?
Hej
Ostatnio zwierz pisał o filmach lepszych od książki na podstawie, której powstały dziś będzie tradycyjnie o fatalnych ekranizacjach. Ponownie to zestaw mający raczej ukazać różnorodność problemu niż naprawdę wskazać 5 największych szmir na podstawie prozy. Co więcej to są filmy, które ZDANIEM ZWIERZA nie odpowiadają swoim książkowym pierwowzorom. Zwierz nie próbuje w żaden sposób uzurpować sobie prawda do prawd ogólnych. I ponownie zwierz zaprasza was do dzielenia się swoimi najbardziej znienawidzonymi czy po prostu nie lubianymi ekranizacjami literatury. A i jeszcze jedno – zwierz nie chciał wymieniać samych polskich tytułów bo to by było za łatwe. Nie mniej od dobrych paru lat nie mamy na tym polu zbyt wielu sukcesów – mówiąc eufemistycznie.
Dziennik Bridget Jones – zwierz nie cierpi tego, jak bardzo film nie rozumie książki którą ekranizuje. Briget Jones to fabularnie współczesna Duma i Uprzedzenie – i dokładnie tak trzeba było ten film nakręcić uzupełniając od czasu do czasu o zabawne sceny z przyjaciółmi. Zamiast tego nakręcono film o głupiej jak but kobiecie która niezbyt ładnie wygląda z nadwagą i robi z siebie co chwilę idiotkę. Czy jest możliwe że scenarzysta nie zrozumiał co czyta? Zwierz nie mówi, że to najgorszy film na świecie ale jest to z całą pewnością jedna z gorszych adaptacji literatury jakie widział przede wszystkim dlatego, że nie zekranizowano książki co najwyżej uwagi dodane przez wydawcę na skrzydełku. A szkoda o tyle że Bridget Jones zawierała bardzo dowcipny ciekawy obraz zżycia wcale nie takiej głupiej singielki we współczesnym Londynie. Niestety ktoś nie zrozumiał, ze czyta książkę satyryczną i że nawet jeśli bohaterka zapewnia że jest gruba to nie koniecznie jest to zgodne z prawdą (jest nawet cały rozdział gdzie chudnie i wszyscy twierdzą, ze wygląda fatalnie). Ogólnie smutno że nakręcono takiego gniota (razy dwa bo film miał drugą część) zamiast rozłożyć inaczej akcenty i nakręcić coś zdecydowanie inteligentniejszego
Złoty Kompas – tu jest pewien problem – Złoty Kompas nie jest aż tak złym filmem jak twierdzą niektórzy – towarzyszące bohaterom zwierzęta wygenerowano komputerowo w sposób niesamowity (zwierz wie że to nie są zwierzęta ale tak wyglądają), aktorzy są całkiem nieźli w tym brodaty (co zawsz jest w jego przypadku plusem) Daniel Creig. Problem jednak polegał na tym, że film jest po prostu bajką dla dzieci z wielką ilością nie rozwiązanych wątków i pancernym niedźwiedziem. Scenarzyści i twórcy filmu bojąc się ataków ze strony kościoła wyprali tekst ze wszystkich elementów które można byłoby uznać za głos w poważniejszej dyskusji i zwiali w świat ładnie narysowanej fantazji. Co więcej film pozostaje takim zupełnie nijakim kawałkiem kina, w którym nic się nie kończy bo nakręcono go z taką pewnością, że będą dalsze części że nawet nie zadbano by całość dobrze razem się trzymała. Tak więc mając świadomość, że kolejnych część nie będzie trzeba się od filmu trzymać z daleka.
Złoty Kompas to świetny przykład na to, że nie można ekranizować tylko części treści książki a w ogóle to nadawać sens filmowi tylko w zestawieniu z tymi jeszcze nie nakręconymi
Mansfield Park – zwierz widział dwie ekranizacje swojej najmniej ulubionej powieści Jane Austen – kinową i telewizyjną gdzie tytułową bohaterkę grała Billie Piper. Obie ekranizacje są niestety koszmarne. Nie chodzi nawet o odejście od oryginału ale o dopisywanie nowych wątków i scen. Dość dodać, że w wersji BBC bohaterowie z nieznanych przyczyn zaczynają pod koniec tańczy walca. Z Mansfield Park jest ten problem, że na tle innych powieści Austen wyróżnia się zaskakującym wręcz konserwatyzmem, który zaskakuje każdego kto zna jej pozostałe powieści. Nie zmienia to jednak faktu, że historia dobrze zekranizowana powinna raczej dostarczać takiej przyjemności jakiej dostarczają ekranizacje innych powieści autorki. Tymczasem zwierz oglądał kinowe Mansfield Park z poczuciem że powinien jak najszybciej wyjść z kina zanim zabiją go palpitacje serca i mając w duszy obraz Autorki kręcącej się w grobie jak dobrze przyrządzany szaszłyk (sorry ale takie porównanie przyszło zwierzowi naprawdę do głowy). Być może trzeba się pogodzić z tym, że o ile Dumę i Uprzedzenie ekranizuje się łatwo, Rozważną i Romantyczną z Powodzeniem a Emmę z drobnymi problemami to Mansfield Park trzeba sobie po prostu darować.
Aktorów niby zwierz zna i lubi a filmu oglądać nie może bo wywołuje w nim zdecydowanie negatywne emocje
Quo Vadis – żeby nie było, że zwierz zapomniał o naszej szlachetnej tradycji przenoszenia na ekran całej klasyki nawet tej której nikt na ekranie nie chce oglądać (vide Stara Baśń). Okalając Quo Vadis można dojść do wniosku, że komitet Noblowski mocno się upił albo losował z kapelusza kiedy przyznawał Sienkiewiczowi nagrodę nobla za ta książkę. Gdzieś bowiem po drodze twórcy filmu pogubili się kompletnie, wszelką głębię porzucili i zamienili najlepszą powieść Sienkiewicza w film nie tylko trudny do przełknięcia ale także z książką mający w sumie niewiele wspólnego. Głównym bohaterem nie jest ani Petroniusz ani Winicjusz tylko pragnienie scenarzystów by pokazać, że Polacy byli w Rzymie i są teraz w Rzymie (bo bohaterowie to Polacy prawda?) – zwłaszcza, że kiedy kręcono film wciąż jeszcze żył nasz Papież. Obsadzenie w roli Petroniusza Bogusława Lindy zaowocowało wyczekiwaniem przez publiczność zdania na miarę ” Co ty k**** wiesz o zabijaniu” (ba nawet zdarzyła się w filmie stosowna okazja) ale niestety nigdzie nie padło. Z Kolei rolę Winicjusza i Ligii powierzono kolejno – panu, który nie umie grać i pani, która nigdy nie grała. Oboje prezentują się ładnie ale występuje problem to znaczy prezentują zdolność aktorskie drewna. Byka w filmie obala prawdziwy sportowiec i to właściwie tyle z realizmu. Film można byłoby spokojnie dorzucić do płonącego Rzymu, który z resztą naprawdę w filmie płonie bo jak głosi legenda miejsca część dekoracji nie spaliła się przypadkowo lecz po to by w straty wpisać część zdecydowanie zawyżonych kosztów produkcji.
Zmierzch: Przed Świtem – kto powiedział, że na tej liście znajdować się będą tylko ekranizacje dobrych książek? Przed Świtem jest książką złą ale jeszcze można ją przeczytać (zwierz to zrobił) co najwyżej zadając sobie pytanie jak tak średnia literatura mogła zyskać tylu czytelników. Nie można tego natomiast powiedzieć o filmie. Zwierz czuł się nim tak zażenowany, że miał fizyczne trudności z obejrzeniem go do końca. Połowa filmu opowiada bowiem o tym, że On nie chce się przespać z Nią, druga zaś o tragicznych skutkach tego, ze On się jednak z Nią przespał. Serio jedyny powód dla istnienia takiego filmu to propaganda przeciwko uprawianiu seksu jako takiego (bo nawet nie przedślubnego bo para grzecznie po ślubie) jako śmiertelnego niebezpieczeństwa. Co więcej fabuły w filmie starczyłoby na jakieś piętnaście minut a tu trzeba wypełnić ponad godzinę. Stąd też nasza bohaterka bierze ślub przez prawie pół godziny filmu. Wiecie jak to jest z video ze ślubu. Jeśli nie ty go bierzesz nikt nie chce go z tobą oglądać.
Oczywiście zwierz może was zapewnić, że nie udanych ekranizacji nie jest kilka tylko setki. Zwierz mógłby bez wahania kontynuować podrzucając np. ekranizację 5 i6 części Pottera, która nie tylko odbiega od książki ale po prostu się nie trzyma kupy. I mógłby wymieniać jeszcze długo. Ale jest we Wrocławiu co oznacza, że musicie się pogodzić z tym co macie i ewentualnie kontynuować wymienianie dalej.