Hej
Zwierz jechał tramwajem jak zwykle w pochmurne dni zastanawiając się nad sensem świata oraz własną głupotą (zostawił przez przypadek Kindle w domu), kiedy dotarł do niego charakterystyczny głos należący do młodej osoby płci żeńskiej, która wracając z instytucji zajmującej się edukacją komuś coś opowiada z wielkim zaangażowaniem. Każdy kto kiedykolwiek jeździł środkami komunikacji miejskiej w okolicach trzeciej zna ten ton głosu niepodobny do żadnego innego, czyniący nawet z koloru trampek najważniejszy temat na świecie. Tym razem jednak zwierz zestrzygł uszami uważniej bo dziewczyna z całą pasją opowiadała o cosplayowym przedstawieniu na podstawie mangi, do którego oglądania namówiła swoich rodziców, mimo że całość jest po japońsku i bez napisów. Zwierz poczuł wewnątrz miłe popkulturalne ciepło na myśl o rodzicach, którzy decydują się na takie poświęcenie. Jednak w przeciwieństwie do towarzyszki podróży zakręconej dziewczyny, zwierz nie tylko nie był znudzony jej opowiadaniem ale wręcz zainspirowany. W końcu cosplay to jedna z tych rzeczy, która idealnie wpisuje się w popkulturalne rozważania zwierza, a o której właściwie jeszcze nie pisał.
Dla tych dla których termin jest zupełnie obcy cosplay to przebieranie się za postaci z filmów, seriali, komiksów, gier komputerowych i wszelkich innych wytworów popkultury. Zwierz pisze przebieranie się, ale w istocie to coś więcej niż kupowanie kostiumu Batmana w sklepie ze strojami. Wikipedia proponuje by określać cosplay raczej mianem performance i choć w naszym słowniku takie określenie kojarzy się najczęściej z kulturą wyższą to trzeba przyznać, że wydaje się chyba jednak najtrafniejsze. W Cosplay chodzi bowiem nie tyle o przywdzianie stroju superbohatera czy postaci z filmu ale przede wszystkim o odpowiednie skomponowanie wszystkich elementów wyglądu tak by jak najlepiej odpowiadały ukształtowanej przez przebierającego się wizji postaci. Oczywiście – wierność oryginałowi, jakość materiałów czy ogólne podobieństwo jest niezwykle ważne, ale wydaje się, że nie dla wszystkich. Tym co czyni cosplay niesłychanie ciekawym jest to, że w istocie wybór stroju a także jego aranżacja i przygotowane więcej mówią o przebierającym się, niż o tym za kogo się on przebiera. Z resztą cosplay składa się z całego mnóstwa koniecznych do podjęcia wyborów. Trzeba wybrać postać, jej strój (biorąc pod uwagę, że jedna postać nosi więcej niż jeden strój to jest to dodatkowy wybór czy chcemy być Batmanem z lat 60 czy może bliższym tego z filmów Nolana) a nawet płeć. Jednym z najciekawszych zdaniem zwierza elementów cosplayu jest jego skłonność do pozwalania osobie przebierającej się na zmianę płci postaci za którą się przebiera. Po wybuchu manii na Avengersów Internet zasiedliła cała masa female Loki (co jest akurat o tyle proste, ze komiksy a także sama mitologia skandynawska przewidują taką zmianę) a także żeńskich wydań innych bohaterów filmu (i tak zwierz mógł się przekonać, że najlepszym kobiecym Kapitanem Ameryką jest Cyd). Zwierz lubi ten motyw bo właściwie pokazuje, że strój i postać wcale nie są tak strasznie przywiązane do płci bohatera jak nam by się mogło wydawać. Poza tym to musi być fajna zabawa przerabianie czegoś w założeniu męskiego na damskie.
Większość osób, które słyszy o Cosplay natychmiast kojarzy je z Japońską kulturą popularną gdzie przebieranie się za bohaterów anime, mang czy gier komputerowych stało się silną osobną subkulturą z własnymi czasopismami konwentami i sklepami dostarczającymi potrzebnych akcesoriów. Japoński cosplay to subkultura która wydaje się być (spoglądając zdecydowanie z zewnątrz) dość sformalizowana, z jasno wydzielonymi działami mówiącymi co mówi dane przebranie, a także na jakiej zasadzie dobiera się płeć bohatera – zwierz spędził trochę czasu starając się rozgryźć na czym to wszystko polega ale ostatecznie doszedł do wniosku, że nie będzie was zamęczał rozważaniami na tematy na których się nie zna. Zainteresował go co prawda wątek przebierania się niektórych cosplayowców za tzw. 'Pięknych chłopców” czyli androgeniczne postacie spotykane dość często w kulturze japońskiej – z tego co zwierz zrozumiał zjawisko to uważane za zupełnie normalne w cosplay japońskim stało się poważnym problemem po upowszechnieniu się tej rozrywki na zachodzie, gdzie grupa ta została przyjęta z niechęcią, a nawet w pewien sposób wykluczona (nie mniej zwierz się nie zna więc nie drąży problemu dalej). Co ciekawe natknął się na informację, że japoński cosplay nie jest wytworem bezpośrednio kultury japońskiej a jedynie zapożyczeniem z kultury zachodniej (gdzie jak zwierz zrozumiał spore wrażenie wywarła nie tylko ogólna zachodnia kultura przebierania się za kogoś innego ale także popularne zloty fanów Star Trek czy Star Wars gdzie zdecydowanie kultywowano szlachetną tradycję udawania że jest się kimś innym), skąd trafiło z powrotem na zachód i kwitło radośnie w czasach co raz mocniej manifestującej się miłości do kultury popularnej.
Zwierz spotkał się z wieloma reakcjami na zjawisko cosplayu. Jeden wytykał mu – zwłaszcza w przypadku kobiet – nadmierne eksponowanie seksualnej strony postaci. Dla wielu równoznacznikiem cosplayu pozostanie dziewczyna w kusym stroju Wonder Women, z ledwo zakrywającym biust topem czy dziewczyna ubrana w kusy strój przypominający to co noszą na sobie bohaterki anime czy japońskich gier komputerowych. Zwierz odnosi jednak wrażenie, że jeśli wydaje się nam, że dziewczyny przebierające się za postacie z filmów czy komiksów chodzą w zbyt kusych strojach to przede wszystkim nie najlepiej świadczy to o naszej kulturze (zwłaszcza komiksowej), która zazwyczaj albo redukuje strój bohaterki do czegoś nieco tylko większego od bikini albo wsadza ją w jakiś obcisły kostium od góry do dołu. Ponad to istnieje cała masa zatrudnianych przez firmy czy producentów modelek, które wciska się w kuse stroje mniej więcej na tej samej zasadzie jak na targach sprzedaży samochodów. Brat zwierza naśmiewał się kiedyś, że nawet grę w której jeździ się czołgiem po bezdrożu reklamuje się kuso ubranymi modelkami bo nikt nie ma zielonego pojęcia co innego można było by zrobić. Zwierz zastanawia się (nie ma danych) czy to nie jeden z powodów, dla którego dziewczyny co raz częściej decydują się przebierać za postacie męskie. Choć od razu zaznaczmy, że to czy kusy strój przeszkadza czy nie zdecydowanie zależy od osoby, która się przebiera, od kontekstu i postaci którą przedstawia. Z resztą wydaje się, że każde zjawisko w cosplay należy rozpatrywać bardzo indywidualnie bo cosplay to właściwie zabawa bardzo indywidualna mimo, że każdy autor kostiumu potrzebuje przede wszystkim publiczności.
Inna sprawa to uznanie cosplayowców za dziwaków, szaleńców czy ludzi tracących rozeznanie pomiędzy tym co realne a tym co fikcyjne. Wydaje się, że tym razem niedźwiedzią przysługę cosplayowi wyrządziły media – które odnosząc się przede wszystkim do zjawiska cosplay w Japonii chętnie wskazują na to jak ekstremalne formy może przyjąć to zjawisko, na dodatek sugerując (zwierz widział chyba jeden czy dwa takie programy), że nie chodzi tu wcale o strój ale o bycie takim jak bohaterowie nawet na co dzień (zwierz nie przeczy, że cosplay może mieć element odgrywania postaci ale nie wydaje się to być warunkiem koniecznym). Zwierz nie przeczy, ze być może niekiedy cosplay przyjmuje formy ekstremalne ale w większości przypadków wydaje się być przede wszystkim niesłychanie kreatywną zabawą. Właśnie to przyciąga zwierza najbardziej do wszelkiego cosplayu – gdyby przebieranie się miało tylko ograniczać do bycia jak najbardziej podobnym do oryginału zwierza nieco by to nudziło. Ale cosplayowcy są na to zdecydowanie za dobrzy – po pierwsze zwierza wzrusza, że przebrać się można dosłownie za wszystko – zwierz pisał, że w grę wchodzą postaci występujące w popkulturze, ale prawda jest taka, że ostatnimi czasy ludzie potrafią przebrać się za internetowy mem, za postać z fan fiction czy za. portal społecznościowy (zwierz widział gdzieś ludzi przebranych za Tumblr!).
Druga sprawa to fakt, że większość cosplaywoców za punkt honoru stawia sobie samodzielne stworzenie własnego stroju – nie tylko ubrania ale także wszystkich gadżetów – przy czym coś co brzmi pozornie łatwo może być bardzo skomplikowane. Wszyscy wielbiciele gwiezdnych wojen powinni zrozumieć, że próba zrobienia własnego działającego miecza świetlnego, który nie przypomina jarzeniówki to coś z wyższej półki. A co zrobić w przypadku kiedy przyszło ci do głowy przebrać się za budkę telefoniczną z lat 60? Tu już nie tylko musisz sobie uszyć strój ale jeszcze zdecydować jak na boga go założyć. Cosplay okazuje się więc zabawą nie tyle dla tych, których stać na kupienie kostiumu ale dla tych odpowiednio utalentowanych, którzy potrafią zrobić nawet to co nie istnieje. Brzmi dziwnie ale w ostatecznym rozrachunku nie ma nic zabawniejszego i kreatywniejszego niż dobry cosplay. Nawet tam gdzie pozornie nie ma wiele miejsca na kreatywność można dodać coś nowego – nie tak dawno temu po Internecie chodziły zdjęcia chłopaka, który przebrał się w czasie tegorocznego Comic Conu za Jokera. Teoretycznie było to przebranie zgodne z komiksową wersją postaci. Problem polegał na tym, że cały Internet stwierdził, że nigdy jeszcze Joker nie wyglądał tak dobrze i tak prawdziwie. Nawet biorąc pod uwagę, tworzone przez profesjonalistów wersje filmowe. Inna sprawa, to fakt, że przebieranie się nie ma charakteru tylko indywidualnego – w czasie konwentów tworzy ich zdecydowanie specyficzną atmosferę (zwierz nigdy na żadnym konwencie nie był, ale zdjęcia przekonują go, że bez porządnych cosplayowców to by nie było to samo), zbliża do siebie ludzi jasno i szybko sygnalizując do jakiego obszaru kultury popularnej odwołują się przebierający, ponad to pozwala wchodzić w interakcje pomiędzy ludźmi którzy wykorzystują fakt, że przedstawiani przez nich bohaterowie nareszcie mogą się spotkać – co niekoniecznie jest możliwe w kanonicznych przedstawieniach (to zdanie brzmi dziwienie zwierz wie).
Najwytrwalsi cosplayowcy poświęcają swoim strojom więcej uwagi niż np. twórcy filmów – jest tak zwłaszcza w przypadku niektórych przenoszonych na filmy aktorskie anime gdzie bez trudu dałoby się znaleźć cosplayowców lepiej przebranych. Z resztą nie należy utożsamiać cosplay wyłącznie z przebieraniem się w stroje dziwne – zwierz śledził kiedyś w Internecie starania dziewczyny, która by wykonać jak najlepszy żeński cosplay Sherlocka właściwie od podstaw uszyła sobie jego charakterystyczny płaszcz. Niektórzy mogą twierdzić, że to zbyt duże zawracanie głowy, ale zdaniem zwierza w kulturze, w której co raz mniej rzeczy robi się dla czystej przyjemności (zdaniem zwierza nasza kultura od dawna nie jest hedonistyczna o ile kiedykolwiek była) poświęcanie czasu na coś jednocześnie bardzo kreatywnego i przynoszącego radość nie tylko przebierającemu się ale także ludziom, którzy na niego patrzą, nie może być uznane za stratę czasu. Zwłaszcza, że pozwala to uświadomić sobie jak ważnym elementem naszej kultury jest strój. Właśnie strój a nie moda – o znaczeniu mody mówią wszyscy ale prawda jest taka, że co raz bardziej przywiązujemy się do tych jasno określonych kostiumów. Być może chodzi o to, że są fajne, może o to, że w świecie absolutnie dowolności jeśli chodzi o to co możemy założyć na grzbiet miło mieć coś stałego – jak kostium bohatera. Zwłaszcza, jeśli coś ów kostium łączy z naszą rzeczywistością – daleki od cosplayowania zwierz bardzo lubi swój granatowy płaszcz, którego kołnierz czasem podnosi i wciąż pragnie uzupełnić swoją kolekcję conversów o jedną czerwoną parę. Wie z dobrych źródeł że świetnie się w nich biega.
Zwierz kończy wpis, który jak ma nadzieję, nie uraził żadnego naprawdę znającego się na rzeczy czytelnika – ponownie zwierz pragnie przypomnieć, że większość jego refleksji jest raczej intuicyjna niż naukowa, a on sam choć właściwie zauważa większość popkulturalnych zjawisk nie jest żadnym ekspertem. Pozostaje mu jednak nadzieja, że ogólny entuzjazm jakim darzy cosplay pozwoli zatrzeć ewentualne złe wrażenie, jeśli zdarzyło się zwierzowi strzelić jakąś koszmarną merytoryczną gafę.
Ps: Zwierz jest absolutnie pewien, że w sieci znajdziecie inne może waszym zdaniem lepsze i fajniejsze zdjęcia udanych cosplay. Zwierz wybrał te które najbardziej mu się spodobały. Ale to nie jest żadne „the best of”.??