Hej
Ponieważ zwierz jest czuły na wszelkie prośby i zamówienia a poza tym nie miał wczoraj żadnych popkulturalnych inspiracji ( za to odbył dwa spotkania towarzyskie co zazwyczaj nie zdarza się zwierzowi przez cały miesiąc) zdecydował się spełnić prośbę Rusty i napisać wpis o serialu Castle. Zacznijmy od tego, że Castle dowodzi dwóch bardzo ważnych tez – pierwsza to że lubimy piosenki które już znamy, a druga że we współczesnej popkulturze wszystko może zmienić się w mgnieniu oka. No i może jeszcze teza trzecia – że wcale nie trzeba mieć błyskotliwego pomysłu by osiągnąć sukces
Zacznijmy od piosenek które już znamy. Castle jako serial nie jest nawet w najmniejszym stopniu innowacyjny czy odkrywczy – wręcz przeciwnie jest to produkcja składająca się niemal z samych klisz. Już założenie początkowe może budzić pewne wątpliwości u wielbicieli logiki. Richard Castle jest niezwykle popularnym, dobrze opłacanym i powszechnie znanym autorem kryminałów. Właśnie ubił swojego głównego bohatera i potrzebuje inspiracji. Niemal jak na życzenie pojawia się dzielna policjantka Kate Beckett ( niezwykle z resztą urodziwa nawet jak na telewizyjne standardy, przynajmniej zdaniem zwierza) która śledzi złoczyńcę zabijającego dokładnie tak jak Castle opisuje to w swoich powieściach. Obie postacie się spotykają – chemia jest natychmiastowa tylko sprawa szybko się kończy. Na całe szczęście wielbicielem jego prozy okazuje się burmistrz Nowego Jorku który zezwala mu na branie udziału w pracach posterunku i śledzenie pięknej Beckett jako swojej inspiracji do następnych książek. Oczywiście na śledzeniu się nie kończy i Castle zostaje niemal pełnoetatowym pracownikiem wydziału zabójstw.
Jakkolwiek dziwny i mało logiczny może się wydawać ten pomysł, reszta serialu przebiega w bardzo tradycyjny żeby nie powiedzieć schematyczny sposób. Castle i Beckett to bardzo różna od siebie para. Grający pisarza Nathan Fillion ( znany wiernym widzom przede wszystkim ze wspaniałego serialu Firefly który z nieznanych nikomu powodów nie doczekał się tak oczekiwanej kontynuacji) stworzył postać której nie sposób nie lubić. Castle przybywający na miejsce zbrodni przede wszystkim snuje swoje teorie w oparciu i znajomość filmów i powieści w których pojawia się nagle trup. Jego pomysły zazwyczaj od czapy nie zawsze okazują się jednak zupełnie sprzeczne z prawdziwym przebiegiem wydarzeń. Jako że Castle gra tu nieco wiecznego chłopca głosem rozsądku jest Beckett która przede wszystkim myśli i działa jak policjant. O tym że ta dwójka musi się w sobie kiedyś zakochać wiemy od pierwszego odcinka, nie mniej jak zwierz zauważył w poprzednim wpisie – całkiem taki schemat lubimy.
Zwierz zgodzi się z Ponurą, że oglądanie serialu jako czysto detektywistycznego nie ma sensu. Z drugiej jednak strony to wcale nie jest serial kryminalny przynajmniej zwierz tak uważa. Oprócz tego co kryminalne ( trzeba z resztą stwierdzić ze całkiem niezłe choć łatwe do odgadnięcia) Castle jeden z bardzo nielicznych naprawdę pro rodzinnych show w telewizji. Castle samotnie wychowuje córkę i znosi obecność matki pod swoim dachem. W każdym niemal odcinku obie te postacie dostają drobne wątki które jednak zawsze mają podobną puentę – Castle okazuje się dobrym ojcem lubi dobrym synem zaś rodzina zostaje pokazana jako wartość ważniejsza od wszystkich innych. Na całe szczęście wszystkie te wątki nie są zbyt eksponowane więc nawet jeśli jest to element dość dydaktyczny to nie sposób się nim znudzić. Nie mniej jednak jak już mogliście się zorientować Castle nie wnosi niczego nowego do historii amerykańskiej telewizji wręcz przeciwnie wykorzystuje dobrze znane schematy. Za jedyne novum można tu uznać wprowadzenie pisarza jako postaci nie tylko intelektualisty ale i fajnego mającego powodzenie świetnie zarabiającego faceta. I choć scenarzyści mają lekko wyidealizowaną wizję pracy ( i płacy!) człowieka pióra to jednak nie sposób nie zauważyć że jest to prawdopodobnie pierwszy od lat naprawdę fajny pisarz w telewizji. Co więcej serial sugeruje nam że Castle jako pisarz jest praktycznie równie zdolny do wykonywania pracy policjanta co każdy absolwent szkoły policyjnej. Aż chciało by się westchnąć – nie być pisarzem znaczy nie być wcale. Warto tu jeszcze dodać, że Castle przynajmniej zdaniem zwierza jest jednym z ładniejszych seriali w telewizji – kręcony w ciepłych barwach, z Nowym Jorkiem w tle jest produkcją która nawet wygląda ciepło rodzinnie i sympatycznie.
I tu warto przejść do drugiej historii związanej z serialem która może się wydawać zdecydowanie ciekawsza. Oto po zakończeniu emisji pierwszej serii stacja ABC postanowiła zdjąć serial z anteny. Przemawiała za tym średnia oglądalność i pewna wtórność serialu. Swój sprzeciw wyrazili fani. To co nie udało się w przypadku tylu świetnych seriali udało się w przypadku Castle. Serial dostał drugą serię. nie zmieniając za bardzo schematu, ani też relacji między bohaterami serial dotarł do końca drugiej serii i ponownie zawisło nad nim widmo skasowania, i ponownie odezwali się fani przekonując stację że serialu kasować nie warto. I tak serial dotrwał do trzeciej serii. I tu już nikogo dalej nie trzeba było przekonywać. Choć Castle nie jest najpopularniejszym show w swoim przedziale czasowym już bez ingerencji fanów dorobił się kolejnych sezonów i nic nie wskazuje by miano go w najbliższym czasie zdjąć z ekranu. Więcej wydaje się że Castle może zyskać jeszcze większą ilość fanów – zwłaszcza jeśli stacja FOX zdecyduje się zakończyć bardzo podobny ( choć nie identyczny) serial Bones.
Przykład Castle dowodzi tego o czym zwierz od dawna myśli, a co najwyraźniej umyka telewizyjnym producentom. Są seriale które choć nie chwycą od razu mogą okazać się hitem. Castle nie miał potencjału takiego jak np. House – nie był niczym nowym ani niczym przełomowym. Stąd nie okazał się hitem ani w pierwszym ani w drugim sezonie. Z drugiej jednak strony to jeden z tych seriali do których chętnie się wraca, bo są ciepłe, zabawne a ich bohaterom wiedzie się raczej dobrze niż źle ( czego nie da się powiedzieć o bardzo wielu bohaterach współczesnych seriali). Do tego należy dodać że w przeciwieństwie do wielu seriali opartych na błyskotliwym koncepcie tu w przypadku serialu absolutnie nie oryginalnego nie odczuwa się zmęczenia materiału. Kiedy w przypadku wspomnianego już Housa czwarta seria wyraźnie odbiegała jakością od pierwszej ( pomysł się zużył) Castle który zasadniczo nie ma żadnego błyskotliwego pomysłu utrzymuje niemal niezmienny jeśli nie rosnący poziom od czterech lat. Wbrew dzisiejszemu schematowi telewizyjnych seriali opartych na błyskotliwym pomyśle na centralną postać i jej zagmatwaną historię Castle broni się normalnością jeśli nie powiedzieć banalnością. Dziś serial w którym mamy łatwego do polubienia sympatycznego bohatera bez zagmatwanej przeszłości wydaje się być równie rzadki co serial o skomplikowanych wewnętrznie bohaterach jeszcze dekadę temu.
Oczywiście zwierz nie ma was zamiaru przekonywać że Castle to najlepszy serial jaki leci. Zdecydowanie znalazło by się kilka lepszych i bardziej pomysłowych tytułów. z drugiej jednak strony zdaniem zwierza Castle to serial o którym każda stacja telewizyjna powinna marzyć by mieć go w ramówce. Bo to serial od którego widzowie nawet nie mają powodu by się odwrócić ( no chyba że dosięgnie go słynna klątwa Moonlighting o której pisał zwierz) – nie można mu zarzucić że staje się co raz mniej oryginalny, że nie spełnia oczekiwań jakie w nim pokładano, że nie jest w stanie dorównać pierwszej serii. Nie rozpisuje się o nim prasa, i nikt nie ogląda przede wszystkim tego serialu, ale to właśnie ta pozycja – drugiego serialu, produkcji mało omawianej ( choć popularnej) sprawia, że Castle jest swego rodzaju perełką – trudno się na nim przejechać. Zdaniem zwierza przypadek tego serialu powinni sobie szczególnie mocno przemyśleć ci którzy są odpowiedzialni za kasowanie seriali. W tym sezonie całą masę seriali skasowano po wyemitowaniu zaledwie kilku odcinków tłumacząc się zbyt niską oglądalnością. Tymczasem wysoka oglądalność pozwala wykreować hit taki jak Glee gdzie po pierwszym zachwycającym sezonie fani częściej narzekają niż cieszą się z kolejnych odcinków. Trzeba jednak odrobiny cierpliwości by zrozumieć że niższa oglądalność może zaowocować takim serialem jak Castle – niby nie najpopularniejszym ale pewnym elementem programu, który – kto wie może z czasem wyrosnąć na tą produkcję do której widzowie najchętniej będą wracać ( a z całą pewnością którą inne stacje telewizyjne będą na pewno powtarzać).
Ps: Zwierz przepraszam że tak długo musieliście dziś czekać, ale ostatnio życie towarzyskie zwierza jest zaskakująco ożywione.