Zastanawiałem się, co by powiedział Kevin, widząc, jak wygląda zaplecze oscarowej gali. Staliśmy w naszych wieczorowych strojach w foyer, które przypominało korytarze nudnego centrum konferencyjnego w Ohio. Jedyne, co się zmieniło od czasu naszej pierwszej próby, to kilka stoisk z alkoholem i przekąskami rozstawione w okolicach drzwi. Wyglądało to bardziej jak alejka z promocjami w supermarkecie, niż wystawne przyjęcie. Na dodatek wszystkie te małe przekąski i kanapeczki wystawione odpowiednio wcześniej zaczęły wydzielać ten charakterystyczny zapach weselnego cateringu. Ktokolwiek snuł wielkie marzenia o niesamowitych luksusach, zderzał się tu boleśnie z rzeczywistością. Z moich obserwacji wynikało, że każda przerwa reklamowa wyglądała tak samo. Kilkanaście osób wymykało się z widowni, by dostać szklaneczkę ciepłego alkoholu w plastikowym kubku i wypalić papierosa w niewielkiej przenośnej palarni, którą ustawiono w głównym holu. Gala trwała już od ponad godziny. I z moich obserwacji wynikało, że z każdą przerwą reklamową wychodziło z sali jakieś dziesięć osób. Niektóre z nich musiały być sławne, ale lata ignorowania kinowych hitów sprawiły, że wszyscy wyglądali mi bardziej na ludzi zachwyconych, że znaleźli się na dużym biznesowym party z darmowym alkoholem, niż na twórców przejętych rozdawanymi nagrodami. Z reakcji osób w mojej grupie mogłem jednak wywnioskować, że minęło nas sporo znanych osób.
Teoretycznie wszystkim nam skonfiskowano telefony. Wyglądało jednak na to, że dosłownie cała moja grupa oddała przy wejściu swoje zapasowe smartfony, bo co chwilę widać było kogoś, kto robił zdjęcie, kryjąc się za resztą towarzystwa, by nikt tego nie zauważył. Większość jednak wyciągała komórki, by sprawdzić, co tam w social mediach. Dwie czy trzy osoby wydawały się rzeczywiście zainteresowane przebiegiem gali – oglądały ją na niewielkim tablecie, który trzymał przy sobie Peter. Sam próbowałem wysłuchać chociażby początkowego dowcipnego monologu prowadzącego, ale było to przedziwne przeżycie. Nasza transmisja miała jakieś ćwierć sekundowe opóźnienie, ale to wystarczyło, byśmy słyszeli śmiechy i oklaski, zanim usłyszeliśmy dowcip. Poza tym było nudno. Trochę jak w poczekalni u dentysty, z tą różnicą, że nie było magazynów, a ja miałem na sobie wypożyczony smoking.
Nienawidziłem go. Było mi za ciepło i trochę niewygodnie. Kogo ja oszukiwałem, było mi bardzo niewygodnie, zwłaszcza, że Kevin uparł się, żebym założył jedną z tych koszul, do których potrzebne są spinki do mankietów. Nigdy nie nosiłem niczego ze spinkami do mankietów i dopiero teraz zrozumiałem, jakim wynalazkiem były normalne guziki. Jakby tego było mało, byłem ubrany lepiej od większości facetów w naszej grupie. Wszystko wskazywało na to, że wypożyczyłem naprawdę drogi smoking. Reszta grupy wyglądała na połączenie gości weselnych i orkiestry symfonicznej niewielkiego centrum kultury. Najgorsze było to, że kiedy dziś rano zobaczyła mnie Alice, zapytała, czy zdaję sobie sprawę, że nikt nie wywoła mnie na scenę. Od tego momentu wszyscy zaczęli na mnie wołać Gwiazdor. Jakby tego było mało Kevin, zabrał mnie do fryzjera, który zafundował mi fryzurę, w której nawet ja musiałem stwierdzić, że wyglądam jakbym miał zamiar odbierać Oscara. Obiecałem sobie w duchu, że jak tylko zobaczę Kevina, opowiem mu o wszystkich męczarniach na jakie mnie niepotrzebnie skazał.
– Hej ty, Gwiazdor, zaraz wchodzisz – Peter przywołał mnie do siebie – Będziesz miał łatwo, bo już tam siedziałeś wczoraj – 8C. Zajmujesz miejsce, które już znasz. Tam, gdzie ostatnio. Zostajesz na tą przerwę reklamową i pewnie następną, bo będziesz siedział w miejscu prezentera. Prezenterzy wychodzą zwykle trochę wcześniej i wracają później. Jeśli nie będziesz wiedział, czy już nie czas wstać, rzuć okiem w moją stronę. Dam ci sygnał, kiedy będę wiedział, że już masz wracać. Zrozumiałeś?
– Tak – czułem się jak na jakimś filmie o szkoleniach dla żołnierzy, gdzie surowy sierżant krzyczy na podwładnego.
– Dobra to jeszcze powtórz – Peter najwyraźniej miał zamiar w pełni wykorzystać całą władzę jaką mu powierzono.
– Idę do miejsca 8C i zostaję tam na co najmniej dwie przerwy reklamowe, bo zajmuję miejsce faceta, który będzie prezentował nagrody. Potem mam zerkać w twoją stronę, czy nie dajesz mi znaków, że już czas się wynieść.
– Okej, i jeszcze jedno – będziesz siedział obok Evy Mayers. Masz się nie gapić.
– Dlaczego miałby się gapić?
– Ech – Peter westchnął ciężko – zobaczysz. Powodzenia.
Peter otworzył mi drzwi, a ja po raz kolejny przekroczyłem granicę do magicznego świata. Tym razem wyglądał zupełnie inaczej, niż w czasie próby. Trwała przerwa reklamowa i wyglądało to dokładnie jak klasa w czasie przerwy, kiedy nauczyciel na chwilę wyszedł z klasy. Ludzie wstali ze swoich miejsc, chyba tylko po to, żeby nie siedzieć cały czas w jednym miejscu. Od razu widać było też, kto zna na widowni najwięcej osób. Wokół niektórych aktorów czy aktorek tworzyły się całe grupki wzajemnej adoracji. Słychać było szepty, chichoty czy pokrzykiwania – ktoś z drugiego rzędu krzyczał do Danny’ego z szóstego rzędu, że obaj muszą pójść przywitać się z Johnnym z czwartego rzędu. Serio czekałem, aż wejdzie nauczyciel i wygłosi pogadankę o tym, że w klasie jest za głośno i dzieciaki na matematyce po drugiej stronie korytarza nie słyszą poleceń nauczyciela.
Nie miałem za wiele czasu na jakiekolwiek obserwacje. Na obu próbach trafienie do rzędu 8C zajmowało mi wszystkiego kilkanaście sekund. Teraz sprawa wyglądała znacznie trudniej. Między mną a miejscem, które miałem zająć, kłębił się tłum ludzi. Wymijanie mężczyzn było stosunkowo proste, ale przeciskanie się obok kobiet było naprawdę skomplikowane. Kevin zadzwonił do mnie dziś o szóstej rano, tylko po to, by powiedzieć mi, żebym bardzo uważał na treny przy kobiecych sukienkach. Podobno były bardzo modne w tym sezonie. Kolejne pół godziny spędził, tłumacząc mi, czym jest tren przy sukience. Muszę powiedzieć, że ten poranny telefon przydał mi się bardziej, niż wszystkie inne porady Kevina. Rzeczywiście w tym sezonie niemal każda kobieta miała tren przy sukience. Co więcej te, które trenów nie miały, ubrały się w tiul. Po drodze do miejsca, które miałem zająć, nastąpiłem chyba na pięć trenów i zaplątałem się w jedną wielką tiulową spódnicę. Jej właścicielka na całe szczęście była zbyt zajęta flirtowaniem z facetem siedzącym za nią, by cokolwiek zauważyć. W końcu niemal w ostatniej chwili udało mi się zająć miejsce. Usiadłem, wydając z siebie głębokie westchnienie ulgi.
– Zdążyłeś prawie w ostatniej chwili usłyszałem.
Siedząca obok mnie kobieta wyglądała niesamowicie. Rozpoznałem w niej tą miłą brunetkę ze zdjęcia na kartonie. Tyle na fotografii miała na sobie T-shirt i włosy w malowniczym nieładzie. Teraz bardziej przypominała jakąś grecką boginię. Przyglądała mi się wielkimi brązowymi oczami, z niewyobrażalnie długimi rzęsami. Uśmiechała się. Włosy miała związane w jakiś skomplikowany kok ozdobiony cieniutkim złotym diademem. Na szyi miała naszyjnik z niebieskimi kamieniami. Wyglądały jak jasne szafiry. Jak podejrzewałem, nie były to szafiry, tylko niebieskie diamenty. Jednak największe wrażenie robiła jej sukienka. Nie miała tiulu i wszystko wskazywało na to, że nie miała trenu. Nie miałem pojęcia, jaki to był materiał – ale sprawiał wrażenie tak delikatnego i miękkiego, że musiałem się powstrzymać, żeby go nie dotknąć. Miała też niesłychanie głęboki dekolt – tak szeroki, że zastanawiałem się, jakim cudem tak dobrze się trzyma. Poza tym całość przypominała trochę stroje bogiń z mojej książki z greckimi mitami, którą uwielbiałem w dzieciństwie. Jedyna różnica była taka, że sukienka nie była biała, ale delikatnie błękitna. Jak kawałek nieba o poranku. Właśnie zrozumiałem, dlaczego Peter kazał mi się nie gapić. Rzeczywiście trudno było się nie gapić na Evę Mayers
Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc tylko uśmiechnąłem się szeroko i wskazałem na mój identyfikator. Ostatecznie wszyscy przestrzegali nas, żeby z nikim nie rozmawiać. Byłem absolutnie pewny, że dotyczy to przede wszystkim oszałamiająco pięknych aktorek, na które wszyscy zwracali uwagę.
– Oj, daj spokój. Możesz się do mnie odzywać – Eva nachyliła się w moim kierunku – spędzimy tu dużo czasu razem.
– Nie za dużo. Jedna, dwie przerwy i wracam tam – wskazałem palcem w kierunku drzwi, którymi wszedłem na widownię – Taka praca.
– Zostaniesz tu dłużej. To miejsce będzie wolne aż do końca ceremonii – aktorka brzmiała jak osoba trochę wściekła, trochę rozbawiona całą sytuacją.
– A ten, kto tu siedział? – bez tych tektur z nazwiskami aktorów zupełnie nie pamiętałem, kto zajmował jakie miejsce. Miałem wrażenie, że miał jakieś latynoskie nazwisko.
– Emilio? Nie wróci. Doskonale wie, że nie ma tu dla niego miejsca – teraz Eve brzmiała, jakby była gotowa przegryźć komuś gardło. Zacząłem podejrzewać, że ona i ten Emilio nie byli tylko znajomymi z pracy.
Totalnie nie wiedziałem co powiedzieć. Uznałem, że skinienie głową będzie najlepszym wyjściem.
– Widzisz, tak to jest, jak wsiadasz z narzeczonym do limuzyny i spędzacie w niej trzy godziny w korku. Kiedy wsiadaliśmy, byłam pewna, że biorę ślub w lipcu, a kiedy dojechaliśmy wiedziałam już, że nie chcę tego samolubnego dupka widzieć nigdy w życiu. Co więcej, ten samolubny zdradliwy dupek nie chce mnie więcej widzieć, więc umówiliśmy się, że zaraz po swoim wystąpieniu się zmyje. Nie chcę, żeby kamera pokazywała, jak siedzimy razem. Dupek. – Na cudownie pomalowanej twarzy Evy pojawił się lekki rumieniec. Biorąc pod uwagę, ile musiała mieć na sobie makijażu, te lekko zaczerwienione policzki świadczyły, że była naprawdę wściekła.
– Dobrze, zostanę – uznałem, że niezależnie od tego, co mówią przepisy, nie należy kłócić się z kobietą, która właśnie rozstała się w limuzynie z narzeczonym. Przynajmniej będę miał co opowiedzieć Kevinowi. Poza tym, skoro ten Emilio rzeczywiście miał się zmyć, to ktoś musiał zająć jego miejsce. Nie było sensu, żebym biegał po całej widowni jak idiota, skoro właśnie znalazłem się w sytuacji, w której mogłem się nie ruszać przez cały wieczór.
– Słodki jesteś. W ogóle jak się nazywasz? Czy wolisz pozostać anonimowym człowiekiem, który jest tu tylko i wyłącznie z powodów ujęć kamery?
– Adam. Adam Clarke – przedstawiłem się i automatycznie pomyślałem, że muszę brzmieć jak idiota. Żaden mężczyzna ubrany w smoking nie powinien się przedstawiać, jakby był Bondem. No może poza tymi, którzy kiedykolwiek grali Bonda. No i kilkoma, który powinni grać Bonda, ale nigdy ich nie obsadzono. Ja nie należałem do żadnej z tych grup. Teraz ja się zaczerwieniłem. Cały ten wieczór szybko przeszedł od nudnego do surrealistycznego. Siedziałem w trzecim rzędzie Oscarowej gali, rozmawiałem z przepiękną aktorką i właśnie przedstawiłem się jej tak, jakbym był agentem jej królewskiej mości. Jak tak dalej będzie, może rzeczywiście skończę, odbierając nagrodę na scenie.
– Dobra, Adamie Clarke, do końca wieczora siedzimy razem. Jakbyś miał jakieś pytania, wal śmiało, znam tu wszystkich – teraz Eve wyglądała na rozbawioną i trochę mniej wściekłą – A, i dobrze, że jesteś taki elegancki, nikt się nie zorientuje, że tylko wypełniasz miejsca. Tylko zdejmij ten głupi identyfikator. Chyba już nie będzie ci potrzebny.
Zdjąłem identyfikator i wsunąłem go do kieszeni. Światła zaczęły powoli przygasać. Ludzie, którzy wcześniej rozbiegli się po całej sali, pośpiesznie wrócili na swoje miejsca. Choć nie wszyscy. Widziałem tu i tam ludzi z naszej grupy. Rzuciłem okiem, czy Rob też dostał już szansę zasiąść na widowni, ale nigdzie nie mogłem dostrzec jego jasnego uśmiechu. Może dlatego, że wszyscy mieli tu lśniące białe zęby. Głos z megafonu poinformował nas, że mamy dziesięć sekund do końca przerwy. Światła zgasły zupełnie, orkiestra zaczęła grać, a ja właśnie uświadomiłem sobie, że siedzę w trzecim rzędzie w czasie gali oscarowej i wszystko wskazywało na to, że przez najbliższe dwie godziny nigdzie się nie ruszę.