Kiedy Peter zapytał, dokąd właściwie ma mnie zawieść, przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć. Początkowo planowałem pojechać z gali prosto do domu i po prostu zadzwonić do Kevina, żeby opowiedzieć mu o wszystkim, co się wydarzyło. Teraz jednak myśl o długiej rozmowie telefonicznej wydawała mi się koszmarna. Wolałem już raczej podskoczyć do Kevina i opowiedzieć mu wszystko od początku do końca. Jasne, był środek nocy, ale jakoś miałem wrażenie, że Kevin wciąż nie śpi i nawet ucieszy się na mój widok.
Peter w żaden sposób nie skomentował adresu, który mu podałem, choć Kevin mieszkał w okolicy, gdzie pewnie nigdy nie widziano na ulicy limuzyny. Eve cały czas milczała, jakby w ogóle straciła zainteresowanie tym, co się ze mną stanie.
Samochód ruszył, a my siedzieliśmy w milczeniu. Starałem się ułożyć wydarzenia wieczora, tak by opowiedzieć najlepiej o wszystkim, co mi się przydarzyło. Nie chciałem zapomnieć o niczym: ani o tej niewielkiej sali pachnącej stołówką, w której zebrali nas przed rozpoczęciem gali, ani o zadziwiająco nijakim foyer, ani o zapachu niewielkich przystawek wystawionych dla gości. Chciałem opowiedzieć Kevinowi o tym, jak inny jest ten świat niezbyt pięknego kina w centrum handlowym, od tej niesamowitej przestrzeni, jaką jest widownia na rozdaniu Oscarów. Chciałem mu powiedzieć o tym, że rzeczywiście w tym sezonie modne są treny i tiule, ale najpiękniej wyglądały te kobiety, które się nie zdecydowały ani na jedno, ani na drugie. Chciałem mu opowiedzieć o tym, z jakim lękiem chowałem do kieszeni mój identyfikator. Jak przez kilka godzin byłem ważnym producentem dla ABC. Jak rozmawiałem o filmie o serze, w którym nie było sera. Jak pocieszałem zestresowanego aktora kina akcji, którego żona wysłała po słodkości. Chciałem go zapewnić, że to wszystko było warte tego surowego głosu telewizyjnych producentów, gdy mnie strofowali, lekkich pogróżek nadopiekuńczego szofera, a nawet konfrontacji z bezczelnym fotografem. Na koniec chciałem mu powiedzieć o tym, że nigdy nie przypuszczałem takiego obrotu wypadków tej nocy, i że choć mu źle nie życzę, to cieszę się, że skręcił tę nogę. Gdyby tego nie zrobił, nie poznałbym Eve.
– O czym myślisz? – Eve przerwała moje rozmyślania.
– O tobie – uznałem, że jesteśmy na takim etapie wieczora, że nie ma się co krygować, a tym bardziej kłamać – Cieszę się, że cię poznałem.
– Tak, to zabawne, nie sądzisz? Wczoraj nie miałam pojęcia o twoim istnieniu, a teraz ze smutkiem myślę, że w chwili, kiedy wysiądziesz z tego samochodu, znikniesz z mojego życia – Eve też najwyraźniej uznała, że to dobra godzina na szczerość.
– Nie muszę zniknąć – powiedziałem cicho.
– Musisz – głos Eve był stanowczy – Ja wiem, jak to się potoczy dalej. Dziś spędziliśmy jedną fantastyczną noc. Fantastyczną, bo pozbawioną konsekwencji. Wyjętą z codzienności. Ale co będzie jutro?
Wzruszyłem ramionami. Miała rację. Uroku tej krótkiej znajomości nadawała niezwykłość naszego spotkania. Ale na Boga, nie graliśmy w jakimś melodramacie, nie musieliśmy się rozstawać wraz z nastaniem poranka.
– Powiem ci, co będzie jutro – kontynuowała Eve – Jutro ty pójdziesz do pracy, gdzie, jeśli masz szczęście, bardzo dużo szczęścia, nikt nie będzie cię pytał, czemu trafiłeś na czwartą stronę magazynów plotkarskich. Ale dobrze, załóżmy, że nikt cię o to nie zapyta. Za tydzień jadę do Belgii. Na zdjęcia. Nie będziemy się widzieli przez kilka tygodni. Co potem? Będziesz chodził ze mną na imprezy branżowe? Przyjeżdżał na plan? Stał obok mnie na premierach filmowych? Czekał miesiącami, aż wrócę ze zdjęć? I to wszystko pracując na swojej niewielkiej posadce w ABC? W jakimś, jak mniemam, przygnębiającym biurowcu?
– Dlaczego nie? Dziś chyba udowodniłem, że można mnie przedstawiać ludziom, których znasz. Czekać też mogę, ostatecznie gdybyś jeździła w interesach, nikt by się nie zastanawiał, jak to zniosę. A moja praca? Jakim problemem niby miałaby być moja praca? – miałem wrażenie, że Eve wymyśla przeszkody tylko dlatego, że po prostu chciała mnie spławić. Nie miałem pretensji, ale było mi przykro, że woli jakąś wymówkę zamiast po prostu przyznać otwarcie, że to jednak nie może być nigdy nic więcej.
– To tak nie działa. Ja… ja jestem sławna, bardzo zamożna, bardzo rozpoznawalna. Kiedyś ci to zacznie przeszkadzać. Że ludzie wiedzą, kim ja jestem, a tobie każą wyjść z kadru, kiedy robią mi zdjęcie. Albo kiedy wyjdzie, że ja w jeden dzień zarabiam tyle, ile ty w miesiąc albo i pół roku. Albo jeśli się okaże, że nie możesz już pracować, jak pracowałeś, bo nikt nie będzie interesował się twoimi kompetencjami, tylko jak to jest się ze mną umawiać. Będziesz zazdrosny albo zgorzkniały, albo poczujesz się odrzucony, albo niedoceniony – Eve musiała chyba już nie raz być w takiej sytuacji, bo mówiła o tym wszystkim tak jakby nie tyle wyobrażała sobie jakieś hipotetyczne scenariusze, tylko przypominała sobie, co już ją spotkało.
– Naprawdę masz tak złą opinię o moim charakterze? Myślałem, że uważasz, że jestem miły – powiedziałem to prawie szeptem.
– Jesteś miły, więcej, jesteś jedną z milszych osób, jakie poznałam od dawna. Ale to nie chodzi o to, jak się teraz czujesz, tylko jak ludzie reagują w takiej sytuacji. Znam to z doświadczenia własnego, z doświadczenia koleżanek. Sama bym pewnie się tak czuła, gdyby sytuacja wyglądała inaczej. Wolę cię dziś zapamiętać jako miłego, niż za jakiś czas kończyć znajomość z kimś zawiedzionym i rozgoryczonym – Eve położyła dłoń na moim policzku. Spojrzałem na nią. Zastanawiałem się, jak to się stało, że mimo długiego wieczoru, zjedzonego posiłku, wypalonych papierosów i całego stresu, jaki nam dziś towarzyszył, wciąż wygląda tak pięknie? Czy to była kwestia urody? A może ludzie, których stać, zawsze są piękni? Może rzeczywiście ta jej niewzruszona idealna uroda była potwierdzeniem tego, co mówiła. Nijak jej świat nie pasował do mojego.
– Tak, masz rację – westchnąłem ciężko.
Znów popadliśmy w milczenie, ale tym razem przynajmniej wiedziałem, że Eve nie jest na mnie zła.
Samochód jechał szybko przez śpiące miasto, które migało mi za przyciemnionymi lekko szybami. Znów dopadło mnie to uczucie jak pod sam koniec filmu, kiedy absolutnie nie chce się wracać do rzeczywistości. Tym razem jednak był już na to najwyższy czas. Byłem trochę smutny, ale bardziej sfrustrowany. Żałowałem, że naprawdę nie jestem jakimś wysoko postawionym producentem, człowiekiem ze świata Eve, który mógłby taki wieczór zakończyć wymianą namiarów, a może wspólnymi tańcami na jednym z hollywoodzkich przyjęć. Niemal widziałem nas w jakieś sali balowej, gdzie Eve przedstawia mnie po kolei wszystkim swoim znajomym, a ja czuję się w tym towarzystwie dobrze i swojsko, i nie trzeba mi dwa razy powtarzać każdego nazwiska. Nawet takie zdjęcie zrobione z zaskoczenia by nam nie zaszkodziło, ostatecznie nic by się dziwnego nie działo, dwie osoby z tej samej branży mają przecież pełne prawo ze sobą rozmawiać. Potem wymienilibyśmy się numerami telefonów i obiecali spotkać się dzień czy dwa później na drinka. Poszlibyśmy na długi spacer i rozmawiali o czymś więcej, niż tyko imiona naszych psów z dzieciństwa. Pod koniec tygodnia Eve poleciałaby do Belgii, a ja miałbym tyle kasy i urlopu, że wpadłbym do niej na chwilę połazić po deszczowej Brukseli i jeść frytki.
– Szkoda, że nie jestem tym producentem – rzuciłem trochę w przestrzeń – Byłoby inaczej gdybym był.
– Tak, zdecydowanie, gdybyś był wysoko postawionym producentem w ABC, pewnie byśmy nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. No, może poza powitaniem – Eve brzmiała dość stanowczo.
– Dlaczego? – byłem zdziwiony jej reakcją. Wydawało mi się, że aktorzy i producenci powinni żyć w harmonii.
– Wszyscy producenci, których znam, wcześniej czy później okazują się egocentrycznymi dupkami. Stąd trzymam się od wszystkich z daleka. Może są wśród nich miłe empatyczne dusze, ale postanowiłam nie prowadzić specjalnych badań nad tym zagadnieniem.
– A gdybym był aktorem? – zastanawiałem się, czy zdaniem Eve był jakiś zawód, który czyniłby mnie odpowiednim kandydatem na kogoś więcej niż towarzysza jednej nocy.
– Wtedy pewnie byłbyś tak nudny, że tematy do rozmów skończyłyby się nam po kwadransie. Może jestem trochę surowa, ale aktorzy nie powinni się wiązać z aktorkami. Jedno artystyczne ego w rozmowie wystarczy.
– Czyli byłem od początku na zupełnie przegranej pozycji? – chciałem zażartować, bo miałem wrażenie, że poruszyłem jakąś czułą strunę.
-Trochę tak – Eve uśmiechnęła się słabo.
Skinąłem głową. Przez cały wieczór myślałem, że jestem niesamowitym szczęściarzem, że przytrafiła mi się taka przygoda, ale teraz zacząłem podejrzewać, że było w tym wszystkim sporo pecha.
Samochód zatrzymał się. Wyjrzałem przez okno. Było ciemno, ale rozpoznałem wejście do kamienicy, w której mieszkał Kevin. A więc to koniec. Siedziałem bez ruchu, zastanawiając się, co powinien powiedzieć. Całe to pożegnanie nabrało jakiejś ostateczności. Eve też nie wykonała żadnego ruchu, ani mnie nie popędzała, ani też nie powiedziała nic, co miałoby mnie zachęcić, żebym nacisnął klamkę i wysiadł na chodnik.
– Nie chcę wysiadać – powiedziałem głośno. Taki to był wieczór, w którym mówiłem głośno rzeczy, które zwykle tylko myślę.
-A czego chcesz? – tym razem Eve zadała to pytanie.
– Posiedzieć tutaj jeszcze trochę i porozmawiać. Skoro mam zniknąć z twojego życia, to chciałbym wiedzieć o tobie choć odrobinę więcej.
– Co dokładnie, jak się nazywał mój drugi pies? – w głosie Eve wyczułem lekkie rozbawienie.
– Drugi, trzeci i czwarty. I jak się nazywała twoja najlepsza koleżanka z liceum, i jaki jest twój ulubiony makaron, i który z aktorów grających Bonda jest twoim zdaniem najlepszy, i czy wino ma być czerwone czy białe.
– Conan, Brutus i Kauczuk. Moja koleżanka z liceum nazywała się Alice i została prawniczką. Nadal do niej dzwonię. Mój ulubiony makaron to ten z serem i pieprzem. Najlepszym Bondem był Sean Connery, a wino powinno być zimne i białe. I co zrobisz z tym niesamowitym zbiorem wiadomości? Włamiesz mi się na konto?
– Nic – wzruszyłem ramionami – Będę je trzymał w głowie i następnym razem, kiedy będę pić białe wino, pomyślę: „Eve też takie lubi”. I będzie mi miło z tą myślą.
– I tylko tyle?
– Będzie mi jeszcze trochę przykro, że nie pijesz go ze mną. Ale wolę znać cię trochę lepiej niż mniej. Wolę rozmawiać z tobą o wszystkim i o niczym, niż wysiąść z limuzyny.
– Dobrze – Eve wyciągnęła telefon z torebki i coś szybko na nim napisała. Nie widziałem dokładnie, co pisze, ale kontem oka widziałem do kogo. Pisała do swojej agentki, która, jak podejrzewałem, była odpowiedzialna za resztę jej wieczoru – OK, jestem wolna. Właśnie porzuciłam dla ciebie całe mnóstwo osób, z którymi nie mam ochoty rozmawiać. To o czym chcesz pogadać?
Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem zadawać pytania.