Home Ogólnie Czysto i lekko czyli o Mozart in The Jungle (sezon 2)

Czysto i lekko czyli o Mozart in The Jungle (sezon 2)

autor Zwierz
Czysto i lekko czyli o Mozart in The Jungle (sezon 2)

Zwierz do dziś pamięta jak chyba jedyny raz w życiu krzyknął głośne „Nie” na widok ostatniej sceny sezonu serialu. To było rok temu a zwierz oglądał ostatnie sceny pierwszego sezonu Mozart in The Jungle. Dlaczego zwierz krzyczał? Nikt przecież nie ginął, nie został porwany przez obcych ani nie skakał z dachu. Więcej rozbrzmiewała muzyka Mozarta. Ale zwierz zdał sobie sprawę, że na kolejny sezon musi czekać rok. I właśnie się doczekał.

262582c945c842aac2f628dbeb1e1e79

Zwierz przyzna, że kiedy podchodził do oglądania drugiego sezonu chyba jednego ze swoich ukochanych seriali obiecał sobie zdrowy rozsądek. Żadnego oglądania dziesięciu odcinków jednego dnia. Ostatecznie skończył oglądając te dziesięć odcinków w dwa dni. To jest czysty skandal by w ogóle takie produkcje wprowadzać na antenę. Nim człowiek się zdąży przywitać z bohaterami znów trzeba się z nimi żegnać na długie dwanaście miesięcy. Ale jednocześnie nie sposób sobie tego serialu dawkować. Jest w nim cos tak cudownie uroczego, niewymuszenie bezpretensjonalnego, ta idealna równowaga pomiędzy zabiegami koniecznymi do dramatycznego prowadzenia akcji i scenami które są w serialu tylko po to by czynić go jeszcze bardziej uroczym. Zwierz rzadko to mówi, ale po pierwsze – jest tym serialem tak zauroczony, że chyba zobaczy drugi sezon jeszcze raz w całości a po drugie – zdaniem zwierza drugi sezon jest lepszy od pierwszego.

APG_-30.arw

Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie gdzie zastajemy naszych bohaterów. Ja może pamiętacie (jeśli nie pamiętacie to porzućcie tą pisaninę i biegnijcie przeżyć urocze 10 godzin z oboma sezonami) pierwszy sezon kręcił się głównie wokół konfliktu pomiędzy starym a nowym dyrygentem, starą a nową wizją filharmonii i muzyki klasycznej w ogóle. Do tego jeszcze nowy dyrygent Rodrigo musiał zwalczyć swoje wewnętrze demony uosabiane przez jego koszmarną żonę, która jak to w serialach bywa – istotnie była miłością jego życia, poza tymi momentami kiedy okazywała się najgorszym koszmarem. Zwierz był tym pierwszym sezonem zauroczony bo wszak zdarzały się w nim odcinki i sceny dziwne, sporo było neurozy i mnóstwo muzyki klasycznej. Jednocześnie zwierz polubił bohaterów od – głównej bohaterki czyli oboistki Hailey, przez ekscentrycznego Rodrigo po postacie takie jak Pavel z obsługi technicznej. Przy czym jasne w pierwszym sezonie nie wszystko się ze sobą zgrywało i rzeczywiście były momenty w których – serial choć wciąż uroczy mógł może nie męczyć ale za bardzo powtarzać pewne schematy.

27GUIDE4-master675

Jaka jest różnica w sezonie drugim? Po pierwsze główna oś sporu przenosi się na konflikt pomiędzy orkiestrą a zarządem filharmonii który to nie chce podwyższyć muzykom pensji czy załatwić im lepsze ubezpieczanie zdrowotne. Taki w sumie dość przyziemny konflikt zdecydowanie bardziej przysłużył się fabule niż wielka konfrontacja starego z nowym dyrygentem. Chociażby dlatego, że pozwala nam jeszcze lepiej poznać orkiestrę, która jest jednym z najbardziej uroczych bohaterów tego serialu. Zwierz nigdy nie należał do żadnego zespołu muzycznego ale sposób w jaki muzycy się do siebie odnoszą – z mieszaniną sympatii, zazdrości i nutką rywalizacji czyni z nich jednocześnie bliską widzowi (każdy był w takim środowisku) i przede wszystkim sympatyczną grupę. Im więcej miejsca poświęca się muzykom i ich życiu tym  łatwiej zauroczyć się serialem. Zwłaszcza, że pewne wątki które wydawałby się wtórne (jak konflikt pomiędzy Hailey i  Betty pierwszą oboistką ) zostają rozegrane zupełnie inaczej. Ostatecznie człowiek oglądający serial czuje się jakby razem z muzykami przygotowywał się do koncertów i przeżywał męki trasy koncertowej po Ameryce południowej.

tumblr_o07nrq7gke1s3vfuto2_1280

Poza tym twórcy dość słusznie nieco przytemperowali charakter Rodrigo. Nadal jest to postać cudowna – nieco oderwana od życia, pełna entuzjazmu. Nadal jest taki niesamowicie egzotyczny na tle wszystkich bohaterów. I tak zdecydowanie chodzi o to, że to jest bohater wyjęty ze świata innej wrażliwości niż pozostali. Jednak nieco mniej tu neuroz (mniej nie znaczy, że nie ma ich w ogóle – to w końcu Rodrigo, bohater który jest jedną wielką neurozą) więcej problemów nieco może bardziej przyziemnych. Wątek starzenia się i wychodzenia z pozycji genialnego dziecka, przyznawania przed samym sobą, że będą następni (choć pokazany w serialu  nowy genialny dyrygent ma koszmarny charakter) i już koniec życia na kredyt wcześnie zdobytego uznania. Do tego dochodzi cudowny wątek Meksykański gdzie to Rodrigo jest na miejscu a wszyscy inni wyjęci z wody. No i przewijający się przez cały sezon wątek – pytania o dom. Czy należy pojechać do Meksyku kontynuować pracę mentora czy z wręcz przeciwnie piąć się po drabinie kariery w Nowym Jorku.

tumblr_o05xpjQNRa1qjde42o2_1280

Nieco inaczej pisana jest też Hailey ona z kolei jest w tym niesamowitym momencie kariery, gdzie wszyscy rzucają propozycje do stóp, przyszłość jest jasna i tylko sztuka w tym  by zachować się odpowiednio. Serial który sprawia, że lubimy Hailey pokazuje nam jak niespójna potrafi być w swoich wyborach i zachowaniach – raz widzimy w niej to niewinne dziewczę które tylko czeka by je znaleźć, innym razem niesłychanie pewną siebie młodą kobietę która ma świat u stóp, jeszcze kiedy indziej osobę zupełnie bezwzględną. Ale właśnie ta mieszanka sprawia, że Hailey jest łatwa do polubienia – bo dokładnie jak wiele osób w jej wieku – miesza się w jej głowie wszystko a przyszłość – choć zapewne światła nadal jest niejasna. Zwierz jest ponadto wielce wdzięczny twórcom, że nie zdecydowali się wpisać w ten drugi sezon jakiegoś wielkiego romansu Hailey z Rodrigo. To byłoby takie rozwiązanie które by do serialu nie pasowało i pewnie nadałoby mu jakiś ciężar którego ta produkcja zupełnie nie potrzebuje. Bo właśnie w takiej mozartowskiej lekkości cała siła serialu.

Mozart_102_day_03_0601.NEF

Skoro przy zachwytach jesteśmy to zwierz jest naprawdę pod wrażeniem, jak zmieniono postać byłego dyrygenta Thomasa Pembridge. Rzadko zdarza się serialom stworzyć postać, której na początku się nie lubi i która irytuje tylko po to by w drugim sezonie uczynić z niej powiernika naszych bohaterów i człowieka naprawdę interesującego dla widza. Pembridge który w pierwszym sezonie był bliski grania tego klasycznego złego zazdrośnika, w drugim sezonie co prawda nadal zmaga się sam ze sobą ale jednak zdecydowanie łatwiej żywić do niego sympatię. Zresztą w ogóle zwierz jest pod wrażeniem jak doskonały jest w serialu taki pierwszy/drugi plan. Wątek współlokatorki Hailey która znalazła swojego idealnego chłopaka w podcasterze nagrywającym program o operze, czy Cynthia wiolonczelistka która wdaje się w romans z prawniczką orkiestry  – tylko po to by odkryć że nie jest to szczególnie miła osoba. Te wątki mają dokładnie tyle emocji by człowiek coś poczuł ale są tak rozegrane że nie ma w nich takiej nadmiernej dramy która przypomina nam że oglądamy fikcję.

mozart-in-the-jungle-thomas-2

 Jednocześnie Mozart in The Jungle pozostaje serialem nie tylko lekkim ale niekiedy wręcz głupiutko komediowym. Przy czym poza oczywistymi żartami czy nawiązaniami muzycznymi mamy np. absolutnie przepiękną kłótnię dyrygentów która kończy się mordobiciem. I jakby to nie brzmiało – to zestawienie kultury wyższej nawet ze zwykłym slapstickiem po prostu jest zabawne. Zwierz kilka razy oglądając drugi sezon zaśmiał się na głos zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie rozmawianie z duchem Beethovena nie wszystkich bawi. Zwierza akurat strasznie bawiło. Trzeba też stwierdzić, że serial musiał osiągnąć odpowiednio wysoki poziom bo udało się zaprosić do drugiego sezonu kilku doskonałych muzyków jak np. gwiazdę pianistyki Lang Langa którzy radośnie dorzucają swoje występy gościnne czyniąc całą opowieść jeszcze bardziej uroczą i bliską sercu jeśli nie muzyków (ci ponoć narzekają ze nic tak nie wygląda) to melomanów.

maxresdefault

Ponownie nie udałoby się bez obsady. Zwierz spędził początek tego roku oglądając hurtem niemal wszystkie filmy z Gaelem Garcią Bernalem i prawdę powiedziawszy po obejrzeniu drugiego sezonu Mozart in The Jungle zwierz ma ochotę powtórzyć eksperyment. Zwierz bardzo lubi Meksykańskiego aktora za to, że na ekranie potrafi być niesamowicie prawdziwy. To znaczy, zarówno w rolach dramatycznych jak i komediowych wypada tak że człowiek rzadko kwestionuje charakter jego bohatera przyjmując go jako pewną oczywistą całość. W Mozart in The Jungle cudowna jest z jednej strony niepewność bohatera, z drugiej jego niezaprzeczalny geniusz i olbrzymie pokłady uroku. Rodrigo to postać z sercem na dłoni i jajecznicą w głowie i trzeba naprawdę dobrze grać by można było go polubić. A tu wychodzi to doskonale. Poza tym – zwierz szczerze przyzna, jest zachwycony tym, że twórcy serialu nie starają się sztucznie ukryć faktu, że aktor jest niski. Zwierz nie cierpi kiedy stawia się niskich aktorów na schodkach czy podwyższeniach tylko po to by nie daj boże żadna aktorka nie była od nich wyższa.

maxresdefault (1)

Zwierz właściwie mógłby chwalić wszystkich obsadzonych w serialu aktorów i Lolę Kirke za to, że jej Hailey jest łatwa do polubienia co niekoniecznie jest takie oczywiste, i Malcolma McDowella który przecież dostał jak na swoje nazwisko  talent rolę małą, ale za to uczynił z niej przez te dwa sezony prawdziwą perełkę. Zwierz jest dodatkowo bardzo wdzięczny twórcom serialu, że skorzystali z faktu, że rolę Glorii gra obdarzone niesamowitym głosem Bernadette Peters i wpisali wątek śpiewającej szefowej rady nadzorczej filharmonii do scenariusza. Zwierz uważa, że to właśnie przesądza o jego sympatii do produkcji. Twórcy doskonale wiedzą co zwierz chciałby obejrzeć ale nie przesadzają. Dają mu dokładnie tyle by zwierz się uśmiechnął ale nie znudził. Uroczy jest też Jason Schwartzman związany z serialem w sposób potrójny, jako producent, scenarzysta i absolutnie przeuroczy podcaster w roli drugoplanowej. I we wszystkich trzech zadaniach musi się dobrze spełniać skoro wyszedł taki fantastyczny serial. Do tego – za co zwierz bardzo dziękuje twórcom, to nie jest serial o tych młodych i zdolnych. Jasne młoda i zdolna bohatera i cudowne dziecko dyrygentury to postacie kluczowe. Ale obok nich jest całe mnóstwo postaci w średnim wieku czy starszych i są one po pierwsze nie mniej ważne, po drugie – zdecydowanie nie traktowane po macoszemu. Wręcz przeciwnie – więcej w życiu widzieli i jak się wydaje naprawdę znają się na niektórych sprawach lepiej. Co w zestawieniu z całą masą nieco zdezorientowanych młodych ludzi tworzy obraz chyba nieco bliższy życiu niż by ktokolwiek wielbiący bunt młodzieńczy chciałby przyznać.

MOZART-IN-THE-JUNGLE-5-reasons-to-watch

Na jakiejś stronie zwierz znalazł stwierdzenie, że Mozart in The Jungle to dokładnie ten rodzaj serialu którego jeszcze kilka lat temu by nie było. Z wielu powodów – jeden to przekonanie, że produkcja o muzyce klasycznej musi być dla snobów (serial doskonale pokazuje, że kiedy rozmawia się o muzyce to emocje są takie same bez względu na to o jakim gatunku mówimy), drugi to lęk przed pokazaniem produkcji w której co prawda jest seksu i narkotyki ale jest też moment na to by emerytowany oboista opowiadał o swoim życiu i o graniu na oboju. Co więcej to jest serial który sprawia,  że człowiekowi na tym zależy, bo przecież muzyka, opera, filharmonia – to nie tylko rozrywka dla burżuazji ale potrzeba grania i dzielenia się emocjami za pomocą dźwięków. Coś ważniejszego niż wszyscy nasi bohaterowie. TO przekonanie stojące za serialem zamienia tą uroczą, dowcipną produkcję w coś dotykającego samego sedna naszej kultury. Niby bezsensownej a niesamowicie potrzebnej. Innymi słowy to produkcja która przy całej swojej lekkości i dostępności pewnie odpadłaby gdzieś w przebiegach jako produkt dla niektórych. I tak pewnie nie wszyscy będą Mozartem zachwyceni ale np. kiedy patrzy się na oceny tych do których serial jest kierowany to nagle dostajemy produkcję która na imdb ma po premierze drugiego sezonu ocenę chyba 8,2  a na Rotten Tomatoes 90%. Zwierz nie przepada za takimi ocenami na skali, ale nawet on dał od siebie wysoką notę. Bo czuł, że dostał dokładnie to czego potrzebował. I być może to jest cudowna przyszłość telewizji gdzie nie trzeba będzie się godzić na kompromisy bo może ktoś nie zainteresowany nie zrozumie. Oczywiście wszystkie te zachwyty zwierza zostawiają nas z jednym wnioskiem. Istnieje prawdopodobieństwo że zwierz 1 stycznia obejrzał swój ulubiony serial roku. Rok temu zwierz też zaczął rok z Mozart in The Jungle i nie przeszło mu do końca roku. Na całe szczęście BBC wraca z Wallanderem, Poldarkiem i Wojną i Pokojem. Może jest jeszcze jakaś nadzieja. Choć w sumie. Zwierz cieszy się, że teraz w chwilach smutku i beznadziei będzie mógł oglądać w kółko 20 a nie 10 odcinków. Jak przez ostatni rok. Cóż bywają gorsze rzeczy

Ps: Dla niecierpliwych – recenzja Sherlocka dopiero 7.01 po tym jak zwierz obejrzy PO RAZ PIERWSZY W KINIE

Ps2: Wyniki konkursu na wejściówkę na Sherlocka wygrywają Feniulka w Krakowie, Zireael Zirowa w Poznaniu i Asia Prezentuje Prezenty w Warszawie. Teraz jak najszybciej podajcie swoje imiona i nazwiska żeby zwierz mógł przekazać obsłudze kin. Miłego seansu!

12 komentarzy
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online