Zacznę od samokrytyki. Wiem, że was zawiodłam. Jako wasz regularny recenzent ekranizacji złych powieści romantyczno/erotycznych nie napisałam wam o dziele jakim był „After”. Dziś nadrabiam moje karygodne zaniedbanie, co za pewne wniesie dużo radości do waszego życia i uświadomi wam dlaczego ten niesłychanie wartościowy blog trzeba wspierać na Patronite.
Od razu zaznaczę, że książki „After. Płomień pod moją skórą” nie czytałam. Ale! Oglądałam pięć odcinków omówienia książki „After” poczynionych przez Pawła Opydo w ramach cyklu „Złe książki”– co pozwoli mi stwierdzić do jakiego stopnia ekranizacja różni się od powieści. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, że trochę i tak mogłabym się domyślić bo „After” należy do tego samego nurtu przetworzeń motywów ze Zmierzchu, które z kolei są przetworzeniami motywów wcześniej znanych. I w sumie dostajemy tu ciekawą kulturę recyklingu złych powieści, gdzie Zmierzch i Pięćdziesiąt Twarzy Greya służą jako kanon, z którego dowolnie można pobierać wytarte literackie tropy. Ewentualnie można sięgnąć po sam zrąb pomysłu np. z Dumy i Uprzedzenia czyli że bohaterowie się najpierw nie lubią i obrażają by wyznać sobie potem uczucie. Nie mniej to też żadna nowość ostatnim razem było tak w Dzienniku Bridget Jones a potem w setkach przeróbek owego, poczynionych przez inne autorki.
Wróćmy jednak do filmu. O ile w powieściach a zwłaszcza fanfiction (bo wszak After jest oryginalnie fanfiction o członkach zespołu One Direction) wolno właściwie wszystko o tyle w kinematografii wolno dużo mniej. Jak sami pamiętacie (albo z opisów albo z dyskusji) ekranizacja 50 Twarzy Greya celem przyciągnięcia szerszej widowni znacznie ograniczyła wszelkie erotyczne aspekty opowieści. W przypadku After, który miał się stać filmem młodzieżowym – zupełnie je wycięto. Ale tak totalnie. Nawet pierś naga kobieca nie mignie. Ludzie w pozycjach seksualnych już nawet nie są pokazani jak kubełek z KFC (Pieś, nóżko, udko) ale jak mały zestaw gdzie dostajesz tylko jakąś pojedynczą nóżkę. Co to znaczy? Że w narracji – która trochę opierała się na opisywaniu kolejnych zbliżeń bohaterów powstaje olbrzymia dziura. Tak wielka że – ponieważ nic innego w powieści ani w filmie się nie dzieje – produkcja właściwie może się pochwalić absolutnym brakiem dramatycznych zwrotów czy w ogóle jakiegokolwiek sensu. Tak moi drodzy – After jest przedziwnym filmem, w którym – właściwie nie dzieje się nic bardzo dramatycznego. A kiedy coś dramatycznego się dzieje jest zupełnie nie umocowane w tym jak bohaterowie zostali napisani. Ogólnie film sprawia wrażenie jakby twórcy co pewien czas przypominali sobie, że coś się w takiej produkcji powinno dziać ale nie mieli za dużo pomysłów co konkretnie.
Oto poznajemy Tessę dziewczynę, której niewinność podkreślają pastelowe kolory jej strojów (nic tak nie mówi – niewinność jak jasne ubrania, kiedy dziewczyna przejdzie na „Złą” stronę uciech cielesnych zacznie chodzić w ciuchach ciemnych). Bohaterka właśnie zaczyna studia i trafia do pokoju w akademiku z dziewczyną, która ma kolczyki i farbowane włosy. To niesamowicie drażni matkę Tessy która chce ją natychmiast przenieść do innego pokoju. No ale ostatecznie bohaterka zaczyna mieszkać z dziewczyną, która wyciąga ją z biblioteki na imprezy. Na jednej z imprez Tessa poznaje Hardina, który ma angielski akcent i w sumie tyle ciekawych rzeczy o nim wiemy. To że Hardin jest Brytyjczykiem staje się jeszcze bardziej oczywiste gdy Tessa zajdzie do jego pokoju gdzie na ścianie wisi wielki Union Jack a wśród książek znajdą się Wichrowe Wzgórza z mnóstwem zakładek. Bo jak wiadomo tak wygląda obowiązkowo pokój każdego brytyjskiego młodzieńca. Wszyscy brytyjscy młodzieńcy czytają godzinami Wichrowe Wzgórza utożsamiając się z Heathcliffem.
Hardin – który inicjały i wygląd w książce zawdzięcza piosenkarzowi z One Direction- to postać pozbawiona jakiegokolwiek charakteru, ale jednak fascynująca dla naszej – równie pozbawionej charakteru bohaterki. Już wkrótce oboje dojdą do wniosku, że coś ich łączy, kto wie co to może być – cielęce spojrzenie? Nieumiejętność sformułowania wypowiedzi na dwa zdania? Fakt, że żadne z nich nie wydaje się choć trochę interesujące?. Przy czym, żeby było jasne – od czasu Zmierzchu powieści tego typu mają absolutną obsesję na punkcie niewinności i dziewictwa swoich bohaterek. After jest tu naprawdę niesamowity bo bohaterowie już ze sobą mieszkają ale nie sypiają. Co w przypadku dwójki młodych ludzi, którzy – jak wskazuje nam montaż większość dnia spędzają w łóżku (jak sugeruje montaż – energię seksualną wykorzystują do walki na poduszki) jest – no co najmniej dziwne. Można powiedzieć, że to bardzo ciekawe podejście do literatury nieco erotycznej z której – by zadowolić amerykańskie stowarzyszenia przyznające kategorie wiekowe, zrobiono – historię o tym, że właściwie to lepiej z nikim nie sypiać. Można mieszkać, można całować ale sypiać broń cię dziewczyno, bo wykorzysta, porzuci i serce złamie. No XIX wieczne poradniki dla dobrych panien niewiele by się tu różniły.
Jak mówiłam film cierpi na brak dramatycznych scen (nawet te które mają być dramatyczne wypadają płasko – oto Hardin dewastuje dom rodzinny ale obraz dewastacji ogranicza się do jednego stłuczonego wazonu). Trzeba więc rzeźbić, bo jednak piosenka powinna posiadać tekst, a film przynajmniej jakieś sugestie konfliktu. I tu pojawia się matka Tessy. Jest to postać o której wiemy niewiele – głównie, że wysyłając córkę do szkoły wyższej odpytuje ją czy ta na pewno wzięła latarkę i ręczniki (chciałabym wiedzieć jaki tajemniczy rytuał wymaga jednego i drugiego). W każdym razi po pierwszej scenie matka znika absolutnie na trzy czwarte filmu. Potem – kiedy sielanka bohaterów zaczyna już nużyć, pojawia się nagle bez zapowiedzi i wchodzi do pokoju córki w akademiku (co ważne bez zapowiedzi i bez pukania) i zastaje Tessę całującą się z Hardinem. Matka dostaje szału, mówi, że dziewczyna marnuje sobie życie i jeśli zostanie z tym chłopakiem zostanie odcięta od rodziny. Czy ta scena ma jakiś kontekst? Czy wiemy coś o matce bohaterki co by wyjaśniało nam dlaczego postrzega związek dorosłej dziewczyny na studiach za koniec świata? Dlaczego się od niej odcina? O co w ogóle chodzi? Czy nagle przenieśliśmy się do społeczeństwa amiszów? Co więcej film sugeruje że córka i matka są w sumie równie winne tego tragicznego nieporozumienia. Nieporozumienia które polega na tym że pełnoletnia córka ma chłopaka a jej matka tego nie akceptuje. Serio czy tą ekranizację sponsorowało „Tajne stowarzyszenie kontrolujących rodziców pod wezwaniem upierdliwych awantur o normalne rzeczy”?
Zresztą powiedzmy sobie szczerze, po filmie widać że chyba cała kasa poszła na prawa do ekranizacji. Przez większość czasu bohaterowie nic nie mówią. Tak po prostu. Romantyczna scena w jeziorze jest długa i praktycznie nie ma w niej dialogów, podobnie jak w przypadku bardzo bardzo bardzo licznych montaży. W pewnym momencie dialogów jest tak mało, a sceny są tak rozciągnięte, że jeszcze tylko odrobinę mniej akcji i byłby to już niezły kandydat do slow cinema. Czyli do takich filmów gdzie nie wiesz czy ludzie się na siebie intensywnie patrzą od minuty czy przypadkiem kolanem nacisnęło się pauzę. Dodatkowo właściwie wykasowano wszystkie wątki drugoplanowe, więc choć w filmie pojawiają się jakieś inne postacie niż główna para to nie za wiele mają do powiedzenia czy zrobienia. W filmie jest cała paczka znajomych Hardina która może razem ma z trzy linijki dialogu. Zresztą co do dialogów to czasem mam wrażenie, że twórcy wybrali z książki niektóre całkiem złośliwie. Jakież było moje zaskoczenie że wymiana zdań „Ładny masz sweter” „Dzięki kupiłem go w GAP” to jedna z nielicznych wymian zdań przeniesiona niemal słowo w słowo z książki.
Poza tym jednak film składa się – ze scen wyjętych prosto z pamiętnika nastolatki która chciałaby pewnie, żeby publiczna kłótnia na temat interpretacji Dumy i Uprzedzenia uświadomiła wszystkim, uczucia jakie żywią do siebie dyskutanci (dlaczego wszystkie uczelniane zajęcia w amerykańskich filmach wyglądają trochę jak lekcje polskiego z gimnazjum), albo żeby chłopak czytał jej XIX wieczne powieści w bibliotece już po zamknięciu. Dodajcie do tego kąpiel w jeziorze i dostaniecie banalny nastoletni romans. Ale ułożony z cegiełek rozsianych po najróżniejszych mniej lub bardziej ckliwych dziełach popkultury. Prawdę powiedziawszy „After” pozbawiony książkowego erotycznego podtekstu naprawdę przypomina film Hallmarku. Przy czym wiecie co – filmy Hallmarku są na swój sposób uczciwe – wiadomo, że nie chcą ci sprzedać niczego więcej niż tylko miłą wizję świata gdzie największą tragedią jest zgubienie rodzinnej ozdoby choinkowej. Niestety „After” próbuje udawać że jest w nim coś więcej. A nie ma w nim nawet zagubionej ozdoby choinkowej (to przynajmniej byłaby jakaś poważna drama).
Dodatkowo produkcja przyczynia się – jak wiele romantycznych historii, które w ostatnich latach oglądaliśmy czy czytaliśmy do pokazywania zachowań bardzo toksycznych jako pozytywnych. Skoro Hardin jest niedobry to musi być też chłopak dobry – jest nim Noah z którym Tessa spotyka się od dzieciństwa. O Noah nie wiemy za wiele, poza tym że ma sweter firmy GAP. Wiemy też, że kiedy dowiaduje się że jego dziewczyna poszła na imprezę zaczyna jej wyrzucać że jak może imprezować, pić i w ogóle się tak zachowywać i co sobie w ogóle myśli. Kiedy potem przysyła smsa że chce tylko dla Tessy najlepiej to mamy ochotę zadzwonić do jakichś służb ochrony fikcyjnych bohaterek przed kontrolującymi i manipulującymi chłopakami. Bo film nigdzie nie sugeruje, że dziewczyna rzuciła studia czy w ogóle zrobiła cokolwiek bardziej przerażającego niż wyjście na imprezę. Najwyraźniej zdradziła tym ideały. Przy czym jak słusznie zauważył Paweł omawiając książkę – to ciekawa historia w której absolutnie nikt nie jest miły. Nawet nasza bohaterka jest dość paskudna, bo np. zostawia Noah w środku nocy by iść do Hardina – jakby nie zauważając że być może nie jest to zbyt moralny sposób zachowania.
A teraz najlepsze – ponieważ twórcy After najwyraźniej nie spodziewali się, że dostaną prawa do kontynuowania swojej opowieści to film kończy się… nijak. Wielkie serca złamanie trwa na ekranie z kwadrans bo już szybciutko trzeba się pogodzić przed końcem filmu. I tyle. Napisy lecą a człowiek się zastanawia po co mu to było. Co ciekawe – After okazał się na tyle zyskownym nudziarstwem że będzie druga część. Co stawia nie lada wyzwanie przed twórcami, jak bohaterów skutecznie skłócić skoro udało się ich skutecznie pogodzić. Ja osobiście proponuję by którekolwiek z nich wypowiedziało więcej niż dwa zdania. Drugie mogłoby się obrazić za nadmiar informacji. To byłby jakiś węzeł dramatyczny. Ale chyba rozegra się już beze mnie. Bo o ile byłam w stanie zainwestować czas w w śledzenie adaptacji 50 Twarzy Greya (świetne reklamy mebli) o tyle w After nawet ładnych mebli nie ma. To po co to komu.
PS: Nasza bohaterka studiuje ekonomię a nie literaturę bo chciałaby znaleźć dla siebie miejsce na rynku pracy. Gdy wyznaje to rektorowi swojej uczelni (ojcu Hardina) ten mówi „Och przecież mogę ci załatwić staż w wydawnictwie. Połączysz literaturę i zarobki”. Tu zaczęłam się histerycznie śmiać z wizji pracy w wydawnictwie jako tej przynoszącej duże zarobki. Och kinematografio jesteś taka zabawna.