Kiedy miałam trzynaście lat napisałam list do Tygodnika Polityka. Polemizowałam w nim z artykułem który niesłychanie krytycznie wypowiadał się o nowym fenomenie jakim był niesłychanie wówczas popularny serial o Pokemonach. List mi wydrukowano co wówczas jak i dziś stanowi przedmiot mojej dumy. Minęło trochę czasu = pracuję w Polityce a Pokemony powracają. I znów mają przynieść zagładę cywilizacji.
Otóż na telefonach (nie wszystkich i nie wszędzie bo oficjalnie jeszcze nie w Polsce) pojawiła się nowa aplikacja – gra Pokemon GO. Dla tych którzy żyją pod kamieniem albo nie mają samych znajomych nerdów – dwa słowa wyjaśnienia. Pokemon GO to gra oparta o mechanizm rozszerzonej rzeczywistości, która pozwala bawić się w trenera Pokemonów. Innymi słowy ściągasz aplikację, logujesz się, wychodzisz z domu a tam na trawniku siedzi sobie Pokemon którego możesz złapać. Jeśli chcesz zdobywać nowe Pokemony, punkty, bonusy czy doświadczenie musisz wyjść z domu. Więcej czasem musisz całkiem sporo pochodzić, nie tylko po to by samego Pokemona złapać – miejsca w których możliwe jest zdobycie bonusów, areny do walki (no jednak Pokemony walczyć muszą) czy hodowanie Pokemona od małego, wymagają spaceru (aby Pokemon się nam wykluł musimy nosić jajko odpowiednio długo – aplikacja liczy nam przebyty dystans z otwartą grą – i dopiero kiedy wychodzimy swoje Pokemon się wykluwa).
Sieć natychmiast zareagowała na pojawienie się nowej gry. Chyba pierwszej gry z rozszerzoną rzeczywistością która tak ruszyła ludzi. Niektórzy kręcą nosem że sama gra bardzo odbiega od najnowszych serii Pokemonów robionych pod Nintendo, ale większości nic to nie obchodzi – biegają po świecie z telefonami i radośnie łapią kolejne stworki. Sieć oszalała też dlatego, że tacy bawiący się ludzie niekiedy spotkali się z całkiem normalnie funkcjonującym światem. Obiegły więc glob wiadomości o ateistach których Pokemony przywiodły do kościołów, o posterunku policji do którego wchodzili milczący ludzie załatwić coś w specjalnym punkcie w którym zdobywa się doświadczenie. Ponoć ktoś już znalazł się blisko śmierci (choć informacja o nastolatku który spadł z mostu jest jak głosi wieść przesadzona), ludzie zostali pouczeni że mają nie grać kiedy prowadzą samochód (za to jedna firma obiecuje wprowadzić usługę – mają nas obwieść po wszystkich miejscach gdzie są Pokemony) zaś najwięcej ofiar jest wśród telefonów bo ludzie zamiast korzystać z Pokebola na ekranie rzucali telefonami.
Akcje Nintendo poszły o kilkanaście punktów w górę przez noc, a firma która znana była z ignorowania najnowszych trendów może dziś spokojnie powiedzieć, że po prostu zamiast bawić się w półśrodki postanowili zmienić świat. Istotnie, jeśli przysłuchamy się temu co dzieje się w krajach gdzie Pokemon Go miało już swoją premierę to wygląda na to, że Nintendo zrobiło z długiego spaceru największą rozrywkę ostatnich dni. Co prawda spacer odbywa się z telefonem w ręce ale ludzie wylegli na ulice zamiast siedzieć przed tym samym telefonem w pomieszczeniu. Już teraz niektórzy twierdzą (może nieco na wyrost), że gra może zrobić więcej dla walki z otyłością niż rządowe programy – dzieciaki bowiem biegają po okolicy jak szalone, zupełnie jak w czasach kiedy bieganie po okolicy naprawdę było najpopularniejszą z dziecięcych rozrywek. Oczywiście zawsze znajdą się tacy dla których taka zabawa na dworze to nie szlachetne rzucanie piłką, ale prawda jest taka, że spełniła się jedna z wizji przyszłości, gdzie najlepszym sposobem na oglądanie rzeczywistości wokół nas jest spojrzenie na nią przez ekran.
Zwierza jednak fascynuje coś zupełnie innego. Otóż po Pokemony nie rzuciły się tylko dzieciaki. Z równym entuzjazmem do gry podeszli też ci którzy byli tam kiedy to wszystko się zaczęło – biorąc pod uwagę że Pokemony obchodzą w tym roku swoje dwudziestolecie – są to głównie ludzie w wieku Zwierza i nieco starsi. Zwierz co prawda w gry raczej nie grał, ale jak najbardziej załapał się na całe szaleństwo z anime – dzięki posiadaniu młodszego brata mógł zwierz nie tylko przeżyć oglądanie anime w telewizji ale miał też bardzo dobry powód by chodzić na kolejne animacje do kina. Poza tym w pokoju brata wisiał plakat ze wszystkimi 150 Pokemonami i zwierz tak długo się mu przyglądał aż w końcu poznał wszystkie Pokemony. Oczywiście przez lata Pokemony nieco przygasły, albo inaczej – wróciły do swojego naturalnego środowiska – wielbicieli gier i posiadaczy Ninetndo (którzy z tego cóż zwierz rozumie są w Polsce jakoś strasznie dyskryminowani i w ogóle ignorowani). Sentyment do Pokemonów jednak w pokoleniu pozostał i teraz nagle ożył – pokazując że te dwadzieścia lat niewiele zmieniło, i że wszyscy czekali aż w końcu znów będzie się można podniecać Pokemonami
Zwierznie wie ilu wielbicieli mangi, anime czy gier Nintendo stworzył ów dany szał na Pokemony. Pewnie całkiem sporo osób wtedy złapało bakcyla. Ale jednocześnie, ówczesny szał stworzył po prostu mnóstwo wielbicieli samych Pokemonów dla których małe stworki kojarzą się po prostu z beztroskimi czasami dzieciństwa. To właśnie oni teraz mają chyba najwięcej frajdy – kiedy mogą nie tylko sobie pograć ale przede wszystkim spełnić część dziecięcych marzeń o tym, że zostają prawdziwymi trenerami Pokemonów. Szał jaki teraz obserwujemy pięknie pokazuje, że raz zasiana miłość do popkulturalnego zjawiska potrafi przynieść korzyści jeszcze długo po tym jak nasze zakochane w popkulturze dzieciaki dorosną, i założą rodziny. Pewnie niejeden ojciec po utuleniu do snu potomstwa udaje się na spacer po okolicy by złapać sobie Pokemona przed snem. Pewnie nie jedna matka wydłużyła spacerek z wózkiem po to by podejść do tego jeszcze jednego Pokemona. Dla niektórych może to być przykład na upadek społeczeństwa. Zdaniem zwierza ten szał przypomina jak olbrzymią rolę w życiu człowieka – w opanowaniu otaczającej go rzeczywistości, odgrywa zabawa. Ludzie muszą się bawić – więcej, wydaje się że potrzeba zabawy (nie rozumianej jako alkohol i tańce) rośnie wraz z wiekiem. Zabawa pozwala oderwać się od tego co jest w życiu trudne i stresujące. Tego jest więcej kiedy rośniemy. A tak dzień w pracy może był do niczego ale w czasie spaceru do domu złapaliśmy trzy Pokemony.
Każdy wielbiciel popkultury – czy szerzej kultury jako takiej, co pewien czas jest świadkiem jak bardzo kultura zatacza kręgi. Rzeczy i emocje wracają – niedawno mogliśmy obserwować jak wyglądają na nowo rozbudzone emocje związane z Gwiezdnymi Wojnami, połowa kinowego repertuaru to w ostatnich latach próba powrócenia do czegoś co już kiedyś mieliśmy. Pokemony wpisują się w ten trend podwójnie. Nie tylko ożywiają stare emocje, ale też oczywiście powracają stare dyskusje. Pokemony jak wiemy nie doprowadziły do wzrostu agresji ani do nieprzystosowania dzisiejszych trzydziestolatków. Ich życiem zdecydowanie częściej rządził kryzys gospodarczy niż Pikachu. A jednak dziś ponownie część komentatorów Pokemon Go powraca do koncepcji że jeśli przyjdzie jakaś zagłada naszego pokolenia to na skutek szału na Pokemony. Niesamowite jak bardzo można się poczuć jak w drugiej połowie lat 90.
Jednocześnie coś w samym zwierzu piszczy z zadowolenia. Oto gra która łącząc świat wirtualny z rzeczywistym sprawia, że rzeczywistość staje się jakaś taka bardziej znośna. Ludzie chodzą na długie spacery, przeskakują przez płoty i stukają do drzwi sąsiadów. Być może po raz pierwszy od dłuższego czasu wychodzą z domu nie tylko po to by dojść do szkoły i pracy. Co więcej ponieważ np. wodne Pokemony trzymają się bliżej wody można poznać miejsca w których się nigdy nie było. Ale też sam pomysł by to właśnie te Pokemony którymi straszyło się rodziców (a przynajmniej rodziców pokolenia zwierza) były tym co wyciąga ludzi z domów – zwierz ma poczucie jakiegoś dziwnego triumfu. Jakby nasza niedojrzała chęć zabawy jednak wygrała. Jakby nie wszystko było stracone. I jasne – zdarzają się dość przykre wypadki – ponoć rabusie wykorzystywali fakt, że ludzie ściągają do miejsca występowania Pokemonów a jakaś kobieta znalazła w czasie gry zwłoki. Ale właśnie to przecięcie gry i rzeczywistości wydaje się zwierzowi najciekawsze, nie straszne ale dające nadzieję, że może ludzie dostrzegą świat zza Pokemonów. Świat na który coraz rzadziej ostatnimi czasy patrzymy.
Oczywiście należy stwierdzić, że gry korzystającej z rozszerzonej rzeczywistością mogą się okazać w przyszłości naszą zgubą. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć kiedy. Na razie mamy doskonale bawiące się miliony ludzi którzy raczej wyglądają na niegroźnych i wręcz ponownie wprowadzonych do przestrzeni społecznej (a nie z niej wyjętych, jak czynią to konsole). Trudno powiedzieć co będzie dalej, zwłaszcza że równie dobrze szał może za chwilkę opaść. Jedno jest pewne, w tym dość paskudnym roku 2016, miliony ludzi chodzi sobie wieczorkami na spacery i radośnie łapie Pokemony. I może to jest jakaś odpowiedź na złe czasy. Bo jakże się można frustrować kiedy człowiek stara się zebrać je wszystkie.
Ps: Zwierz w drodze do pracy wypróbował grę. Złapał siedem Pokemonów. Odwiedził kilka Pokestopów w tym jeden jest w jego pracy! Zabawa jest cudowna i człowiek bardzo nie chce siedzieć w jednym miejscu.