawnie unika złego.

   Serial w którym prowadzi się dochodzenie dotyczące tego kto zamordował twarz produktów na bazie miodu? Tego nie mamy zbyt często. Plus jest zasada że nie można pisac o serialu bez wykorzystania tego gifu (gif stąd)

Zwierz pisze o serialu w samych superlatywach, ale ma on jedną wadę. I nie chodzi jedynie o fakt, że ma tylko 22 odcinki. Chodzi o to, że im bliżej końca tym bardziej widać, że sami twórcy zdawali sobie sprawę, że 22 odcinki i basta. Z wywiadów ze scenarzystą wynika, że naprawdę miał on dużo więcej fajnych pomysłów, zapewne wypadły one gdzieś po drodze, kiedy studio zdecydowało się uciąć serial. Widać to zwłaszcza w ostatnich odcinkach (co ciekawe dwóch ostatnich ABC nigdy nie wyemitowało), które przynajmniej starają się przyciąć historię w sposób, choć trochę dla widza satysfakcjonujący. Jednak największy problem z Pushing Daisies jest taki, że trzeba je kupić w całości. Całą ta kolorową otoczkę, zadziwiający punkt wyjścia, narratora, myśl, że tak naprawdę ogląda się bajkę. Jeśli któryś z elementów nie zadziała, Pushing Daisies pozostają jednym z tych seriali, o których słyszy się, że są dobre ale nigdy nie może się do końca zrozumieć co ludzie w nim widzą. U zwierza wszystko zadziałało i do dziś Pushing Daisies znajduje się na liście tych seriali, które zwierz przywołałby do życia jednym dotknięciem. I zdecydowanie dłużej niż na minutę.

Ps: zwierza bardzo bawi, tłumaczenie tytułu na „Gdzie Rosną stokrotki” bo przecież Pushing Daisies znaczy mniej więcej to samo co po polsku „Wąchać kwiatki” co prawda u nas nie brzmi to równie uroczo, ale zwierza bawi kiedy przez tłumaczenie przebija się słowo ale już nie sens wyrażenia.

Ps2: Jutro zwierz wraca do recenzowania filmów około Oscarowych, tym razem idzie zobaczyć jak tam Disney i Mary Poppins.

34 komentarze
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online