Home Film Prawda przed faktami czyli o „Polityce” Patryka Vegi

Prawda przed faktami czyli o „Polityce” Patryka Vegi

autor Zwierz
Prawda przed faktami czyli o „Polityce” Patryka Vegi

Nie będę przed wami ukrywać. Nie widzę większego sensu oceniania Polityki Patryka Vegi jako dzieła filmowego. Przykładanie do niego miar związanych z aktorstwem, reżyserią czy nawet montażem wydaje mi się dość jałowe. Jasne mogę wskazać lepiej i gorzej wyreżyserowane fragmenty, czy pochylić się nad lukami scenariusza, ale mam wrażenie że reżysera nigdy nie obchodziło jak jakościowo będzie się prezentował jego film. Bardziej – jak zgra się z pewnymi, wcześniej zbudowanymi oczekiwaniami.

 

 

Andrzej Grabowski jako prezes sprawdza się bardzo dobrze. Rola zagrana zdecydowanie lepiej niż sugerowałby to materiał scenariusza

 

Vega tworząc narrację wokół swojego filmu, dość dobrze zagrał na pewnej wizji twórcy który bezkompromisowo sprzeciwia się systemowi, wyciąga to co chciałoby się ukryć i ryzykuje swoją reputację w imię prawdy. Prawda jest tu zresztą wysuwana jako wartość nadrzędna, być może dlatego, że w jej braku twórcy upatrują źródeł wszelkiego zła. W kraju i polityce źle się dzieje, bo zapomniano o prawdziwe, sprowadzono ją do instrumentalnego narzędzia i zamglono dobrym obywatelom obraz tego co naprawdę się dzieje.

 

Niczym kolejny z narodowych wieszczy reżyser pragnie nam ową prawdę ukazać. Choć chyba zdaje sobie sprawę, że nikt takiej prawdy przez duże „P” nie chce. Wolimy raczej tą wersje rzeczywistości która nam bardziej pasuje. Vega więc klei, z plotek, gestów, wiadomości i domysłów, wizję prawdy, która niewiele ma wspólnego z faktami. Trochę pragnie się zacytować demokratycznego kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych, który niedawno wybierał „Prawdę nad faktami”. I taki jest dokładnie film Vegi. Nie chodzi o fakty, tylko o tą prawdę którą z naszych wyobrażeń i plotek kroi nam reżyser.

 

 

Vega wybiera historie jednostek bo dzięki temu niekoniecznie śmieje się z jakiejkolwiek idei (w której istnienie i tak nie wierzy)

 

A jaka to prawda? Cóż niezbyt odkrywcza. Vega jako reżyser ludowy niczego nie daje wszystko bierze. Jego twórczość polega na zgromadzeniu emocji, uczuć, dowcipu i percepcji świata odbiorców po czym oddaniu ich w nieco podrasowanej formie. W Polityce oznacza to ni mniej ni więcej, że dostajemy nie to co Vega myśli o świecie politycznych elit ale co widzowie myślą. A myślą, zazwyczaj, że mają dość polityków którzy kłamią i wykorzystują ludzi bez względu na to jaką opcję reprezentują. Niby film bierze na tapet dobrą zmianę ale nie jest to film, który można byłoby potraktować jako wsparcie opozycji. Wręcz przeciwnie im bardziej idziemy ku końcowi tym bardziej staje się jasne, że dla twórcy nie ma wielkiej różnicy. Wszyscy kradną, kłamią i wykorzystują powierzone im funkcje dla własnego zysku.

 

Przywołane postacie i epizody rządów PiS nie wychodzą poza sprawy personalne. To ciekawe ale film doskonale odpowiada na pytanie dlaczego obecnej władzy nie szkodzą afery i działania „skomplikowane” jak reforma sądownictwa, Srebrna, czy niedawna afera z trollami w ministerstwie sprawiedliwości. Wydaje się, że to jest jednak zbyt abstrakcyjne, za dalekie od codzienności. Realne są za to osoby – niekompetentna Beata Szydło, karykaturalnie oderwania od karmienia kur i nieporadnego męża, za młody i pozbawiony doświadczenia Misiewicz na wysokim stanowisku, poseł Pięta wdający się w pozamałżeński romans. Polityka Vegi nie jest polityką idei ale konkretnych jednostek. Ludzi denerwują ludzie, nie procesy. Ale jednocześnie, ponieważ reżyser koncentruje się na ludziach, to pojawia się u niego też jakiś wątek zrozumienia, jakiejś niemalże czułości. Szydło w sumie biedna kobieta, Macierewicz się narzuca, ale też łagodnie pogładzi po główce zagubionego podwładnego, w młodej dziennikarce od Rydzyka obudzi się sumienie, Pięta głupek, więzień własnego uczucia. Trochę żałośni, trochę biedni, ale nie źli. Polityka jest zła.

 

Vega jest trochę więźniem własnej kinematografii. Widać że ilekroć zdarza się mu uderzyć w poważniejszy ton, boi się tego i wraca do swojego przerysowania, groteski i średniego humoru

 

Widać to dobrze w segmencie poświęconym prezesowi. Niewiele jest tu polityki – więcej obyczajówki. Prezes rehabilituje nogę po operacji, pomaga mu miły, uśmiechnięty rehabilitant, grany przez Macieja Stuhra (cały czas miałam wrażenie że Stuhr tu nie gra ale raczej wyobraża sobie jak mógłby sam sercem i pogodnym uśmiechem odmienić Prezesa). Nawiązuje się więź. Może trochę w tym odbicia plotek o homoseksualizmie szefa PiS (co ciekawe, sugestia homoseksualizmu przez obie strony sporu traktowana jest z równą odrazą i postrzegana jako element sprowadzający infamię – w filmie pojawia się aż dwukrotnie – bo nie tylko jako lekka sugestia przy Prezesie ale jako jasny przekaz przy Macierewiczu) ale więcej zwykłego ludzkiego kontaktu. Ponownie – Vega zdaje się przychylać do wizji, że człowiek z człowiekiem zawsze znajdzie nić porozumienia, ale kiedy wchodzi polityka, wtedy pojawia się jakiś zewnętrzny podział, który bliskich sobie ludzi dzieli. Zresztą ta wizja, że podział wyborców jest sztuczny, wykreowany i nie ma sensu pojawia się to tu to tam.

 

Kluczowe wydaje się, że Vega sięga po afery które z dzisiejszego punktu widzenia są już niegdysiejszym śniegiem. To jest film który mógłby mieć jakieś znaczenie gdyby pojawił się w kinach w 2016 roku, jako swoiste podsumowanie nadużyć władzy. Ale jest rok 2019 i to co tam widzimy stało się już dawno memem czy politycznym grepsem. Zresztą sam Vega nie umie się powstrzymać i wplata w swoje narracje sceny irracjonalne (jak Krystyna Pawłowicz jedząca sałatkę na inauguracyjnym posiedzeniu sejmu) tylko po to by załapać się na mem, czy wspomnienie po memie. Pod tym względem jego raczej anty-systemowy przypomina miejscami zagorzałego zwolennika KOD który obwiesza się kolejnymi przypinkami i hasłami. Jednocześnie ta nieaktualność afer pokazuje jak trudno kręcić istotne kino polityczne opierając się na tym co burzy media. Zanim się człowiek zabierze do kręcenia nic po tym oburzeniu nie zostanie.

 

Zamachowski wyraźnie świetnie się bawi grając Rydzyka ale jednocześnie bardzo widać że Vega nie umie albo nie chce dotknąć tego jak bardzo skomplikowany jest świat powiązań zbudowanych przez redemptorystę.

Pewna groza filmu Vegi leży w jego lekkim podejściu do materiału wyjściowego. Bo oczywiście mamy tu elementy fikcyjne. Wśród nich takie które budzą wątpliwości. Jak zamiana urodzin Hitlera w imieniny Stalina – równająca polskie środowisko Antify w polskimi neonazistami. Choć oba środowiska są ekstremalne to jednak nie są wymienne. O czym świadczy fakt, że Antifa żadnych imienin Stalina nigdy nie zorganizowała. I raczej nie chodzi w wielkich marszach z symbolami międzynarodówki komunistycznej na ramieniu. Problemem jest też historia mężczyzny z rozbitego przez rządową kolumnę samochodu. Bo jednak owa sprawa zniszczyła człowiekowi życie – człowiekowi którego historii Vega już nam nie opowie. I to jest też ten mały problem, że sugestywna wizja Vegi połączona  z tym że ludzie aż tak nie śledzą mediów prowadzi do tego, że film o prawdzie i jej wartości w demokracji, utrudnia dotarcie do faktów.

 

Bohaterowie filmu często są żałośni, ale jest też w produkcji jakaś trochę zaskakująca doza zrozumienia a niekiedy współczucia wobec ich losów. Co ciekawe, oni wszyscy są zawsze żałośni ale ostatecznie, nie są groźni.

 

Jednocześnie grzebanie w aferach „historycznych” i skupianie się na personaliach, pozwala na proste wyznaczenie równowagi pomiędzy wszystkimi rządzącymi. Vega nigdzie nie odnosi się do działań zaburzających funkcjonowanie demokracji jako systemu, koncentrując się na aferach personalnych. I tak postawienie znaku równości pomiędzy ugrupowaniami jest bardzo proste. Tymczasem można się pogodzić z konstatacją że w każdym rządzie ktoś kranie, ale już nie tak łatwo obronić tezę, że każdy rząd podważał zasadę trójpodziału władzy. Nie mniej Vega nie chce robić filmu który by kogokolwiek alienował. Vega jest reżyserem nie zwolenników PiS czy PO ale Polaków. I jako reżyser Polaków nie może sobie pozwolić na to by zająć jednoznacznie jedną stronę. To fascynujące, oglądać film potencjalnie krytyczny wobec władzy który jednak na każdym kroku dba o to by nikt go nie skojarzył z opozycją. Bo tu chodzi nie o dystans do PiS ale do polityki jako takiej. Stawiam diamenty przeciw orzechom, że gdyby Vega chciał mógłby identyczny film nakręcić o jakiejkolwiek partii rządzącej. PiS jest tu na świeczniku bo akurat jest u władzy.

 

Wydaje się, że Vega w swoim filmie, jest też trochę zakładnikiem samego siebie. Reżysera, który musi odwołać się do tego co proste, niekiedy prymitywne, heheszkowe. Najlepiej reżysersko przychodzi mu  kręcenie ekscesów Misiewicza, gdzie ma wszystko co zna i w czym się dobrze czuje. Są tańce, narkotyki, zabawa, groteska, roznegliżowane dziewczęta. Kiedy jednak Vega niepokojąco zbliża się do jakiegoś tonu poważniejszego. Kiedy wynajmuje Olbrychskiego by tonem Kmicica opieprzył zebranych na sali posłów, to nagle widać że mu nie w smak taka poważna narracja. Bohater grany przez Olbrychskiego pokaże wiec wszystkim goły tyłek, jakby w ostatecznym buncie, przeciwko jakiejkolwiek powadze, w jakimś porywie tej polskiej ułańskiej fantazji, która rzeczywistości zmienić nie może ale może zaświecić gołymi pośladkami. Bo już naprawdę nie ma na kogo głosować, nie można komuś wierzyć, nie ma co zrobić. A jednocześnie Vega realizuje nam tu jakieś narodowe marzenie, o jakimś opieprzu z góry, o jakimś potrząśnięciu systemem. Chciałoby się wręcz powiedzieć, że patrząc na opieprzającego parlament Olbrychskiego, widzi się ducha Piłsudskiego. Bo być może nie wybory śnią się po nocach, tylko ten autorytaryzm, człowieka który opieprzy posłów. Kto wie, może tak zawsze kończy się polska zabawa z demokracją.  Tylko nie ma nikogo w Sulejówku.

 

Symptomatyczny wydaje się cały segment poświęcony prezesowi, z którego przebija – dość powszechna wśród osób niezaangażowanych w polityczne spory, teza że człowiek z człowiekiem zawsze się dogada, a polityka jest czymś brzydkim i obcym co niszczy tą więź

 

Kilka miesięcy temu po premierze zwiastuna filmu pisałam, że Vega wyników wyborów nie zmieni, ale gdyby miał już zmieniać, to na korzyść partii takich jak Kukiz ’15 – odcinających się od systemu, rekrutujących ludzi spoza elit. Ewentualnie że mógłby to być film który wpłynie negatywnie na frekwencje. I niewiele się pomyliłam. To jest film, który podważa sens demokracji, który bardzo dosłownie pokazuje rozdźwięk pomiędzy symboliczną wagą wyborów a ich wynikami. Vega dość sprawnie wpisuje się niechęć do polityki jako takiej. Co więcej, piętnuje jej całkowitą bezideowość, jednocześnie nie proponując nic w zamian. No może poza gołym tyłkiem. I jest tu Vega doskonałym nadajnikiem emocji społecznych, które poza zaangażowanymi bańkami płyną właśnie ku ogólnej niechęci do systemu. I nie jest to cecha wyłącznie polska ale coraz bardziej światowa.

 

Film nie próbuje dotknąć istoty polityki bo widzi ją głównie w parlamentarnym memie.

 

Nie jest film Vegi odkrywczy. Nie jest też poruszający. Dla kogoś kto tak jak ja śledzi na bieżąco wydarzenia polityczne, jest wręcz dojmująco nudny. Ale moim zdaniem nie można go zupełnie ignorować. Vega wie do kogo mówi i czyim głosem. I jest to głos ludzi, którzy demokracją w takim wydaniu jaki mamy teraz są już zmęczeni. Bywało w historii świata że naród męczyła demokracja. Niestety nic dobrego z tego nie wynikało. Niezależnie od tego kto był u władzy, gdy pojawiła się myśl o tym, że może by tak iść inną drogą. I taka jest smutna prawda, unosząca się ponad faktami.

 

Ps: Muszę powiedzieć, że jestem zupełnie zafascynowana obecnym w filmie Vegi product placement nowej karty kredytowej firmy Cinkciarz. Otóż jest to niewyobrażalnie złe i nachalne product placement. Ale jednocześnie przez to, że jest takie złe i nachalne, staje się autoironiczne i niemal samoświadome. Poprzez wtrynienie absolutnie oderwanej od czegokolwiek reklamy w środek swojego filmu Vega jednocześnie skompromitował i obłaskawił ten sposób promocji produktów. To filmowo koszmarne ale jednocześnie fascynujące. Przyznam szczerze, pod pewnymi względami to tak czysto filmowo, najciekawszy element tego całego filmu.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online