Każdy z wiernych fanów spotkał się kiedyś z taką sytuacją. Spędził długie dni i godziny namawiając kogoś by ten obejrzał nasze ukochane dzieło kultury popularnej a kiedy przychodzimy po wynik oględzin okazuje się, że się nie spodobało. Albo jeszcze tragiczniejszy moment – nagle w przestrzeni publicznej ktoś deklaruje, że woli epizody I-III Gwiezdnych Wojen bardziej niż IV- VI. Tu powstaje problem – jak rozmawiać, nie oskarżając, bronić nie odmawiając prawa do opinii i nie zgadzać się, nie krzywdząc się wzajemnie.
To, że każdy ma prawo do swojego gustu wydaje się stwierdzeniem banalnym. Jednocześnie nie jest to aż tak oczywiste. Zwłaszcza w przypadku kultury. Niesłychanie często funkcjonujemy bowiem w świecie opinii powszechnie znanych, których podważenie skazuje nas na krytykę albo ostracyzm. Najczęściej kojarzy się to nam z kulturą wysoką (choć tu modne bywa podważanie pewnych utartych przekonań) ale nie jest od tego popkultura. Zwłaszcza kiedy za filmem czy serialem stoi uzbrojony w niepodważalne argumenty i opinie fandom. Rozmowa o tym czy komuś podobał się wyświetlany ostatnio w kinie film – jeśli nie stanowi kolejnej ekranizacji komiksu albo dzieła Christophera Nolana (ten ma właściwie wyznawców) w większości opiera się na wymianie opinii która niekoniecznie jest bardzo związana z naszymi emocjami. Oczywiście zdarzają się rozmowy zażarte gdzie idzie niemalże na noże. Ale w ostatecznym rozrachunku dużo łatwiej przyjąć, że ktoś nie przepada za nowym Allenem, filmem o Tarzanie czy nawet Pacific Rim niż usłyszeć że Civil War było marnym filmem, Doktor Who jest bez sensu a w Star Treku wszyscy bohaterowie są głupi.
Problem z dyskusjami wokół pewnych pewników popkultury wynika z emocji ale też – całkiem często zakodowanego „Słowacki wielkim poetą był” – czyli absolutnego przekonania, że należy rozmówcy wbić do głowy, że jest w błędzie i ma myśleć o filmie, serialu czy książce to co sami chcemy mu narzucić. Przy czym w przypadku popkultury może chodzić zarówno o podejście do całego dzieła jak i do jego fragmentu. Może się okazać że należy cenić jedną odsłonę Star Treka nad drugą, uznawać jednego ze scenarzystów Doktora za bardziej błyskotliwego od drugiego czy ogólnie nie krytykować (albo wręcz przeciwnie krytykować) ekranizacji komiksów z danego uniwersum. Pokusa by osobę, która myśli inaczej przymusić do podzielenia naszego zdania jest olbrzymia. W końcu w Internecie zawsze ktoś się myli a wyjaśnienie mu jak bardzo się myli jest najpiękniejszą rzeczą pod słońcem. Do tego do tych dzieł kultury które wybraliśmy sobie sami jako ulubione naprawdę jesteśmy przywiązani. Rodzą się w nas w prorocy czy nawet inkwizytorzy. Tylko im bardziej wdajemy się w takie dyskusje tym łatwiej zapomnieć o tym że jednak osoba z którą rozmawiamy ma jak najbardziej prawo do swojej opinii nawet jeśli, ku naszemu ubolewaniu nie zgadza się z naszymi czy szerszymi poglądami. Jednocześnie – trudno jest się powstrzymać od rozmowy – wszak po to mamy te swoje ukochane dzieła kultury by o nich rozmawiać aż po miłości kres.
Jak więc, mówiąc językiem trenera rozwoju personalnego – skutecznie rozmawiać? Przede wszystkim ważne jest by dowiedzieć się dlaczego osoba z którą rozmawiamy nie podziela naszych uczuć. Sam fakt, że komuś coś się nie podoba niekoniecznie oznacza, że nie zrozumiał czy nie jest w stanie docenić wybitności dzieła. Czasem zdarza się, że ma zupełnie inne niż my podejście do fabuły. Sporo osób nie jest w stanie oglądać produkcji gdzie w scenariuszu pojawiają się dziury logiczne, innym zupełnie to nie przeszkadza. Są tacy którzy nie przepadają za serialami z metaplotami inni nie lubią produkcji fragmentarycznych. Dla innych najważniejsze są postacie – fabuła może być genialna ale jak nie polubią postaci to zdechł pies. Ewentualnie – co zwierzowi zdarza się w przypadku prequeli – fabułę i postacie jeszcze by jakoś udało się znieść gdyby nie aktorstwo. Oczywiście czasem niechęć może być też trochę irracjonalna, albo wynikać ze złej znajomości gatunku. Albo ze zbyt dobrej znajomości tropów filmowych które jednej osobie wydadzą się świeże dla drugiej są wtórne. Często – o czym sami zapominamy – niektóre narzekania byłyby też naszym udziałem gdybyśmy nie wiedzieli co jest dalej. Nie zmienia to faktu, że na każdy z podanych przez rozmówcę argumentów można reagować inaczej. Osobę zagubioną w fabule Doktora Who można zachęcać by zaczęła w innym punkcie albo oglądała dalej aż poczuje się pewniej w świecie przedstawionym. Komuś kto narzeka na dziwną lukę w fabule możemy podpowiedzieć że dalej wątpliwości będzie mniej. Gorzej kiedy nie podobają się postacie – możemy kusić ich rozwojem ale nie trudno zrozumieć osobę która nie chce spędzać czas z postaciami których nie lubi.
Póki dyskusja toczy się wokół konkretnych zastrzeżeń nie ma co zachowywać się tak jakby krytyka była obrazą dla produkcji. Wręcz przeciwnie – jeśli ktoś umie podać konkretny powód dla którego dane dzieło go nie porwało to zwykle oznacza to, że spędził trochę czasu analizując dlaczego mu się nie podoba. Tu dyskusja może pomóc, zachęcić czy wyjaśnić pewne rzeczy. Są jednak często argumenty przy których polemizować czy namawiać trudno. Te wiążą się – trochę jak kwestia sympatii do bohaterów – z osobistymi preferencjami. Niektórzy będą kochać Supernatural – inni jak zwierz przysnęli na czwartym odcinku pierwszej serii i nigdy więcej nie mieli ochoty oglądać dalej. Jeśli coś nudzi – nie tylko trudno to przezwyciężyć ale też – nie ukrywajmy nie ma trochę sensu. Nigdzie nie jest powiedziane że jednostka musi poznać wszystkie dzieła popkultury. A te nużące wydają się na szarym końcu listy. Podobnie z argumentami estetycznymi – TOS może być cudownym serialem retro ale sporo osób nie jest go w stanie oglądać bo jednak telewizja się przez ostatnie lata zestarzała. To rzeczy na które niewiele można poradzić i też niewiele można zmienić dyskusją. Trudno kogoś słownie przekonać że nie nudzi jak nudzi. Zresztą im bardziej przekonujemy, że ma nie nudzić tym częściej uzyskujemy efekt odwrotny.
Choć zachowanie szacunku dla postawy rozmówcy powinno towarzyszyć większości rozmów o kulturze nie oznacza że nie można się wdawać w polemiki – nawet ostre. Zwierz dostaje szału ilekroć widzi jak ktoś odrzuca niechętnie Przeminęło z Wiatrem mówiąc że nie lubi romansideł, podczas kiedy romans stanowi tylko jeden z licznych wątków historii o wojennych przeżyciach pokolenia amerykanów. Jeśli ktoś odrzuca Harrego Pottera zarzucając mu że był pisany wyraźnie dla kasy co widać już w pierwszym tomie to ostra dyskusja na temat chyba nikogo nie dziwi. Często zdarza się, że bardzo ostre opinie na temat wytworów kultury czy popkultury wypowiadają osoby które nie tyle że się nie znają, co nie zadają sobie trudu by poznać to co komentują. Nie ma takich osób dużo ale zdaniem zwierza wtedy można polemizować ostro. Trochę tak jakby ktoś wybrał się na Strażników i miał potem pretensje że jak na film o super bohaterach to słabe. Nie znaczy że Strażnicy muszą się podobać – raczej by znaleźć odpowiedni punkt odniesienia do rozmowy. To zresztą często bywa największym źródłem nieporozumień – ktoś oczekuje jednej rzeczy a dostaje inną, komuś brakuje wiedzy, zaangażowania czy cierpliwości by doczekać do momentu „kiedy będzie ciekawie”. Inna sprawa to często stawiamy rozmówcom wysokie wymagania – okazuje się, że właściwie nie można się wypowiedzieć na żaden temat jeśli nie obejrzało się pięciu sezonów nie przeczytało wszystkich tomów czy filmów z serii. Co jest trudne kiedy coś nas nudzi, nie podoba się i najważniejsze – nie wciąga.
W przypadku rzeczy które kochamy chcemy często by pokochali je wszyscy. Ale kiedy polecamy komuś film albo serial musimy się od razu pogodzić że nie uda się nam drugiej osoby zarazić naszą pasją. Zwierz przeżywał to z oglądaniem Doktora Who. To nie jest serial, który trafia do wszystkich i nigdy nie będzie. Choć można pewne rzeczy wyjaśnić i podpowiedzieć – tak by osoba świeżo oglądająca nie czuła się zagubiona to im bardziej wmusza się w kogoś jakaś opinię tym większa szansa że się drugą osobę zniechęci. Sam zwierz w przypadku swoich najbardziej ukochanych dzieł kultury popularnej myśli trzy raz zanim komuś pokaże. A jak się nie spodoba to odpuszcza, bo nic z tego dobrego nie wyjdzie. Stąd konieczność przyznania przede wszystkim przed samym sobą, że sympatia czy przyjaźń nie oznacza podobnych gustów. Po prostu nigdy nie będzie tak że wszystkim podoba się to samo. I dobrze bo inaczej byłoby niepokojąco. Do tego warto pamiętać, że tak jak nasi znajomi mają prawo do gustu tak my je mamy – fakt że komuś coś się nie spodobało nie obniża rangi naszego zaangażowania w fandom nie zmienia wartości lubianego przez nas filmu i serialu. Zdaniem zwierza wiele napięć bierze się właśnie z takiego dość przecież paranoicznego myślenia że skoro nasz znajomy czegoś nie lubi to podważa tego wartość. A może, kto wie ocenia negatywnie nie sam serial ale nas samych i nasz gust. Co przecież tak na zdrowy rozum nie ma sensu. To znaczy jasne może się zdarzyć, że ktoś odmawia naszemu ulubionemu dziełu jakiejkolwiek wartości, ale nie jest to automat.
Kultura źle znosi niepodważalne dogmaty. Im bardziej Słowacki jest wielkim poetą tym mniej chce się go czytać. Im więcej narzuconych prawd i obowiązujących tez tym trudniej czerpać indywidualną radość z poznawania popkultury czy kultury w ogóle. Oczywiście każdy z nas ma pewne wewnętrzne dogmaty dotyczące popkultury. Zwierz nie wie jak można woleć prequele Gwiezdnych Wojen nad oryginalną trylogię. Co nie zmienia faktu, że wielokrotnie zdarzało mi się rozmawiać z osobami które nie podzielają mojego zdania. Czasem zdarzało mi się im przyznać akcję w niektórych aspektach. Ostatecznie jednak wciąż była to rozmowa dwóch osób które lubią Gwiezdne Wojny i których różne opinie mogą spokojnie egzystować obok siebie bo ani mnie nikt nie zabiera oryginalnej trylogii ani znajomym nikt nie konfiskuje płyt z prequelami. Mamy prawo się nie zgadzać i nie czynić z tego podstaw do wielkiej dyskusji. Zwłaszcza, że o ile o pewnych konkretnych zastrzeżeniach można rozmawiać godzinami to sam gust raczej nie zmieni się pod wpływem intelektualnych negocjacji.
W ostatecznym rozrachunku wracamy do rzeczy bardzo prostych. Szanowania zdania drugiej osoby. Zainteresowania tym co ma do powiedzenia. Dostosowaniem języka i argumentacji do dyskusji. To rzeczy stanowiące podstawę dobrej rozmowy niezależnie o czym dyskutujemy. Na pewno zakrzyczenie kogoś czy jednoznaczne zawyrokowanie że nie ma racji na niewiele się zda, więcej pozbawi nas możliwości ciekawej rozmowy z osobą która ma inną perspektywę. Czy to nie jest jedna z najciekawszych rozmów kiedy mamy okazję poznać kogoś kto nie lubi czegoś co my sami uwielbiamy. To jedna z tych rozmów która może nam więcej powiedzieć o nas samych niż wspólne zachwyty z naszymi „zgodnymi” znajomymi. No właśnie to druga kwestia – zwierz nie cierpi przekonania, że przyjaźń musi opierać się na podobnym guście kulturowym. Otóż nie – przyjaźń jeśli już powinna opierać się na podobnej wrażliwości. Ta zaś nie oznacza że lubi się to samo ale że ma się podobną wrażliwość patrzenia na świat. Nawet jeśli nie zawsze podobają się te same scenariusze choć obie strony mogą uznać pewne elementy za wartościowe czy ewentualnie niedopuszczalne. Co więcej czyjaś zła opinia nie niszczy naszej dobrej. Po prostu jest obok.
Zwierz ma teorię że większość tego typu dyskusji bierze się trochę ze strachu. I to nie ze strachu przed tym, że ktoś się wyłamał z szeregu i powiedział coś innego. Ze strachu przed tym, że zachwycanie się czymś czy lubienie czegoś stanie się niemodne. Także ze strachu że sami zostaniemy ocenieni jako ludzie pozbawieni gustu. Zwierz pisał kilka lat temu o tym, że nie ma uczucia trudniejszego do ocalenia niż zachwyt. Bo o ataki dużo łatwej niż o zachwyty a podejście krytyczne zawsze jest w modzie. Do tego zachwycanie się jest u nas niemodne, wiadomo dobry Polak to niezadowolony Polak. Stąd obie strony się boją. Ci występujący przed szereg – że zostaną zakrzyczani czy zmuszeni do zmiany zdania. Ci krzyczący – że fala krytyki pod adresem ukochanego dzieła popkultury odbierze im przyjemność. W ostatecznym rozrachunku chodzi jednak o to, żeby pogodzić się że opinie spokojnie mogą być dwie i porozmawiać. Podobno warto. A na koniec warto przypomnieć sobie, że wszyscy jesteśmy dla kogoś heretykami. Bo zawsze znajdzie się ktoś gotów krytykować nas gust, poprawiać nasze opinie i nawracać nas na jedynie słuszną drogę. I chociażby przez wzgląd na to zanim znów powiemy komuś że nie ma racji warto wziąć trzy głębokie oddechy. A potem powiedzieć mu że nie ma racji najgrzeczniej jak umiecie ;)
Ps: W weekend zwierz bawi w Katowicach na Serialisie, ma nadzieję że się spotkamy i pogadamy :)