Bywa czasem tak, że zwierz bardzo czeka na jakiś serial a gdy ten w końcu się pojawi nie ma najmniejszej ochoty go oglądać. Tak było z The Astronaut Wives Club– produkcji ABC która miała zadebiutować już dawno temu, ale została przełożona na ten sezon. Pojawiały się co raz to nowe odcinki a zwierz jakoś nie mógł się zabrać nawet za pilot. Na całe szczęście jedno straszliwie deszczowe niedzielne popołudnie pozwoliło nadrobić zaległości.
Twórcy nie muszą się martwić o pewne kadry bo biorą je kropka w kropkę z magazynu LIfe. Jedyne co się różni to wiek bohaterek. Powinny być nieco starsze niż nasze aktorki
Seriale retro – to określenie którymi zwierz obejmuje seriale amerykańskie (czy też brytyjskie) które dzieją się w latach 50 i 60 XX wieku. Tak się jakoś złożyło, że ten okres jest szczególnie interesujący dla filmowców. Trudno się dziwić – w końcu z jednej strony mamy do czynienia z epoką niesłychanie burzliwą (zimna wojna wre), jednocześnie stylistycznie niezwykle plastyczną (wszystkie te cudowne sukienki) no i jeszcze Mad Men dowiódł że jest tu całkiem sporo spraw do obgadania. Poza Mad Men, w tym okresie dzieją się też Masters of Sex, skasowanie Pan Am, brytyjskie The Hour czy właśnie The Astronaut Wives Club. Wszystkie te seriale – choć różne pod względem tematyki łączy pewna podobna stylistyka. W rzeczywistości przeszłość nigdy nie wyglądała tak ładnie i wysmakowanie jak na tych zdjęciach ale ludzie lubią sobie wyobrażać tą epokę jak wyjętą z katalogu produktów AGD. Zresztą trudno się dziwić tym sentymentom wszak wtedy urodziło się i wyrosło pokolenie które dziś jest w wieku ludzi, którzy jeszcze oglądają telewizję i z sentymentem wspominają czasy dzieciństwa. Innymi słowy – wszystkie składniki są na miejscu. Problem w tym, że nie zawsze udaje się ugotować z nich coś ciekawego.
Zwierzowi podoba się że zamiast pokazywać antagonizmy między kobietami udało się pokazać łączącą je przyjaźń
The Astronaut Wives Club jest serialem który nieco się zwierzowi wymyka w ocenie. Z jednej strony mamy do czynienia z produkcją, która nie musi się bać o dramatyzm. Historia żon astronautów z pierwszego programu kosmicznego ma w sobie wystarczająco dużo dramatycznych momentów dostarczanych przez historię. Pierwszy lot w kosmos, pierwsze krążenie po orbicie, problemy z kapsułą, awaryjne lądowanie. Niczego nie trzeba tu dopisywać, wszystko mamy jak na dłoni prosto z podręczników do historii lotów kosmicznych. Problem w tym, że jest to też największa wada serialu. Być może znacie od zwierza gorzej historię pierwszych amerykańskich lotów załogowych w kosmos ale jeśli znacie ja mniej więcej tak jak zwierz to niestety wiele momentów pełnych niepokoju i napięcia będzie nieco mniej … pełnych niepokoju i napięcia. Co stanowi pewien problem bo z jednej strony mamy się bać tak jak nasze bohaterki z drugiej – doskonale wiemy co powie im głos po drugiej stronie. Zresztą to jest w ogóle problem tego typu produkcji – kiedy na ekranie pojawia się duża data informująca że mamy rok 1962 to raczej wiemy, że w tym odcinku bohaterowie będą reagować na konflikt kubański, kiedy bohaterka rzuca zdanie że jadła obiad z prezydentem w Huston to tylko czekamy, aż pojawi się informacja o strzale. Zwierz zdaje sobie sprawę, że nie da się tego uniknąć, ale w przypadku opierania dramaturgii serialu o tak znane wydarzenia istnieje problem który ma zwierz. Wiedząc dokładnie co będzie dalej trudno jest czuć to samo co bohaterki. Zwłaszcza, że np. wiemy kto wziął z grupy prezentowanych nam astronautów udział w projekcie Gemini i Apollo (które nastąpiły po projekcie Merkury) co oznacza, że wiemy do kogo się bardziej a do kogo mniej przywiązać.
Cudowne jest, że bohaterki są zupełnie różne od siebie ale w sumie żadna nie jest „ta zła” i wszytskie dostają swoje niezależne wątki
To są zastrzeżenia. Teraz jednak kilka słów o tym co zwierza przy serialu trzyma (przez pięć odcinków). Otóż twórcy postawili na sprawdzony pomysł zestawienia ze sobą bardzo różnych bohaterek. Jedna jest urocza, druga pewna siebie, jedna jest feministką, druga idealną panią domu, jedna ma ambicje, druga nie chce być w blasku świateł. Różnice można wymieniać. Wszystkie mają swoje przypisane problemy – nie tylko związane z mężami (tu sprawiedliwie podzielono astronautów na wiele kategorii i niektórzy z nich są lepszymi a inni gorszymi mężami) ale w ogóle z kobiecymi ambicjami. Tym jednak co naprawdę wyróżnia film spośród wielu podobnych produkcji jest przyjaźń łącząca wszystkie żony astronautów. Oczywiście to jest nieco idealistyczne podejście ale sposób pokazania więzi między nimi jest jednym z najsympatyczniejszych jakie zwierz widział w telewizji. Zazwyczaj kobiecą przyjaźń w większych grupach pokazuje się stawiając nacisk na konflikt – Gotowe na Wszystko to był taki serial w którym główne bohaterki się przyjaźniły ale ciągle ze sobą walczyły. Tu mamy mniej sfrustrowane gospodynie domowe, które wręcz przeciwnie co chwilę wyciągają do siebie pomocną dłoń. Zwłaszcza że rzeczywiście nikt inny na ziemi nie wie jak to jest wysyłać męża w kosmos bez pewności czy powróci. Przy czym słusznie zdecydowano, że w przypadku takiej dużej grupy rzadko znajdzie się miejsce (poza wyczekiwaniem na przed telewizorem na wiadomości z lotu) na spotkanie wszystkich bohaterek, dlatego w wielu odcinkach „pracują w podgrupach”. W sumie są to najlepsze wątki serialu od zupełnie dowcipnych (jak np. odwiedzanie jednej z żon bo tylko u niej jest klimatyzacja a wszędzie indziej panuje fala gorąca) po poważne (jak problemy z prasą czy sekretami z przeszłości). Zwierz przyzna szczerze, że ma miękkie serduszko gdy widzi na ekranie życzliwość i ludzką solidarność a takich uczuć serial jest pełen.
Niestety najmniej ciekawa ze wszystkich bohaterek jest ta którą wybrano jako coś w stylu naszej głównej bohaterki (bo właściwie nie ma jednoznacznie głównej bohaterki serialu)
Do tego udało się uniknąć takich typowych zabiegów. Najpiękniejsza i najbardziej przebojowa w całej grupie Rene (grana przez prześliczną Yvonne Strahovski) nie wykazuje typowych (w kinematografii!) cech tej „najładniejszej” – jest ambitna, chce pisać i ma bardzo partnerski związek ze swoim mężem. Do tego bez mrugnięcia okiem pomaga jednej z żon która straszliwie się jąka i boi występów publicznych. Z kolei Trudy (grana Odette Annable ) mimo że jest feministką w grupie nie jest przedstawiona w najmniejszym stopniu w sposób stereotypowy – wręcz przeciwnie – im bardziej walczy np. o możliwość przyjęcia kobiet do programu kosmicznego tym bardziej zbliża się ze swoim sprawiającym pewne problemy mężem. Nie stereotypowa jest też postać Joe (gra ją znana z Downton Abbey Zoe Boyle), córki admirała która doskonale orientuje się w powinnościach żony wojskowego i ma spore towarzyskie ambicje. W wielu serialach byłaby to postać nieprzyjemna czy trudna do polubienia a tu jej umiejętności poruszania się w towarzystwie i dobrego prezentowania się publicznie okazują się przydatne dla wszystkich żon. Zwierzowi strasznie podoba się też postać Betty (gra ją JoAnna Garcia Swisher), która jest po prostu taką sympatyczną dziewczyną, trochę zaplątaną w całe to publiczne życie (bo magazyn Life ma prawo do życia astronautów i ich żon) ale nie tracącą rezonu. W sumie najsłabiej napisaną ze wszystkich żon jest nasza potencjalna główna bohaterka – Louise (Dominique McElligott ). To taka typowa postać, która na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo opanowana i idealna a potem wychodzi że jest nieszczęśliwa i skomplikowana. Zwierz ma trochę dość tych melancholijnych niezdecydowanych bohaterek, których pełne są tego typu seriale.
Astronauci w serialu są ale w sumie bardzo na drugim planie
Warto też zwrócić uwagę, że rzeczywiście udało się osiągnąć to co zapowiadano w tytule. To nie jest serial o astronautach ale o ich żonach. Rzecz jasna astronauci też się liczą, i są w miarę możliwości zróżnicowani ale rzeczywiście grają w serialu role drugoplanowe. Do tego stopnia, ze nawet wprawny w rozpoznawaniu aktorskich twarzy zwierz aż do czwartego odcinka nie był do końca pewien który astronauta jest który. Jedyne co zwierza naprawdę zaintrygowało to dość niepokojąca chudość Desmonda Harringtona – aktora grającego Alana Sheparda. Zwierz kojarzył go z innych produkcji (min. z Gossip Girl) ale tam miał zdecydowanie pełniejsze rysy twarzy. Jednak po krótkich poszukiwaniach w internecie zwierz znalazł informacje, że aktor nie jest chory (taka chudość u osoby wcześniej i tak szczupłej czasem na to wskazuje) tylko zaczął biegać. Reszta aktorów nie zaintrygowała aż tak zwierza choć grają całkiem przyzwoicie. Ale też co istotne zdecydowanie gorzej od żeńskie obsady która jednak potrafi bardziej zniuansować swoje postacie. Choć można podejrzewać, że przy wciąż żywej pamięci o pierwszych astronautach (zwłaszcza w Ameryce) nie można sobie na za wiele pozwolić. Co w ogóle zastanawia zwierza- ile z tego co zwierz widzi w kwestii prywatnego życia naprawdę się przydarzyło. A ile jest takim współczesnym artykułem z Life tylko utrzymanym w demaskatorskiej konwencji.
Warto wspomnieć też o postaci reportera magazynu Life który spisuje życie naszych bohaterek śledząc je krok w krok
Zwierz nie będzie ukrywał, że bardzo dobrze czuł się oglądając tego typu serial – o którym z góry wiadomo, że ma pewne zadanie do wykonania. I nie chodzi jedynie o odtworzenie przeszłości w ładnych obrazkach, czy ukazanie widzom jak wyglądały te elementy życia żon astronautów których swego czasu nie opisał tygodnik Life. Zwierzowi najbardziej w serialu, poza kobiecą solidarnością podoba się też możliwość spojrzenia na kształtowanie się amerykańskich legend w czasach zimnej wojny. Cudownie jest patrzeć na te same mechanizmy propagandy które się dobrze zna ale pokazywane jako dobre działanie dla państwa bo wszak jesteśmy po właściwiej stronie. W ogóle zwierz zawsze z wielkim zafascynowaniem ogląda jak amerykanie opowiadają sobie własną historię z mieszaniną dumy i pewnego wstydu (głównie w kwestiach rasowych).Jednocześnie to niesamowite jak ta wykreowana wizja ameryki nadal się trzyma w kulturze popularnej i jest na wiele sposobów odnawiana. Co nie zmienia faktu,że serial wyprodukowała raczej bliska amerykańskim wartościom telewizja ABC co oznacza, że kiedy bohaterowie mówią, że wierzą w wolność,równość i Stany Zjednoczone to nie ma w nich ani odrobiny cynizmu. Przy czym widać jak bardzo zarówno filmowcy jak i bohaterowie serialu wierzą, że ich amerykańscy astronauci byli naprawdę wielkimi bohaterami wartymi parad i wizyt u prezydenta. I nie zrozumcie zwierza źle – bycie tym pierwszym astronautą to było coś co wymagało niesamowitej odwagi. Ale jednocześnie tak strasznie wychodzi z tego zapotrzebowanie polityczne na bohaterów.
Jedyny problem z dramatyzmem serialu jest taki, że wszyscy doskonale wiemy jak to się skończy tzn. wiemy któremu astronaucie się udało, który miał problemy itp.
Zwierz nie przepada za porównaniami (nie wszystkie seriale startują w tej samej lidze tylko dlatego, że są serialami) ale żony astronautów raczej nie oferują tych samych emocji co Masters of Sex czy Mad Men. Zdaniem zwierza w sumie nieco bliżej im do utemperowanych Desperate Housewives. Nie mniej zwierz cieszy się,że zdecydowano się zrobić serial historyczny kręcący się wokół ważnych wydarzeń który koncentruje się na kobietach. To pozytywna zmiana – nie tylko dlatego, że nie pokazuje wyłącznie mężczyzn ale też dlatego, że daje nam nową perspektywę. Jedyne do czego zwierz ma zastrzeżenia to fakt, że choć wszystkie bohaterki mają dzieci (niektóre nawet czworo) praktycznie ich w serialu nie ma. Co sprawia, wrażenie jakby ojcowie w ogóle dzieciaków nie obchodzili. Ale kto wie może w kolejnych odcinkach poznamy je lepiej. Bo mimo pewnych zastrzeżeń zwierz chętnie kolejne odcinki obejrzy. Zwłaszcza, że ma olbrzymią słabość do seriali retro i lotów kosmicznych.
Ps: Zwierz wie, że zostało mu do nadrobienia jeszcze trochę serialowych premier ale niestety pogoda zachęca do długich spacerów i towarzyskich wyjść więc ten sezon będzie relacjonowany nieco wolniej
Ps2: Zwierz nie sprawdzał jaka jest przyszłość serialu po tym jak go przekładano w ramówce ale na razie ma dziesięć odcinków i to jest fajne.