?
Hej
Zwierz ma przed sobą kartkę A4 złożoną na pół zapisaną drobnym druczkiem od góry do dołu tytułami filmów. Czego tam nie znajdziemy – „Legalną Blondynkę”, „Kolor purpur”, „Pokój z Widokiem”, „Cztery Wesela i pogrzeb”, „Thelma i Louise”, „Titanic”, „Zmierzch”, „Śniadanie u Tiffanego” czy ekranizację „Dumy i Uprzedzenia”. Co te filmy mają ze sobą wspólnego? Ktoś gdzieś w sieci użył wobec nich określenia chick flick czyniąc próbę zwierza rozszyfrowania czym jest film dla kurczątek (zwierz pisał o tym wieki temu ale krótko i w nieco innym ujęciu). Pytaniem co raz ważniejszym bo wydaje się, że trudno o popkulturalne określenie które budziłoby więcej sprzecznych emocji.
Część komentatorów twierdzi, że chick flick zastąpiły po prostu to co w latach 40 czy 50 nazywano filmami dla kobiet – historie z żeńską bohaterką, które przeznaczone były przede wszystkim dla kobiecej widowni. Ten rodzaj filmów kręciłby się przede wszystkim wobec problemów związków, zakupów, miłości, szczęścia i poszukiwania właściwego mężczyzny. Choć często występuje asocjacja z kolorem różowym to jednak nie oznacza to koniecznie filmu odmalowanego w różowych barwach – wręcz przeciwnie część obrońców chick flick przekonuje, że po pierwsze dobre zakończenie wcale nie jest obowiązkowym elementem takiej historii po drugie, że spokojnie można do niej zaliczyć filmy historyczne (jak np. Other Boylen Girl) czy ekranizacje literatury (jak np. ekranizacje powieści Jane Austen). Dla krytyków chick flick są przede wszystkim przejawem post feministycznej postawy, która streszcza się mniej więcej w takim zdaniu Jestem wyemancypowana ale nadal pragnę romansu, mężczyzny i dzieci (parafraza tego co na temat chick flick powiedziała Molly Haskell). Istnieje jeszcze jedno podejście do chick flick – chyba najbliższe postawie producentów – to odpowiednik sensacyjnego filmu dla facetów – nie ważne o czym tak naprawdę się opowie i jaką postawę się przyjmie, kobiety i tak pójdą na ten film do kina, popłaczą sobie, zapragną być takie jak bohaterka a ich faceci w tym czasie albo będą ziewali w fotelu obok (jeśli to randka) albo w domu z kumplami będą pili piwo oglądając Parszywą Dwunastkę (zwierz nawiązuje tu do sceny w Bezsenności w Seattle gdzie kobiety płakały nad sceną z Affair to Remeber a mężczyźni rozpływali się na wspomnienie parszywej dwunastki). Jednak prawda jest taka, że zdaniem zwierza chick flick to przykład określenia które działa bardzo intuicyjnie. Trochę tak jak z Kinem Nowej Przygody – zwierz właśnie kupił sobie książkę na ten temat i zorientował się, że choć doskonale rozumie pojęcie nie zaliczałby do tego nurtu połowy wymienionych w książce filmów. Niemniej zdaniem zwierza obecność postaci kobiecej nie koniecznie wrzuca film do chick flick, podobnie jak zwierz nie zaliczałby do tej kategorii ekranizacji klasycznej literatury, chyba że z przeniesioną w czasy współczesne akcją.
Zwierz musi powiedzieć, że złapał się na tym że większość z filmów określanych mianem chick flick widział. Podejrzewa jednak, że wynika to nie tylko z jego olbrzymiej łapczywości filmowej, ani tez nie koniecznie z jego płci. Zdaniem zwierza jego bliska znajomość z tym gatunkiem wynika przede wszystkim z faktu, że po pierwsze zwierz lubi raz na jakiś czas obejrzeć filmy które się dobrze kończą (o czym nie ma wątpliwości od samego początku) po drugie – chick flick sa przedmiotem długiej fascynacji zwierza z co najmniej kilku powodów. Aby więc nie mieszać zwierz umieszcza poniżej kilka zagadnień, które zwierza w związku z tym gatunkiem zawsze fascynowały. Zwierz z góry uprzedza że panuje tu pewien chaos bo to uwagi zarówno formalne jak i dotyczące treści. Potraktujcie więc wpis bardziej jak zbiór luźnych refleksji niż logiczny wywód.
Kobietom wolno więcej ?- to jedna z obserwacji jaka wynika z oglądania filmów z tego gatunku, że niezwykle ciekawie podchodzą one do kwestii moralności. Bohaterka podrywa narzeczonego koleżanki i okazuje się być dobra bo koleżanka na narzeczonego nie zasługiwała (Pożyczony Narzeczony), bohaterka jedzie zniweczyć ślub przyjaciela bo uważa że jest dla niego lepsza od narzeczonej (Mój chłopak się żeni), dziewczyna, przyjmuje oświadczyny faceta nie wynająć mu wcześniej że jeszcze nie uzyskała rozwodu, po czym zostawia go dla swojego męża (Dziewczyna z Alabamy), bohaterka zdradza swojego narzeczonego z facetem, który był najprawdopodobniej kochankiem jej matki (Rumor has it) oraz moje ulubione dziewczyna nie może się zdecydować czy woli samotnego ojca czy nadzianego faceta więc sypia z oboma na raz (Because I said so. A teraz kochani czytelnicy wyobraźcie sobie, że ten film jest o równie niezdecydowany facecie). We wszystkich tych przypadkach postępowanie bohaterki nie wpływa na ocenę jaką mamy jej wystawić pod koniec filmu – niezależnie od tego jak było wredne czy po prostu nie moralne. Co ciekawe kobieca zdrada nie oznacza do końca związku – o ile w filmach nie wybacza się mężczyznom o tyle chick flick przekonują nas, że właściwie można było postąpić gorzej. Trzeba jednak zauważyć, że niekiedy twórcy przypominają sobie, że kobietom jednak mimo wszystko wolno mniej i serwują nam sceny takie jak w Seksie w Wielkim Mieście 2 gdzie zrozpaczona Carrie właściwie spodziewa się rozwodu po tym jak pocałowała swojego byłego ukochanego o czym niezwłocznie musi donieść swemu mężowi tonem jakby ktoś umarł. Nie zmienia to jednak faktu, że chick flick niesłychanie często pokazują kobiety postępujące po prostu wrednie. Zwierz zastanawia się czy to ma nam dowieść, że są wyzwolone, usprawiedliwić nasze własne nie koniecznie idealne zachowania czy poczuć moralną wyższość.
Ja i wszystkie moje bliskie – często podkreśla się, że chick flick to właściwie nigdy nie jest film o kobiecie ale film o kobietach – Boskie sekrety stowarzyszenia Ya-Ya, Stowarzyszenie Wędrujących Jeansów, Sex w Wielkim Mieście, Wojny Ślubne, Bridget Jones, Legalna Blondynka – wszędzie tam mamy do czynienia z dwoma lub więcej kobietami związanymi silnym więzom przyjaźni – oczywiście występują kwestie wzajemnych zazdrości, animozji czy problemów ale w ostatecznym rozrachunku każda kobieta ma swoją kobiecą grupę wsparcia. Mężczyźni są do niej dopuszczani jedynie wtedy kiedy mogą stanowić potencjalny niedostrzegany obiekt uczuć (Moja dziewczyna wychodzi za mąż) lub w przypadku kiedy są gejami (Bridget Jones). Zdaniem zwierza to może nie tyle szkodliwa co niesłychanie frustrująca wizja. Pomijając fakt, że zakłada iż kobieta znajduje zrozumienie jedynie wśród innych kobiet (nie wiem jak wy ale doświadczenia życiowe zwierza są zgoła inne) to dodatkowo kreuje świat w którym posiadanie grupy bliskich przyjaciółek jest czymś naturalnym. Trochę jak z „Przyjaciółmi”, którzy przekonywali nas, że po opuszczeniu domu zamieszkamy na jednym piętrze z naszymi znajomymi ze studiów i rodzeństwem (no dobra zwierzowi to się przytrafiło ale to jeszcze nie znaczy, że to powszechne). Nie mniej filmy kształtują wizję w której „siostry” trzymają się razem – być może chodzi o to by fajniej poglądało się taki film wychodząc z koleżankami.
Tylko dla dziewcząt? – zwierz zwrócił uwagę, że do kategorii chick flick zalicza się właściwie od ręki wszystkie filmy młodzieżowe. I rzeczywiście – wydaje się że zwłaszcza w ostatnich latach znalezienie młodzieżowego filmu (załóżmy, że chwilowo za taki uznamy film dla młodzieży w wieku licealnym dziejący się w świecie rzeczywistym czyli np. nie Harry Potter) w którym głównym bohaterem jest chłopak dostarcza pewnych trudności, a nawet wtedy wydaje się, że film jest skrojony przede wszystkim pod żeńską publiczność – nawet jeśli nie w zakresie treści to estetyki filmu – trzeba bowiem przyznać, że większość filmów licealnych opiera się przede wszystkim na przekonaniu, że najważniejsze jest znaleźć dziewczynę, chłopaka, dostać się na dobre studia i w przypadku amerykańskich filmów przeżyć naprawdę spore życiowe rozczarowanie bo związek trzeba zakończyć z powodu odległości jaka dzieli studiujących (czy to nie fascynujące jak gloryfikuje się w Stanach szkolne romanse mimo, że wiadomo iż musza się szybko skończyć). Jedna nadzieja w tym że ukochany jest wampirem i o żadnych studiach nie będzie mowy. Zwierza to zastanawia bo przecież logicznie rzecz biorąc problemy licealne powinny być obu płciowe. Chyba że zwierz nie dostrzegł jakiegoś bardzo silnego trendu w filmach – jednak przychodzą mu do głowy tylko pojedyncze tytuły, które nie trzymają się tej dziwnej zasady.
Chick flick =rom/com? – no właśnie – większość spisów chick flick automatycznie zalicza do tego gatunku wszystkie komedie romantyczne. Zwierz jest bardzo przeciwny takiej prostej klasyfikacji – wydaje się, że nazwanie Czterech Wesel i Pogrzebu chick flick jest sporym przegięciem (zwłaszcza, że film nie spełnia podstawowego warunku jakim jest kobieta w roli głównej, choć pewnie można byłoby znaleźć argumenty, że Hugh Grant gra w tym filmie rolę kobiecą), podobnie jak sprowadzenie do tego gatunku Love Actually. A żeby wyjść z kręgu komedii angielskiej czy Crazy, Stupid, Love tez należy uznać za chick flick (ponownie brak kobiecej głównej bohaterki). Oczywiście wydaje się, że większość komedii romantycznych można podpisać pod ów schemat filmu o kobietach dla kobiet, które eksploatują kwestie miłości, romansu itp. Z drugiej strony zwierz ma wrażenie, że w chwili w której wrzucamy cały gatunek romantycznych komedii do filmów dla kobiet sugerujemy, że właściwie mężczyźnie nie mają czego na Sali kinowej szukać. Tymczasem z komediami romantycznymi jest tak, że właściwie jedynie kwestią stereotypu jest to, że podobają się wyłącznie kobietom – zwierz zna np. całkiem sporą liczbę facetów, którzy komedie romantyczne bardzo lubią (zwierz nie cierpi takich zdań bo brzmią – znam sporo dziewczyn, które lubią piłkę nożną. Blech) i co więcej wcale nie postrzegają ich jako skierowanych do kobiecej widowni. Bądź co bądź w większości komedii romantycznych jest też bohater męski i jeśli przyjmujemy, że trzeba mieć bohatera własnej płci by się z nim identyfikować (koncepcja zdaniem zwierza idiotyczna) to i mężczyźni coś w takich filmach dla siebie znajdą. Poza tym jednak nieco negatywny odbiór pojęcia chick flick nie powinien przekładać się na negatywne postrzeganie całkiem sympatycznego gatunku jakim jest komedia romantyczna.
Wszystkie śluby świata – wracając do kwestii tematyki chick flick – zwierz napisał kiedyś o tym osobny post ale fascynuje go znaczenie tematyki ślubu w filmach dla kobiet. Dobra śluby są ważne ale prawda jest taka, że w filmach wyrastają na najważniejsze wydarzenie w życiu kobiety. Nawet teoretycznie obrazoburcze (zaś zdaniem zwierza bardzo konwencjonalne) Druhny kręcą się wokół tematyki ślubnej, filmy poświęcone wyłącznie lub w znacznej części tematyce brania ślubu tworzą niemal osobną kategorię – Pożyczony Narzeczony, Uciekająca Panna Młoda, 27 sukienek, Wojny Ślubne, Wedding Date, Wedding Planner, Moje Wielkie Greckie Wesele, Mój chłopak wychodzi za mąż, Moja dziewczyna się żeni. Serio wydaje się, że konstrukcja całego osobnego działu chick flick polega na wrzuceniu bohaterki w sytuację w której ona lub ktoś jej bliski staje na ślubnym kobiercu i przeprowadzeniu jej przez kilka obowiązkowych wydarzeń, które mają ją w końcu doprowadzić albo do szczęśliwego zawarcia związku małżeńskiego albo zrozumienia wartości swojego życia/związku na tle właśnie pobierającej się pary. Tylko ponownie widać tu wewnętrzną sprzeczność – mimo że ślub jest tak niesłychanie ważny to jednak rezygnacja ze ślubu – nawet w ostatniej chwili jest uznawana za posunięcie dobre i popierane – jednak co ważne – nie dla siebie samej ale dlatego, że znalazło się kogoś innego. W sumie to nawet fascynujące jak bardzo filmy z tego gatunku przekonują, że do ostatniej chwili można zmienić matrymonialne zdanie jeśli trafi się coś lepszego.
Czy istnieje miłość poza chick flick – no właśnie, z chick flick a właściwie z tym pojęciem istnieje pewien problem – wydaje się bowiem, że dla bardzo wielu krytyków istnieje pewne jasne rozgraniczenie – mamy szczęśliwą miłość z happy endem z chick flick i nieszczęśliwą miłość poza tym gatunkiem. Pomijając kino niszowe (bo tam da się znaleźć przykłady przeciw każdej tezie, co cieszy ale utrudnia dywagowanie;) w kinie głównego nurtu trudno jest znaleźć film, w którym mamy – pozytywnie zakończoną historię miłosną i jednocześnie filmu nie da się podpisać pod chick flick przy szerokim rozumieniu tego pojęcia. Zwierz przytacza ten fakt, ponieważ ma wrażenie, że właśnie wizja szczęśliwej miłości, która czeka tuż za rogiem przyciąga do takich filmów bardziej niż cokolwiek innego. Możemy się wściekać na sposób w jaki portretuje się w nich kobiety, na to jak bardzo nie feministyczną wizję świata i kobiecych postaw przedstawiają. Ale póki chick flick będzie oferował widowni wizję miłości szczęśliwej tak długo będzie się kręcić takie filmy i tak długo będzie się na nich zarabiać. Podobnie z resztą jak długo chick flick będą filmami, które prezentują wizję kobiet zadowolonych z siebie i spełnionych. Bardzo trudno jest znaleźć film, w którym mamy zadowoloną z siebie, spełnioną kobietę bez wątku romansowego – zwierz nie mówi, że takich filmów nie ma – tylko, że widownia w większości jest złożona z widzów, którzy na filmy chodzą a nie ich szukają.
Dla kobiet znaczy gorsze – niechęć do chick flick bierze się zdaniem zwierza nie tylko z faktu, że właściwie trudno w nich znaleźć wątki feministyczne czy nawet emancypacyjne (choć niektórzy twierdzą, że np. Legalna Blondynka jest filmem, w którym mamy rzadko spotykaną wizję kobiety, która osiąga sukces a potem odrzuca skruszonego mężczyznę bo nie jest jej godzien) ale przede wszystkim dlatego, że są to filmy kierowane do kobiet. Jeśli spojrzymy na problem z innej strony to dostrzeżemy, że same kobiety stwierdzają, że filmy skrojone pod kobiecą widownię mają mniejszą wartość niż filmy skierowane do mężczyzn czy do kobiet i mężczyzn. Nawet jeśli większość filmów sensacyjnych czy pewien rodzaj komedii wypycha mężczyzn w koszmarne zupełnie nie przystające do drugiej płci stereotypy (w sumie nie każdy mężczyzna ma skłonności do przemocy, chęć podrywania wszystkiego co się rusza i karabin ukryty za kanapą) to jednak nie spotykają się one z taką niechęcią jak chick flick. Wydaje się, że o ile stwierdzenie, że ogląda się takie filmy dla zabawy traktowane jest najczęściej ze zrozumieniem (każdy musi się czasem odmóżdżyć) o tyle oglądanie chick flick pozostaje dla wielu kobiet guilty pleasure, zaś ich oglądanie może się spotkać z surową reprymendą. Zwierz nigdy nie zapomni jak na seansie wyjątkowo marnego filmu tego typu zwierz z ulgą pomyślał, że nie musi się wstydzić tego idiotyzmu bo na sali nie ma żadnego mężczyzny. Było to kilka lat temu a sama myśl nie była przejawem długiej refleksji (tak więc nie musicie zwierza bić gazetą po głowie) ale jest coś w tym, że gatunek wydaje się mniej wartościowy bo jest dla kobiet i osobami, które często tak myślą są same kobiety (ponownie zwierz tylko zauważa nie ocenia).
A jak na to wszystko chick lit – no właśnie co raz częściej wydaje się, że nie ma chick flick bez chick lit. I tu zwierz ma nieco mniej wyrozumiały. Bo wydaje się, że źródła wszelkiego zła należy szukać właśnie tu. Zwierz dostrzegł, że najbardziej irytującego go przykłady chick flicków mają swoje źródła właśnie w tym gatunku literatury, najczęściej pisanej przez kobiety. No właśnie, zwierz ma podejrzenie że dla części producentów filmowych fakt, że oparli swój film nie na autorskim scenariuszu ale na książce którą napisała kobieta. Innymi słowy daje to im idealne usprawiedliwienie dla powielania wszystkich istniejących stereotypów na temat kobiet bo przecież skoro same tak o sobie piszą to nie ma w tym nic złego. Poza tym o ile jeszcze filmy zwierz jako tako znosi, to ma wrażenie, ze chick lit jest koszmarnie złą literaturą – odpowiednikiem thrillerów medycznych w których zawsze lekarze okazują się potworami na usługach podłej ubezpieczalni testującej leki na skrofuły na ciężarnych kobietach. Ale ponownie – zwierz może się wyzłośliwiać ile chce – a takie książki zyskują czytelników a właściwie czytelniczki. Dlaczego? Ponownie zwierz przypomina, że ludzie wcale nie chcą czytać tego co powinni (a właściwie zakładamy że powinni) tylko to co najbliższe jest bajce, ucieczce itd. Nie jest to z resztą żadna zagadka – poszukiwanie nie wymagającego czytadła dużo częściej przywodzi ludzi do księgarni niż szukanie intelektualnego wyzwania. Oczywiście – można powiedzieć – wypromujmy z równą siłą książkę o kobiecie, która nie potrzebuje mężczyzny, która nie chce brać ślubu, która nie ma przyjaciółek i która ma to wszystko w nosie. Być może zwierz się myli i wtedy taka książka odniosłaby sukces ale z drugiej strony ma dziwne wrażenie, że byłoby ją strasznie trudno sprzedać. Mimo wszystko.
Jak widzicie – nie ma spójnego wykładu bo zwierz nadal nie wie czym jest chick flick i dlaczego jest to pojęcie, które budzi w nim takie olbrzymie poczucie dyskomfortu. Być może dlatego, że wymaga przyznania przed samą sobą, że ta wizja kobiety biorącej ślub, znajdującej miłość i powierzająca swój żywot idealnemu, opiekującemu się nią mężczyźnie wcale nie jest taka odpychająca. Tak zwierz musi przyznać, sam przed sobą, że czasem kiedy ma dość ogląda sobie film o kolejnej kobiecie co to męża nie chciała ale spotkała tego jedynego i była szczęśliwa, albo o takiej, która zwiała sprzed ołtarza z przyjacielem, którego miłości nie dostrzegła przez tyle lat, lub o tej która zrobiła dyplom na Harvardzie na złość swojemu byłemu facetowi ale i tak znalazła nowego, który kochał i ją i jej dyplom. Zwierz wie, że powinien tylko prychać ze złości, i pisać co raz bardziej złośliwe recenzje i nigdy przenigdy nie iść na film z kolorem różowym na plakacie. Ale nawet asertywny zwierz, który doskonale wie, że postacie kobiece są zazwyczaj w kinie jedynie szkicowane, i ze kobiety stanowią jedynie 16% producentów w przemyśle filmowym i ledwie 9-12% reżyserów chce od czasu do czasu jakiegoś dobrego zakończenia ze ślubem. Pozostaje pytanie. Czy ma się czuć winny?
Ps: Jeśli ten wpis wydaje się wam jakkolwiek wewnętrznie sprzeczny to znaczy, że idealnie oddaje stan duszy zwierza i jego poglądy na wzmiankowany temat.