Zwierz widział wczoraj po raz drugi Gwiezdne Wojny i przez ostatnie dwa dni czytał uwagi i komentarze. W końcu doszedł do wniosku, że napisze wpis w którym odniesie się do głównych problemów, kontrowersji i pytań związanych z Przebudzeniem Mocy. O spoilerach można będzie też rozmawiać w komentarzach. Bardzo proszę osoby które nie widziały filmu i nie chcą o nim w ten sposób rozmawiać by nie czytały dalej. Dalej są spoilery. Jeden na drugim. Mnóstwo.
Ponieważ recenzja została już napisana to do problemów odniosę się w punktach. Jak wszyscy wiemy w przypadku takich filmów sporo zależy od tego co sami sobie odpowiemy czy jakie teorie stworzymy. I tu niech będzie jasne – to jest filtr percepcji zwierza. Można mieć inny ale ja zwierz mam ten i tak go traktuje.
Za dużo Nowej Nadziei w Przebudzeniu Mocy – po pierwsze nie wiem czy efekt zdecydowanie zaplanowany można uznawać za błąd. Twórcy chcieli zrobić to czego zrobić nie można, nie tylko sequel Gwiezdnych Wojen ale też – trochę jednak potrzebny remake. Zrobili go w sposób – przynajmniej zdaniem zwierza najlepszy. Bo np. Poe wkładający mapę z informacją gdzie jest Luke Skywalker do BB8 to jest cudowne nawiązanie, które przecież nie boli jedynie wywołuje uśmiech na twarzy (Poe jest taką fajną księżniczką). Ale np. scena w której Kylo Ren zabija Hana – teoretycznie to jest ta sama scena w której Darth Vader zabija Obi- Wana. Tylko, że nie jest – kiedy Darth Vader zabija Obi-Wana to mistrz Jedi jest jakimś starszym panem którego znamy od pół godziny. Hana znamy i kochamy od czterdziestu lat. Scena niby taka sama narracyjnie ale nie emocjonalnie. Zresztą zwierz ma wrażenie, że jeśli weźmiemy pod uwagę, iż Gwiezdne Wojny są wydestylowaną opowieścią o podróży bohatera, to odtworzenie tego schematu trudno uznać za błąd. Pytanie ważniejsze – co stanie się w drugiej części. Bo tu dopiero zwierz zaczyna wymagać czegoś więcej niż rozstawiania postaci do przyszłych części.
Kylo Ren czyli największy mazgaj po ciemnej stronie mocy – Kylo Ren (zwierz ma wrażenie, że ta postać jest prosto z książek bo tam też Han miał syna który przeszedł na Ciemną Stronę mocy) jest postacią strasznie antagonizującą widzów. Niektórzy uważają, że to postać ciekawa, inni że beznadziejna. Zdaniem zwierza to jest postać dobra. Dlaczego? Po pierwsze zwierzowi strasznie podoba się fakt, że Kylo jest pozerem może nawet trochę cosplayerem Dartha Vadera (w ogóle ktoś nazwał First Order Cosplayerami Imperium co jest doskonałym podsumowaniem sposobu ich zachowania) ale w sumie – kiedy ostatnim razem oglądaliśmy młodego Sitha? Takiego niedoświadczonego, rozdartego, posługującego się mocą raz wybitnie a raz średnio? Darth Maul był super ale nic nie mówił, Anakin był Anakinem zresztą jakby jego treningu po ciemnej stronie nie widzieliśmy. Jedi czy Sithowie zawsze mieli skłonność do strasznego dramatyzowania i jęczenia. Zwierz ma wrażenie, że pierwszy raz tak dobrze to widzimy. Zwierz słyszał, że motywacje Kylo są zbyt małe by siać zniszczenie w galaktyce, ale zdaniem zwierza trochę się rozpuściliśmy. Serio motywacje bohaterów zawsze są takie skomplikowane i racjonalne? Zawód jasną stroną mocy, niechęć do postawy rodziców i wpływ tajemniczego guru nie jednego człowieka (może poza mocą) sprowadził tu na ziemi na ciemną stronę. Zwierz rozumie jednak że taki bohater nie do wszystkich trafia. Ale powie wam dlaczego mu się podobał. Bo o Kylo rozmawiamy jako o bohaterze. Nie jako postaci granej przez Adama Drivera tylko bohaterze, którego zachowania (BTW scena w której wpada w szał i wszystko niszczy jest mega) mogą nam się podobać czy nie ale nie jest to zbiór min i kwestii aktora. I to zwierzowi wystarczy. W sumie Luke’a Skywalkera zwierz też po pierwszej części nie lubił.
Jaka do cholery tam jest sytuacja polityczna – rzeczywiście największym problemem galaktyki w nowej odsłonie jest sytuacja polityczna bo nikt nie jest do końca w stanie zrozumieć jak wygląda podział świata i po której stronie dokładnie są rebelianci. Zwierz musi wam powiedzieć, że dziwi się ludziom którzy nie są w stanie pojąć sytuacji podziału galaktyki na pół gdzie obie strony ze sobą nie gadają i ciągle sobie grożą. Ten akurat wątek jest mało science fiction. Inna sprawa, zwierz ma wrażenie, że próbując odpowiedzieć sobie na pytanie jak do tego doszło, można przywołać porównanie z ISIS. Tak zwierz wie, że sięga po ciężkie działa ale spójrzcie. O istnieniu ISIS wiemy do dawna. Czego nie pamiętamy to fakt, że w pewnym momencie to było kilka tysięcy osób, organizacja była na tyle mała, że pozostawała długo na marginesie uwagi aż w końcu stała się poważnym zagrożeniem odczuwalnym także w dotychczas spokojnych miejscach. Widzicie – rozwój organizacji tego typu można „przegapić”. Przy czym zwierz zgadza się z faktem, że First Order to są zdecydowanie mniej subtelnie napisani naziści i Generał Hux powinien zapuścić wąsik jak chce coplayować nie tylko Imperium ale też III Rzeszę.
Rey jako Mary Sue – po pierwsze zwierz ma dość nazywania każdego bohatera Mary Sue. Bo tak większości bohaterów wszystko się udaje. Nie mniej nie każdy jest od razu z miejsca Mary Sue. Albo inaczej – jeśli nadużywa się tego pojęcia to zdarza się że nie dostrzegamy tego co nam do tej interpretacji nie pasuje. Plus – zwykle ignorujemy różne sukcesy kiedy bohaterem jest chłopak a wyróżniamy je kiedy bohaterem jest dziewczyna. Innymi słowy Luke też był Mary Sue i ogólnie tak powinno być w tym modelu historii. Poza tym Rey wcale nie jest aż tak super jak się wydaje ale ignorujemy pewne elementy fabuły. Jak np. fakt że Rey nie miała nic wspólnego z rozwaleniem Starkillera i jej pojedynek z Kylo Renem był właściwie kwestią przypadku. Wcześniejsze starcie zaś przegrała. No właśnie – wszyscy zwracają uwagę, że Rey zdecydowanie za dobrze walczy mieczem i w ogóle za bardzo wszystko jej wychodzi – zwłaszcza związanego z mocą. Zwierz ma kilka argumentów – po pierwsze Rey wcale nie wychodzi absolutnie wszystko (pamiętacie kto odtworzył złe grodzie na statku?) po drugie dowiadujemy się o niej na początku trzech rzeczy – że jest mechanikiem, pilotem i że umie walczyć. Prowadzenie Sokoła przychodzi jej łatwo ale dowiadujemy się też z dialogu, że nad nim pracowała. Kiedy uda się jej obejść problem ma minę zachwyconej dziewczyny której się coś udało a nie kogoś przyzwyczajonego do sukcesu. Co do mocy – zwierz ma teorię którą nazywa teorią Harrego Pottera. Kojarzycie jak w pierwszych tomach Pottera okazuje się, że młody czarodziej doskonale lata na miotle? To było takie strasznie przesadzone – nie dość że wybrany to jeszcze świetnie lata. Ale kilka tomów później widzimy zdjęcie na którym mały Potter (z czasów których nie pamięta) siedzi sobie na małej miotle dla dzieci. Wszystko staje się jasne – latanie nie było mu zupełnie obce. Podobnie jest z Rey – fakt, że wykorzystuje moc by przekonać szturmowca by ją uwolnił sugeruje, że kiedyś wdziała ktoś kto tak robił. Wśród rzeczy w jej pokoju widzimy lalkę ubraną jak pilot rebelii. Rey dużo wie o tym co się działo za czasów Rebelii a jednocześnie uznaje to za legendę. Zdaniem zwierza nawet jeśli nie przeszła sama treningu Jedi to była jego świadkiem. Co do walki – wiemy że Rey umie walczyć bronią białą. Jasne korzysta z mocy, ale nie jest osobą która tylko strzela z blastera a potem łapie za miecz (jak Finn, któremu zdaniem zwierza zdecydowanie za dobrze idzie). Jasne to jak korzysta z mocy jest dziwne i inne od tego co znamy, ale ponownie – pytanie co się stanie z tym dalej. Zdaniem zwierza póki nie widzimy części drugiej to nie wiemy. Co do zarzutu, że jeśli Rey okaże się córką Skywalkera to będzie to takie straszliwie wtórne. Zwierz przypomni wam że największym suspensem oryginalnej trylogii jest fakt, że zły który nazywa się Vader okazuje się Father. Więc jakby… suspens nie jest elementem tego gatunku filmowego. Choć jasne zwierz wolałby aby okazało się, że Rey nie jest córką Skywalkera chociażby dlatego że zdaniem zwierza byłoby ciekawej rozszerzyć moc na inne rodziny w galaktyce.
I Love you. I know.– To jak przeprowadzono wątek Hana i Lei to zdaniem zwierza jest perełka. Każdy kto widział Gwiezdne Wojny wie, że ta dwójka bohaterów się kocha ale różnice między nimi są z gatunku tych nie do pokonania. Zwierz nie miał wątpliwości, że gdzieś po drodze – nawet mimo wielkiego uczucia to się musi rozpaść. Twórcy podzielali uczucie zwierza. A jednocześnie – zamiast iść w kierunku slapstickowego „nienawidzę cię, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego” poszli w dużo doroślejszą postawę bohaterów. Rzadko widuje się na ekranie tak napisany wątek – dwójki bohaterów na tyle dorosłych by wiedzieć, że z ich uczucia nic nie będzie i na tyle dojrzałych by nie mieć z tego powodu do siebie pretensji. Han i Lea zawsze się będą kochać ale nie powinni być razem. Ale też nie tylko o to chodzi – sceny między nimi mają odpowiednią chemię. Kiedy Han stoi i czeka aż otworzy się statek z którego wysiądzie Lea to czuć jego niepokój, bo z jednej strony chciałby ją spotkać z drugiej, boi się tego co zaraz się stanie. Bo widać, że niezależnie od tego czym się zajęli (cudowne że jedyną rzeczą jaką Lea umie robić naprawdę dobrze jest prowadzenie rebelii) i ile galaktyki ich dzieli to Han i Lea zawsze chcą się spotkać. I jednocześnie bardzo nie chcą. Zresztą skoro przy Hanie jesteśmy – zwierz rzadko ma uczucie, że śmierć bohatera jest tak organiczna jak w tym filmie. Zwierz poczuł ukłucie w sercu gdy Han ginął a jednocześnie – jest absolutnie pewien że Han zginąć powinien. Co więcej – to jest bardziej skomplikowane w głowie zwierza. Bo sam Han się z utratą syna pogodził, jedyny powód dla którego wchodzi na ten pomost to fakt, że chce to zrobić dla Lei. To ona pragnie odzyskać syna i to dla niej Han podejmie tą próbę. Nieudaną a jednak dowodzącą że przemytnik zrobi wszystko dla swojej księżniczki. I wiecie co – tego się zwierz nie spodziewał, że można pozwolić się bohaterem rozejść, zestarzeć i dać im trzy sceny a jednocześnie stworzyć taki wątek że nie da się nie otrzeć ukradkiem łzy. Tego nie udało się zrobić w prequelach a tak cudownie tu wyszło.
Fizyka nie ma sensu – o tak fizyka nie ma w tych Gwiezdnych Wojnach żadnego sensu, podobnie jak architektura (serio Gwiazda Śmierci niczego ich nie nauczyła?). Dlaczego tam są mostki bez poręczy? Ogólnie to jest jeden z tych elementów nad którymi zwierz nie myśli zbyt długo. Bo nie ma sensu. Z drugiej strony – Star Wars to nie Star Trek – tu nasza fizyka sensu mieć nie musi. Chyba.
Czekając na kontratak – no właśnie zwierz przyzna wam szczerze, że ilość uwag do fabuły bardzo zależy od tego co będzie dalej. Zwierz jest łaskawy dla Rey bo nie wie jak właściwie rozwinie się wątek. Podobnie Kylo Ren może się okazać kimś zupełnie innym. Wszystko nas jeszcze czeka. Inna sprawa – jest sporo bohaterów nie wykorzystanych (Generał Hux jest w sumie tylko zarysowany, czy zupełnie nie wykorzystana Phasma która jak podejrzewamy wygrzebie się z tego kontenera na śmiecie i powróci w kolejnej części). Ogólnie zwierz ma wrażenie, że bardzo mało osób pamięta jakie uczucia rodzi Nowa Nadzieja jeśli nie ma się świadomości, ze dalej jest Imperium Kontratakuje. To wtedy też jest historia z mnóstwem niedopowiedzeń, różnych elementów niewykorzystanych i nie do końca porywających. Dopiero w całej trylogii wszystko się składa i staje się zupełnie czym innym. Dlatego Przebudzenie Mocy traktuję jako wstęp który może okazać się wstępem do czegoś wspaniałego albo przeciętnego. Nie mniej jako wstęp działa fantastycznie.
To są moje uwagi. Oczywiście jest ich zdecydowanie więcej. Jak np. taka zupełnie fanowska, że w sumie Przebudzenie Mocy aż błaga o to by shippować po nim Finna i Poe (scena na lądowisku jest tak cudownie fanfikogenna) i zwierz jest się temu w stanie poddać. Zwierz uwielbia też Luke’a w tym filmie. Mark Hamill nigdy nie wydawał się zwierzowi jakoś szczególnie dobrym aktorem, ale to jego rozdarcie które widać na twarzy Luke’a kiedy Rey przywzi mu miecz. Kurczę kawał dobrego aktorstwa. Plus zwierz przeczytał gdzieś piękne pytanie – czy długość brody mistrza Jedi jest proporcjonalna do jego wyrzutów sumienia. Doskonałe pytanie. Albo np. że w sumie to jest ciekawe, że idąc na Gwiezdne Wojny ludzie tak niesamowicie krytykują oryginalność fabuły (a właściwie jej brak) podczas kiedy film nie robi nic innego tylko trzyma się zasad gatunku. Przede wszystkim jednak zwierz ma poczucie, że to film o którym chce się rozmawiać. Dzielić przemyśleniami. Bronić Kylo, oskarżać Rey albo na odwrót. Tworzyć własne teorie. Tworzyć teorie do teorii. Szukać nawiązań. I to właśnie jest największa zaleta nowych GW. Obudziły w nas tych samych fanów którzy te trzydzieści parę lat temu kłócili się o jasną i ciemną stronę mocy. I w sumie zdaniem zwierza – to jest największy sukces nowego filmu.
Ps: Zwierz ma do was prośbę żebyście niezależnie od różnych zdań na temat filmu zachowywali się raczej jak ludzie otwarci na dyskusję. Tzn. zostawiali takie komentarze pod którym chce się dyskutować a nie tylko oskarżać wzajemnie o głupotę.
Ps2: Zwierz obiecuje, że jutro chyba nie będzie o Gwiezdnych Wojnach. Chyba.
Ps3: Wszystkie ilustracje we wpisie zwierz wziął z bardzo zaawnego pełnego spoilerów tekstu na Buzzfeed