Home Film Romans bez serca czyli “Miłość do Kwadratu”

Romans bez serca czyli “Miłość do Kwadratu”

autor Zwierz
Romans bez serca czyli “Miłość do Kwadratu”

Jeżdże­nie po „Miłoś­ci do kwadratu” stało się w ostat­nich dni­ach ulu­bionych hob­by niemal wszys­t­kich kry­tyków. Nie da się ukryć — to nie jest dobry film. Z wielu powodów, nie tylko dlat­ego, że ma najbardziej drew­ni­ane aktorstwo z jakim moż­na się spotkać. Jed­nak tym na czym chci­ałabym się skupić to pró­ba odpowiedzi na pytanie — dlaczego właś­ci­wie ta kome­dia nie dzi­ała. Cho­ci­aż pewnie przy nieco innych założe­ni­ach by mogła.

 

His­to­ria ma bard­zo typowy, żeby nie powiedzieć sztam­powy punkt wyjś­cia — „mąż nie poz­nał żony, bo zmieniła rękaw­icz­ki” — parafrazu­jąc Tuwima. Bohater­ka — Moni­ka za dnia pracu­je jako nauczy­ciel­ka w szkole (jak rozu­miemy pry­wat­nej) a wiec­zo­ra­mi sta­je się twarzą mod­elin­gu. Przy czym bycie mod­elką ukry­wa przed światem. Nawet uży­wa innego imienia — Klau­dia. Pokazu­je się w medi­ach tylko i wyłącznie dlat­ego, że musi spłacić dług ojca. Ojca, który opłaku­je dawno zmarłą matkę, ale też, jak moż­na się domyślać miewa prob­le­my z alko­holem. Jeśli nie spłaci długów straci swój warsz­tat samochodowy.

 

Zdję­cie: mate­ri­ały prasowe/ Netflix

 

Bohater z kolei to chłopak z marnej dziel­ni­cy, który odciął się od swo­jej przeszłoś­ci i ter­az pod pseudon­imem Enzo, jest dzi­en­nikarzem moto­ryza­cyjnym i cele­bry­tą, który rozbi­ja się po mieś­cie drogi­mi (wypoży­c­zony­mi) auta­mi i pomieszku­je u swo­jej dziew­czyny (a zarazem sze­fowej). KIedy ta zmęc­zona jego niewier­noś­cią wys­taw­ia mu wal­iz­ki za drzwi, Enzo prze­j­mu­je opiekę na swo­ją bratan­icą, która jest jed­nocześnie uczen­nicą w szkole naszej bohater­ki. Jed­nocześnie sam Enzo zosta­je zatrud­niony do reklamy samo­chodu, gdzie spo­ty­ka bohaterkę w jej roli mod­el­ki. W mod­elce się zakochu­je, nauczy­cielkę trak­tu­je jako przyjaciółkę.

 

 

Jak sami widzi­cie z tego krótkiego streszczenia tak naprawdę już na tym poziomie mamy cona­jm­niej dwa filmy. Pier­wszy — o nauczy­cielce, która jed­nocześnie dora­bia jako mod­el­ka, dru­gi o dzi­en­nikarzu sportowym i lekko­duchu, który opieku­je się bratan­icą. Ale to jeszcze nie koniec. Bo Enzo musi się zaj­mować bratan­icą, bo jej mat­ka wyszła z domu i nie wró­ciła. To trze­ci film — o kobiecie, która ma dość prze­j­mowa­nia na siebie wszys­t­kich obow­iązków i odchodzi — zostaw­ia­jąc z dnia na dzień córkę i męża. Gdzieś tam też jest film o związkach cór­ki i ojca, o ich wspól­nej miłoś­ci do samochodów.

 

Zdję­cie: mate­ri­ały prasowe/ Netflix

 

No właśnie — wąt­ki i pomysły się mnożą, ale mate­ria nie jest roz­ciągli­wa. Nie da się upch­nąć kilku filmów w jed­nym. Nawet jeśli się robi „To właśnie miłość” skutku­je to taki­mi uproszczeni­a­mi w fab­ule, że po lat­ach wid­zowie mają poczu­cie, że dali się wtedy tylko zwieść nas­tro­jowi. „Miłość do kwadratu” nie ma nawet nas­tro­ju by tus­zować fakt, że nie ma miejs­ca na wszys­tkie swo­je pomysły postaci i wąt­ki. A prze­cież wystar­czyło­by usiąść i zas­tanow­ić się nad tym co jest w tej his­torii najważniejsze. Oso­biś­cie mam wraże­nie, że choć jest to motyw niesły­chanie nieo­ry­gi­nal­ny — twór­ców najbardziej pocią­gało opowiedze­nie o pod­wójnej roli dziew­czyny — i jej odmi­en­nym życiu jako nauczy­ciel­ki i mod­el­ki. Niechże więc ona będzie nauczy­cielką i mod­elką, niech stworzy tu dra­maty­czne napię­cie. Rozwi­janie kilku­nas­tu innych wątków nie jest pro­dukcji potrzeb­ne — moż­na odnieść wraże­nie, że stał się to wytrych by zatus­zować nieco fakt, że sce­narzyś­ci właś­ci­wie nic poza tym punk­tem wyjś­cia nie mają do powiedzenia.

 

Kole­j­na sprawa — mamy tu próbę zestaw­ienia ze sobą dwóch światów. Prob­lem w tym, że jest ona niesły­chanie nieciekawa, żeby nie powiedzieć — nad­miernie pole­ga­ją­ca na najprost­szych zab­ie­gach wiz­ual­nych. Jako mod­el­ka bohater­ka ma włosy schowane pod peruką, szpil­ki i krótką sukienkę albo obcisłe spod­nie, jako nauczy­ciel­ka proste włosy w kucyk, oku­lary i workowate stro­je. Zmienia też trochę ton gło­su. Ale właś­ci­wie to nie ma tego co wyda­je się kluc­zowe dla takiego rozd­wo­je­nia. Ele­men­tów aut­en­ty­cznie komicznych, czegoś co pokazy­wało­by jak cza­sem obie prace niewiele się różnią, przenoszenia doświad­czeń z jed­nego życia na drugie. Cza­sem jakieś prześmieszne paradoksy. To stworzyło­by ciekawy ele­ment fil­mu i spraw­iło­by, że zain­west­owal­ibyśmy emoc­je w to pod­wójne życie bohater­ki. Tym­cza­sem jej życie jako nauczy­ciel­ki to jakaś przedzi­w­na lau­r­ka zaś życie jako mod­el­ki jest równie emocjonu­jące co rekla­ma alufelg.

 

Zdję­cie: mate­ri­ały prasowe/ Netflix

 

Do tego film popeł­nia moim zdaniem stras­zli­wą zbrod­nię gdzieś pod­skórnie syg­nal­izu­jąc, że tak naprawdę kari­ery mod­el­ki bohater­ka słusznie się wsty­dzi. Co praw­da postać która wyraża tą reflek­sje głośno dosta­je po pysku, ale jed­nak — sam film nie jest w stanie dobrze się ustaw­ić wobec włas­nego pomysłu. Być może dlat­ego, że nie ma on za bard­zo sen­su. Ostate­cznie — wys­tępowanie w rekla­mach nie kłó­ci się moral­nie z pracą nauczy­ciel­ki. Wystar­czyło­by zatrud­nić bohaterkę w insty­tucji rzą­dowej czy dać jej posadę prawnicz­ki i już było­by łatwiej. Ogól­nie oglą­da­jąc ten film moż­na odnieść wraże­nie, że gdy­by dyrek­tor szkoły ją zwol­nił miał­by rację. To jest prob­lem fil­mu, bo żeby przy takich założe­ni­ach był jak­iś punkt dra­maty­czny trze­ba stworzyć dość odpy­cha­jące założe­nia odnośnie świa­ta przed­staw­ionego i świato­poglą­du właś­ci­wie wszys­t­kich bohaterów.

 

Jed­nak najwięk­szą zbrod­nię film popeł­nia wobec wyświech­tanego wątku lekko­ducha, który opieku­je się dzieck­iem. Takie wąt­ki potrafią być niesamowicie wzrusza­jące (choć schematy­czne) ale muszą opier­ać się na jakimś prawdzi­wym budowa­niu zau­fa­nia i wza­jem­nego zrozu­mienia. Ponieważ jed­nak wątek Enzo i jego bratan­i­cy jest właś­ci­wie tylko wymówką do tego, żeby akc­ja się zag­mat­wała, to potem nie za bard­zo jest miejsce na zbu­dowanie tego wątku w taki sposób, że relac­je sta­ją się prawdzi­we. Co więcej twór­cy fil­mu wiedzą, że takie urocze dziecko w komedii roman­ty­cznej musi być najmą­drze­jsze, ale ich jedynym pomysłem na wyko­rzys­tanie postaci, jest wywołanie kryzy­su zdrowot­nego. Co pokazu­je jakąś niesamow­itą niepo­rad­ność w wyko­rzysty­wa­niu nawet tych klisz, które już mieli (takie dziecko powin­no samo wyjaw­ić prawdę po tym jak pokłó­cona wcześniej para pocieszy je wspól­nie zna­j­du­jąc na nowo nić porozu­mienia — to są podstawy!).

 

Zdję­cie: mate­ri­ały prasowe/ Netflix

 

I tu dochodz­imy do kwestii kluc­zowej. Jed­ną z zalet dobrze napisanego sce­nar­iusza jest fakt, że pojaw­ia­jące się w nim sce­ny i postaci mają do spełnienia swo­ją rolę. W przy­pad­ku gatunku tak skon­wencjon­al­i­zowanego jak kome­dia roman­ty­cz­na, moż­na założyć, że te role są na tyle dobrze przyp­isane, że nikt się nie zjaw­ia bez powodu. Ale ten film zupełnie te zasady ignoru­je. Dorzu­ca postaci, sce­ny i wąt­ki tak jak­by nie rozu­mi­ał, że pewne mech­a­nizmy muszą mieć swój początek, rozwinię­cie i zakończe­nie. Że nikt nie może tu być bez powodu.  Obok postaci mnoży też klisze, którym nie daje nawet odpowied­niej przestrzeni, żeby wybrzmieć. Mamy scenę, kiedy rodz­ice biorą naszą bohaterkę w obronę, ale to sce­na bez napię­cia, bez odpowied­niego poczu­cia pod­niosłoś­ci. W takiej sce­nie widz powinien odczuwać tri­umf miłoś­ci, spraw­iedli­woś­ci, no wszys­tkie te emoc­je. Ale w tej pro­dukcji nie ma na to miejs­ca. Jak na film o uczu­ci­ach — braku­je tu na nie miejs­ca. I żeby było jasne — na złość czy resen­ty­ment też — kiedy się pojaw­ia film naty­ch­mi­ast bieg­nie dalej.

 

Mogłabym się wyzłośli­wiać na to, że pro­dukc­ja oczy­wiś­cie idzie tropem, kobi­ety zaz­dros­nej o kobi­etę, że przed­staw­ia pracę nad kam­panią mar­ketingową w sposób przekomiczny, że jest w niej więcej drew­ni­anego aktorstwa niż widzi­ałam od lat, że część scen jest przekomicznych w swo­jej niepo­rad­noś­ci (bohater wyz­na­je, że zawsze chci­ał tańczyć w deszczu i w następ­nej sce­nie pada deszcz, bo najwyraźniej na sali był sza­man). Tylko, że to ostate­cznie jest nudne i nie daje satys­fakcji. Dużo ciekawsze jest przy­pa­try­wanie się temu jak bard­zo twór­cy w Polsce nie rozu­mieją co decy­du­je o roman­ty­cznoś­ci i emocjon­al­nej odpowiedzi widzów na komedię romantyczną.

 

Zdję­cie: mate­ri­ały prasowe/ Netflix

 

Moż­na odnieść wraże­nie, że zdaniem twór­ców im więcej wątków znanych z komedii roman­ty­cznych wrzucą tym więk­szy osiągną poziom roman­ty­cznoś­ci. Im bardziej odreal­nią rzeczy­wis­tość tym więcej zapro­ponu­ją wid­zom eskapiz­mu. Tym­cza­sem kluczem do udanej komedii roman­ty­cznej jest przede wszys­tkim emocjon­alne zaan­gażowanie widzów. A żeby widz się mógł emocjon­al­nie zaan­gażować, to postaci muszą być jakieś — muszą ist­nieć też, poza tym miłos­nym ukła­dem, w takim stop­niu, żebyśmy kibi­cow­ali X która zna­j­du­je miłość Y. A nie żeby X i Y byli sprowadzeni tylko do tego, że zna­j­du­ją miłość. Bo to nas nie może obchodz­ić, bo dwie zupełnie nam obce, papierowe oso­by, są dla nas równie emocjonu­jące jak para z plakatu. Na ich widok nie wzrusza­my się myśląc „Jak pięknie się kocha­ją jak zasługu­ją na tą miłość”.

 

Bohaterowie nie mogą być zresztą do koń­ca sobą, bo sce­narzyś­ci się prz­er­aźli­wie boją osadz­ić ich w jakichkol­wiek reali­ach. Enzo z bratem doskonale sobie życiowo radzą, są wyk­sz­tałceni – skąd u nich napię­cia, jaka tu jest społecz­na his­to­ria? Trud­no powiedzieć. Dlaczego szkoła, w której pracu­je bohater­ka nie może być zwykłą tysią­clatką z gro­madą dzieci­aków? To by przy­na­jm­niej pod­kreśliło tą drasty­czną różnicę (choć czy nie wyda­je się wam że wątek nauczy­ciel­ki, która po pra­cy robi co innego to troszkę za blisko i tak schematy­cznej Plan­e­ty Singli?) pomiędzy życiem nauczy­ciel­ki i mod­el­ki. Dlaczego nikt nie idzie do nor­mal­nego sklepu (ot żeby pokazać jak inaczej trak­tu­ją naszą bohaterkę w zależnoś­ci do wyglą­du) i dlaczego nikt nie jedzie inną ulicą niż to skrzyżowanie obok Metra Politech­ni­ka. Zako­rze­nie­nie his­torii w przestrzeni – nawet jeśli jakoś podra­sowanej, pozwala wid­zowi pomyśleć „też by tak mogło być w moim życiu”. Ale tu mamy bańkę przestrzeni, które są nigdzie. To się nie dzieje w żad­nym mieś­cie, w żad­nym kra­ju. I jasne, Lon­dyn nie wyglą­da dokład­nie tak jak w „Not­ting Hill” a Nowy Jork jak „Kiedy Har­ry Poz­nał Sal­ly”. Ale oba są zako­rzenione w swoich mias­tach i się nie wsty­dzą swo­jej przestrzeni. Przez co oży­wa­ją. Podra­sowanie przestrzeni nie oznacza zupełne oder­wanie od real­iów. To jest kole­jny przykład jak polscy twór­cy (nie tylko tego fil­mu) nie rozu­mieją, że stworze­nie nawet bez­piecznej przestrzeni dla widza, nie może całkowicie odry­wać go od rzeczywistości.

 

Zdję­cie: mate­ri­ały prasowe/ Netflix

 

Nie wiem czy już to ofic­jal­nie ogłasza­łam, ale chci­ałabym powołać „Insty­tut Ochrony Matek w Kome­di­ach Roman­ty­cznych” — co roku sce­narzyś­ci uśmier­ca­ją tysiące matek, bohaterek komedii roman­ty­cznych by uza­sad­nić ich zagu­bi­e­nie życiowe, czy brak rodzin­nego wspar­cia. Mat­ki te giną zawsze mło­do, zawsze dawno, pozostaw­ia­jąc po sobie trud­ną do zapełnienia pustkę. W imie­niu społecznoś­ci świa­ta chci­ałabym poin­for­mować sce­narzys­tów, że moż­na mieć zupełnie żywą matkę i nadal nie być roz­gar­niętą życiowo i roman­ty­cznie kobi­etą, że śmierć mat­ki nie oznacza naty­ch­mi­ast, że bohater­ka musi być bied­ną półsierotą, która nie zaz­nała matczynej miłoś­ci. Patrząc na kome­die roman­ty­czne moż­na dojść do wniosku, że więk­szość matek nie doży­wa czter­dzi­est­ki. Tym­cza­sem one żyją, odd­y­cha­ją i bywa­ją zabawne. Tak więc sce­narzyś­ci — nie mor­du­j­cie matek, w życiu jest wiele innych prob­lemów i tragedii. A cza­sem nie ma żad­nych tragedii a miłość nie puka do drzwi.   Nie chcę się pow­tarzać ale ponown­ie – twór­cy wiedzą że w dobrej komedii roman­ty­cznej powin­na być  odrobi­na odziedz­ic­zonego po melo­dra­ma­cie smutku ale nie wiedzą zupełnie jak go wstaw­ić. Idą więc w „bo jej mama nie żyje” bez żad­nego emocjon­al­nego ciężaru tej decyzji.

 

Miłość do kwadratu” dobrze pokazu­je, prob­lem pol­skiej komedii roman­ty­cznej. Twór­cy widzieli inne rzeczy, umieją wskazać tropy i wąt­ki, ale wciąż nie wierzą w swój gatunek. Trak­tu­ją go jak puz­zle do złoże­nia, pod­pier­a­ją się hasła­mi o eskapizmie jaki niesie ten rodzaj filmów i tłu­maczą się rozry­wkowym charak­terem takich pro­dukcji Nikt nie czuł potrze­by by tak napradę je stworzyć, nikt nie miał prawdzi­wych emocji, nikt tych bohaterów nie poczuł, nie zobaczył, tylko napisał. Te filmy są złożone a nie nakrę­cone.  Odt­warza­ją pewne założe­nia ale nigdy nie prze­bi­ja­ją się przez tą niemal algo­ryt­miczną for­mułę pro­dukcji roman­ty­cznej. Nie dostrze­ga­jąc, że to co decy­dowało o sukce­sie dobrych filmów z tego gatunku to albo przeła­manie schematu albo wypełnie­nie go aut­en­ty­czny­mi emoc­ja­mi. I tak pow­sta­ją jeden za drugim. Roman­ty­czne filmy bez serca.

0 komentarz
7

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online