?
Hej
Czasami kiedy zwierz nie ma czasu albo szczególnej ochoty by oglądać jakiś serial od początku do końca ogranicza się do przejrzenia klipów jakie fani zamieszczają na Youtube. Zwierz jednak nigdy nie ogląda tych fanowskich wideo z łzawą muzyczką w tle, prawdę powiedziawszy nigdy do końca nie zrozumiał po co ludzie je robią. Koncentruje się za to na wyciętych z odcinków scenach. Co ciekawe najczęściej kończy z zerową lub bardzo nikłą wiedzą o głównej intrydze serialu ale z bardzo pogłębioną na temat wszystkich miłosno emocjonalnych związków w danej historii (zwykle są takie dwa – trzy wątki). Niekiedy klipy są na tyle zachęcające, że zwierz decyduje się w końcu serial obejrzeć w całości (tak było w przypadku cudownych Suits, oraz How I met Your Mother). Często jednak pozostaje jedynie na takim youtubowym sprawdzaniu pulsu produkcji, który zna tylko kilka imion postaci i nawet nie do końca wie kim one są. Zwierz nie wie dlaczego to robi. Chyba z wewnętrznej potrzeby by wiedzieć coś o prawie każdej nadawanej produkcji. Jednak podczas ostatniego takiego podglądania sobie serialu zwierz natrafił na coś co zmusiło go do pewnych wcale nie błahych rozmyślań.
Serial który zwierz youtubowo podglądał to Secret – kolejny twór znanej scenarzystki i pomysłodawczyni Chrirurgów Shondy Rhimes. Bohaterką serialu jest Olivia, która rzuciła pracę w Białym Domu i teraz jest najlepszym w Waszyngtonie „fixerem” – osobą odpowiedzialną za gaszenie wszystkich pożarów i skandali w jakie wpakują się ludzie ważni i znani. W pierwszym odcinku ma pracować dla prezydenta i zanim się zdążymy porządnie zapoznać z serialem okazuje się, że ją i nowo wybranego i przystojnego (oraz zdecydowanie żonatego) prezydenta Stanów Zjednoczonych łączył kiedyś romans, który ona skończyła ze względu na jego żonatość, on zaś pozostał ze złamanym sercem wciąż kochając swoją byłą podwładną. No brzmi romantycznie nie? zakazana miłość na szczytach amerykańskiej władzy (sorry kto dał kasę na taki serial). Najpotężniejszy mężczyzna na świecie stający się zakładnikiem swojego serca. Pułapka niemal jak z Tristana i Izoldy kiedy losy państwa każą postępować wbrew podszeptom serca. No płaczcie narody. Jednak problem polega na tym, że zwierz nie może się pozbyć wrażenia, że to co zobaczył było romantyczne w bardzo niewłaściwy sposób, albo właściwie w ogóle nie było romantyczne. (Konieczne spoilery więc jak oglądacie ten serial nie na bieżąco to nie czytajcie. Jeśli nie widzieliście serialu to przeczytajcie bo nie warto go oglądać)
Wszystkie klipy, które obejrzał (w pewnym momencie postawił tezę i szukał jej potwierdzenia) skłoniły zwierza do stwierdzenia, że ogląda nie wielką historię miłosną ale raczej coś co budzi skojarzenia z emocjonalną przemocą. Od pierwszego odcinka cała relacja między dwójką bohaterów układa się następująco – ona nie chce znów pakować się w związek, on mówi coś władczym tonem (spójrz na mnie, stań tu, spotkaj się ze mną itp.) a potem zapewnia, że ją kocha. Ona nie chce niby z nim być, bo to skomplikowane, ale skoro jest taki potężny i ją kocha to praktycznie nie jest w stanie powiedzieć nie. Przy czym to pan prezydent dyktuje warunki sprowadzając ją co raz bardziej na ścieżkę romansu – wyznaczając godziny spotkania, dzwoniąc, nawet pojawiając się na progu. Za każdym razem zwierz miał wrażenie, że biedna kobieta chciałaby zwiać jak najszybciej ale nie może gdzie nie spojrzy tam były facet. W drugim sezonie kiedy szans na romans właściwie nie ma (w tym autentycznie kretyńskim serialu, jedynym sposobem na utrzymanie prezydentury, jest załatwienie sobie dziecka z własną żoną. Tak serio – zwierz tego nie wymyśla na poczekalniu) nasza bohaterka może odetchnąć, znajduje sobie innego faceta i teoretycznie wszystko jest ok. Gdyby nie to, że wciąż kochający ją prezydent ma przecież swoich szpiegów i doskonale wie o nowym związku. W jednej scenie nerwowo przegląda jej zdjęcia z innym robione z ukrycia zaś na jego twarzy maluje się ni to rozpacz ni furia. Kolejna scena Olivia ląduje w samochodzie (zaprowadzona tam przez agentów Secret Service), który wywozi ją poza miasto. W lesie czeka już na nią pan prezydent, który najpierw z furią zakłada jej górskie buty (głupia kobieta wyszła z domu w szpilkach), a potem czyni długie wymówki jak śmiała postępować wbrew jego woli (politycznie) i jeszcze mieć nowego faceta. Rzecz jasna potem namiętnie ją całuje nie zważając na obecność agentów Secret Service bo przecież tak ją kocha. Jednak sytuacja do niczego nie prowadzi bo dziewczyna po raz kolejny błaga go by dał jej spokój. Prezydent z oczywiście złamanym sercem powraca do swojej ciężarnej żony, z którą jest rzecz jasna skłócony i na której wyżywa się psychicznie gdyż nie może być z kobietą swego serca. Zwierz nie ma zielonego pojęcia do jest dalej.
Streszczenie brzmi kretyńsko ale kiedy zwierz oglądał kolejne klipy miał wrażenie, że takie wyabstrahowanie samej linii romantycznej (coś tam jeszcze się w serialu dzieje) pozwala dostrzec coś co często nam umyka. W serialach lubi się grać wątkami toksycznych związków ludzi, którzy chcą być razem ale nie mogą, przez co wzajemnie się ranią. Gossip Girl właściwie całkowicie skupiła się na śledzenie związku Chucka i Blair, w którym mieliśmy już wymienianie dziewczyny za hotel, zdradzanie jej z dziewczyną której naprawdę nienawidzi, łaskawe zezwolenie na ślub z innym mężczyzną, próbę przerwania ślubu z innym mężczyzną, sabotowanie (wzajemne) innych związków i właściwie całe spektrum przemocy psychicznej (Chuck Blair nigdy nie pobił bo szlachetnie zamiast walnąć w nią walnął pięścią w szklaną ścianę obok). Z reszta ta para to nie wyjątek – wszyscy w tym serialu się wzajemnie śledzą, nie ufają sobie i balansują na cienkiej granicy między tym co można uznać za romantyczne lub napastliwe. Z kolei w Pamiętnikach Wampirów nie mogąca się zdecydować, którego wampira woli Elena raz po raz staje się albo podmiotem nadmiernej ochrony albo ktoś usiłuje ją dla jej własnego bezpieczeństwa zamienić w wampira. Bo jasne, że tego pragnie każda dziewczyna. Z resztą to typowy serial gdzie ktoś podejmuje decyzję za inną osobę na zasadzie – kocham cię więc musisz mi zaufać, musisz to zrobić itp. Choć Elena to nie Bella owa wizja zazdrosnego, pełnego próśb o poświęcenie i nadmiernie opiekuńczego związku jest tu w pewien sposób obecna. Z resztą chyba wampiry w ogóle tak mają – zdaniem zwierza w związku Sookie z Billem z True Blood nigdy nie było nic zdrowego.
Zwierz nie chce tylko mnożyć przykładów (na pewno sami na wiele traficie – w innych serialach). Chodzi mu raczej o pewien mechanizm. Istnieje bardzo wyraźna w serialach wizja tego romantycznego niewłaściwego faceta, tego związku opartego na silnych przeciwstawnych emocjach, to gloryfikowanie wzajemnego ranienia się. Zwierz nie ukrywa – wcale go to nie dziwi. W naszym szerokim pojęciu romantyczności istnieje ten przewijający się przez wiele powieści, filmów czy podań wątek miłości nie właściwiej, nierozsądnej, budzącej frustrację czy złość. Istnieje ta kanoniczna scena książkowo- filmowa, w której od kłótni przechodzi się do pasji, od frustracji do miłosnego wyznania, od czegoś co zamiast stać się przejawem przemocy staje się przejawem czułości. By utrzymać emocje na wysokim poziomie potrzebujemy dramatycznych scen gdzie ona mówi „nie chcę mieć z tobą nic wspólnego” potem go policzkuje, a on zamiast odwrócić się na pięcie namiętnie ją całuje. Takie sceny zawsze będzie się kręcić choćby dlatego, że prawie się w życiu nie zdarzają. Ale też dlatego, że chcemy je oglądać.
Jednak nie oznacza to, że nie należy spojrzeć krytycznym okiem na pokazywanie takich toksycznych związków pod pozorami, że widzimy wielką romantyczną historię. Dlaczego? Nie dlatego, że zwierz uważa iż wszystkie filmowe interakcje między ludźmi musza przebiegać w sposób cywilizowany (nikt by tego nie oglądał a poza tym to dopiero byłaby fałszywa wizja stosunków międzyludzkich),ale niewątpliwie w niczym nie należy przesadzać. Choć Gossip Gril ratuje nieco atmosfera opery mydlanej, to jednak jako serial dla młodzieży kształtuje on jak najgorsze wzorce. Ewidentnie wynika bowiem z niego, że jeśli zakochasz się w absolutnie nieodpowiednim facecie, który gra twoimi uczuciami, to wystarczą przeprosiny raz na jakiś czas i płomienne wyznanie miłości a już można go ponownie rozważać jako kandydata na męża. Oczywiście w serialu przemiana będzie całkowita a małżeństwo szczęśliwe. Tylko już teraz oglądające serial nastolatki są przekonane, że nie ma nic bardziej romantycznego niż związek w którym dwie osoby się ciągle rozchodzą i schodzą i są wobec siebie tak zależne, że muszą sabotować każdy związek drugiej osoby z kim innym. Rośnie też przekonanie, że bycie nie miłym czy okrutnym dla drugiej osoby może być przejawem prawdziwej wielkie miłości. Jak dość powszechnie wiadomo takie związki rzadko kończą się szczęśliwe. Ale pewna wizja została już stworzona i funkcjonuje niezależnie od tego czego chcą scenarzyści. Zwierz nie twierdzi, ze każda kobieta która będzie oglądać Scandal natychmiast da się wmanipulować ponownie w romans, który kiedyś dla własnego dobra przerwała. Ale to nie zmienia faktu, że przekaz jest szkodliwy. Z resztą może co warto zauważyć – zwierz nie twierdzi, że to działa w jedną stronę. To nie jest kwestia biednych kobiet i triumfujących mężczyzn. Na promowaniu takich relacji tracą obie strony.
Oczywiście w przypadku mężczyzn wygląda to inaczej. W telewizji (ale i w życiu) stosuje się całą masę podwójnych standardów, które działają w obie strony. Dobrym przykładem na pokazywanie tego jak wygląda psychiczna przemoc wobec mężczyzn są zupełnie niewinne sitcomy. Ktoś kiedyś słusznie zauważył, że sitcom Evrybody Loves Raymond zawiera więcej przykładów przemocy w związku niż nie jeden film o bitej kobiecie. Żona Raya wciąż podkopuje jego autorytet, wskazuje mu że nie się nie nadaje do opieki nad dziećmi (. (jak większość telewizyjnych matek w sitcomach!), podejmowania trudnych decyzji itp. Raz próbowała go przekonać, że miała operację plastyczną tylko po to by stwierdził, że wygląda po niej lepiej, a ona mogła go złapać na kłamstwie. Wszystko to oczywiście brzmi śmiesznie w ramach sitcomu i nie ma co udawać, że trzeba to traktować 100% na poważnie. Ale amerykańskie badania wskazują, że sitcomy gdzie ojciec nie ma zielonego pojęcia jak zająć się dzieckiem i jest w domu tą wyśmiewaną osobą mocno podkopały wizję ojcostwa, oraz pozycję mężczyzn w rodzinie. Z resztą wystarczy sobie wyobrazić taką sytuację na odwrót czyli serial, który cały czas podkopuje autorytet kobiety jako członka rodziny, i w której mąż pomiata żoną. Od razu zapala się nam czerwone światełko. A przecież przemoc psychiczna działa równie boleśnie w obie strony.
Zwierz nie chce być hipokrytą. Przecież ogląda Gossip Girl zdecydowanie dłużej niż zasługuje na to mierna fabuła serialu. Robi to między innymi z ciekawości co będzie dalej z tymi poharatanymi przez scenarzystów bohaterami. Nie mniej jest coś groźnego w kulturze, która lansuje wizję, w której zawsze powiedzenie przepraszam i dodanie do tego miłosnego wyznania jest uznawane za wystarczające by zmazać nawet najpodlejsze zachowanie. To dokładnie ten schemat myślenia, który wiąże wiele kobiet i mężczyzn z poniżającą ich druga połówką, która najpierw robi awanturę a potem przeprasza. Tymczasem choć seriale potępiają przemoc fizyczną w związkach czyniąc z niej (i słusznie) jedno z największych przewinień na jakim może podpaść bohater to wciąż przemoc psychiczna czy wzajemne ranienie się ludzi uznaje się za coś bardziej romantycznego czy śmiesznego niż szkodliwego. Choć przecież jest dość powszechnie znanym faktem, że właśnie z takich trudnych emocjonalnie ale nie naznaczonych fizyczną przemocą związków najtrudniej się wyrwać. Zwłaszcza, że społeczeństwo często uważa, że skoro ktoś nie bije o przemocy nie może być mowy. I niezależnie ile by się dyskutowało – kiedy kolejna serialowa bohaterka słysząc przepraszam zapomina o wszystkich swoich psychicznych bliznach to wydaje się, że to właśnie takie zachowanie powinno być normą.
Na czym więc polega problem? Zdaniem zwierza na wyważeniu. Jasne jest ,że nie możemy wykasować wszystkich tych poprzedzonych złością wybuchów namiętności, wszystkich tych scen kiedy mężczyzna głębokim głosem mówi „spójrz na mnie” „pocałuj mnie” „wróć do mnie”. Trudno też wykasować wszystkie sceny, w których przepraszam i wyznanie miłości skreśla wszystkie grzechy (co działa w obie strony nawet przy największym świństwie). Zwłaszcza, że wszystkie te sceny można zagrać tak, że nie przywołują skojarzeń z przemocą a co więcej nawet nią nie są (chyba każdego ktoś choć raz w życiu pocałował z zaskoczenia bez pytania o zgodę ale niewiele z nas stało się ofiarami przemocy). W Scandal patrząc na twarz aktorki zwierz widział przestraszoną kobietę, która naprawdę nie chce wracać do swojego byłego faceta, i która wygląda jak zwierzę w pułapce. Być może inna aktorka zagrałaby to inaczej i zwierz na całą sprawę nie zwróciłby uwagi. Trzeba jednak powiedzieć, że to jest problem naszej kultury. Chcemy oglądać to co jest dla nas niewłaściwie, jednocześnie dostosowując nasze standardy do tego co widzimy na ekranie. Problem polega na tym, że coś całkowicie poprawnego byłoby koszmarnie nudne i też nie do końca prawdziwe. Zwierz nie ma jednak żadnego błyskotliwego pomysłu co z tym zrobić. Żadnego genialnego remedium.
Choć w sumie ma jakieś rozwiązanie. Można by od czasu do czasu nie fundować bohaterom happy endu. Zamiast ślubów ostateczne definitywne rozstania. Owe wielkie przeprosiny, po których nie następuje zejście się kochanków. Ale z drugiej strony. Czy nie tak dokładnie jest napisane Przeminęło z Wiatrem. Nawet się źle kończy. Tylko nadal jest największym romansem wszechczasów. Mimo, że ostrzega, że wielkiej miłości bez prostego porozumienia być nie może. Tak więc zawsze będziemy czytać dokładnie to co chcemy. Może to jakaś nasza ucieczka. Skoro nie umiemy się pozbyć przemocy z naszego życia zamieniamy ją w coś romantycznego. To byłaby strasznie smutna konkluzja. Ale jak zwierz powtarza – w takich sprawach po prostu nie wie co z tym zrobić. Bo ma wrażenie, że to nie jest tak, że możemy wykasować wszystkie tego typu zachowania z filmów i seriali i nadal serwować coś co się ludziom podoba. A jak wy sądzicie? Gdzie jest ta granica?
Ps: A serial Scandal wydaje się straszliwie marny i piramidalnie głupi.I serio jak coś takiego mogło dostać dwa sezony a Firefly tylko jeden. Och życie.