Kiedy pierwszy raz w życiu byłem w mieszkaniu Kevina przeżyłem mały szok. Miałem jakąś wdrukowaną wizję świata, w której księgowi mieszkali w schludnych uporządkowanych mieszkaniach, gdzie nie było nic poza komputerem i jakimś banalnym wykresem na ścianie. Ewentualnie oprawionym ulubionym arkuszem z Excela. Mieszkania Kevina w niczym nie przypominało moich wyobrażeń. Jego ciasną kawalerkę wypełniały książki, filmy, gry planszowe, komiksy i ustawione w różnych miejscach kolekcjonerskie figurki. Całość sprawiała wrażenie wielkiego barwnego chaosu, nad którym jednak ktoś trzymał odpowiednią pieczę. Krótki rzut oka na półkę z książkami (najlepszy sposób by poznać nieco lepiej domownika) uświadomił mi, że Kevin interesował się dosłownie wszystkim. Od historii telewizji, po astronomię. Nieco zdziwiło mnie kilka wyraźnie zaczytanych książek o dinozaurach. Z drugiej strony, czy to nie jest największe kłamstwo na świecie, że człowiek powinien się w pewnym momencie przestać interesować dinozaurami. My się może starzejemy, ale kto właściwie powiedział, że dinozaury są fajne tylko dla dzieci.
Kevin siedział na swojej rozkładanej kanapie, otoczony ze wszystkich stron poduszkami. Nogę w ortezie miał uniesioną wysoko, na mój gust zbyt wysoko, na stołku, który na co dzień pomagał mu zdejmować książki z najwyższych półek na regałach. W ręku trzymał kubek z gorącą czekoladą, którą wcześniej przygotowałem wedle jego bardzo dokładnych wytycznych. Picie gorącej czekolady było zdecydowanie lepszym pomysłem niż picie kawy czy herbaty. Dlaczego ludzie nie piją więcej gorącej czekolady bez okazji.
– Opowiedz mi wszystko dokładnie ze szczegółami – Kevin wyrwał mnie z zamyślenia. Jego oczy lśniły, jakby w czekoladzie był alkohol a nie duża dawka cukru – niczego nie wolno ci pominąć.
– Ale to naprawdę nie było takie ciekawe – westchnąłem, kiedy Kevin poprosił mnie, żebym zamiast niego wybrał się na te całe Oscary, zrozumiałem, że będzie chciał tylko relacji z gali. Tymczasem miałem mu donosić o każdym spotkaniu roboczym.
– Ja wiem, że dla ciebie to nie było ciekawe. Dla mnie to jest fascynujące.
– No to było takie zwykłe spotkanie, wiesz takie w nudnej konferencyjnej z zieloną wykładziną. Przyszedł taki facet i powiedział, że mamy usiąść, gdzie nam wygodnie a za pięć minut się zacznie. To usiadłem obok takiego małżeństwa…
– Cześć. Ja jestem Ron a to moja żona Joan. Jesteś tu pierwszy raz – siedzący obok mnie ludzie wyglądali jak postaci z reklamy pasty do zębów. Byli w średnim wieku i uśmiechali się do mnie najbielszymi zębami jakie widziałem w życiu.
– Cześć jestem Adam. Tak jestem tu pierwszy raz, tak naprawdę mój kolega wylosował to miejsce, ale skręcił nogę i przyszedłem za niego. A wy pierwszy raz?
– Och nie! My jesteśmy weteranami. Robimy to od 2006 roku – Ron uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja pomyślałem, że przydałyby mi się okulary przeciwsłoneczne – to nasze hobby. Przyjeżdżamy tu co roku. To wspaniałe być przez chwilę częścią wielkiego świata.
– Przyjeżdżacie? Nie jesteście z Los Angeles?
– Nie, jesteśmy z Utah. Z Provo. Mamy tam zakład dentystyczny. Przez cały rok patrzymy na próchnicę, zapalenia dziąseł, zatrzymane ósemki, ukruszone jedynki i kamień nazębny a raz do roku siedzimy w pierwszych rzędach na Oscarach. – Joan była równie uradowana jak Ron.
– Nie tylko na Oscarach – przerwał jej mąż – jesteśmy także na liście producentów Emmys i Grammys. Joan siedziała kiedyś obok bardzo ważnego rapera. Wiesz takiego, którego wszyscy znają. Nie żaden gangster, porządny gość. Joan pamiętasz, jak się nazywał?
– Zupełnie mi wypadło z głowy. Ale naprawdę znany. Nawet chyba wygrał wtedy jakieś nagrody. Uroczy chłopak. Miał wyjątkowo ładne siekacze.
Już miałem powiedzieć, że pewnie wszyscy w Hollywood mają ładne siekacze, ale właśnie wtedy do sali weszła grupa trzech osób, które jak podejrzewałem – miały nas poinformować o tym co tak właściwie będziemy robić. Dwoje asystentów rozdało nam foldery i długopisy a ja poczułem jakbym cofnął się do szkoły średniej. Zwłaszcza, że stojąca na środku kobieta o ciemnorudych włosach wyglądała zupełnie jak moja nauczycielka algebry z ostatniej klasy liceum. Nie byłem dobry z algebry.
– Witam was na pierwszym spotkaniu roboczym. Nazywam się Alice Collins i odpowiadam za koordynację osób, które wypełniają miejsca na widowni w czasie transmisji. Bardzo się cieszę, że zdecydowaliście się pomóc Akademii w realizacji największego wydarzenia filmowego w roku. Zanim przejdę do szczegółów zacznijmy od spraw najważniejszych. Zwracamy za parking, ale nie za dojazd i nocleg. Jeśli przyjechaliście tu z Utah to Akademia wam za to nie zapłaci.
Kilka osób na sali się zaśmiało a Rob wstał i ukłonił się zebranym. Najwyraźniej nieświadomie usiadłem obok ludzi powszechnie znanych. Alice uśmiechnęła się do nich po czym wróciła do swojej przemowy, którą, jak wnioskowałem z tonu jej głosu wygłaszała bez większy zmian co roku. I to więcej niż raz.
– Przed ceremonią odbędą się jeszcze dwa spotkania. Zapiszcie je od razu – widzimy się na próbie generalnej w Dolby Theatre dzień przed ceremonią 7 marca i następnego dnia na kilka godzin wcześniej – już odpowiednio ubrani i uczesani. Wtedy dostaniecie swoje identyfikatory. Zostaniecie podzieleni na grupy – każda grupa będzie miała przydzielone inne rzędy. Wy, jako że jesteście grupą najbardziej doświadczoną dostaniecie pierwszych pięć rzędów. To jest bardzo ważne żebyście zdawali sobie sprawę, że to jest strategiczna pozycja w całym przedsięwzięciu. Kamera najczęściej pokazuje pierwsze rzędy i tu też najczęściej siedzą osoby nagrodzone.
Rozejrzałem się po sali, wszyscy kiwali głowami ze zrozumieniem. Ja czułem zaś panikę. Jakim cudem trafiłem do grupy dla zaawansowanych. Przez chwilę miałem wspomnienie ze studiów, gdzie przypisano mnie do zaawansowanej grupy z łaciny i zorientowałem się dopiero po pół roku, w czasie egzaminów. To nie było dobre wspomnienie. Może zgłoszenie Kevina było tak entuzjastyczne, że od razu trafił do jakiegoś grona wybrańców?
– Ej ja tu jestem pierwszy raz może powinienem to zgłosić – szepnąłem do Roba uznając, że lepiej spytać kogoś z doświadczeniem niż robić zamieszanie. Nienawidziłem robić zamieszania.
– Nie warto. Masz po prostu szczęście. Pierwsze rzędy są najfajniejsze. Nie damy ci zginąć. – Rob porozumiewawczo ścisnął moją dłoń – Będzie dobrze.
Wcale nie byłem pewien czy mój nowy znajomy dentysta ma rację. Z drugiej strony, w tej grupie przynajmniej znałem Roba weterana. Pewnie wie o tych imprezach więcej niż ktokolwiek inny. Poza tym gdybym zaczął robić zamieszanie mogliby w ogóle wyrzucić. Kevin by mi tego nigdy nie darował.
– Wiem, że znacie już te zasady, ale wiecie też, że muszę je powtórzyć. Jeśli chodzi o ubiór – panowie – smokingi. I proszę, jeśli zdecydujecie się na smoking z wypożyczalni, to raczej ten za sto dolarów a nie za dwadzieścia pięć. Jasne, nie będzie was bardzo widać, ale gdyby złapała was kamera, to jednak lepiej nie lśnić od poliestru. Podobnie buty – eleganckie, ale wygodne, będziecie dużo biegać. I nie eksperymentujemy z kolorami. Czarny smoking jest zupełnie wystarczający. Podobnie jak fryzura, jeśli chcecie pofarbować włosy na różowo, to polecam po gali. Teraz panie. Ja wiem, że każda z nas chce wyglądać równie pięknie co gwiazdy ekranu, ale ponownie. Lepiej, żeby nas nie było widać. Żadnych jaskrawych kolorów, żadnych cekinów, żadnej bieli. Wszystkie sukienki do ziemi. Jeśli macie w szafie swoją sukienkę z balu maturalnego albo suknię druhny – powinno wystarczyć. Zawsze możecie coś wypożyczyć. Nie zapominajcie o fryzjerze i makijażu. Ponownie, pewnie nikt was nie zauważy na widowni, ale nikt nie chce, żeby oko kamery załapało go bez odrobiny pudru na twarzy. Jeśli chodzi o buty to nie polecam szpilek. To nie będzie wieczór siedzenia tylko stania i biegania. Obcas możliwe jak najniższy, a jeśli dacie radę to możecie nawet zrezygnować z obcasów.
Notowałem wszystko pilnie by potem ewentualnie przekazać notatki Kevinowi. Założyłem, że będą dla niego interesujące. Plus miałem cichą nadzieję, że może załatwi mi wypożyczenie jakiegoś smokingi. Wcale nie miałam zamiaru dopłacać do tej zabawy 100 dolarów. Jednocześnie rósł we mnie jakiś przedziwny sprzeciw wobec wszystkich właśnie recytowanych zasad dla kobiet. Serio gdybym był kobietą, to chyba pojawiłbym się na tej gali bez makijażu w białej sukience do kolan.
– Na koniec przypominam wszystkim, że obowiązuje zasada – nie rozmawiamy z ludźmi, obok których siedzimy, chyba że oni odezwą się do nas pierwsi. Nie prosimy o zdjęcie czy autograf. Nie wdajemy się w jakiekolwiek rozmowy. Jeśli ktoś zapyta was co robicie możecie grzecznie powiedzieć, że zapełniacie miejsca i pokazać plakietkę. Kiedy sala klaszcze wy klaszczecie. Jeśli wszyscy się śmieją, macie się śmiać. Myślcie o tym przedsięwzięciu jako o służbie dla Akademii. Jakbyście byli eleganckimi lokajami. Wszyscy razem pracujemy nad tym, żeby ta ceremonia była niezapomniana. Oczywiście, jeśli jakaś aktorka czy aktor będzie chciał z wami porozmawiać – bądźcie uprzejmi, ale pamiętajcie, żeby zachować czujność. W czasie przerwy na reklamy będziecie mieli dosłownie chwilkę czasu by znaleźć nowe miejsce. To bardzo ważne żebyście byli na miejscu siedzącym zanim światła się znów zapalą. Będziemy to ćwiczyć, ale warto zawsze mieć z tył głowy, że nie możecie się ani na chwilę zdekoncentrować.
Alice najwyraźniej doszła do końca swojej wyćwiczonej wcześniej mowy, bo zatrzymała się na chwilkę jakby nie wiedziała co ma nam dalej powiedzieć. Ponownie rozejrzałem się po sali. Wszyscy wydawali się być tak skupieni jakby to właśnie od nich zależało, czy Oscary się odbędą. Najwyraźniej ludzie są gotowi rzeczywiście pracować za darmo, jeśli powie im się, że robią to dla sprawy. Albo dla Kevina.
I to było tyle? – Kevin odstawił pusty kubek po czekoladzie na stolik, niebezpiecznie blisko swojej kontuzjowanej nogi.
– Potem były pytania. Głównie o buty i parking. Dali nam jakieś papiery do podpisania. Umowę, coś do rozliczeń podatkowych i obietnicę, że nie będziemy robić i publikować żadnych zdjęć.
– Oczywiście, że nie będziesz robić oficjalnie żadnych zdjęć. A nieoficjalnie masz mi obfotografować wszystko i wszystkich.
– Kevin naprawdę… nie chcesz chyba, żeby mnie wyrzucili w połowie?
– A jak cię wyrzucą to co niby się stanie. Przecież tobie nie zależy. – Kevin sięgnął po folder, który położyłem na stole. Były w nim notatki, które dałem mu do przejrzenia zaraz po przyjściu – O! Widzę, że przy cenie za wypożyczenie smokingu postawiłeś znak zapytania. Chyba nie chcesz na tym oszczędzać?
– No… nie – teraz zrobiło mi się trochę głupio na myśl, że Kevin miałby za cokolwiek płacić. Nie podejrzewałem by jako księgowy zarabiał więcej ode mnie – Tak myślałem, może się złożymy? Stówa za smoking to jednak nie jest mało.
– Stówa? Chyba żartujesz. Wypożyczymy ci smoking za pięćset dolców albo za tysiąc. Będziesz równie piękny co każdy inny gwiazdor. Będziesz tak piękny, że aż będą z tobą chcieli robić wywiady. I nic nie mów, ja za wszystko płacę! Sam bym wypożyczył sobie smoking co najmniej za tysiaka albo za dwa, więc i tak oszczędzę. To będzie nasza noc! – powiedział Kevin po czym machnął ręką i strącił na ziemię kubek z resztką gorącej czekolady.