Jak może pamiętacie jakieś dwa lata temu zwierz wraz z przyjaciółkami wybrał się do Pragi by obejrzeć spektakl National Theatre Live. To była konieczność bo spektakl ów miał jeden istotny element – zawierał Kennetha Branagha w roli głównej. Zwierz wspomina całą wyprawę z rozczuleniem. Ale też z uśmiechem. Tuż po wyprawie zwierza spektakle NT Live zaczęto pokazywać w Polsce. W Warszawie można je oglądać w ramach cyklu współorganizowanego przez Samorząd Doktorantów Uniwersytetu Warszawskiego. Dziś zwierz z nimi rozmawia.
Zanim zaczniecie się zastanawiać co skłoniło zwierza do umieszczenia na blogu chyba pierwszego takiego wywiadu, odpowiedź jest prosta – ku swojemu zaskoczeniu zwierz odkrył, że dzięki posiadaniu wspólnych znajomych, zwierz osobiście zna organizatorów (przynajmniej część) wydarzenia w Warszawie. Takiej okazji nie można zmarnować. Zwłaszcza, że to ewidentny dowód na to, że nic co brytyjskie nie może ujść w Warszawie uwadze zwierza.
Co sprawiło, ze zdecydowaliście się uruchomić cykl spektakli NTLive? Czy chodziło jedynie o zainteresowanie widowni spektaklami ze znanymi z ekranu aktorami czy mieliście też inne motywacje?
Kaja Pietrewicz – koordynatorka projektu ze strony Samorządu Studentów UW: Nie ma co tu kryć, że początkowo kierowały nami egoistyczne pobudki – usłyszeliśmy o zbliżającym się wyświetleniu spektaklu „Frankenstein” w Gliwicach i bardzo zainteresowaliśmy się tematem. Na tyle, żeby zacząć kombinować jak zobaczyć spektakl bez pokonywania całej drogi na drugi koniec Polski. Najpierw staraliśmy się zainteresować tematem pewną znaną międzynarodowo brytyjską instytucję, działającą również w Warszawie, która powiedziała nam wprost, że się tym nie zajmie mimo otrzymywania wielu zapytań na ten temat. Nie sądziliśmy, że sami posiadamy jakiekolwiek możliwości wyświetlania spektaklu do czasu jednej pamiętnej rozmowy:
„Ej, a jakbyśmy tak z ramienia UW wyświetlili? I więcej ludzi by mogło wtedy zobaczyć?”
„Mhm, jasne, i co, napiszemy maila do National Theatre Live w Nowym Jorku: 'Cześć, słuchajcie, jesteśmy biedne studenty i doktoranty z Uniwersytetu Warszawskiego, a bardzo chcemy Wasze sztuki zobaczyć, no pozwólcie nam, no…'”
Po dwóch dniach mieliśmy już całą korespondencję między Nowym Jorkiem, Londynem i Pragą z konkretnym planem działania.
Michał Goszczyński – Przewodniczący Samorządu Doktorantów UW, Koordynator projektu ze strony Samorządu Doktorantów UW: Sami byliśmy zaskoczeni jak łatwo przyszło nam zorganizować pierwszy pokaz. Co prawda mieliśmy zaplecze w postaci Samorządu Studentów i Samorządu Doktorantów, gdyż w tamtym czasie byłem członkiem Zarządu Samorządu Doktorantów UW, ale szybkość reakcji i zainteresowanie drugiej strony przerosło nasze oczekiwania.
Początkowo chcieliśmy projekt skierować wyłącznie do studentów i doktorantów UW. Pokazy robić na terenie Uniwersytetu. Ze względu jednak na brak odpowiedniej Sali i sprzętu do takiej inicjatywy zdecydowaliśmy się na współpracę z Kinem Atlantic, z którym Samorząd Studentów od lat już współpracował.
Z perspektywy oceniam tę decyzję bardzo dobrze, gdyż pozwoliło to zainteresować znacznie szerszą publikę sztuką na wysokim poziomie.
Który spektakl w ramach NTLive cieszył się największą popularnością?
Michał Goszczyński: Spośród retransmisji NTLive największą popularnością cieszył się Koriolan z Tomem Hiddlestonem w roli głównej. Przekroczyliśmy wtedy 700 zajętych foteli na wszystkich 4 salach, którymi Kino dysponuje. To był nasz największy sukces, szczególnie, że był to zaledwie 5 pokaz w serii. A konkurencja już nam wtedy zaczęła deptać po piętach.
W sumie dopiero wtedy postanowiliśmy ciągnąć projekt dłużej. Zobaczyliśmy, że jest zainteresowanie wśród studentów i doktorantów UW, oraz mieszkańców Warszawy. A nic nie daję takiej satysfakcji z pracy społecznej (gdyż nasze przedsięwzięcie nie ma charakteru komercyjnego dla nas jako koordynatorów, czy organizatorów projektu) jak tłumy na wydarzeniu
W przypadku pokazów „na żywo”, które zapoczątkowaliśmy w październiku 2015 roku, póki co największą popularnością cieszył się „Hamlet”, gdzie w tytułową rolę wcielił się Benedict Cumberbatch.
Jaki jest waszym zdaniem powód dla którego ludzie którzy niekoniecznie chodzą do teatrów pojawiają się na transmisjach. Czy chodzi jedynie o aktorów? A może to kwestia repertuaru? A może część widzów „boi się teatru”?
Kaja Pietrewicz: Myślę, że chodzi przede wszystkim o stereotyp otoczenia samej instytucji teatru gęstą mgłą elitarności kultury dla ludzi 50+.
Ten stereotyp jest oczywiście tylko stereotypem, bo pójście do teatru nie wymaga już ani eleganckiego stroju, ani ogromnych wydatków (często wejściówki można kupić już za 20 zł, czyli nawet mniej niż bilety na NT Live). Mimo to dalej można zauważyć powszechny „strach przed teatrem” – w kinie bywa się często, jest bliżej, wygodniej itp. Największy problem stanowi po prostu niewiedza, że idąc do bliskiego teatru (bo w Warszawie jest ich przecież ogrom) można równie tanio i ciekawie spędzić czas, co na spektaklu NT Live.
Owszem, sztuki brytyjskie są tworzone na zupełnie inną skalę, a zespół artystyczny często jest bogaty w onieśmielające światowej sławy nazwiska, ale to wcale nie znaczy, że to, co polskie, jest gorsze. U większości ludzi brakuje impulsu, żeby zajść do prawdziwego polskiego teatru i się o tym przekonać.
Michał Goszczyński: Myślę, że istotny jest też fakt że profesjonalna produkcja NTLive pozwala w trochę inny sposób odebrać i przeżyć dany spektakl. Miałem okazję być w Londynie na dwóch sztukach, które później wyświetlaliśmy w Kinie.
Było to bardzo ciekawe doświadczenie – zobaczyć tę samą sztukę z dwóch zupełnie różnych perspektyw. Kamera czasem pokaże więcej niż można zobaczyć siedząc w teatrze.
Jakiś czas temu w prasie pojawiły się oskarżenia że „buda z popcornem” to nie miejsce na teatr a przeżycie jakie oferuje spektakl transmitowany niewiele ma wspólnego z tym oglądanym na żywo. Co byś powiedział osobom uprzedzonym do takiej rozrywki?
Kaja Pietrewicz: Pamiętamy tę dyskusję. Osobiście uważam te argumenty za co najmniej niesmaczne. Jeśli będziemy dalej kreować wokół teatru, zarówno tego na deskach jak i na ekranie, mit dostępności tylko „dla wybranych”, to ludzie jeszcze bardziej będą zniechęcać się przed tego typu kulturą wyższą. Już w chwili obecnej zainteresowanie teatrem (szczególnie wśród młodych) nie rokuje zbyt pozytywnie na przyszłość, a takie wypowiedzi mogą narobić jeszcze więcej szkód. Nie rozumiemy po prostu, jak można cynicznie przywłaszczać coś tak pięknego i ponadczasowego jak teatr i tym samym wzbraniać dostępu tym, którzy różnią się zawartością portfela? Jeżeli kogoś nie stać na to, żeby kupić bilet do Londynu i tam obejrzeć sztukę na żywo, to jakim prawem ktoś miałby zakazać mu obejrzeć spektakl w kinie w miejscu zamieszkania?
Michał Goszczyński: To był też jedno z podstawowych naszych założeń – maksymalnie obniżyć cenę, szczególnie dla osób młodych, by nie obciążało to ich budżetu i nie wymagało kosztownych podróży.
Kaja Pietrewicz: Krytykowanie kina jako przestrzeni „nieodpowiedniej” dla teatru jest co najmniej śmieszne. Co ma do tego miejsce? Czy w takim razie nowojorczycy powinni zrezygnować z 60-letniej tradycji Shakespeare in The Park, bo słowa barda mieszają się z odorem parkowych biegaczy i psich odchodów? Albo powiedzieć Brytyjczykom, że Watermill Theatre jest ponurym żartem, bo kiedyś przy wyrobie papieru pracował tam zwykły plebs? A może powszechnie skrytykować podziwiany na całym świecie festiwal Edinburgh Festival Fringe, bo kto to widział, żeby spektakl pokazywać gdziekolwiek indziej niż na drewnianych deskach sceny?
Przecież już w Starożytnej Grecji teatr był miejscem, gdzie zbierali się wszyscy obywatele, niezależnie od zamożności i pełnionego zawodu, aby móc doznać prawdziwego katharsis. Istotą teatru było, jest i będzie TYLKO I WYŁĄCZNIE przeżycie duchowe, nigdy przestrzeń. Do takich samych wzruszeń zdolni są zarówno dystyngowani państwo w pierwszych rzędach teatru, jak i najedzona hamburgerami wycieczka szkolna w ostatnich rzędach w kinie (zdarzyła nam się na „Wyspie Skarbów”). Aby doświadczyć spektaklu potrzebne są tylko oczy i uszy, a nie obity welurem fotel, trzy dzwonki i lampka prosecco.
Jeżeli ktokolwiek ma problem z oglądaniem teatru w kinie, to niech nie narzuca swoich ograniczeń innym i po prostu tam nie chodzi.
Transmisje spektakli organizuje nie tylko NTLIve – widzieliśmy Crucible emitowane w ramach Digital Theatre. Czy macie plany współpracować jeszcze z innymi dystrybutorami przedstawień teatralnych?
Michał Goszczyński: Staramy się rozwijać nasz projekt. Przykładami są właśnie „The Crucible” oraz uruchomienie transmisji „na żywo” w ramach NTLive.
Ograniczają nas czasem jednak prawa licencyjne – nie wszystkie sztuki różnych, podobnych programów mogą być pokazywane poza Wielką Brytanią. Czasem jest to możliwe do przeskoczenia – „The Crucible” był właśnie tego przykładem. Był to chyba jedyny, lub jeden z niewielu pokazów tej sztuki poza Zjednoczonym Królestwem i Republiką Irlandii.
Jeśli tylko będzie jednak taka możliwość to będziemy starać się dać naszym widzom możliwość zapoznania się z innymi sztukami, również spoza repertuaru National Theatre.
Czy istnieje jakakolwiek możliwość ujawnienia planów na przyszłość? Chociaż jednego spektaklu.
Michał Goszczyński: Poza pokazem „Niebezpiecznych Związków”, który przed nami już 28 stycznia, w planach mamy jeszcze pokaz (również „na żywo”) „Jak Wam się podoba” – komedii Williama Shakespeare’a. W Kinie Atlantic już 25ego lutego.
Następnie być może uda się wrócić do niektórych sztuk, które już mieliśmy przyjemność pokazywać. Niedługo już też poznamy jakie inne sztuki będziemy mogli transmitować na żywo z Londynu.
Czekamy na ostateczne potwierdzenia, stąd też brak konkretnych tytułów.
No właśnie jeśli przeczytaliście wywiad to wiecie, że czekają nas już za chwilę (28.01) Niebezpieczne Związki. Zwierz się wybiera radośnie i w podskokach a dla was ma konkurs. Do wygrania jest jedna wejściówka na pokaz (niestety pojedyncza) i plakat z pokazu – zwierz obwiesił takimi plakatami pół pokoju i może was zapewnić że przyglądanie się gwiazdom brytyjskiej sceny przed snem jest zdecydowanie dobrym pomysłem. Co trzeba zrobić żeby wziąć udział w konkursie? Napiszcie jaką sztukę teatralną (starą, nową, obecną, polską, zagraniczną) najchętniej zobaczylibyście właśnie w takiej transmisji w kinie. Możecie wybrać cokolwiek chcecie ale żeby wziąć udział w konkursie odpowiedź musi znaleźć się w komentarzach na blogu do 26.01 do północy. Zwierz wybierze zwycięzców wybierając odpowiedzi które najbardziej mu się podobają.
Na koniec zwierz powie wam zupełnie szczerze, że dla niego możliwość oglądania londyńskich spektakli w ramach NTLive daje poczucie uczestniczenia w kulturze na zupełnie innych zasadach niż dotychczas. Wcześniej słyszało się o ciekawych spektaklach i scenicznych osiągnięciach aktorów ale były to tylko tytuły. W zeszłym roku w czasie oglądania Londyńskich nagród teatralnych zwierz zdał sobie sprawę, że choć nie jest na bieżąco z repertuarem to jednak część sztuk widział. To jest jednak super przeżycie, zwłaszcza, że nie musiał się ruszać z domu. Dlatego cieszy się, że Londyńskie teatry godzą się na współpracę nawet z doktorantami którzy chcieliby sobie pooglądać sztukę w teatrze zamiast ja nie wiem… siedzieć w bibliotece?
PS: Podoba się wam pomysł na wywiad? Zwierz przyzna że ten wyszedł tak fajnie że może do tej formy na blogu jeszcze powrócimy.