Home Ogólnie Wallander a sprawa Ryska czyli da się żyć bez serotoniny

Wallander a sprawa Ryska czyli da się żyć bez serotoniny

autor Zwierz

 

Hej

 

 

Zwierz właśnie obejrzał drugi odcinek trzeciego sezonu Wallandera i dochodzi do wniosku, że serial powinno się serwować  wszystkim, którzy cierpią na nadmiar serotoniny. Jeśli myśleliście, że Szwecja jest ponurym krajem to nie ma chyba nic bardziej przygnębiającego niż Szwecja połączona z Łotwą – w wydaniu BBC oba kraje prezentują odmienne ale równie przygnębiające krajobrazy smutku i samotności.

 Wierzcie lub nie ale po ostatnim odcinku zwierz trochę zatęsknił za rozmemłanym Wallanderem w nietwarzowej marynarce i pomiętej koszuli

 

Zacząć jednak trzeba od pewnego problemu – Mankell napisał Psy z Rygi w 1992 roku. Obraz post sowieckiej Łotwy gdzie policję zżera korupcja, wciąż jeszcze nie rozliczone do końca są kwestie tego kto gdzie służył za czasów komunistycznych a wszystko wygląda dość ponuro i przygnębiająco nie za bardzo pasuje do dzisiejszych czasów. Oglądając The Dogs of Riga zwierz cały czas odnosił z resztą wrażenie jakby ktoś przedstawiał mu wizję niesamowicie niespójną – z jednej strony mamy bowiem samowolę policji działającej zupełnie jak za czasów komunistycznych, oraz obdarte kamienice i targi tak podobne do tych które zwierz pamięta z czasów swego dzieciństwa, z drugiej co pewien czas (na lotnisku czy na zdjęciach z ulic) przebija się już ta Ryga XXI wieku, której jednak bliżej do miast krajów skandynawskich niż do zapuszczonego skansenu poprzedniego ustroju. Zwierz z resztą cieszy się że nie jest Łotyszem bo pewnie nie dałoby się tego odcinka oglądać spokojnie. To jest problem z książkami pisanym dwadzieścia lat temu, które przenosi się do współczesności. Pozornie przez te dwadzieścia lat niewiele się w świecie zmieniło ale jeśli spojrzymy akurat na kraje nadbałtyckie do zobaczymy dwa różne światy. Z resztą pod tym względem cała intryga kryminału, który skupia się przede wszystkim na lęku przed ciągle inwigilującą wszechobecną policję trochę nie ma sensu jeśli zdamy sobie sprawę że Łotwa to dziś kraj Europejski jak każdy inny.

 

 Zwierz przeprasza za marną wersję tego ujęcia ale w necie coś mało screenów. W każdym razie zwierz jest prawie pewien że gdzieś w domu ma zdjęcia z tego samego cmentarza (na których co prawda go nie ma bo tam nie był ale rodzina była)

 

Nie mniej zwierz nie jest Łotyszem więc nie musi się oburzać na taką nie rozwiniętą wizję kraju. Zwierz może też przyjąć, że właściwie cała historia mogłaby się zdarzyć gdziekolwiek bo przecież ile jest np. amerykańskich filmów gdzie lokalni przedstawiciele władzy okazują się największym zagrożeniem. Z resztą trzeba przyznać – co zwierza trochę jednak cieszy. Że dzięki międzynarodowej intrydze ten ponury serial nareszcie ma jakiś element śledztwa i zbrodni który nie jest kolejną przerażającą skandynawską przypowieścią o koszmarnych instynktach skrytych pod pozorami chłodu i normalności. Porządne międzynarodowe śledztwo z pistoletami, ofiarami i podsłuchami sprawia, że cały odcinek fabularnie ogląda się najlepiej i półtorej godziny, które w Szwecji niekiedy nieco się ciągnie (bo nasz bohater nie ma za wiele do zrobienia poza popadaniem w coraz to nowe formy przygnębienia) tu przelatuje szybko zwłaszcza, że odcinek ma bardzo filmową strukturę.


 Wallander to jeden  z tych seriali, który zabiera cię do innego kraju tylko po to by pokazać ci koszmarne industrialne wybrzeże. W ogóle przygnębiające wybrzeża to specjalność tego serialu. 

 

No właśnie – o ile w przypadku poprzedniego Wallandera zwierz odnosił wrażenie że zdecydowanie ma do czynienia z odcinkiem serialu tu odniósł wrażanie że to jakby film. Z poprzednim odcinkiem nic go nie łączy – nawet wygląd głównego bohatera bo Wallander znów nieco przytył i ma tą samą pomiętą koszulę i włosy w nieładzie – zwierz ma z resztą pewność, że odcinki były kręcone nie po kolei i że Branagh sporo schudł pomiędzy kręceniem drugiego i pierwszego odcinak serii. Może fakt, że gdzieś w trakcie kręcenia serialu pojawiła się informacja że będzie musiał się jako nominowany pojawić na gali Oscarowej wpłynęła na przemianę być może twórcy poprosili go o to by jeszcze bardziej zaznaczyć różnicę pomiędzy pierwszym a drugim odcinkiem.  Nie mniej po tym co było w odcinku pierwszym nie ma śladu. Z domu, dziewczyny i jej synka oraz psa został tylko dom i pies. Wallander ponownie samotny i zjadany wyrzutami sumienia ponownie musi zmagać się z tym co na Szwedzki brzeg wyrzuciło morze. Tym razem jest to dwóch Łotewskich przestępców po których przyjeżdża Łotewski śledczy. I tu zwierz musi powiedzieć, że nieco się zdenerwował. Bo kto przyjeżdża do Wallandera? Sfrustrowany, przepełniony poczuciem winy i bezsilnością Łotewski śledczy. Sekundkę czy zasypia w fotelu z kieliszkiem w ręku? Nie ten jest nieco bardziej poetycki – zapija swoje smutki na molo czymś mocniejszym od wina. Nie mniej wydaje się, że Wallander to nie jednostka ale po prostu typ policjanta spotykanego w każdej ze służb. Być może dlatego na wieść o jego śmierci nasz bohater pakuje się i leci do Łotwy. W końcu nie często człowiek spotyka kogoś tak podobnego. I właśnie ta wyprawa do Łotwy sprawia, że dostajemy odcinek zupełnie od poprzednich inny i jakby wyrwany z kontekstu całego serialu (troszkę jak drugi odcinek drugiej serii Sherlocka tylko bardziej)

I tu po umiarkowanie przygnębiającej części szwedzkiej (zwierz powinien tu dodać, że w tym odcinku ilość przepięknych ujęć jest po prostu ponad wszelką miarę) następuje już niemal depresyjna część Ryska. Niech dowodem tego będzie, że zaczyna się i kończy na cmentarzu. Twórcom udało się stworzyć dość przerażającą klaustrofobiczną wizję miasta i kraju, w którym  człowiek jest cały czas śledzony i obserwowany, w którym nawet na otwartej przestrzeni pełnej ludzi czuje się samotność i niebezpieczeństwo. Jak już zwierz pisał do tego wszystkiego dochodzi dość postkomunistyczna wizja Rygi miasta co prawda miejscami pięknego ale przede wszystkim rozpadającego się, przytłoczonego ciężką socjalistyczną architekturą. Na dodatek depresji sprzyja pora roku, bo to ten okres w którym nie zachodzi prawie słońce więc cały czas jest jasno, co czyni ze światła wroga a nie sprzymierzeńca. Do tego sytuację pogarsza fakt, że Kurt nikomu nie może ufać, bo od chwili kiedy stawia stopę na Łotewskim lądzie wszyscy wydają się być podejrzani o to, że zamieszani są  w morderstwo, przemyt narkotyków i jeszcze cały katalog innych zbrodni. Być może dlatego dopiero oglądając ten odcinek zwierz miał wrażenie, że Kurt po raz pierwszy jest w sytuacji zagrożenia życia – to znaczy wiecie zwierz zawsze uważa, że Kurt znajduje się w sytuacji zagrożenia życia przez własną melancholię, ale tym razem wyglądało na to, że ktoś może go zastrzelić. Zwierz wie, że to nie brzmi dobrze ale jego zdaniem to bardzo dobry dodatek do fabuły. Bo o swojego bohatera powinniśmy się bać.

Ci, którzy znają książkę powinni w tym momencie zapytać czy Wallander nie powinien poczuć w tym odcinku jakichś romantycznych uczuć. No i rzeczywiście – między nim a wdową po równie melancholijnym oficerze policji nawiązuje się najpierw tylko więź, potem wzajemne zrozumienie w końcu chyba coś na kształt miłości choć przecież wydaje się, że takie uczucia nie mają w świecie Wallandera prawa istnieć. I właściwie nie istnieją. Romans Wallandera z smutną łotewską wdową nie ma w sobie ani odrobiny radości czy szczęścia czy radosnego olśnienia. Jest raczej nadzieja, że oto znajdzie się druga osoba, która uczyni to nieznośne życie trochę bardziej znośnym. Ale nawet jeśli zasłonięte w obawie  przed szpiclami  kotary zostaną w końcu rozsunięte wpuszczając odrobinę światła to przecież zaraz przyjdzie ten moment kiedy trzeba będzie powrócić do zimnej, Szwecji w której szary deszcz zmyje wszelkie wspomnienia światła.

 Jak się kręci genialne seriale – daje się jedno ujęcie, które mówi ci o relacjach, wątpliwościach i uczuciach bohaterów więcej niż 50 stron scenariusza.  I nagle jesteśmy w świecie wielkiej kinematografii. nawet jeśli to tylko serial.

 

Co odcinek zwierz uświadamia sobie, że bez Branagha. Tym razem o mazaniu się nie ma mowy, jest za to więcej akcji. I Branagh jest świetny w roli człowieka, który z jednej strony jest cały czas przyzwyczajony do niebezpieczeństwa z drugiej daleko mu do super herosa. Zwierz lubi kiedy policjant który całe dnie spędza przy biurku i w samochodzie nie okazuje się supermanem – Wallander jest inteligentny i empatyczny ale kiedy ucieka dostaje zadyszki. Poza tym zwierz jest przekonany,  że niewielu aktorów potrafiło by tak dobrze zagrać tak przewrotnie napisany wątek romantyczny. Oto bowiem scenarzyści właściwie na ekranie niczego nam nie pokazują. Nawet sami bohaterowie niewiele ze sobą rozmawiają. Wszystko odbywa się w pewnych spojrzeniach, zmianie mowy ciała, drobnych gestach. Jeśli się tego nie potrafi przekonująco zagrać, to widz nie poczuje pod koniec odcinka przytłaczającego smutku, gdy uświadomi sobie, ze nawet jeśli Kurt znalazł coś podobnego do miłości to pewnie straci to uczucie na rzecz  ciężaru jaki nosi na swoich barkach jako empatyczny policjant poeta. Branagh radzi sobie z tym wyzwaniem świetnie.  W ogóle w filmie jest kilka zachwycających scen z jego udziałem (dwie w których nic nie mówi bo tu to już prawie film  niemy miejscami), które zdaniem zwierza byłby zupełnie banalne gdyby zagrał je ktoś inny.

 


 Nie kłam Kurt. W Szwecji nie jest miło. Jest tylko odrobinę mniej pzygnębiająco niż na Łotwie. A w ogródkach znajduje się trupy.  

 

Czytając tą recenzję możecie dojść do wniosku, ze Wallander wciąż gra tymi samymi środkami – trochę pięknych zdjęć, trochę smutki i wspaniały Branagh w roli, którą właściwie gra bez jednego błędu. Coś w tym jest, ale akurat Dogs of Riga są nieco inne – może nie koniecznie lepsze (trochę zmarnowano wątki drugoplanowe, które pojawiają się w nieco nie zrozumiały sposób), ale gdybyście np. nie widzieli żadnego innego odcinka i gdyby jednym powodem dla którego sięgacie po serial nie była obecność Toma H. w dwóch pierwszych sezonach, to zwierz polecałby wam zacząć akurat od tego zawieszonego w próżni odcinka, który chyba przekonałby tych, którzy usypiają na widok kolejnego Szwedzkiego widoku. Zwierz na całe szczęście nie usypia tylko wzdycha z zachwytu. Tak mają zwierze. Lubią jak im ktoś czasem obniży poziom serotoniny, czyni je to szczęśliwymi. Bo zwierze są pełne paradoksów.

 

 

Ps: Zwierz rozumie, że obecność Toma Hiddlestona w pierwszych sezonach przyciągnęła trochę więcej widzów do serialu ale w zwierzu coś się gotuje kiedy szukając ilustracji do wpisu pod tagiem „Wallander” na tumblr znajduje tylko jego zdjęcia. Nie żeby nie lubił aktora, ani jego zdjęć ale zwierz nie lubi kiedy tak się dzieje. Sobizm? Hipsterstwo? Frustracja???

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online