?
Hej
Mimo nieszczęśliwych połączeń Internetowych, problemów z lokalizacją geograficzną i wielu innych przeszkód zwierzowi udało się w końcu zobaczyć Szpiegów w Warszawie w wersji bez Dubbingu (spokojnie nie ma się czym przejmować serial nawet przez sekundkę nie był w posiadaniu zwierza, więc o żadnej kradzieży mowy być nie może). Oczywiście skoro ich zobaczył nie przyszło mu absolutnie nic innego niż zrecenzować serial, który od kilku miesięcy rozpala jego wyobraźnię. Trudno, żeby nie rozpalał – nie dość, że głównego bohatera gra David Tennat (którego zwierz uwielbia, co chyba wszyscy już zdążyli zauważyć) to jeszcze film kręcono w Warszawie i zwierz wie, że niektórym czytelnikom udało się nawet całą angielską ekipę w Warszawie spotkać. No i jeszcze mamy do czynienia z koprodukcją niemal z marzeń zwierza czyli połączeniem sił jego telewizji krajowej z jego ukochaną telewizją. No jak się nie cieszyć i nie śnić. Poza tym zwierz jako historyk nie mógł się doczekać by zobaczyć jak warszawa lat trzydziestych wygląda w obiektywie BBC.
Zacznijmy właśnie od Warszawy – widziana okiem BBC wygląda naprawdę ładnie. Oczywiście warszawiak natychmiast się zorientuje, że nasze piękne miasto zostało zredukowane do kilku fragmentów starego miasta (głównie ulicy Kanonicznej) i okolic (w tym ślicznie prezentujących się Powązek). Ale z drugiej strony sami Brytyjczycy musza oszukiwać kiedy szukają tła dla swoich historycznych seriali. Jak sami wiemy współczesny Londyn jest w Cardiff a ten dziewiętnastowieczny w Dublinie. Trzeba jednak stwierdzić, że film ma znakomite zdjęcia, a sama Warszawa wygląda co prawda miejscami biednie ale bardzo przyzwoicie . Co prawda zwierz jest podła świnia, i wypatrywał klimatyzacji i zabezpieczeń przeciwpożarowych w tle, no ale zwierz szuka takich szczegółów we wszystkich filmach. Jedyna uwaga to, że miasto wygląda nieco za czysto, ale chyba tak trochę ma być – zwłaszcza, że film kręcony jest w jasnych barwach, a do tego ekipa przyjechała do Warszawy latem , więc wszystko jest zielone i jasne. Choć z drugiej strony wydaje się, że brakuje tego, znanego z innych seriali BBC elementu pietyzmu, przy przekształcaniu dzisiejszych wnętrz w historyczne. Poza tym powinniśmy cieszyć się, że zdecydowano się kręcić w Warszawie bo nie ukrywajmy – wiele nam po tej z lat trzydziestych nie zostało. Trzeba jednak przyznać, że kiedy odwróci się wzrok od budynków i ulic Warszawa przedstawia się niesłychanie ciekawie. Widać, że twórcy chcieli przedstawić Warszawę jako miasto żywe i światowe, pełne knajp i przyjęć oraz międzynarodowych rozgrywek. Być może ze świadomością, że widzowie doskonale wiedzą, że to świat, którego już nie ma.
Warto jeszcze na początku wtrącić jedną uwagę techniczną dotyczącą dialogów. Otóż zwierz nie do końca rozumie klucz według, którego wybrano język dialogów – oczywiście trudno wymagać od Tennanta by mówił po polsku ale skoro już umownie przyjmujemy, że Polacy i Francuski dyplomata mówią po angielsku to dlaczego Niemcy mówią po niemiecku? Spokojnie można byłoby przyjąć, że cały serial jest po angielsku, bez bawienia się w pozorny realizm. Albo pozwolić każdemu mówić w swoim języku – to by polskim aktorom wyszło na dobre, bo większość z nich niestety, mówi z tak silnym akcentem i tak niewyraźnie, że zwierz chyba zobaczy dubbingowaną wersję, by dowiedzieć się co w tym filmie mówią Polacy. Anglików zrozumiał bez najmniejszego problemu. Wydaje się też, że dźwięk nagrywali w tym filmie nasi specjaliści – poza tym, że muzyka (choć dobra) jest zdecydowanie za głośna, w porównaniu do dialogów, to jeszcze zwierz nigdy nie słyszał tak głośnego deszczu, w żadnym filmie. Zwierz jest może podły ale taki zły dźwięk charakteryzuje najczęściej polskie filmy i seriale.
Tennant w lasach polski
Co do samej fabuły to zwierz musi wam przyznać, że ma mieszane uczucia – z jednej strony międzynarodowa afera szpiegowska, rozgrywająca się w Warszawie tuż przed drugą wojną światową, to coś na co zwierze powinny czekać w napięciu. Niestety zwierz ma pewien problem – nie przepada za filmami szpiegowskim. Wszystkie toczą się wedle tych samych zasad kierujących tego rodzaju fabułami. Bohater dowiaduje się kolejnych elementów intrygi, kogoś śledzi, gdzieś idzie, z kimś rozmawia, ktoś go śledzi, ktoś strzela – wszystko by w końcu wpaść na trop. Zwierz zazwyczaj nudzi się od samego początku. Tu powodów, do ewentualnego znużenia jest więcej, bo przecież zwierz i wszyscy oglądający doskonale wiedzą, że i tak niezależnie od wysiłków naszego dzielnego francuskiego szpiega i tak wszystko skończy się wedle ustalonego schematu. Do tego dochodzi wątek romantyczny. Zwierz nie powie ogląda się to nawet miło, ale jest to jednak taki niestety jedynie naszkicowany dodatek, do tego całego szpiegowania. Dobrze zagrany – chemia jest wszędzie tam gdzie powinna, ale jednak zwierz nie poczuł by oglądał największy czy najważniejszy romans na świecie. A zasada jest taka – jeśli dwie osoby na ekranie się zakochują, widz musi się odrobinę zakochać razem z nimi.
Dobra przejdźmy do aktorstwa. Zwierz nie powie złego słowa o Davidzie Tennaice. Spokojnie da się uwierzyć, że ten attaché przy francuskiej ambasadzie jest jednocześnie szpiegiem. Tennant ma wystarczająco dużo uroku by grać francuza , za którym oglądają się kobiety (pozwolili mu trochę pomachać szpadą co zwierzowi od razu przypomniało jego świetną rolę w Hamlecie), i któremu mężczyźni zazdroszczą pewności siebie. Co prawda loczki na głowie Tennanta nie są może najlepszym dodatkiem do jego urody, ale zwierz jest je w stanie zignorować. Niestety problem z rolą Tennanta jest taki, że jego bohater ma być takim międzywojenny Jamesem Bondem. A przynajmniej serial sugeruje taką interpretację, pokazując faceta, który bije się lepiej niż inni, tańczy lepiej niż inni, szpieguje lepiej niż inni i uwodzi kobiety lepiej niż inni. No i choć Tennant jest wspaniały, to do grania takiego bohatera nadaje się średnio. W niektórych scenach wydaje się komicznie niedopasowany do roli (jak w scenach ulicznych bójek czy w scenach ganiania po lesie), w innych jest natomiast idealny (kiedy jego bohater pojawia się w idiotycznym francuskim mundurze na balu). Niestety jest to pewien problem – otóż serial opiera się całkowicie na jego bohaterze – tak więc jego średnie dopasowanie do roli, odbija się na całym serialu. Ale z drugiej strony jest tu też pewien plus – możemy sobie oglądać aktora w dziesiątkach kostiumów – Tennant w mundurze wyjściowym, w mundurze polowym, w garniturze, w smokingu, w swetrze, w szlafroczku, w ręczniku – serio dawno nie widziałam by aktor w jednym filmie miał tyle zmian garderoby – ale zwierzowi to nie przeszkadza. Jedna tylko uwaga, wrednego polskiego widza. Widać, że Tennant nie pochodzi z kraju gdzie istnieje kultura całowania kobiet w rękę. Całując panie w rękę, aktor podnosi je dość zamszycie do ust zamiast się nad nimi pochylić. Szczegół, który chyba dla każdego Polaka jest oczywisty, ale dla kogoś z kultury, dla której ten gest jest obcy, lub zarezerwowany jedynie dla osób bardzo bliskich, to taki drobny demaskujący szczegół. Zwierz nie ma pretensji ale po prostu to są pewne elementy, których się nie dostrzega.
Tennant zaniepokojony w kaszkieciku
Kumpla naszego bohatera gra Marcin Dorociński. Zdaniem zwierza powinniśmy na niego uważać. Dlaczego? Mówi po angielsku zaskakująco dobrze, w niektórych scenach prawie bez tego koszmarnego twardego akcentu, który czyni prawie wszystkich polskich aktorów, średnio zrozumiałymi. Jego bohater – Antoni – polski oficer, w stylu radosnych, uroczych polskich oficerów, którzy pili dużo, i podrywali piękne dziewczęta – to zdecydowanie druga najlepsza postać w filmie. Dorociński wydaje się być zupełnie nieonieśmielony obcym językiem, czy międzynarodowym towarzystwem. Gra dobrze, z wyczuciem i znakomicie pasuje do roli. Zwierz oglądając odcinek był autentycznie dumny, że nasz aktor tak dobrze sobie radzi. Tak więc trzeba pilnować, by mu nie przyszło do głowy wyjechać i więcej w Polskich produkcjach nie grać. Bo w sumie ma predyspozycje. Trzeba też zaznaczyć, że jest to jedyny polski aktor, który ma w serialu coś co można nazwać rolą – inni po prostu pojawiają się i znikają z ekranu.
Tennant zmartwiony w garniturze
Janett Montgomery, która gra Annę ukochaną naszego bohatera jest przede wszystkim prześliczna. Jednak jej rola, ogranicza się przede wszystkim, do smutnego spoglądania w dal i palenia papierosów, tak jak czynią to wyłącznie kobiety na filmach. Nie trudno ją polubić, ale to jedna z tych smutnych kobiecych postaci, którą dopisuje się bohaterowi by miał kogo nieszczęśliwie lub szczęśliwie kochać. Trudno tu jak na razie mówić o wielkiej roli, choć z Tennantem prezentuje się ładnie no i jest w niej coś takiego, że podejrzewamy jej postać o ciekawszy charakter. Ale przede wszystkim przepięknie wygląda w każdej z rozlicznych sukni w jaką ubiorą ją twórcy serialu. Co wcale nie jest proste bo moda lat 30 potrafi być dla części kobiet okrutna (natomiast większość mężczyzn prezentuje się w strojach z epoki nadspodziewanie dobrze). Choć z drugiej strony mimo tych śladów charakteru, trudno powiedzieć dlaczego bohater nagle zapałał do niej tak intensywnym uczuciem. Być może w drugiej odsłonie historii dowiemy się o niej czegoś więcej bo na razie to jedynie szkic postaci.
Tennant szpiegujący w smokingu
Co do reszty ról – zarówno polskich jak i angielskich to po pierwsze – aktorzy nie odstają od siebie tzn. gdyby zwierz nie znał doskonale trzeciorzędnych aktorów brytyjskich oraz większości aktorów polskich nie mógłby powiedzieć, który aktor został podstawiony przez BBC a który TVP. tak więc żadnego wstydu nie ma, ani poczucia zażenowania. Z drugiej jednak strony – film jest pełen małych ról, które nie stawiają przed aktorami jakich wybitnych zadań. Jest to z resztą problem całej fabuły, w której pojawia się sporo postaci ale nie mają one większego znaczenia i tworzą tylko tło na którym możemy obserwować jak wspaniały i dzielny jest nasz główny bohater.
Jak sami widzicie brak w tej recenzji wielkich zachwytów i pieśni pochwalnych. Problem ze Szpiegami w Warszawie jest taki, że to nie jest szczególnie ciekawa historia i nie jest zrealizowana z takim polotem by braki w fabule ukryć. Zwierz nie czytał książki, ale podejrzewa, że prawdopodobnie opisane zdarzenia wypadły lepiej w powieści niż na ekranie. Widać, że fabuła powieści była epizodyczna a taka narracja lepiej sprawdza się w książkach, a niekoniecznie w filmach czy serialach. Oczywiście jeśli jest się fanem Davida Tennanta jak zwierz i wielu czytelników, to serial przyniesie sporo radości (choć kurczę należałoby go podkarmić robi się chudszy z roku na rok) ale jeśli Tennant was zupełnie nie obchodzi , to serial może was rozczarować. Zwłaszcza, że jak już wspomniałam Warszawy tam niewiele, a i szpiegowania zaskakująco mało. Oczywiście jest sporo około wojennych dywagacji ale powiedzmy sobie szczerze – bohaterowie nie są w stanie powiedzieć nam niczego czego byśmy już wcześniej nie wiedzieli. Tak więc mamy produkt w stylu tych, których zwierz najbardziej nie lubi. Ani zły, ani dobry tylko letni. Prawdę powiedziawszy tak letni, że pod koniec zwierz zaczął się nudzić, mimo obecności Tennanta. No ale jak zwierz już zaznaczył – szpiegowskie afery z oczywistym rozwiązanemu nigdy nie bawiły go jakoś szczególnie.
Jak zapewne wiecie serial leci dziś wieczorem w Polskiej Telewizji. Leci z Polskim dubbingiem. Zwierz musi powiedzieć, że to strasznie go boli. Nie dlatego, że jest wielkim wrogiem dubbingu, ale dlatego, że uważa iż byłoby to idealna możliwość pokazania cudu współczesnej telewizji. Dubbing dla tych, którzy nie uważają głosu aktora za jeden z głównych środków przekazu (lub mają problemy z czytaniem ze względu na wiek czy dysfunkcje) i napisy dla tych, którzy nie mogą sobie wyobrazić aktora pozbawionego własnego głosu. Wtedy zwierz uwierzyłby, że telewizja proponuje nam coś nowego. A tak daje nam dubbing i każe się cieszyć. Jednocześnie skreślając zwierza z listy oglądających. Szkoda.
Ps: Zwierz musi powiedzieć, że nie myślał że kiedyś usłyszy swoje nazwisko w serialu z Tennantem a tu proszę – padło. Oczywiście tak jest jak ma się nazwisko od rzeczownika ale i tak zwierzowi było miło.
Ps2: W dzisiejszej Polsce można przeczytać, że reżyserująca film Coky Giedroyc?, jest twórczynią Sherlocka. Biorąc pod uwagę, że wyreżyserowała jedynie tą nie puszczoną w telewizji wersję pierwszego odcinka serialu jest to określenie nieco na wyrost
Wybór ilustracji do wpisu nie był szczególnie obiektywny ale zwierz myśli, że raz mu darujecie.