Hej
Zwierz musi wam się przyznać, że uwielbia filmy dokumentalne. Zaraz, zaraz pomyślicie – ten sam zwierz który deklaruje, że jego fascynacja filmem i serialem wynika z faktu, ze po prostu nie znosi rzeczywistości w zbyt dużych dawkach. Czyżby ten sam zwierz potajemnie siedział i oglądał kino dokumentalne. Oddawał się tak intelektualnej i snobistycznej rozrywce.
Cóż wszystkich którzy teraz z przerażeniem odsuwają się od komputera zwierz musi uspokoić. Dokumenty jaki zwierz ogląda nie dotyczą kryzysu na bliskim wschodzie, ani trudnej sytuacji uchodźców z Somalii anie uroków życia na Mongolskim Stepie. Zwierz ma bowiem słabość do specyficznej formy dokumentu czyli do seriali dokumentalnych. Seriale dokumentalne od seriali zwykłych różnią się w sumie tym, że zamiast opowiadać o morderstwach ( choć i takie się zdarzają) i rozterkach uczuciowych lekarzy ( w sumie takie też się zdarzają) pokazują zdecydowanie bardziej przyziemne tematy.
Kiedyś w Polsce była na nie moda i wtedy triumfy święcił np. ” Pierwszy krzyk” o kobietach w ciąży i narodzinach dzieci – ogólnie każdy odcinek wyglądał podobnie – kamera śledziła jakąś parę która opowiadała o swoich lękach a potem w kilku dramatycznych ujęciach próbowano nas przekonać, że coś będzie nie tak ale ostatecznie wszystko dobrze się kończyło. I o ile zwierz dobrze pamięta był jeszcze taki serial o adopcjach, który służył przede wszystkim wyciskaniu łez.
Choć u nas moda przeminęła nie przeminęła ( zastąpiły ją seriale udające dokumentalne a w rzeczywistości po prostu źle zagrane) na zachodzie gdzie wciąż produkuje się mnóstwo takich programów dobierając co raz to dziwniejsze lub bardziej szokujące tematy. Specjalizuje się w nich zwłaszcza kilka stacji telewizji kablowej które swoją ofertę kierują raczej do kobiet wychodząc z założenia, że trzeba być zapewne znudzoną kurą domową by znaleźć czas na śledzenie rzeczywistości.
Zwierz ma kilka ulubionych seriali dokumentalnych które ogląda z mieszaniną ciekawości i niedowierzania. Jedna z nich to kontynuacja starej tradycji seriali dokumentalnych o medycynie ( najwyraźniej ludzie uwielbiają oglądać innych ludzi krojonych na stole operacyjnym) – tym razem zwierz ogląda serial o chirurgii otyłości – robi to nie dlatego, żeby był szczególnie ciekawy jak leczy się otyłość ale ciekawi go jak wyglądają historie tych których waga zaprowadziła na stół operacyjny.
Zawsze zdumiewa go jak wiele w tym przypadku zależy nie tyle od woli czy braku woli pacjenta ale od uwarunkowań społeczno ekonomicznych. O ile w Polsce to zjawisko nie jest jeszcze tak wyraźne to w USA waga staje się prostym wynikiem pozycji społecznej. To paradoksalne, że przez lata chudość i niedożywienie warstw niższych zastąpiła otyłość.
Drugim serialem jaki zwierz ogląda – tu już z zupełną mieszaniną zaskoczenia i zmieszania jest serial poświęcony konkursom piękności dla małych dziewczynek. Cały serial choć teoretycznie pokazuje jak rodzice i dziewczynki przygotowują się do konkursów piękności w istocie pokazuje zjawisko którego zwierz nie jest w stanie nawet odrobinę zrozumieć. To znaczy jest w stanie zrozumieć motywacje chciwych i bezmyślnych rodziców ktorzy są w stanie zrobić ze swoim dzieckiem wszystko by na nim zarobić lub przynajmniej przykuć uwagę ( czy to nie tajemnica większości rodziców aktorskich dzieci). Zwierz po prostu nie jest w stanie zrozumieć dlaczego prawo na to pozwala zwłaszcza w tym opanowanym lękiem przed pedofilią świecie.
Wracając jednak do zwierzowych rozważań – seriale dokumentalne mają tą przewagę nad serialami pisanym przez scenarzystów, że mogą dotyczyć zjawisk które po prostu nie nadają się na serial – o ile jeszcze serial dokumentalny o ludziach kompulsywnie korzystających ze wszystkich promocji, czy takich którzy jeszcze nigdy niczego nie wyrzucili zamieniając swój dom w jedno wielkie śmietnisko może brzmieć interesująco to nie ma możliwości by ktokolwiek dopuścił taki scenariusz. Oczywiście zwierz uważa że serial dokumentalny w sumie nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Manipulowanie materiałem odbywa się tu dokładne na takich samych zasadach jak w serialach do których pisze się scenariusz. Co więcej zwierz ma podejrzenie że w przypadku znacznej części z nich nawet sceny i dialogi są przynajmniej częściowo reżyserowane.
Nie mniej fakt, że widz ( w tym przypadku zwierz ale pozwólmy sobie na uogólnienie) dostaje iluzję że ma do czynienia z czymś co dzieje się naprawdę sprawia że cała treść nabiera zupełnie innego wyrazu. To co nie zdziwiło by nas czy nawet nie poruszyło w serialu zdumiewa nas w nawet takim nieco reżyserowanym dokumencie.
Rzecz jasna zwierz nie byłby sobą gdyby nie znalazł jakiejś dobrej strony tego zjawiska. Otóż podglądając ludzi w taki właśnie wysoko skomercjalizowany sposób zwierz nie może się oprzeć wrażeniu, że oto dostaje wizję tego co samo społeczeństwo ( w tym przypadku amerykańskie) uznaje za ekstremalne ale i fascynujące. Podglądając razem z nimi zwierz w sumie więcej uczy się o tych których nie widzi niż o tych których pokazuje się na ekranie.
Tyle jeśli chodzi o szlachetne motywacje bo chyba nikogo nie zdziwi, że główną motywacją zwierza jest oglądanie tych którzy mają zupełnie nie po kolei w głowie. Co by bardzo źle świadczyło o zwierzu gdyby był zupełnie normalny, ale jako że nie jest to nie musi mieć wyrzutów sumienia.