Sierra Burgess jest przegrywem to nowy film dla nastolatków Netflixa. Nie będę ukrywać, że rzadko zdarza mi się obejrzeć taki film przy którym jestem absolutnie przekonana, że ma szkodliwe przesłanie. Nawet bardziej niż koszmarne „Kissing Booth” a wszystko pod przykrywką opowiadania o nietypowych bohaterkach i wadze bycia sobą. (recenzja zawiera spoilery bo się wściekłam)
Sierra Burgess jest typową nietypową postacią z komedii młodzieżowych. Nie dba o wygląd, bo jest bardziej zainteresowana nauką – ma same piątki i planuje się dostać na Stanford. Nie powinno być to takie trudne bo jej ojciec jest znanym pisarzem. Sierra nie ma problemu z tym by radzić sobie z paskudnymi dzieciakami w szkole które wytykają jej na każdym kroku że jest brzydka, bo jej matka jest jakimś rodzajem młodzieżowego kołcza, który uczy dzieciaki o samoakceptacji. Sierra ma więc pozornie wszystko czego mogłaby chcieć dziewczyna ze stereotypowo zarysowana wedle zasady „nie możesz mieć jednocześnie dobrej figury i samych piątek”.
Bohaterkę w szkole najbardziej prześladuje Veronica, popularna i śliczna cheerleaderka, która umawia się z chłopakiem na studiach i jest w elicie szkoły. Złośliwość Veroniki osiąga maksymalny poziom kiedy podrywającemu ją w barze Jamey’owi (który jest śliczny jak z obrazka ale przyjaźni się niekoniecznie z najpopularniejszymi chłopakami w swojej szkole) daje numer Sierry. Jamey wysyła jednego smsa, i tak zaczyna się flirt Sierry z Jamey’em który dość szybko przechodzi w wielogodzinne rozmowy telefoniczne i dość oczywiste uczucie. Sierra szybko jednak odkrywa, że przystojny futbolista, myśli że rozmawia z cheerleaderką. Zamiast wyjawić mu prawdę, postanawia utrzymywać szaradę. Udaje się jej to bo Veronicę właśnie (pod pretekstem zbyt dużej różnicy intelektualnej) rzucił starszy chłopak, i dziewczyna potrzebuje korepetytorki. Sierra uczy Veronicę o Platonie, a Veronica udaje przed przystojnym chłopakiem Sierrę.
Zacznijmy od tego co moim zdaniem jest w tym filmie dobre. To wątek Veronicy – niby na drugim planie ale bardzo ożywczy. Dziewczyna, która ma w szkole i na social media pozornie idealne życie w istocie mieszka, w dość brzydkim domu wypełnionym starymi i brzydkimi meblami. Ma matkę która cały czas ją poucza (odnosząc się do wyglądu i wagi), dwie koszmarne młodsze siostry i ojca który odszedł i którego matka traktuje jak zmarłego. Im więcej wiemy o Veronicy tym bardziej rozumiemy dlaczego tak ważne jest dla niej utrzymywanie szkolnego statusu i pozorów że jej życie składa się z samych sukcesów. Sierra która żyje w olbrzymim domu z obojgiem bogatych, wykształconych i koszmarnych (ale niezamierzenie, po prostu scenarzystom się wydaje że jak ojciec porozumiewa się z córką wyłącznie cytatami z literatury to jest to urocze a nie koszmarne) rodziców. Tylko w szkole Veronica jest górą, Sierra której rodziców stać na wyższą uczelnię i zapewnienie swojej córce wszystkiego co najlepsze – jest górą w życiu.
Film całkiem dobrze prowadzi wątek ich przyjaźni – na całe szczęście nie każąc w obrębie filmu przechodzić żadnej z bohaterek metamorfozy (choć niestety końcówka sugeruje, że to Veronica musi stać się inna, a nie Sierra). To przyjemna wizja, które w kinematografii wciąż brakuje – pokazanie że hierarchia szkolna nie odpowiada tej społecznej, i że czasem niektóre dzieciaki naprawdę muszą sobie dobre życie wykreować w social media by nie wypaść poza krąg rówieśników. Jednocześnie film fajnie pokazuje, że tak naprawdę to z jakich rodzin i domów wychodzimy, z jakimi problemami młody człowiek boryka się na co dzień, ma wpływ na wszystko – fakt, że większość filmowych nastolatków mieszka w identycznych domach i ma właściwie zawsze równą sytuację rodziną (chyba że pojawia się wątek patologii) strasznie spłaszcza te skomplikowane relacje statusu, możliwości i szkolnej popularności. Poza tym aktorki mają na ekranie dobrą chemię i nie jest trudno w ich przyjaźń uwierzyć.
Tu pozytywne opinie na temat filmu się kończą. I w sumie to smutne że jednak nie można nakręcić filmu młodzieżowego o dwóch dziewczynach które się nie lubią, a które odkrywają że mogą się polubić, jeśli odrzucą szkolne podziały. I fajnie byłoby obejrzeć dziewczynę, która orientuje się, że w szkole może jest przegrywem ale w życiu ma naprawdę dobrze. Ogólnie – taki film o dziewczęcej przyjaźni, utrzymany nie w tonie poważnej produkcji ale właśnie takiej lekkiej produkcji młodzieżowej pewnie by mnie ucieszył i zachwycił. Nie mam nic przeciwko romansom ale tu wątek romansowy jest koszmarnie toksyczny i rozegrany tak źle, że aż boli.
Widzicie dawno temu napisałam na blogu tekst w którym jasno podkreśliłam, że najgorszą rzeczą jaką kinematografia wmawia ludziom, to że świństwa jakie sobie wzajemnie robimy – nie wielkie zbrodnie, ale właśnie świństwa i kłamstwa, można odkręcić jednym przepraszam. Dla mnie takie filmy są poważnym zagrożeniem dla moralności bo każą nam kibicować postaciom postępującym źle, które nie ponoszą odpowiedzialności za swoje czyny. Może jestem staromodna ale uważam że dobrze podany morał to rzecz jak najbardziej konieczna, zwłaszcza w filmie młodzieżowym. Tu teoretycznie byłby dobry punkt wyjścia do mądrego morału o tym, że nie można kogoś oszukiwać, i zwodzić nawet jak ci się podoba. I nawet jak ci się nie wydaje, że jesteś godna czy godny. Wyobrażam sobie doskonałe zakończenie filmu w którym główna bohaterka traci chłopaka (może zyskać przyjaciółkę) i musi postanowić że jednak inaczej spojrzy na świat.
Sierra Burgess nie ponosi jednak żadnych negatywnych konsekwencji swojego zachowania. Mimo, że kłamie, a także, co nie jest lepsze, jeśli nie gorsze – publicznie poniża koleżankę, ostatecznie okazuje się, że wszystko jest w porządku. Bo Sierra przeprosiła i to nawet nie w sposób który pokazywałby jakąś zmianę. Nie po prostu nagrała piosenkę …. Co więcej jest to piosenka o niej. Nawet kiedy pod sam koniec słyszy jak źle się zachowała, wciąż się usprawiedliwia wskazując, że przecież to świat sprawił, że tak postąpiła. Zachowanie Sierry jest obrazą dla wszystkich mniej atrakcyjnych (czy tak się czujących dziewczyn) które jednak zdaniem twórców muszą się uciec do postępu, i w ich przypadku niemoralne zachowanie jest zrozumiałe bo jak się inaczej przebić w świecie. Ten film tak pięknie pod pozorem pokazania innej historii utwierdza schemat że dla dziewczyn takich jak Sierra jedyna szansa to zawodzić chłopaka tak długo aż łaskawie przestanie zwracać uwagę na ich wygląd.
Zresztą film jest dość koszmarny dla ładnych dziewczyn, właściwie cały czas sugerując, że tak naprawdę są głupie i płytkie i nie mają chłopakom nic do zaoferowania poza przesyłaniem nagich fotek. Tymczasem wszyscy faceci marzą o takim idealnym pakunku – mózgu Sierry w ciele Veronicy ale niestety nie da się tego dostać w pakiecie. Na szczęście Sierra ze swoją sympatią do Nitchego, i głębokimi uwagami w stylu „Ciekawe czy gwiazdy wiedzą że świecą” jest idealną dziewczyną, które tak naprawdę pragną faceci. Bo oni chcą tych głębokich dziewczyn, które skrywają się w brzydkiej powłoce, a nie głupich lalek. Problem w tym, że Sierra naprawdę nie mówi w tym filmie nic wybitnie mądrego. Jest totalnie zagubiona, niemoralna, a do tego nieprzyjemna. Prawdę powiedziawszy gdyby jej ukochany odszedłby z Veronicą byłaby to dużo sympatyczniejsza para. Zresztą skoro o chłopaku mowa, to widać że też scenarzyści mają w jakiejś pogardzie tych typowych chłopaków z drużyny wiec nasz może grać ale musi być jednocześnie odpowiednio poetyczny. Wiecie, żeby nie było, że inteligenta dziewczyna zakochała się w sportowcu.
Gdzieś w tle pojawia się wątek Sierry próbującej dostać się na studia ale nie wyróżniającej się niczym spośród wielu innych kandydatów którzy mają doskonałe stopnie i mówią w kilku językach. W punkcie doradztwa zawodowego (są takie w szkołach) Sierra słyszy że musi być jakaś i coś wymyślić, zaangażować się, może napisać książkę. Trochę przez cały film czekamy aż Sierra coś wymyśli – albo dojdzie do wniosku, że jeszcze nie czas by wymyślać się w całości. Ale nie – dziewczyna nie ma pojęcia czym się zająć. Co ciekawe – film dość dobrze, choć chyba przypadkowo obnaża jak kretyńskie jest wymaganie od nastolatków by już na tym poziomie kimś były. Zresztą skoro przy nauczycielach jesteśmy to równie koszmarny jest wątek w którym nauczycielka każe uczniom pisać na ocenę i recytować poezję. Nie wiem jak wy ale zawsze mnie zastanawia jak można komuś kazać pisać poezję na stopień. Chyba, że się kocha przymuszać ludzi do grafomanii. Wiara nauczycielki że napisze najlepszy wiersz z całej klasy jest głęboka. Tymczasem Sierra nie pisze wiersza tylko piosenkę. Po czasie. Czy jest z tym problem? Nie, dziewczyna zostaje zasypana komplementami. I co więcej trudno powiedzieć dlaczego. Ładna piosenka ale nic specjalnego. Plus – to najbardziej niewykorzystany wątek filmu. Sierra mówiąca przed klasą wiersz o tym jak wszyscy udają lepsze życie, czy o tym że bycie sobą jest trudne a szukanie siebie jeszcze trudniejsze doskonale wpisywałoby się w schemat opowieści szkolnych i przynajmniej dawałoby puentę.
Film zupełnie też błądzi jeśli chodzi o pokazywanie relacji Sierry z rodzicami. Jak pisałam – to absolutnie koszmarna para. Taka która do bohaterki przez cały film nie odzywa się ani razu normalnie. Ojciec sypiący książkowymi cytatami zamiast rozmowy – który o czym by nie mówił, mówi o sobie i matka która ewidentnie nie zdaje sobie sprawy, z tego, że córka pewność siebie udaje (albo nawet nie udaje ale ma ją raczej wykutą niż zinternalizowaną). Cała konfrontacja polega na tym, że Sierra krzyczy na rodziców, ale nic z tego nie wynika. Nie ma żadnego przedstawienia racji, żadnego pocieszenia. Kiedy Sierra mówi rodzicom, że nie sposób do nich dorównać bo mają takie osiągnięcia, koszmarnie brakuje sceny w której ojciec czy matka mówi jej – oczywiście że mamy takie osiągnięcia, bo jesteśmy dorośli, ty masz całe życie na osiągnięcie czegoś na własnych warunkach. Tymczasem przesłanie rodziców jest „bądź sobą” co jest o tyle denerwujące, że w sumie przez cały film uczymy się, że Sierra będąc sobą nie jest najlepszą osobą.
Uważam że w świecie w którym coraz łatwiej zrobić komuś świństwo przez social media, w filmach takich jak Sierra Burgess jest przegrywem, włamanie się komuś na konto, wyśmianie w Internecie, czy podszywanie się pod kogoś powinno być potępianie z całą surowością. Bo to jest dokładnie to co jest na wyciągnięcie ręki dla współczesnych dzieciaków i trzeba im na każdym kroku powtarzać że mają tak nie robić, nawet jak maja ochotę. Bo będą tak robić (są nastolatkami robią mnóstwo głupich rzeczy) ale powinny mieć świadomość, że to jest naprawdę paskudne. Tymczasem w filmie Sierra włamuje się na konto Veronicy, umieszcza na niej kompromitujące dla dziewczyny treści, czyni je publicznymi. To z kolei podejmują inni uczniowie – wyświetlając kompromitującą wiadomość na tablicy wyników meczu. To są działania po których wszyscy powinni zostać przez film potępieni, ukarani i po prostu pokazani jako postacie negatywne. Tylko, że nic takiego nie ma. Sierra dostanie chłopaka, a wszyscy radośnie będą się bawić na balu matrualnym, który powinno się odwołać za karę.
Film ma bardzo niepokojące przesłanie z którego wynika, że jeśli świat nie jest dla ciebie idealny to w sumie – masz usprawiedliwienie dla niewłaściwego zachowania. Sierra nie ma złego życia, nie pasuje do rówieśników, ale nie tak boleśnie (ma znajomych, jest częścią szkolnej społeczności) – fakt że nie jest pięknością (choć grająca ją aktorka ma absolutnie prześliczną twarz i jak widać gdy nie ma fatalnych kostiumów – nie taką złą figurę) nie usprawiedliwia bohaterki. Po prostu. Nie można kręcić filmów w której niemoralne zachowanie jest usprawiedliwione niższą samooceną czy nie pasowaniem do wzorca urody, który uznaje się za obowiązujący. Zwłaszcza, że nie ukrywajmy – większość nastolatków nie ma urody filmowych aktorów i naprawdę nikogo to nie zwalnia z moralnego zachowania. Jeśli postacie takie jak Sierra nie ponoszą konsekwencji bo są inne to uznajemy, że w sumie jest to wystarczający powód bo są gorsze i poszkodowane. To nie zmienia systemu to go umacnia. Bo to znaczy, że rzeczywiście Sierra jest gorsza od swojej blond koleżanki, której już tak łatwo by nie wybaczono, uznając że nie ma powodu by traktować ją inaczej – bo przecież pasuje.
Na koniec smutne jest to, że film w sumie potwierdza, że brzydkie dziewczyny nie mają szans u chłopaków. Nawet jeśli sympatyczny (rzeczywiście fajna postać) chłopak ze szkoły obok, wyraźnie by się mógł zainteresować Sierrą, to nie ma na to żadnych szans. W „Masz wiadomość” które miało odrobinę podobnych elementów, główny bohater z jednej strony mailował z bohaterką, z drugiej – pozwolił jej poznać samego siebie. Dzięki temu dał szansę by bohaterka zakochała się też w nim- znając go. Tego w filmie bardzo brakuje. Bo tak, chłopak ląduje z dziewczyną, która ma o nim tak niskie mniemanie że nawet nie pozwoliła mu siebie poznać. To strasznie przykre i toksyczne. Nie mówiąc już o tym że rzeczywiście wymiany zdań pomiędzy tą dwójką które widzimy, jakoś nie świadczą o niesamowicie głębokim uczuciu gotowym przetrwać prawdziwe oszustwo. Zresztą to jest niesamowity trop w komediach romantycznych, wmawia się nam, że bohaterów łączy niesamowita więź ale kiedy przychodzi do pokazania dialogu czy rozmowy to pytają siebie wzajemnie jaką by byli kanapką. Nie mniej niezależnie od prawdziwości uczuć mamy do czynienia z bardzo paskudnym oszustwem. A przypomnijmy, oszustwa takie jak te, niekiedy doprowadzają do tragedii. Autentycznie ludzie giną bo w sieci zostali zwiedzeni, że rozmawiają z kimś innym. Nie dlatego, że rozmawiali z kimś groźnym, ale dlatego, że nie mogli znieść oszustwa, upokorzenia, uczuć zainwestowanych w coś co nigdy nie było prawdą. To niesamowicie okrutna gra.
Mam wrażenie, że ktoś w Netflixie uznał, że skoro film będzie o grubszej dziewczynie to wszystko będzie okej – i nikt go nie skrytykuje. No sorry ale nie, nie tak to powinno wyglądać. Zresztą ponownie odniosę się tu do mojego postu o Insatiable w którym doskonale pokazano, że nie waga i moralność albo właściwie zwolnienie z moralności nie są ze sobą powiązane. Zresztą sporo oburzenia które spadło na Insatiable mogłoby spokojnie spać na ten film. Bo w sumie to jest dopiero szkodliwa produkcja. Ale przykryta słodkimi tropami z komedii romantycznych. Inna sprawa, że jeśli chodzi o obraźliwe rzeczy, to scena w której Sierra udaje osobę głuchą żeby nie odezwać się przy chłopaku który rozpozna jej głos… nie wiem kto to pisał, ale to jest dokładnie ta scena w której mam wrażenie, że ktoś zapomniał, że to naprawdę jest słabe podszywać się nie tylko pod inną osobę ale i osobę z niepełnosprawnością.
Bardzo rzadko zdarza mi się tak bardzo czuć że film pod pozorem sympatycznej produkcji dla nastolatków sprzedaje coś bardzo niemoralnego i nie fajnego. Jasne to nie jest jedyny film z ukrywaniem tożsamości ale ponownie – jak pisałam – we współczesnym świecie gdzie jest to zrobić łatwo – absolutnie musi to być potępione. Plus nie ukrywam – to lenistwo scenariuszowe. A mogłaby z tego być ładna opowieść o dziewczęcej przyjaźni. I komu by to przeszkadzało. A tak nie ważne czy historia jest o róży czy słoneczniku. Kto tak się zachowuje ten śmierdzi.
Ps: Czy możemy porzucić trop w którym w całej szkole jest jedna brzydka dziewczyna. Nosz kurczę, nic nie jest tak filmowo dyskryminujące jak wizja że wszystkie nastolatki są idealne poza tą jedną