Home Seriale Zbrodnie klubowe czyli „Witamy w Chippendales”

Zbrodnie klubowe czyli „Witamy w Chippendales”

autor Zwierz
Zbrodnie klubowe czyli „Witamy w Chippendales”

Witamy w Chippendales to typowy przykład serialu, którego wiele osób nie obejrzy, ponieważ, jest absolutnie przekonanych, że doskonale wie o czym jest ta opowieść. Tymczasem – mam wrażenie, że Disney + by przyciągnąć jak największą grupę widzów, znów ukrywa przed nami z jaką opowieścią mamy do czynienia. A to jest zdecydowanie mroczniejsza historia niż się wydaje.

 

Jeśli myślicie, że „Witamy w Chippendales” to kolejna komedia analizująca przemiany obyczajowe w Stanach lat siedemdziesiątych to muszę was zaskoczyć – choć w każdym odcinku znajdziecie zabawniejsze elementy, to tak naprawdę – sam fakt, że główny bohater prowadzi klub, gdzie rozbierają się mężczyźni nie jest aż tak kluczowy. Więcej, można by produkcji zarzucić, że trochę za mało mówi nam o codzienności, plusach i minusach bycia tancerzem w takiej grupie w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Przyznam, że przez cały serial zastanawiałam się właśnie nad tym – jak wygląda ta praca z punktu widzenia tych klasycznych dobrze znanych problemów osób, które pracują w klubach. Jak wygląda uprzedmiotowianie, molestowanie seksualne, nadużycia. Taka męska perspektywa na te rzeczy kojarzone głównie z kobietami wydała mi się naprawdę ciekawa, ale nie znalazłam tego zbyt wiele w serialu.

 

 

Przede wszystkim dlatego, że to serial bardzo mocno skupiony na samym biznesie prowadzenia klubu. Głównym bohaterem jest Somen („Steve”) Banerjee – pomysłodawca i właściciel klubu. Kiedy poznajemy Somena, jest managerem na stacji benzynowej i prowadzi nudne życie, oszczędzając, ile się da by otworzyć własny klub. Chciałby być jak Hugh Hefner ale początkowo interesy nie idą. Głównie dlatego, że jego pomysł to klub, gdzie można grać w backgammona. Dopiero z czasem przychodzi mu do głowy idealny pomysł na jedyny w Los Angels klub z męskim striptizem. Te pierwsze odcinki, w których obserwujemy, jak klub nabiera kształtu mają nieco lżejszy (piszę nieco, bo pierwszy odcinek kończy się bardzo mrocznie) charakter. Obserwujemy jak coś co dobrze znamy z popkultury nabiera kształtu. Ale jednocześnie widzimy te elementy jego charakteru, których zazwyczaj nie kojarzymy z bohaterami, którzy przechodzą drogę od zera do milionera. Somen bywa porywczy, bywa niesłychanie przebiegły, ale przede wszystkim – ma obsesję kontroli. Kiedy pojawia się ktokolwiek kto wykazuje się inicjatywą czy próbuje zmienić to co Somen wymyślił – pojawia się konflikt.

 

Osobą, z którą Somen wchodzi konflikty najczęściej jest Nick De Noia – choreograf, który szybko okazuje się być osobą, mającą coraz więcej do powiedzenia w klubie. Jego układy są świetne, jego pomysły przełomowe – on sam wyciąga rękę po coraz więcej. Nick to z resztą też ciekawa postać – choreograf mający na swoim koncie dwie nagrody Emmys za programy dla dzieci. Gej, który właśnie się rozwiódł i ewidentnie mu czegoś brakuje. Facet uroczy, zaradny – nadający się do promowania klubu dużo bardziej, niż wycofany i nie radzący sobie zbyt dobrze przed kamerami Somen. Obaj są ambitni, obaj doskonale zdają sobie sprawę z olbrzymiego potencjału klubu, ale każdy widzi go nieco inaczej – co oczywiście prowadzi do sporów, a także nieprzemyślanych umów i problemów finansowych. Do tego biznes, choć oparty na świetnym i popularnym pomyśle ma problemy, które są wynikiem niewielkich pomyłek i nadmiernej pewności siebie. Nasz bohater może i zapałał wielką miłością do swojej księgowej, ale często podejmując decyzje myśli bardziej przez pryzmat własnego statusu i pragnienia kontroli, niż wyliczając dokładnie czy stać go na daną inwestycję.

 

 

Tym co serial robi całkiem nieźle jest wygrywanie kwestii rasowych. Nie są one na pierwszym planie, ale są obecne w niemal każdym odcinku. Najciekawiej rozegrany jest tu wątek pomiędzy właścicielem klubu – hindusem z pochodzenia, a jego najlepszym tancerzem – Otisem. Otis jest jedynym czarnym tancerzem w zespole i Somen wyraźnie traktuje go inaczej. To jest ciekawy wątek, bo odnosi się do czegoś obecnego w zachowaniach społecznych – osoby, które same padają ofiarami rasizmu, często we własnym biznesie powtarzają te schematy. Somen nie chce być traktowany jako przedstawiciel mniejszości – chce robić prestiżowy biznes, który trafi głównie do białych kobiet i ludzi z dużymi majątkami.  Przy czym jako hindus w Stanach w latach siedemdziesiątych, sam właściciel baru też często pada ofiarą rasizmu. Nie da się ukryć, że cały konflikt rozgrywa się pomiędzy mężczyzną z mniejszości a biały facetem, który wchodzi do jego świata i zaczyna czerpać z niego duże zyski. Te rasowe wątki niekoniecznie zawsze są na pierwszym planie, ale nie da się ich przeoczyć. Dodają kolejnej społecznej warstwy do całej historii – moim zdaniem to jeden z najciekawszych elementów produkcji. Bo dodaje do wszystkich konfliktów dodatkowego elementu. Zwłaszcza, że często zapominamy, ile pomysłów osób z mniejszości, przejęli tacy biali, pewni siebie ludzie, którzy bardziej pasowali do społecznych wyobrażeń.

 

Witamy w Chippendales to serial, który ogląda się naprawdę dobrze. Ma w sobie ciekawą mieszankę – poważniejszych, dramatycznych momentów, i wielu komediowych scen. Kumail Nanjiani jest świetny jako wycofany, nieco aspołeczny właściciel klubu, który jednak potrafi być bezwzględny i nadmiernie kontrolujący. Murray Bartlett przeżywa najlepszy moment swojej kariery – po bardzo udanej roli w „Białym Lotosie” teraz zdecydowanie błyszczy w nowej produkcji. Mam przeczucie, że jeszcze długo nie będzie narzekał na brak propozycji. Bardzo spodobał mi się Quentin Plair jako Otis – miałam cały czas wrażenie, że gdzieś go już widziałam, ale potem, kiedy pojawiło się jego nazwisko byłam zaskoczona, że nie ma na koncie więcej dużych ról. W każdym razie bardzo miło się na niego patrzy – i nie chodzi o sceny, w których ma na sobie tylko bieliznę. Co ciekawe w jednym odcinku występuje Dan Stevens i robi w jednej scenie tak fantastyczną minę, że dwa razy przewinęłam tylko po to by jeszcze raz wybuchnąć śmiechem. Dan Stevens to naprawdę znakomity aktor komediowy, jeśli się mu na to pozwali.

 

 

Zastanawiam się, ile osób będzie zawiedzionych serialem, bo przygotowało się na coś w stylu „Magic Mike XXL” (nie oryginału, który był dużo mroczniejszy) a dostało opowieść, której bliżej historiom true crime. Z kolei sporo osób pewnie w ogóle do serialu nie zajrzy zakładając, że to jest historia o głównie składająca się z sekwencji tańca i zdejmowania ubrań. Tymczasem to jest w ogóle bardzo ciekawe, jak niewiele samego striptizu jest w samym serialu. Sama byłam zaskoczona – choć akurat mnie to cieszy, bo trudno o coś mniej atrakcyjnego dla mnie niż właśnie ten rodzaj striptizu (przy czym nie oceniam nikogo kogo to bawi, ludzi bawią i ruszają różne rzeczy). Naprawdę polecam ten serial, bo uważam, że to jest kawał dobrej produkcji serialowej, zasługującej na uwagę. Nie jest to produkcja długa – kilka odcinków, z których niektóre są zaskakująco krótkie.  Sama chciałam obejrzeć tylko jeden odcinek na próbę a skończyłam dawkując sobie odcinki. Co więcej – Mateusz, który zwykle nie ogląda ze mną seriali, podglądał pierwszy odcinek jednym okiem, po czym sam się wciągnął.  W naszym domu to najlepsza rekomendacja.

 

Mam jeszcze jedną refleksję. Tym co moim zdaniem najlepiej działa w serialu to jego gatunkowa niejednoznaczność, po pierwszym odcinku nie byłam do końca pewna, jaki jest ton tego serialu. Kolejne odcinki wcale nie pomagały mi w jego prostym gatunkowym określeniu. Nie umiałam go przez dłuższy czas przypisać do jasno określonej konwencji. Można to uznać za wadę, zwłaszcza, że w świecie seriali gatunkowość jest czymś cenionym i pożądanym. Ale jednocześnie – od czasu kiedy platformy streamingowe zaczęły wykorzystywać wszystkie popularne schematy gatunkowe, do znudzenia – pewna niejednoznaczność – jest miła i intrygująca. Jasne, bezpieczniej się czujemy wiedząc, że to jest serial, w którym się śmiejemy, albo martwimy albo czekamy na motywy zbrodni. Tylko, że mam już dość produkcji, przy których od samego początku wiem, z jakim schematem, tonem, nawet zabiegami wizualnymi mam do czynienia. Dlatego, był ten serial w swojej nie idealnej egzekucji pomysłu – czymś odświeżającym. Co zdarza mi się coraz rzadziej. I pewnie dlatego oceniam go wyżej niż się spodziewałam. Jednocześnie, muszę się zebrać by obejrzeć  „Pam & Tommy” czyli poprzedni serial Roberta Siegela. Jeśli jest równie gatunkowo intrygujący – będę się dobrze bawić.

0 komentarz
4

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online