Home Film Wszystko, wszędzie, osioł czyli Nominacje Oscarowe 2023

Wszystko, wszędzie, osioł czyli Nominacje Oscarowe 2023

autor Zwierz
Wszystko, wszędzie, osioł czyli Nominacje Oscarowe 2023

Nom­i­nac­je Oscarowe co roku są mieszan­iną — radoś­ci, rozczarowa­nia, odrobiny zaskoczenia i całego mnóst­wa staran­nie zaplanowanych kam­panii pro­mo­cyjnych. Z roku na rok cieszą się coraz mniejszą pop­u­larnoś­cią i sama Akademia trochę nie wie co z tym zro­bić. Chci­ała­by przy­ciągnąć nową wid­own­ię, ale wciąż tkwi w skost­ni­ałych struk­tu­rach. Tegoroczne nom­i­nac­je moim zdaniem pokazu­ją trochę to roz­dar­cie — pomiędzy prag­nie­niem nachyle­nia się ku wid­zom, którzy filmy oglą­da­ją głównie w mul­ti­plek­sach (nie ma w tym nic złego) a doce­nie­niem kina ambit­niejszego, częs­to fes­ti­walowego. Wychodzi z tego niezły misz- masz, który chy­ba niko­go do koń­ca nie satysfakcjonuje.

 

To roz­dar­cie najbardziej odd­a­ją nom­i­nac­je w kat­e­gorii najlep­szy film. Z jed­nej strony mamy „Duchy z Inish­erin””, „Tar”, Women Talk­ing” a także nagrod­zone w Cannes „W trójką­cie” oraz niemieck­ie „Na Zachodzie bez Zmi­an” z drugiej „Top Gun:Maverick” — film, który przy­wró­cił wiarę w to, że kino się wygrze­bie po pan­demii czy „Avatar: Isto­ta wody” dowód na to, że nawet na śred­nio pory­wa­ją­cy film Camerona idą tłumy. Zestaw­ie­nie dopeł­ni­a­ją dwie „klasy­czne” pro­dukc­je Oscarowe — biograficzny Elvis i auto­bi­ograficzni „Fabel­man­sowie” Spiel­ber­ga. Gdzieś w rozkroku stoi zaś zbier­a­jące worek nom­i­nacji „Wszys­tko, wszędzie na raz” — z jed­nej strony bliskie kinu autorskiemu, z drugiej wyko­rzys­tu­jące kon­cepc­je kojarzące się z ekraniza­c­ja­mi komik­sów. Gdy­by wygrało — był­by to całkiem niezły dowód na to, że Akademia coś czu­je, że powin­ny zajść zmi­any. Ciekawym jest, że typowany do nom­i­nacji „Wielo­ryb” jed­nak nie por­wał Akademii tak jak początkowo się spodziewano. Mam wraże­nie, że jed­nak dyskus­ja o tym jak przed­staw­iana jest w filmie otyłość spraw­iła, że trud­no było jed­noz­nacznie ocenić pro­dukcję. Wśród nomi­nowanych filmów nie znalazł się też „Babilon”, który przez chwilę wydawał się niezłym kandy­datem na nom­i­nację do najlep­szego filmu.

 

 

Trochę bez zaskoczenia, w nom­i­nac­jach za najlep­szą reży­ser­ię — Spiel­berg miał nom­i­nację w kieszeni w chwili, w której ujawnił, że będzie krę­cił film auto­bi­ograficzny, nie dzi­wi też Daniel Kwan i Daniel Schienert za „Wszys­tko wszędzie na raz” bo ta nom­i­nac­ja pojaw­iała się dość częs­to. Także Todd Field, który powró­cił z Tar (w ogóle serio jego trzy filmy to „Za drzwia­mi Syp­i­al­ni”, „Małe dzieci” a ter­az „Tar” — jaki to jest moc­ny zestaw) mógł liczyć na Oscarową nom­i­nację. Nie dzi­wi też Mar­tin McDon­agh z znakomi­cie przyję­ty­mi „Ducha­mi z Inish­erin” — sce­narzys­ta i reżyser wciąż prowadzi swo­ją kam­panię przy­wraca­nia kome­dio­dra­matu kinu. Listę domy­ka Ruben Östlund ze swoim nagrod­zonym w Cannes „W trójką­cie”. On jest chy­ba i najwięk­szym zaskocze­niem i najlep­szym dowo­dem na to, że widać w Akademii otwieranie się na widzów i twór­ców z całego świa­ta. W zestaw­ie­niu zabrakło Camerona z jego drugim Avatarem co wiele osób uzna­je za spore pominię­cie — nieza­leżnie od tego co sądzę o serii Avatar — Cameron coś o widzach zde­cy­dowanie wie. Niek­tórzy są zaw­iedzeni brakiem w zestaw­ie­niu Baza Luhrman­na w zestaw­ie­niu, którego reży­ser­s­ki indy­wid­u­al­ny styl bard­zo w Elvisie widać. Jak co roku pojaw­ia się pytanie — gdzie są kobi­ety. Zan­im ktoś powie „Może nie nakrę­ciły dobrych filmów” to przy­pom­nę tylko, że „Woman Talk­ing” wyreży­serowane przez Sarah Pol­ley znalazło się w kat­e­gorii 10 najlep­szych filmów. Więc nie moż­na powiedzieć, że nie było żad­nej kobi­ety i żad­nego filmy zasługu­jącego na uwagę. Inny film nakrę­cony przez kobi­etę, który typowano w tej kat­e­gorii to „After­sun” w reży­serii Char­lotte Welles.

 

Kat­e­go­ria „Najlep­szy aktor” nieco zaskaku­je. Mamy oczy­wiś­cie Bren­dana Frasera z nom­i­nacją za „Wielo­ry­ba” — to chy­ba była jed­na z tych abso­lut­nie pewnych nom­i­nacji. Niko­go chy­ba nie zaskoczył też w zestaw­ie­niu Col­in Far­rell — jeśli moty­wem prze­wod­nim tych Oscarów — a przy­na­jm­niej nom­i­nacji aktors­kich są powroty, to trze­ba przy­pom­nieć, że o ile Fras­er wró­cił z aktorskiego nieby­tu o tyle Far­rell wró­cił ze świa­ta marnych ról by pokazać, że kto jak kto ale on wie jak grać idiotów. Nie dzi­wi też Austin But­ler za swo­ją rolę Elvisa — Akademia kocha aktorów w rolach biograficznych a zwłaszcza gdy wyma­ga­ją one nawet niewielkiego fizy­cznego zbliże­nia się do postaci znanej z rozry­w­ki. Pewnym zaskocze­niem jest Bill Nighy za swo­ją rolę w „Liv­ing” — nie dlat­ego, że to rola sła­ba, ale raczej dlat­ego, że rola choć doce­ni­ana, była w filmie z początku roku i to w pro­dukcji bez sze­rok­iej dys­try­bucji. Nato­mi­ast prawdzi­wą niespodzianką jest nom­i­nac­ja dla Paula Mescala za rolę w filmie „After­sun. Film miał doskon­ałe recen­z­je i Mescal miał już nom­i­nac­je za tą rolę cho­ci­aż­by od sto­warzyszenia kry­tyków, ale mam wraże­nie, że spodziewano się, że w tym zestaw­ie­niu pojawi się Tom Curise z rolą w „Top Gun: Mav­er­ick”, wiele osób było też przeko­nanych, że film „Syn” i Hugh Jack­man mają szan­sę na nominację.

 

 

W przy­pad­ku nom­i­nacji dla najlep­szej aktor­ki są zarówno propozy­c­je abso­lut­nie oczy­wiste jak i pewne zaskoczenia a nawet kon­trow­er­sje. Na początku oczy­wiste nom­i­nac­je, czyli fawory­t­ka Cate Blanchett i jej nom­i­nac­ja za rolę w filmie „Tar”, Michelle Yeoh za „Wszys­tko wszędzie na raz” i Michelle Williams za rolę w „The Fabel­mans”. Wszys­tkie trzy aktor­ki mają szan­sę na sym­pa­tię widzów. Cate Blanchett udowad­nia że jest jed­ną z najwybit­niejszych (jeśli nie najwybit­niejszą) współczes­ną aktorką, Michelle Williams dosta­je 5 nom­i­nację (przy aktorkach nikt nie robi takich memów jak przy Leo) zaś Michelle Yeoh to jed­na z garst­ki aktorek azjaty­ck­iego pochodzenia nomi­nowanych w tej kat­e­gorii — plus dowód na to, że nie tylko młode aktor­ki mogą przeży­wać rozk­wit kari­ery. Gdzie zaskocze­nie? Na liś­cie pojaw­iła się Andrea Rise­bor­ough za film „To Leslie”, którą mało kto uwzględ­ni­ał na liś­cie potenc­jal­nie nomi­nowanych. Aktorce pomogła prowad­zona odd­ol­nie, także wśród innych aktorów (i przez nich wspier­ana) kam­pa­nia Oscarowa. Takie nom­i­nac­je cza­sem uda­je się wywal­czyć i zwyk­le uzna­je się to za spore zwycięst­wo aktorów z mniejszy­mi zasięga­mi, ale już sły­chać pewne powąt­piewa­nia czy bycie dobrym w odd­ol­ny mar­ket­ing, to powin­no być coś co prowadzi do nom­i­nacji. Pewnie będzie więcej dyskusji na ten temat.

 

Wielkim zaskocze­niem jest nom­i­nac­ja dla Any de Armas za rolę w „Blon­dynce” — filmie, który spotkał się z dość chłod­nym przyję­ciem a nawet — z czys­tą nien­aw­iś­cią. Niek­tórzy sugeru­ją, że ta nom­i­nac­ja wyni­ka z dużej obec­noś­ci nowych europe­js­kich członków Akademii, którzy nieco inaczej podes­zli do tej pro­dukcji.  Moim zdaniem to przede wszys­tkim wynik fas­cy­nacji Akademii każdym kto gra real­ną postać, zwłaszcza aktorkę. Kogo zabrakło? Wiele osób spodziewało się kole­jnej nom­i­nacji dla Vio­li Davies za rolę w „Królowej wojown­iczce” ale film w ogóle przepadł w nom­i­nac­jach. Przez pewien czas sporo mówiło się o Danielle Dead­wyler i jej roli w „Till” ale też film nie dostał nom­i­nacji i chy­ba trochę przepadł w nom­i­nac­jach. Czuć też koniec ery nomi­nowa­nia Olivii Col­man za wszys­tko w czym gra i nie dostała nom­i­nacji za „Imperi­um światła” (też film, który typowano na taki, który ma szan­sę na więcej nom­i­nacji).  Fakt, że dwie czarne aktor­ki, których spodziewano się na tej liś­cie się na niej nie znalazły oznacza, że nie uda się zmienić tej obec­nej od lat statysty­ki i nadal tylko jed­na czarna aktor­ka w his­torii będzie się mogła pochwal­ić Oscarem za najlep­szą rolę pier­ws­zo­planową. Przy­pom­ni­jmy, że Halle Berry dostała swo­jego Oscara 21 lat temu.

 

 

Prze­jdźmy ter­az do kat­e­gorii za aktorstwo dru­go­planowe, bo tu trochę niespodzianek i dwie praw­ie pewne nagrody. Wśród nomi­nowanych aktorów oczy­wiś­cie znalazł się Ke Huy Quan — za „Wszys­tko wszędzie na raz” — aktor pamię­tany głównie z jego dziecięcej roli w „Indi­ana Jones i świą­ty­nia zagłady” ma sza­s­nę stworzyć jed­ną z najpiękniejszych opowieś­ci o powro­cie na pier­wszy plan Hol­ly­wood. To chy­ba faworyt tej kat­e­gorii, nie tylko dostał całkiem sporo nom­i­nacji i nagród po drodze, ale też po pros­tu wszyscy kocha­ją jego his­torię. Ja też ronię łzę z myślą, ile aktor mógł­by zagrać, gdy­by odpowied­nie propozy­c­je pojaw­iały się wcześniej. Niko­go też chy­ba nie zdzi­wił Bren­dan Glee­son i Bar­ry Keoghan za „Duchy z Inish­erin” — co jak co, ale aktorzy, którym role pisze Mar­tin McDon­agh mogą zde­cy­dowanie liczyć na nom­i­nac­je. Ciekawym przy­pad­kiem jest Judd Hirsch, który w „The Fabel­mans” pojaw­ia się tylko na chwilę (jed­na z najkrót­szych ról jaka kiedykol­wiek została nomi­nowana do Oscara w tej kat­e­gorii. Pewną niespodziankę spraw­ił w tym zestaw­ie­niu Bri­an Tyree Hen­ry z nom­i­nacją za rolę w „Cause­way”. Kogo braku­je w tym zestaw­ie­niu? Niek­tórzy wskazu­ją, że Paul Dano mógł się spodziewać nom­i­nacji, za rolę u Spiel­ber­ga, ale poza tym — odnosi się wraże­nie, że w tym roku trochę lista nomi­nowanych jest mało omaw­iana, bo wszyscy skła­ni­a­ją się ku wnioskom, że nagro­da powę­dru­je do Ke Huy Quana.

 

W przy­pad­ku najlep­szej aktor­ki dru­go­planowej mamy do czynienia z zestaw­ie­niem dość przewidy­wal­nym. Angela Bas­sett dostała swo­ją drugą nom­i­nację Oscarową — 29 lat po pier­wsze. Bas­sett, która ma olbrzymią szan­sę na nagrodę jest pier­wszą aktorką w his­torii, która dostała nom­i­nację za rolę w filmie Mar­vela. To jest jed­nak przeła­manie pewnej zasady, że filmy super bohater­skie dosta­ją nom­i­nac­je tech­niczne czy nawet do najlep­szego fil­mu, ale nie aktorskie. Niko­go chy­ba nie dzi­wi, nom­i­nac­ja dla Hong Chau za rolę w „Wielo­ry­bie” czy dla Stephanie Hsu za rolę we „Wszys­tko wszędzie na raz”. Na liś­cie dość oczy­wistych nomi­nowanych była też Ker­ry Con­don za rolę w „Duchach z Inish­erin” bo tam wszyscy gra­ją jak z nut. Na koniec — powód mojej wielkiej radoś­ci, pier­wsza nom­i­nac­ja w his­torii dla Jamie Lee Cur­tis. Uwiel­bi­am tą aktorkę, uważam, że jest wszech­stron­na i doskon­ała a poza tym — od daw­na śledzę jej social media i tak pol­u­biłam ją jako osobę. W każdym razie cieszę się niezwyk­le. Czy kogoś pominię­to — mam wraże­nie, że wszyscy spodziewali się jakichś nom­i­nacji dla aktorek z fil­mu „Woman Talk­ing” bo to pro­dukc­ja opar­ta o silne kobiece role, ale skończyło się na nom­i­nac­jach w innych kategoriach.

 

 

Po raz kole­jny mamy do czynienia z sytu­acją, w której nom­i­nac­je za najlep­szy sce­nar­iusz ory­gi­nal­ny trafi­a­ją do reży­serów filmów. To ciekawe zjawisko, warte reflek­sji — że coraz częś­ciej ory­gi­nale sce­nar­iusze piszą reży­serzy albo reży­seru­ją sami sce­narzyś­ci (nieco inaczej wyglą­da sprawa w przy­pad­ku sce­nar­iuszy adap­towanych, ale też jest tu duża zbieżność). Jak­by chęt­nie poczy­tałabym o tym jak bard­zo zawód sce­narzysty i reży­sera się zbiegły na przestrzeni cza­su w Hol­ly­wood. Chy­ba będę musi­ała zadz­wonić do Michała Oleszczy­ka. Wróćmy jed­nak do nom­i­nacji — w sce­nar­iuszu ory­gi­nal­nym będziemy mieli trochę dogry­wkę za najlep­szy film bo jest i „Wszys­tko wszędzie na raz”, i „W trójką­cie”, „Tar”, „Duchy z Inish­erin” i „The Fabel­mans” — przyz­nam że tu chy­ba najbardziej spodziewam się nagrody dla „Wszys­tko wszędzie na raz” ewen­tu­al­nie McDon­agh dostanie swo­jego pier­wszego Oscara za sce­nar­iusz udowad­ni­a­jąc, że naprawdę jest obec­nie jed­nym z najlep­szych jeśli nie najlep­szym sce­narzys­tą kina. Wśród pominię­tych najczęś­ciej wspom­i­na się sce­nar­iusz do „After­sun” autorstwa reży­ser­ki Char­lotte Welles.

Wśród nom­i­nacji za sce­nar­iusz adap­towany zna­jdziemy Sarah Pol­ley z nom­i­nacją za „Women Talk­ing” (ponown­ie — doskon­ały argu­ment, kiedy ktoś powie „nie było dobrych filmów robionych przez kobi­ety”), jest „Na Zachodzie bez zmi­an”, Jest całay zestaw ludzi, którzy napisali nowego „Top Gun” w opar­ciu o starego i nie spieprzyli sprawy, ku moje­mu zaskocze­niu jest Rian John­son z „Glass Onion” (myślałam, że jed­nak nie dostanie nom­i­nacji), no i jest… NOBLISTA. Tak Kazuo Ishig­uro najwyraźniej doszedł do wniosku, że za mało mu zaszczytów i jest ter­az jed­nym z niewielu noblistów, który jed­nocześnie ma szan­sę na Oscara. O dzi­wo — ta kat­e­go­ria nie jest pus­ta — Bob Dylan i George Bernard Shaw to dwóch twór­ców, którzy mają i Nobla i Oscara na kon­cie. Czy wy też czu­je­cie się ludź­mi o ogranic­zonych osiąg­nię­ci­ach? A jeśli chodzi o to kogo braku­je, to moż­na odnieść wraże­nie, że trochę się początkowo spodziewano, że nom­i­nację dostanie Samuel D. Hunter za „Wielo­ry­ba”, adap­towanego ze sztu­ki scenicznej.

 

 

Wśród filmów ani­mowanych mamy jed­nego fawory­ta i nie jest to w tym roku film  „To nie wypan­da” Disneya/Pixara (przez lata domin­u­jącego tą kat­e­gorii) tylko „Pinokio” Guiller­mo del Toro. Jestem wielką fanką tego fil­mu (przekon­ali mnie faszyś­ci wchodzą­cy w 30 min­u­cie) i bard­zo mu kibicu­ję choć nie jest pewne czy wygra. Na drodze może mu stanąć „Kot w Butach” — bo to film zysku­ją­cy na pop­u­larnoś­ci a poza tym — aka­demi­cy sami przyz­na­ją, że gło­su­ją w tej kat­e­gorii głównie na filmy, które widzieli z dzieć­mi. Bard­zo cieszy nom­i­nac­ja dla „Marcela Muszel­ki w różowych bucikach” — film był abso­lut­nym hitem AFF i mam wraże­nie, że nikt się nie spodziewał, że uda mu się prze­bić do tej kat­e­gorii Oscarowej. Listę dopeł­nia „Sea Beast” film, o którym usłysza­łam po raz pier­wszy czy­ta­jąc nominacje.

 

Wśród najlep­szych filmów niean­glo­języ­cznych znalazł się „IO” Jerzego Skolimowskiego, co niesamowicie cieszy. To kole­j­na w ciągu kilku lat nom­i­nac­ja dla pol­skiego fil­mu, co pokazu­je, że nasze kino odbiło się od niskiego poziomu i odzysku­je swo­ją między­nar­o­dową pozy­cję. Czy pro­dukc­ja ma szan­sę na wygraną? Nie sądzę — liczne nom­i­nac­je dla „Na zachodzie bez zmi­an” w tym w kat­e­gorii „Najlep­szy film” świad­czą, że więk­szość akademii przy­chyl­nie patrzy właśnie na tą pro­dukcję. Z resztą rywale też nie są słabi — „Argen­ty­na 1985” ma już swo­je zwycięst­wa na kon­cie, a „Close” — film bel­gi­js­ki, jest przez niek­tórych uznawany za najlep­szy w całym zestaw­ie­niu. Moc­ną kandy­datką jest też „The Qui­et Girl” — irlandz­ka propozy­c­ja, pokazu­ją­ca, że w tym roku Irland­czy­cy na Oscarach mają się naprawdę moc­no. Wśród pominię­tych tytułów wymienia się zwyk­le „Bar­do, fałszy­wa kro­ni­ka garś­ci prawd” w reży­serii Inar­ritu, ale mnie brak nom­i­nacji nie dzi­wi — moim zdaniem Net­flix nie za bard­zo wierzył w ten film i nie włożył dużo kasy w jego pro­mocję. Oczy­wiś­cie cała gru­pa fanów żału­je, że wielkie „RRR” nie zostało nomi­nowane (muszą się pogodz­ić tylko z nom­i­nacją za piosenkę), ale ja się nie dzi­wię. To jed­nak jest film, który trze­ba oglą­dać zna­jąc kon­wencję. Inna sprawa, jako komen­ta­tor­ka, bard­zo się cieszę, że nie ma nom­i­nacji, bo dla mnie ten film nie istnieje.

 

 

Wśród filmów doku­men­tal­nych mam wraże­nie, że najwięcej uwa­gi przykuła nom­i­nac­ja dla fil­mu Nawal­nym. To pro­dukc­ja, która niewąt­pli­wie zyskała na wojnie i poszuki­wa­niu jakieś alter­naty­wnej nar­racji o Rosji. Sama uważam, że jest z tym prob­lem, bo Nawal­ny jest poli­tykiem mają­cym bard­zo konkretne interesy i czu­ję pewną nai­wność uważa­nia, że wszys­tko było­by pięknie, gdy­by władza trafiła w jego ręce. Nie dzi­wię się też, że ta nom­i­nac­ja jakoś dotknęła Ukraińców, którzy i tak mają trochę z Akademią na pieńku. Sama nie widzi­ałam wszys­tkiego w zestaw­ie­niu, ale kibicu­ję bard­zo, to „Wulkan Miłoś­ci” — his­torii o miłoś­ci — on, ona i Wulkan. Trag­icz­na, ale pięk­na historia.

 

Nie będę omaw­iać kat­e­gorii krótkome­trażowych, bo nie ukry­wam — zwyk­le oglą­dam je dopiero po nom­i­nac­jach i nie chci­ałabym wydawać sądów, o filmów których nie widzi­ałam, bo choć jestem bard­zo pew­na siebie, to są jed­nak tej pewnoś­ci granice. Nie mam też za bard­zo nic ciekawego do powiedzenia o nom­i­nac­jach w kat­e­gorii „najlep­sza piosen­ka” choć trochę kibicu­ję Diane War­ren, która została nomi­nowana po raz 14 i nigdy jeszcze nie dostała Oscara za piosenkę (ma za całok­sz­tałt twór­c­zoś­ci), choć oczy­wiś­cie było­by zabawnie, gdy­by wygrało „Naatu Naatu” z „RRR”. Ale wtedy nie będę tego komentować.

 

 

W kat­e­gorii „najlep­sza muzy­ka” mamy oczy­wiś­cie muzykę Justi­na Hur­witza za film „Babilon” pisze oczy­wiś­cie, bo od samego początku mówiono, że to ścież­ka z wielki­mi szansa­mi na nom­i­nację. Biorąc pod uwagę, jak bard­zo „Babilon” nie prze­bił się w tych nom­i­nac­jach (mimo, że miano nadzieję, że uda się w kilku ważnych kat­e­go­ri­ach pod­pro­mować film) to cieszy, że muzy­ka nie przepadła. Niko­go też chy­ba nie dzi­wi, fakt kole­jną nom­i­nację dostał John Williams za muzykę do „Febel­man­sów” — to też było pewne. Nato­mi­ast resz­ta nom­i­nacji już taka pew­na nie była — oczy­wiś­cie na lis­tach pojaw­iał się Carter Bur­well z muzką do „Duchów z Inish­erin” czy Son Lux ze ścieżką dźwiękową do „Wszys­tko wszędzie na raz” ale już tego, że „Na Zachodzie bez zmi­na” (muzy­ka Volk­er Bertel­mann) dostanie też tu nom­i­nację spodziewano się mniej. Kto jest najbardziej pominię­ty? Wspani­ała Hildur Guð­nadót­tir — która przede wszys­tkim stworzyła w tym roku muzykę do „Tar” a także do „Woman Talk­ing” — prawdę powiedzi­awszy trochę osób spodziewało się, że mogła­by dostać aż dwie nom­i­nac­je. Nie ma też na liś­cie Alek­san­dra Despla­ta i to jest trochę szok, bo w ostat­nich lat­ach co napisał ścieżkę dźwiękową to pojaw­iała się nom­i­nac­ja, a w tym roku miał na swoim kon­cie całkiem udaną muzykę do „Pinokia”

 

Spójrzmy ter­az na kat­e­gorie tech­niczne. Zaczni­jmy od mon­tażu, bo on zwyk­le wskazu­je potenc­jal­nych zwycięzców w kat­e­gorii „Najlep­szy film”. Jest tu „Top Gun: Mav­er­ick”, który oczy­wiś­cie został zepch­nię­ty głównie do kat­e­gorii tech­nicznych, tu też pojaw­ia się nam Elvis, a także „Tar”. Nie zabrakło „Wszys­tko, wszędzie na raz” które tym samym zna­j­du­je się krok bliżej potenc­jal­nej nagrody za najlep­szy film. Wśród nomi­nowanych zna­jdziemy też „Elvisa” o „Duchy z Inish­erin”. Na nom­i­nację w tej kat­e­gorii chy­ba nieco liczyli twór­cy „Babel” ale pro­dukc­ja zde­cy­dowanie nie była w stanie zawo­jować serc Akademii.

 

 

W kat­e­gorii najlep­sze zdję­cia, też zna­jdziemy bard­zo moc­ną obsadę. Roger Deakins, nie odpuszcza i wprowadza do nomi­nowanych filmów „Empire of Light” za które dostał nom­i­nację. Na liś­cie znalazł się też Flo­ri­an Hoffmeis­ter za zdję­cia do „Tar”, Dar­ius Khond­ji za zdję­cia do „Bar­do” i James Friend za zdję­cia do „Na zachodzie bez zmi­an”. Listę nomi­nowanych zamy­ka Mandy Walk­er, za zdję­cia do „Elvisa”, to dopiero trze­cia kobi­eta w his­torii z nom­i­nacją w tej kat­e­gorii, co pokazu­je, że robimy krocz­ki do przo­du. Małe, ale robimy.

 

Nie ma tu jak widać nom­i­nacji za najlep­sze zdję­cia do „Avatara: Isto­ta wody”. Dlaczego? Mam pode­jrze­nie, że nomin­u­ją­cy spece od zdjęć podob­nie jak wielu widzów nie są w stanie stwierdz­ić — gdzie kończą się zdję­cia a zaczy­na­ją efek­ty spec­jalne.  Nie dostał tez nom­i­nacji Janusz Kamińs­ki za zdję­cia do „Fabel­man­sów” (ból, bo wiado­mo, że zawsze szukamy wątków pol­s­kich) i Linus Sand­gren za zdję­cia do „Babilonu”. Ta nieobec­ność „Babilonu” jest o tyle ciekawa, że to był typowy taki film moc­no pro­mowany przed Oscara­mi a wyszła trochę kicha.

 

 

W kat­e­gorii najlep­sza scenografia (właś­ci­wie to jest to bard­zo płask­ie przełoże­nie „pro­duc­tion design”) mamy taki bard­zo spodziewany zestaw — jest i „Na Zachodzie bez zmi­an”, i oczy­wiś­cie „Avatar: Isto­ta wody”. Nie mogło zabraknąć Elwisa, czy też his­to­rycznych „Fabel­man­sów”. Tu udało się prze­bić też his­to­ryczne­mu „Babilonowi”. Ciekawe, że w tej kat­e­gorii nie ma „Wszys­tko, wszędzie na raz”, które jak najbardziej właśnie swoi­mi pomysła­mi scenograficzny­mi zach­wyca. Część osób na pewno upom­ni się także o „Czarna Pan­tera: Wakan­da For­ev­er” bo filmy z tej serii są bard­zo cenione za tworze­nie swo­jej włas­nej, alter­naty­wnej wiz­ji afrykańskiego państwa.

 

Zawsze człowiek czeka na nom­i­nac­je za charak­teryza­c­je, bo to była częs­to jed­na z tych kat­e­gorii, gdzie wyskaki­wały nam filmy zupełnie nie spodziewane, ale w tym roku — mamy wyjątkowo kon­sek­went­ny zestaw, który pow­tarza wiele tytułów które pojaw­iły się w innych kat­e­go­ri­ach. Jest więc „Na zachodzie bez zmi­an”, jest „Bat­man” — nomi­nowany jak mniemam głównie za meta­mor­fozę Col­i­na Far­rela, Jest „Czarna Pan­tera: Wakan­da For­ev­er”, nie zabrakło Elvisa. Nie zała­pał się ponown­ie „Babilon” ale jest „Wielo­ryb” co pewnie też wzbudzi pewne kon­trow­er­sje, bo od dość daw­na się mówi, że nagradzanie za pogru­bian­ie to rzecz co najm­niej kontrowersyjna.

 

Jeśli gdzieś „Cxar­na Pan­tera: Wakan­da For­ev­er” ma naprawdę szan­sę na nagrodą to są to kostiumy. Wśród nomi­nowanych zna­jdziemy także, „Babilon”, „Elvisa”, „Wszys­tko wszędzie na raz” oraz trochę niespodziewany film na Oscarach, czyli „Paryż Pani Har­ris” gdzie nomi­nowane będą głównie pre­cyzyjnie odt­wor­zone sukien­ki od Dio­ra. Myślę, że może będzie trochę roz­mowy o tym, że nie nomi­nowano kostiumów do „The Woman King”, które bard­zo ciekaw­ie przenosiły na ekran, kawał tek­styl­nej his­torii Afryki.

Na koniec Efek­ty spec­jalne — które coraz częś­ciej przes­ta­ją być miejscem zesła­nia filmów, które nie mają szans na nom­i­nację w kat­e­gorii „Najlep­szy film”. Mam wraże­nie, że to rok zde­cy­dowanie jed­nego fawory­ta, bo oczy­wiś­cie, trud­no prze­bić efek­ty w „Avatarze” i chy­ba nikt z tym za bard­zo nie dysku­tu­je. Poza tym na liś­cie znalazły się oczy­wiś­cie dwie adap­tac­je komik­sów, czyli „Bat­man” i „Czarna Pan­tera: Wakan­da For­ev­er” — ta kat­e­go­ria się nie liczy, jeśli ich nie ma. Ale dopeł­ni­a­ją je „Na zachodzie bez zmi­an” i „Top Gun: Mav­er­ick” — co też chy­ba jakoś bard­zo nie dzi­wi. Trochę jestem zaskoc­zona, że w tej kat­e­gorii o nagrodę nie powal­czy „Wszys­tko wszędzie na raz” ale też wiem, że nie znam się na efek­tach spec­jal­nych na tyle by powiedzieć — co zach­wyci speców.

 

 

Reko­rdzistą tegorocznych nagród jest „Wszys­tko wszędzie na raz” co cieszy, bo to film zupełnie inny niż te do których się przyzwycza­il­iśmy. Do tego łat­wo dostęp­ny, przez wiele osób obe­jrzany i prowoku­ją­cy do dyskusji. Wiele osób go nie lubi, wiele kocha — w każdym razie budzi dość gorące dyskus­je, co jest tym nagrodom potrzeb­ne jak powi­etrze. Mam też poczu­cie, że kil­ka takich oscarowych pew­ni­aków okaza­ło się mniej pewny­mi — wspom­ni­any przeze mnie kil­ka razy „Babilon” czy „Wielo­ryb” okaza­ły się mniej sprawd­zonym przepisem na nom­i­nację niż moż­na się było spodziewać. Nom­i­nac­je aktorskie obfi­tu­ją w powroty, przy­pom­nienia — co, jeśli zamienią się na Oscary może zaowocow­ać bard­zo wzrusza­ją­cym wiec­zorem, czego i sobie, i wam życzę.

 

Nie przewidu­ję jakichś przeło­mowych Oscarów — jasne, mamy więcej niż kiedykol­wiek nomi­nowanych aktorów azjaty­ck­iego pochodzenia (co mnie cieszy, to najbardziej pomi­jana przez akademię gru­pa) ale pomiędzy nom­i­nac­ja­mi a nagro­da­mi trochę się jeszcze może wydarzyć. Z resztą, ilekroć wspom­i­nam o pochodze­niu aktorów, dosta­ję komen­tarz, że prze­cież nagrodę dosta­je się za tal­ent a nie pochodze­nie. I to plus minus praw­da, tylko, że przez dekady Akademia zde­cy­dowanie łatwiej dostrze­gała tal­ent białych aktorów. Wszyscy nomi­nowani są utal­en­towani — tylko jed­ni muszą się jeszcze prze­bić przez wciąż ist­niejące bari­ery. Z resztą nie doty­czy to tylko pochodzenia — także wieku. Aktor­ki częś­ciej odsyła się szy­bko na aktorską emery­turę. Miło, że coraz więcej aktorek po sześćdziesiątce ma szanse upom­nieć się o swo­je role i nagrody. Im bardziej otwarte Hol­ly­wood czy w ogóle szerzej świat kina, tym więcej ciekawych i niesamow­itych his­torii do opowiedzenia. Więcej per­spek­tyw na to, co tak wszyscy drążymy — naszą ludzką egzys­tencję, w tym, na razie jeszcze tylko na znanym uni­w­er­sum. Roz­danie Oscarów w mar­cu. Zobaczymy, jak ozłocą się nom­i­nac­je i czy staruszek Oscar ma nam coś jeszcze do zapro­ponowa­nia w 95 roku życia.

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online