Hej
Zwierz poważnie się zastanawia czy powinien wam się przyznawać do inspiracji do napisania tego wpisu. No ale chyba musi – wybaczcie ale inspiracje ostatnimi czasy wnikają głównie z oglądania Doktora Who. Otóż jedną z cech bohatera która niezwykle szybko wydała się zwierzowi bardzo, ale to bardzo ciekawa jest fakt, że nie nosi on przy sobie broni. Co więcej bronią jako taką gardzi i poza swoim sonicznym śrubokrętem nigdy nie nosi przy sobie niczego co by strzelało i mogło kogoś zabić. Taka postawia twórców serialu sięga zapewne do dużo dawniejszych czasów kiedy miał on wymiar bardziej rodzinny ( dziś to zdecydowanie rozrywka uwzględniająca dorosłych) ale z drugiej strony uświadomiło to zwierzowi jak lekko traktujemy broń w kulturze popularnej. I jak bardzo oswoiliśmy się ze wszystkimi karabinami, pistoletami, strzelbami a nawet laserami.
Widzicie zwierz nie jest pacyfistą – cieszy się że nie ma wojny, nigdy nie chciałby w żadnej brać udziału, ale z drugiej strony obawia się, że brak wojny nie leży w naszej naturze. Zwierz jest natomiast ogólnie przeciwnikiem broni. Nie takim który nie kupi dziecku pistoletu zabawki ale takim który jest bardzo ale to bardzo szczęśliwy że dostęp do broni w jego kraju jest poważnie utrudniony. Prawdę powiedziawszy sama świadomość, że jeśli ktoś chciałby mnie ukatrupić musiałby to zrobić nożem albo szpadlem daje mi zdecydowanie większe poczucie bezpieczeństwa niż myśl, że wystarczyło by aby do zwierza strzelił.
Nie zmienia to jednak faktu, że w kulturze popularniej broni nikt się nie boi. Wręcz przeciwnie. Strzelanie ma w filmach i serialach to niemal osobny rytuał, zaś broń to element który pojawia się nie tylko w kryminałach czy filmach sensacyjnych ale też w komediach. Z bronią w filmach łatwo się z resztą oswoić bo jest ona stosunkowo mało zabójcza – jak wszyscy wiemy przeciwnicy głównego bohatera nigdy do niego nie trafią ( co najwyżej niegroźnie) lub tylko bronią pomachają a zanim skończą mówić co też takiego strasznego zrobią naszemu bohaterowi spadnie na nich sufit albo sami zostaną zastrzeleni przez kogoś trzeciego. Przez lata mogliśmy być pewni, że nikt nikomu nie strzeli w plecy ( zasadę tą zmienił Francuski Łącznik kiedy po raz pierwszy ten dobry strzelił złemu w plecy) ale i dziś najczęściej dochodzi do dość honorowej konfrontacji ( chyba że oglądacie film Tarantino ale fakt, że to jego znak firmowy o czymś świadczy). Z resztą o tym jak bardzo przywiązani jesteśmy do pewnych honorowych rozwiązań jest szok jaki przeżyła część widowni kiedy Nicolas Cage strzela do swojej serialowej córki w Kick Ass ( co ciekawe fakt, że młodociana aktorka biega z pistoletem przez pół filmu już tak nie wstrząsnął publicznością). Wiemy też dobrze że broń z której strzela nasz bohater ma zaskakującą skuteczność i przeładowuje się dokładnie tyle razy ile powinna, bez konieczności zmiany magazynka. To jedna z tych rzeczy które tak wrosły w kulturę popularną, że stały się nawet przez nią samą wyśmiewane jako jedne z najpopularniejszych klisz.
Takie elementy świata przedstawionego w filmach są nam na tyle bliskie, że nigdy specjalnie nie zastanawiamy się nad tym, jak broń naprawdę mogła by zadziałać. Wszystkie te małe kobiety strzelające z dużych pistoletów, niekończące się serie z nie przegrzewających się luf, brak odrzutów, prostych zasad balistyki czy nawet fizyki ( kto pamięta podkręcanie kuli z Wanted:) czy w końcu fakt, że przeciwnicy rażeni kulą padają na ziemie niemal nigdy nie krzycząc i nie krwawiąc sprawiają, że broń stała się czymś co nie wywołuje w nas emocji.
Co więcej sami bohaterowie nie skłaniają nas do większego zastanowienia się nad morderczym wymiarem broni bo strzelają bez zastanowienia dość szybko ( choć oczywiście wciąż jest dla nas ważne czy Han Solo strzelił jako pierwszy do Greedo;). Z oczywistych względów film nastawiony na rozrywkę i przyjemność dla widza nie będzie zbyt długo rozważał jakim niesamowitym krokiem dla człowieka jest strzelenie do drugiej osoby. Nie mniej jednak łatwość z jaką nasi jeszcze przed chwilą niewinni bohaterowie strzelają jest zaskakująca – zwłaszcza w filmach bardziej komediowych gdzie nawet na chwile nie pojawia się refleksja nad tym, że nasz bohater do kogoś strzelał. A nawet jeśli to zazwyczaj w postaci dość zabawnego monologu czy dialogu w którym raczej nie pojawiają się moralne wątpliwości.
Co ciekawe to nasze kompletne przyzwyczajenie się do filmowej broni zależy też od jej ilości. Jeśli w filmie wszyscy mają pistolety i strzelają nimi na prawo i lewo to nawet przez chwilę nie zastanowicie się nad konsekwencjami filmowego strzelania. Jeśli jednak chcecie by wystrzał spowodował niemal zawał serca na widowni przepis jest prosty – wystarczy jeden pistolet. Tak jeśli kiedykolwiek zwierz bał się filmowej broni, jeśli miał ochotę przestrzec bohaterów przed jej zgubnym działaniem to tylko wtedy gdy w historii pojawiał się jeden jedyny pistolet.
I tu właściwie zwierz chciał wrócić do swojej początkowej inspiracji. Kiedy w jednym odcinku Doktor podnosi z ziemi pistolet i przykłada go do skroni przeciwnika jest w tej scenie coś naprawdę przerażającego. I choć możecie się ze zwierzem nie zgadzać – w sumie to bardzo dobrze świadczy o tym programie. Bo w sumie broń i to zwłaszcza ta wymierzona przeciwko drugiemu człowiekowi powinna budzić w nas emocje. Najlepiej jak najgorsze.