Hej
Jak często dostajecie znaki od sił wyższych? Zapewne niezbyt często, w sumie zwierz nigdy nie potknął się o gorejący krzak i nikt nigdy nie do niego nie przemawiał zza chmury więc nie może się uznać za osobę standardowo wybraną przez siły wyższe. Ale czasem kiedy zwierz chce o czymś napisać i nie może się zdecydować czeka na jakiś znak. I proszę o to wczoraj w czasie nadrabiania zaległych odcinków seriali, znak się pojawił i to tak wyraźny, że nie sposób go zignorować. Oto w odcinku How I Met Your Mother w wątku drugoplanowym Marschall, którego żona właśnie rzuciła się w wir pracy musi się powstrzymywać od oglądania kolejnych odcinków brytyjskiego serialu „Woodworthy Manor”? o sferach wyższych i służbie. Byłby wytrzymał w przyrzeczeniu gdyby nie kompletnie opętany nową produkcją Ted, który kusi go by złamał dane żonie przyrzeczenie. Choć serial ma inny tytuł to jednak nie ma wątpliwości – scenarzyści żartują z Downton Abbey, serialu, którego kariera w Stanach a właściwie w amerykańskiej popkulturze będzie przedmiotem dzisiejszego wpisu.
Kiedy zwierz zobaczył już w drugim serialu właściwie bezpośrednie nawiązanie do DA zrozumiał, że będzie sobie wyrzucał jeśli o tym nie napisze.
Zacznijmy od krótkiej deklaracji (serio musi zwierz przestać zaczynać drugi akapit każdego wpisu od słowa zacznijmy). Zwierz zakochał się w pierwszym sezonie DA (zwierz notorycznie korzysta ze skrótu bo zawsze robi literówkę w nazwie), drugi oglądał z wielkim zaciekawieniem ale koło trzeciego coś zaczęło się psuć. Obecnie zwierz ma do serialu spory dystans i jest skłonny dostrzegać w nim więcej wad niż zalet, zwłaszcza, że scenarzysta ewidentnie poczuł wiatr w żaglach i zdecydował się na kilka niedorzecznych rozwiązań. Ogólnie więc zwierz jakoś wyzbył się uczucia względem serialu, choć oczywiście nadal go ogląda i chętnie komentuje o czym świadczyć może chociażby fakt ilu wpisów odczekało się DA na blogu zwierza. co więcej, rozglądając się wokół siebie zwierz widzi podobną postawę – sporo osób to ogląda ale początkowy zachwyt jakoś powoli zmienia się w taką skłonność do krytyki czegoś co lubimy stąd chcemy by było lepsze. Jeśli zwierz już słyszy jakieś absolutne zachwyty to najczęściej padają one z ust tych widzów, któż nie oglądają seriali na co dzień i zdaniem zwierza zachwycają się nie tyle DA co radością oglądania serialu.
Zwierz powinien koniecznie zauważyć, że wedle scenarzystów serial mówiących o DA, jest to serial wysoce uzależniający, który ludzie oglądają wręcz maniakalnie.
Tymczasem w Stanach Downton Abbey stało się bardzo specyficznym hitem. Wyświetla je telewizja PBS, której, jak się niekiedy żartuje nikt nie ogląda. PBS to może nie taka ich TVP Kultura ale nasza jedynka – coś bliskiego państwowemu nadawcy gdzie jest sporo programów edukacyjnych i nudnych filmów, których nikt nie chce oglądać. Zwłaszcza, że na przykład takie Downton Abbey poprzedza tu wstęp, zupełnie jak kiedyś w naszej serii „W Starym Kinie”, do oglądania serialu zachęca na PBS Laura Linney. No i oczywiście są tam angielskie seriale – te same o które my się tu zabijamy. Pokazanie czegoś na PBS oznacza najczęściej, że choć program dostanie amerykańską syndykacie (tak się mówi?) to raczej nie będzie miał tłumu widzów. W przypadku DA okazało się jednak, że jest zupełnie inaczej. Amerykanie pokochali ten brytyjski serial chyba mocniej niż jakakolwiek inna nacja włączając w to Brytyjczyków. Serial został obsypany Emmys zaś w telewizji zaroiło się od parodii i nawiązań.
Mała dziewczynka, która chciała się na Hallowen przestać za postać z Downton została pouczona, że może lepiej dla własnego dobra przebrać się za Taylor Swift. Zwierz jest ciekawy jak się ten odcinek skończył (zwierz nie ogląda New Normal)
Zwierz jest pewien, że nie policzył wszystkich ale może wymienić kilka – Jimmy Fallon prowadzący własny Talk Show nakręcił kilku odcinkową parodię pod tytułem Downton Sixbey gdzie odgrywał oczywiście odpowiednio przepisane fragmenty intrygi, do serialu nawiązano w ostatnim odcinku Suits, w jednym z odcinków New Girl, w Community pojawiło Cougarton Abbey, zgodnie z zasadą, że nie mówi się w tym serialu o prawdziwych produkcjach tylko o produkcjach alternatywnych (Inspektor Spacetime zamiast Doktora Who), Dowton Abbey oglądają bohaterowie Chucka, 30 Rock, Modern Family, nie bezpośrednio odnosi się do niego Sheldon gdy nie pozwala swojej asystencie usiąść przy jednym stole ze swoimi kolegami, bohaterowie The Office właściwie stwierdzają, że życie jest jak Downton Abbey. W innym Sitcomie New Normal, dziewczynka zafascynowana DA chce się na Hallowen przebrać za jedną z postaci. Znana strona Internetowa Collage Humor połączyła rap w stylu Fresh Prince ze streszczeniem fabuły DA. Zresztą z Downton Abbey nabijano się też w SN;. Nawet Ulica Sezamkowa wyprodukowała własna parodię serialu.
Community jak zwykle żartuje najinteligentniej być może zdając sobie sprawę, że odcinki są dla widzów, którzy w dużo większym stopniu karmią się brytyjskimi produkcjami.
Jak sami widzicie Downton Abbey tak mocno wpisało się w najnowszą amerykańską kulturę, że niektórzy scenarzyści nawet nie muszą wymieniać tytułu serialu (w The Big Bang Theory Sheldon nawiązuje jedynie do tego czego nauczył się z brytyjskich seriali na PBS, w HIMYM i Community mamy zupełnie inne tytuły). Co więcej mniej więcej we wszystkich serialach DA pojawia się w tym samym kontekście – po pierwsze jako coś wciągającego ale w pewnym stopniu lamerskiego (z braku lepszego słowa) – specjalnie na pierwszy plan wysuwa się żarty z czynienia konkursu na najpiękniejsze kwiaty tematem odcinka, czy znaczenie ułożenia sztućców w czasie kolacji. Po drugie DA jawi się jako produkcja wybitnie brytyjska. Zwierz nie chce być wredny ale odnosi wrażenie, że scenarzyści podobnie jak część widzów sugerują, że niektórzy biorą serial nie tylko śmiertelnie poważnie, ale także uważają, że zawiera sporo prawdy o współczesnej Anglii.
Zwierz nie jest pewien czy to dobrze, że tak często przedmiotem żartu jest zaangażowanie się mężczyzny w oglądanie dramatu kostiumowego – od razu czyni to taką sytuację w jakiś sposób niezwykłą i śmieszną.
W sumie chyba nie trudno się dziwić, Amerykanie mają do anglików dość specyficzny stosunek. Część darzy ich niechęcią, część jest przekonana, że w Anglii nikt nie rusza się z domu bez melonika, a część darzy kraj ogromną miłością. Miłość ta wydaje się brać między innymi z podziwu jaki w mieszkańcach pierwszej demokracji świata budzą symbole dawnego systemu społecznego. Nikt nie wielbi tak królowej brytyjskiej jak grupa amerykańskich zagorzałych fanów, na nikim długa historia, posiadłości i tytuły nie robią takiego wrażenia jak na tych, którzy wychowali się w kraju gdzie takiego systemu nigdy nie było. Wydaje się, że paradoksalnie (bo jeśli zamierzenie to byl to przejaw absolutnego geniuszu) Fellowes stworzył idealny serial o Anglii dla amerykanów. A właściwie idealnie wpasowujący się w stereotypowy obraz Anglii i Anglików rozpowszechniony wśród mieszkańców byłej kolonii. Łącząc powiedzmy sobie szczerze wątki miejscami rodem z telenoweli z glamourem minionej epoki i dodając wredną acz kochaną przez wszystkich bohaterkę Maggie Smith uzyskał dokładnie taki obraz Anglii jakiego pragnie całkiem spora część Ameryki. Nie należy też zapominać, że przezornie dodał postać amerykańską (żona pana domu) co z całą pewnością spodobało się widzom za wielką wodą.
Zwierz wie, że wszyscy kochają postać Maggie Smith ale ma wrażenie, że Amerykanie jakby odrobinę bardziej.
Co więcej, wydaje się, że Stany to jeden z niewielu regionów na świecie gdzie ogląda się serial w stanie czystym. My Europejczycy mamy skłonność do oglądania seriali o państwu i służbie zawsze ze sporą dozą nieufności. Niesłuchanie szlachetny Lord Grantham każe się nam zastanawiać nad tym czy przypadkiem ktoś nie próbuje nam sprzedać wizji w której arystokracja jest dobra, opiekuńcza a pan domu nigdy przenigdy nie romansuje ze służbą. Nieufność wobec dawnych podziałów klasowych, które choć w większości krajów są znacznie nadkruszone (albo inaczej – rozpisane wedle innych wyznaczników niż w połowie zeszłego stulecia) wciąż każe nam oglądać takie seriale zastanawiając się nad tym czy przypadkiem nie opowiadają alternatywnej wyidealizowanej wersji historii. Co więcej np. w Polsce perspektywa historyczna wydaje się jeszcze inna poprzez inne spojrzenie na wydarzenia w Europie – nasza I wojna i angielska I wojna to jednak wydarzenia zupełnie inne, podobnie jak inaczej spoglądamy na dwudziestolecie. Prawdę powiedziawszy poziom kłótni o historię przy DA wychodzi najczęściej od pytań czy w danym roku istniały elektryczne lokówki czy nie. Tymczasem dla Amerykanów, całość choć teoretycznie kulturowo bliska, wydaje się być też kulturowo niezwykle daleka. Choć serial rozpoczyna doskonale znane im zatonięcie Titanica to jednak zwierz zastanawia się jak wiele wiedzy o I wojnie światowej czerpali widzowie z II sezonu DA. Zwierz odnosi wrażenie, że Ameryka zachwyca się DA mniej więcej tak jak my zachwycamy się Mad Men. Zwierz, który o przemianach w USA wie tylko z książek uwielbia wystylizowany, zapewne daleki od rzeczywistości, piękny i historyczo-obyczajowy serial, który jest tak amerykański jak tylko być może. Amerykanie oglądają DA zapewne podobnie odbierając wyidealizowaną wizję Europejskiej przeszłości.
Scenarzyści HIMYM sugerują, że bez herbaty i ciasteczek nie powinno się nawet podchodzić do emisji programu.
Oczywiście zwierz wie, że jego czytelnicy – zwolennicy tezy, że nie ma większego wroga rozważań nad uogólnienie, mogą skarcić zwierza za tak proste formułowanie wniosków. Zwierz się zgadza, zapewne jest całe mnóstwo widzów DA z USA, którzy oglądają serial podobnie jak my wyłącznie dla czystej zabawy oglądania serialu obyczajowego osadzonego w przeszłości i istnieje całe mnóstwo Europejczyków, którzy mają małe pojęcie o tym jak się ma fabuła serialu do rzeczywistości historycznej, oraz nie rozpoznają wielu wydarzeń historycznych (zwierz wie, że atak hiszpanki z końca II sezonu wielu amerykanów przyjęło ze sporym zaskoczeniem, ale pewnie też u nas sporo osób zapomniało o tej chorobie i jej tragicznym żniwie). Z drugiej jednak strony zwierz musi przyznać, że oparł swoje obserwacje na takiej krótkiej analizie scen. Ot we wspomnianych Suits. Znany prawnik nie chce wejść do cudzego gabinetu bo nie został zapowiedziany. Czeka więc na korytarzu aż zjawi się ktoś kto albo go wpuści albo zapowie. Młody amerykański prawnik natychmiast pyta go czy oglądał Downton Abbey (starszy prawnik jest anglikiem) bo to zachowanie jest zupełnie sprzeczne z jego wizją tego jak człowiek się zachowuje. Tymczasem wydaje się, że u nas takiego anglika zdecydowanie łatwiej zrozumieć. Zresztą właśnie w tych przytykach do zachowania zwierz dostrzega najwięcej sygnałów, że część amerykanów jest gotowa utożsamiać maniery Anglii z początku XX wieku z dzisiejszą zdecydowanie daleką od tego stereotypu Wielką Brytanią.
Kolejna rzecz, która zwróciła uwagę, zwierza to fakt, że właściwie we wszystkich prawie nawiązaniach mamy do czynienia z zestawieniem, które ma rozśmieszyć widza – mężczyzną zafascynowanym DA. Zwierz nigdzie nie spotkał się z tak ostrym przekonaniem, że angielskie kostiumowe dramaty są produkcjami wyłącznie dla kobiet (zwierz ma wrażenie, że u nas jednak widownia jest zdecydowanie bardziej zróżnicowana) jak właśnie w amerykańskiej telewizji. Stąd właśnie oglądający serial mężczyźni mają mieć taki potencjał komediowy. Czyż nie ma na świecie nic zabawniejszego niż oglądać faceta, który godzinami może oglądać serial o edwardiańskiej Anglii. No po prostu boki zrywać. Dobra zwierz nie chce być złośliwy ale ma wrażenie, że to jest taki strasznie łatwy stereotypowy humor, który wciska wszystkich w ramy – dla kobiet, dla mężczyzn, fajne, głupie, nudne z założenia itp. Zwierz, który ogólnie otwarty jest na wszystko strasznie utwierdzania takich stereotypów nie lubi. Niektórzy mogą powiedzieć, że zwierz te sceny źle interpretuje, i że chodzi właśnie o pokazanie, że każdy może się wciągnąć w taki serial, ale zwierz ma dziwne wrażenie, że taka interpretacja to raczej pozory. Ted nigdy nie będzie tak cool jak Barney, który nie może wytrzymać nawet kilku minut serialu.
Downton Sixbey, kilku odcinkowa parodia autorstwa Jimmego Fallona to chyba najbardziej rozbudowana i najlepiej obsadzona parodia serialu jaka istnieje. Ważne że naśmiewa się nie tylko z treści ale i z formy narracji.
Nie zmienia to jednak faktu, że DA rzeczywiście stało się w US fenomenem na skalę zdecydowanie większą niż kiedykolwiek miało szansę w Europie. Może to i dobrze, w sumie gorsze produkcje zyskują popularność, co prawda widzowie amerykańscy, którzy oglądają z jakimś strasznym opóźnieniem chyba jeszcze nie widzieli odcinka świątecznego *(przynajmniej oficjalnie) więc wszystko się jeszcze może zmienić, ale przynajmniej jak na razie serial odcisnął swoje niezwykle silne piętno jak na zagraniczną produkcję. Zwierzowi przyszło jeszcze do głowy, że to jedna z niewielu angielskich produkcji, której amerykanie nawet nie mogą próbować zrobić remake (co przecież uwielbiają). Tym samym USA skazane jest n Downton Abbey pod kierownictwem Fellowesa. I chyba nie ma im czego zazdrościć biorąc pod uwagę jak bezduszny jest to scenarzysta.
Zwierz musi iść dziś (w niedzielę!) do pracy w związku z tym pozwolił sobie na mały gif.
Ps: Wszystkie opinie w tym wpisie nie są jakimiś udowodnionymi naukowo faktami, jedynie popkulturalną obserwacją zwierza. Stąd rzecz jasna zwierz nie może wam udowodnić, że jakakolwiek część jego dywagacji jest prawdziwa. Zwierz to pisze bo czasem ma wrażenie, że część czytelników uważa, że zwierz jest 100% pewny tego co pisze. Tymczasem mimo obecności zdań głównie twierdzących, zwierz się przede wszystkim zastanawia. Zawsze.
Ps2: Zwierz pisał na fb ale wam też się poskarży, chciał iść na Jacka pogromcę Olbrzymów – głównie dlatego, że to film Singera tego od X-menów. Ale niestety w kinach nie ma wersji z napisami. Jest tylko dubbing. I tak nie obejrzę filmu w kinie. Jeśli ktoś się pytał czego się boję w dubbingu to właśnie tego, że któregoś dnia jakiegoś filmu po prostu w kinie nie będzie się dało obejrzeć (dla zwierza obecność dubbingu oznacza prawie zerową przyjemność z oglądania filmu)??
A poza tym zwierz wpadł na szczwany plan wykorzystania swojej blogerskiej wszechmocy (he, he) i przygotowuje cichaczem akcję dla czytelników (pomysł własny w czasie mycia zębów zrodzony)