Następny segment gali był dość nudnawy, przyznano nagrodę za najlepszy charakteryzację i fryzury. Pani, która wygrała, wyglądała bardziej na znudzoną niż na zachwyconą. Za to siedząca obok mnie specjalistka od kostiumów szepnęła do siebie wcale nie tak cicho: „Udław się, głupia prukwo”, oczywiście nie przestając przy tym klaskać. Wstała nawet do owacji na stojąco, kiedy nagrodzona charakteryzatorka dziękowała, że już po raz siódmy została wyróżniona tą statuetką.
– Jakbym dostawała tyle kasy na moje kostiumy, co ona na same pomadki, to też mogłabym dostać siedem Oscarów. No ale łatwo być zdolnym, jak twój mąż jest jednym z szefów wytwórni – siedząca obok mnie kostiumolożka już nie kryła się ze swoją antypatią. Uznałem, że lepiej będę kiwać głową, jakbym doskonale rozumiał jej frustrację. Ostatecznie siedziała w moim rzędzie, więc jak by nie patrzeć, była mi dużo bliższa, niż ocierającą łzy pani na scenie.
Kilka sekund później światło ponownie się zapaliło, a sala zafalowała od ludzi, którzy wstali, by ponownie przejść się wzdłuż zajętych rzędów.
– Dobra, nie ma co kusić losu – Eve złapała mnie nagle za rękę – chodź, wyjdziemy na papierosa.
– Ale ja nie palę – powiedziałem dość automatycznie.
– To będziesz patrzył, jak ja palę. Nie chcę kolejnego przesłuchania i plotek – Eve pochyliła się i wyłowiła spod siedzenia swoją torebkę. Aż się uśmiechnąłem. Była to niewielka okrągła torebka, która wyglądała jak mała sikorka. Cała lśniła się od małych kryształków w żółtym i niebieskim kolorze. Kevin chyba wspomniał mi, że w tym roku są modne torebki w kształcie ptaków i zwierząt. A może to było na jednej z tych stron z ploteczkami, które kazał mi przeglądać przez ostatni tydzień w nadziei, że załapię, kto jest kim w Hollywood. W każdym razie wiedziałem, że nie powinno mnie dziwić, że ta wytworna piękność, która siedziała obok mnie, przyszła na galę z torebką, która przypominała trochę zabawkę jednej z moich siostrzenic.
– Eee… no dobra, masz rację. Wyjdźmy, tylko nie najbliższym wejściem. Tam stoi ktoś, kto chce mnie zabić – absolutnie nie chciałem przechodzić obok Petera, nawet jeśli morderstwo nie wchodziło chwilowo w grę to mógłby być ze mnie bardzo niezadowolony. Nie lubiłem, kiedy ludzie byli ze mnie niezadowoleni.
– Och panie Clarke, robi się pan coraz bardziej tajemniczy. Doskonałe kłamstwa, ludzie, którzy chcą pana zabić. Jeszcze trochę a pomyślę, że naprawdę jest pan szpiegiem – Eve najwyraźniej bardzo bawiła moja sytuacja. Ale posłuchała i przecisnęła się w kierunku większego przejścia po środku sali.
Szedłem pół kroku za nią tak, żeby nie rzucać się za bardzo w oczy. Choć czy ktokolwiek mógł się przy Eve rzucać w oczy? Kiedy wszyscy do niej machali, pozdrawiali ją albo niezbyt grzecznie taksowali wzrokiem, czułem się absolutnie niewidzialny.
Wyszliśmy z widowni do foyer. Trochę osób kręciło się koło drzwi, większość stała w kolejkach po alkohol. Eve całkiem sprawnie wyminęła grupki ludzi, skręciła kilka razy i zaprowadziła mnie do bocznego korytarza. Był on jeszcze bardziej przygnębiający niż musztardowy hol, który właśnie minęliśmy. Była w nim ta sama wykładzina, co na reszcie piętra, o ile jednak tam regularnie ją myto, tu ktoś sobie dał spokój i wszystko miało ten przygaszony kolor widywany zwykle w poczekalniach. Ku mojemu zaskoczeniu niemal na samym środku korytarzyka stała metalowa popielniczka. Taka, jakie kiedyś stały dość powszechnie przed wejściem do kina czy teatru. Było tu cicho, spokojnie i na swój sposób niesamowicie przygnębiająco. Zupełnie tak, jakby człowiek przeniósł się na opustoszałe lotnisko obsługujące wyłącznie tanie połączenia krajowe.
– Super miejsce, co? Znaleźliśmy je na zeszłej gali – Eve zaczęła się mocować z zamknięciem swojej torebki-sikorki. Najwyraźniej ktoś, kto ją zaprojektował, założył, że nikt nie będzie na tyle szalony, by próbować coś w niej nosić. W końcu zasuwka odskoczyła i Eve z radością wyciągnęła ze środka telefon, dwa papierosy i zapalniczkę. Podała mi torebkę i zapaliła dwa papierosy – jednego podała mnie.
– Mówiłem, że nie palę – nie wiem, dlaczego się tak wzbraniałem, prawda była taka, że niejeden raz zdarzyło mi się zapalić na imprezie.
– Serio? Jesteś na Oscarach, udajesz producenta telewizyjnego, nosisz drogi smoking, prowadzasz się z jedną z dziesięciu najbardziej pożądanych kobiet w Hollywood i odmawiasz zapalenia papierosa? Jeśli chciałeś zdobyć odznakę dobrego skauta, to przepadła – Eve wyglądała na rozbawioną.
– Jesteś jedną z dziesięciu najbardziej pożądanych kobiet w Hollywood? – spytałem, odbierając od niej papierosa. Ponieważ przy zapalaniu oba trzymała w ustach, miał teraz na sobie lekki ślad jej różowej szminki.
– Byłam trzy lata temu. Potem zaczęłam się spotykać z Emilio i wyleciałam z listy. Ale jestem czwarta na liście „kobiet, z którymi najchętniej byś się przespał, gdyby pozwoliła ci na to twoja żona”. Jest taka strona, która co roku publikuje to zestawienie – Eve wyglądała na rozbawioną, a nie zmartwioną tym faktem.
– I to sprawdzasz? Myślałem, że wszyscy ludzie z show biznesu robią wszystko, by nie sprawdzać informacji na swój temat w internecie – zaciągnąłem się papierosem, modląc się, by nie zacząć kaszleć. Skoro już miałem łamać zasady, przynajmniej powinienem przy tym wyglądać jak człowiek, który wie, co robi.
– Ja niczego nie sprawdzam. Mój ojciec dzwoni do mnie dwa razy w tygodniu i podaje mi takie informacje. Razem z doniesieniami o box office moich filmów. I o box office innych filmów, które są w tym samym czasie w kinach. Czasem też o tym, jaką pogodę przewiduje się w miastach, w których będę miała zdjęcia. Wiesz, że Bruksela to najbardziej deszczowy region w Europie? Wszyscy myślą, że w Anglii ciągle pada, ale pod względem opadów Belgia wyprzedza ją zdecydowanie – Eve przywołała ten fakt takim głosem, że niemal mogłem sobie wyobrazić jej ojca, który czyta to ze strony internetowej z ciekawostkami o Belgii.
– Mój ojciec dzwoni do mnie tylko po to, żeby mi przypomnieć, że zbliżają się urodziny mamy i powinienem do niej przedzwonić z życzeniami. Czasem jeszcze chce, żebym mu przypomniał jakąś datę bitwy z czasów wojny secesyjnej. Nigdy nie mówi po co. To taki niekończący się quiz, czy jestem w stanie przywołać datę bitwy pod Gettysburgiem bez zastanowienia.
– A umiesz? – Eve delikatnie strzepnęła popiół z papierosa do popielniczki. Zrobiła to gestem, który przypomniał mi te wszystkie bohaterki czarnobiałych detektywistycznych filmów, gdzie wszystkie kobiety były niedobre, a wszyscy detektywi pili za dużo alkoholu. Ciekawe czy to naturalny gest, czy są z tego jakieś zajęcia w szkołach aktorskich.
– 1-3 lipca 1863 roku. Jak widzisz jestem doskonale wykształconym absolwentem historii. – chyba pierwszy raz w życiu byłem dumny z faktu, że rzeczywiście nie muszę się zastanawiać nad datą bitwy pod Gettysburgiem.
– Historyk? No ładnie, to pewnie cię jednak zainteresuje ten nasz film o serze. – Eve najwyraźniej miała dość stania na obcasach, bo podniosła jedną nogę i teraz balansowała tylko na jednej szpilce – opowiem ci, ale może usiądziemy, bo te buty mnie zabiją. Są o pół numeru za małe. Dałam się namówić, bo są śliczne, ale niedługo stracę czucie w palcach.
Rozejrzałem się po korytarzyku – nigdzie nie było żadnego krzesła ani nawet parapetu, na którym można byłoby przysiąść. – Tu nie ma gdzie usiąść – stwierdziłem dość głupio.
Eve roześmiała się po czym po prostu, najzwyczajniej na świecie usiadła na podłodze, opierając się plecami o ścianę. Poprawiła sukienkę tak, by jej za bardzo nie pognieść, i z westchnieniem ulgi wyciągnęła nogi przed siebie – Och, tak jest zdecydowanie lepiej. Siadaj, jeśli chcesz się dowiedzieć czegokolwiek o serze.
– A nie powinniśmy się zaraz zbierać? Przerwa zaraz się skończy – rozmowa była miła i chciałem wiedzieć wszystko o serze, ale bałem się, że zaraz złapie nas jakaś oscarowa policja.
– Naprawdę jesteś tak zainteresowaniem nagrodą za najlepszy montaż? Możemy sobie tu spokojnie posiedzieć. Obiecuję, że wrócimy na ciekawe nagrody. Ale tam jest nudno. Jak było się na jednej takiej imprezie, to było się na wszystkich.
– Ja nigdy nie byłem na takiej imprezie – nie wiem, dlaczego to powiedziałem. W sumie zdecydowanie wolałem siedzieć w tym małym korytarzu z ciekawą dziewczyną, niż oglądać ludzi na scenie. Ale myślałem o Kevinie. On chciał, żebym był na widowni, a nie we foyer. Tak też powiedziałem – Nie zrozum mnie źle, nie chodzi o mnie, tylko o Kevina.
– Kevina? Kim jest Kevin? – Eve wyglądała na zaintrygowaną.
– Mój kolega z pracy. Miał tu być i jestem za niego.
– Brzmi jak ciekawa historia. Co powiesz na to, że wrócimy na salę, jak tylko opowiesz mi o Kevinie? – z jej miny wywnioskowałem, że naprawdę nie miała ochoty wracać na nasze miejsca.
– Dobra, ale najpierw ty opowiedz o serze. Więcej nie wytrzymam napięcia – podciągnąłem trochę nogawki mojego smokingu i usiadłem na podłodze obok niej.
– Jasne. Skoro jesteś historykiem, to może słyszałeś o Domenico Scandellim zwanym Menocchiem, średniowiecznym młynarzu z miasteczka we Friuli…
Eve zaczęła opowiadać o herezji, serze i robakach. Dzwonek wzywający na salę zdzwonił, ale w tym małym korytarzyku, w którym siedzieliśmy, prawie nie było go słychać.