Home Film Malownicza ruina czyli o „House of Gucci”

Malownicza ruina czyli o „House of Gucci”

autor Zwierz
Malownicza ruina czyli o „House of Gucci”

Ridley Scott osiągnął coś co wydaje się niezwykle trudne. Nakręcił trzygodzinny film, w którym nie dość, że nie udało mu się opowiedzieć całej historii, to jeszcze – sam chyba nie był do końca pewien – dlaczego trzyma widzów tak długo na sali. „House of Gucci” to doskonały przykład, że można nakręcić bardzo długi film, z licznymi postaciami i wątkami i wciąż nie mieć zielonego pojęcia po co to wszystko.

 

„House of Gucci” opowiada o przełomowym momencie w historii wielkiego domu mody. Aldo i Rudolfo – dwóch braci, którzy odziedziczyli firmę, są w podeszłym wieku i zaczynają się przyglądać swoim synom zadając sobie pytanie, który z nich mógłby przejąć, przynajmniej częściowo stery wielkiej marki odzieżowej. Paolo – syn Aldo – zdecydowanie się do tego nie nadaje. Nie jest szczególnie rozgarnięty, chciałby być projektantem, ale nie ma talentu i jak mówi o nim czule Aldo „jest idiotą, ale moim idiotą”. Zdecydowanie lepiej zapowiada się syn Rudolfo – Maurizio – zdecydowanie rozgarnięty, student prawa. Problem w tym, że Maurizio postanowił wziąć ślub z Patrizią – córką właściciela niewielkiej firmy transportowej, dziewczyną, której daleko do mediolańskiej elity, do której Gucci należą.

 

Jeśli początek tej opowieści brzmi jak punkt wyjścia do operetki, albo jakiejś włoskiej opery, gdzie wszyscy dużo śpiewają i połowa bohaterów umiera przed trzecim aktem, to nie jest to przypadek. Przez mniej więcej połowię filmu Ridley Scott prowadzi nas przez operę buffa z życia wyższych sfer. Każdy gra tu wyznaczoną rolę – Aldo jest przedstawicielem starszego pokolenia, który nie ma zamiaru zmieniać w firmie niczego, Mauricio – jest miękkim jak glina człowiekiem, który dostosowuje się do okoliczności, Patrizia oczarowana lśnieniem nazwiska Gucci i towarzyszącym mu bogactwem odgrywa rolę koślawej Lady Makbet, Paolo jest tu klaunem, a Rudolfo umiera na suchoty jak operowa konwencja nakazuje. Do tego momentu film toczy się całkiem sprawnie – choć też trudno ująć, czy Scott chce nas rozbawić czy przerazić a może po prostu uśpić naszą czujność by potem zanudzić na śmierć.

 

Czy mamy się śmiać z tych bogaczy, którym wydaje się, że ich nazwisko jest czymś więcej niż tylko marką, czy mamy czuć zakłopotanie, kiedy Patrizia siadająca przy stole z ludźmi zamożnymi i wykształconymi wyraźnie od nich odstaje. Czy ma nas przerażać trop kobiety, której oczy się świecą na widok bogactwa, czy raczej mężczyzny, który nie dostrzega jak bardzo toksyczne jest jej zachowanie. Czy mamy się śmiać z Paolo, który chce łączyć pastele z brązami, czy bardziej komiczny ma się nam wydać Aldo, któremu jest wszystko jedno czy na stoiskach sprzedawane są podróbki torebek Gucci czy nie. Czy w ogóle ma nas obchodzić los tego domu mody? Jeśli tak, to musimy o nim sporo wiedzieć na wstępie, bo twórcy filmu bardzo wierzą, że gdy powiemy Gucci staje nam przed oczyma cała gama strojów i produktów – kto nie wie czym jest Gucci poza nazwiskiem, ten będzie miał problem by cokolwiek w tym filmie związanego z modą zobaczyć.

 

 

Ta pierwsza część nawet jeśli stanowi jakiś stylistyczny i emocjonalny misz masz przynajmniej się dobrze ogląda. Jednak w pewnym momencie film musi zacząć zmierzać nieuchronnie do jakiejś konkluzji. Ponieważ jednak nie wie o czym jest, więcej nawet nie wie kto tu jest jego głównym bohaterem, to druga polowa filmu dłuży się nieznośnie. Nie lubimy tych bohaterów, nie znamy ich, nawet za dobrze ich nie rozumiemy. Pozostaje nam obserwowanie jak wychodzą z kolejnych problemów i perypetii, jak się ze sobą kłócą, jak odstawiają „Trudne sprawy: Mediolan edition”. Tu już zupełnie mamy stylistyczne pomieszanie z poplątaniem. Co więcej ton pierwszej części filmu – ta lekka farsa czy komedia która może miała nam trochę przypominać Czechowa, zupełnie nie zgrywa się z drugą połową kiedy nagle mamy sceny emocjonalne, i komiczne w takim zestawieniu, który osłabia i emocje i komizm. Plus zaczynamy się poważnie zastanawiać czy ten ton jest na miejscu – biorąc pod uwagę, że mówimy o prawdziwych osobach i tragediach.

 

Jak wiadomo (a jeśli nie wiadomo, to czynię wiadomym) film jest ekranizacją książki, która te przełomowe lata rodzinny Guccich opisywała. Problem w tym, że scenariusz traktuje książkę niemal jak ekranizowanie jakiegoś świętego tekstu – ponieważ chce prześledzić wszystkie poruszone w niej wątki – traci gdzieś po drodze spójność. Filmy rządzą się innymi zasadami niż książki zwłaszcza takie, które nie są fabularne (dziś odkrywam przed wami zupełnie nowy świat truizmów) – gdyby twórcy zdecydowali się tylko na jeden wątek ewentualnie – wybrali inny sposób prowadzenia narracji – wtedy być może „House of Gucci” jakoś by zagrał. A tak, to mniej więcej od drugiej godziny filmu intensywnie spoglądamy na zegarek zastanawiając się kiedy już będzie to morderstwo bo musimy iść do domu.

 

 

Być może dałoby się film ocalić, gdyby nie fakt, że niemal każda osoba z obsady gra w zupełnie innym filmie. Lady Gaga jako Patrizia, gra chyba w najlepszej produkcji, najbardziej emocjonalnej, prawdziwej – no wychodzi z niej talent aktorski. Zresztą jej sposób bycia na ekranie i uroda pasują do tej włoskiej opowieści najlepiej. Choć jej pierwszy film miał tytuł „Narodziny Gwiazdy” to dopiero w tym mam poczucie, że wyrosła na gwiazdę filmową. Najlepszy przykład – ani razu w czasie całego seansu nie pomyślałam, że mam do czynienia z piosenkarką, która gra w filmach ale z aktorką, która ma tu fach w ręku. Mam bardzo intensywne skojarzenia z Cher. Może każda generacja zasługuje na tą jedną wszechstronnie utalentowną kobietę, dla której nie ma granic.

 

Największym zaskoczeniem była dla mnie rola Adama Drivera. Byłam pewna, że to aktor, który po prostu nie jest w stanie położyć roli. Nawet w słanych filmach zwykle grał najlepiej (jako jedyny nie dostał memo, że w ostatnich Gwiezdnych Wojnach nikt się nie będzie starał). Tu jednak wybiera sobie na początku filmu dwie miny i bardzo konsekwentnie operuje tylko na nich. Jest albo uroczo zakłopotany albo bezwzględny.  Biorąc pod uwagę, że dla bohatera minęło kilkanaście lat i ta postać powinna przejść przemianę – to wybór grania ciągle tak samo nie jest najlepszym pomysłem. To przedziwne oglądać aktora o takiej skali, który w filmie po prostu jest bo trudno nawet uznać to za jakąś spójną rolę.

 

 

Obok te dwójki mamy Ala Pacino i Jareda Leto. Obaj grają niekiedy histerycznie, przesadnie i teatralnie. Pacino wypada z tej dwójki dużo lepiej. Ratuje go aktorska charyzma a także fakt, że nawet źle grający Pacino wciąż jest Alem Pacino. Zresztą przyznam szczerze – podoba mi się jego Aldo w kilku scenach. Gdy opiekuje się swoim synem idiotą – udowadniając że siłą rodziny jest bezwarunkowa miłość – to jest to rzadki obraz takich relacji ojca z dorosłym synem, w którym bycie „idiota ale moim idiotą” przekłada się na autentyczną czułość. Podoba mi się też scena w której ten pewny siebie, dumny Gucci rozkleja się jako starszy pan, który traci wszystko.

 

Nie jestem natomiast w stanie zrozumieć o co chodzi z Jaredem Leto w tym filmie. Po pierwsze – po co do roli łysego faceta w kartoflanym nosem zatrudniono Leto? Jakby nie rozumiem już zupełnie tej sztuczki z „nałożymy mu mnóstwo charakteryzacji żeby nie był podobny do siebie”. Cały czas miałam wrażenie jakby twórcy filmu nie myśleli czy aktor się nada ale czy dostaną Oskara. To jest już na tym etapie taka tania sztuczka, która zupełnie do mnie nie trafia. Druga sprawa – dlaczego nikt nie zdzielił Leto kapciem, kiedy ten postanowił grać z włoskim akcentem rodem z „Mario Bros”. No jeśli to była jego taśma z przesłuchaniem do roli Luigiego to się udała. Brzmiał identycznie. Jego postać powinna być tragikomiczna, być może pokazywać w pełni okrucieństwo rodu Guccich. Ale jest zagrana i poprowadzona tak, że dobija jakikolwiek dramatyczny wymiar filmu.

 

„House of Gucci” to pięknie sfotografowana malownicza ruinka, w której tapety odchodzą ze ścian i grzyb zalągł się na poddaszu. Jednocześnie – to jakiś niesamowity przykład filmowego nadmiaru. Jak rzadko – oglądając film mogłam wskazać nie jedną czy dwie, ale kilkanaście zbędnych scen i ujęć. Takich które nie wnoszą nic do postaci i historii, które są po prostu za długie, nadmiarowe, rozwleczone, które traktują widza jak idiotę, który musi zobaczyć, żeby w ogóle zorientować się co się wydarzyło. To jest ciekawe, bo film jednocześnie ignoruje rzeczy istotne – jak chociażby modę, konkurencję, jakiekolwiek tło działania Guccich. Jeśli już mamy oglądać dramat rodzinny w dekoracjach świata wielkiej mody, to można byłoby przynajmniej te dekoracje rozstawić. Zamiast tego dostajemy tyle nadmiarowych scen, że człowiek chciałby się wedrzeć do kabiny projektora z nożyczkami.

 

Po seansie filmu dodała mnie myśl, że „House of Gucci” jest trochę jak ten referat, w którym nie mamy dobrego podsumowania badań więc wygłaszamy go tak długo aż powiedzą nam że nasz czas na konferencji się skończył. Widzę, że Scott miał w tym filmie kilka pomysłów – od pokazania toksycznego związku, przez porównanie bycia „prawdziwym Gucci” i taką Patrizią która się w rodzinę wżeniła i nigdy „prawdziwa nie będzie”. Tylko, że kiedy ten temat mu znika – bo musi zająć się kwestiami przejmowania rodzinnych firm przez wielki kapitał, to produkcja pozostawia nas bez wniosków. Chyba, że uznamy, że „Nie być Guccim znaczy nie być wcale” ale czy naprawdę to jest coś co nas fascynuje? Zwłaszcza w świecie, w którym to nazwisko jest już tylko elementem drogiej marki? Mam wrażenie, że ten film ma gdzieś w sobie założenie, że my tego nazwiska, tej sławy, tego majątku pożądamy niemal jak Patrizia. I przynajmniej w moim przypadku jest to założenie błędne.

0 komentarz
7

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online