Hej
Zwierz miał na dziś zaplanowany inny wpis, jeszcze inny czeka napisany kilka dni temu. Ale wczoraj wieczorem obejrzał film, i stało się dla niego jasne, że dziś zaplanowanego wpisu nie będzie. Jaki to film poruszył zwierza? Po Polsku film nosi tytuł ” W Kairze” po angielsku zaś ” Cairo Time”. Z tego co się zwierzowi wydaje ominął on Polskie kina choć nie telewizje bo niedługo ma się pojawić w Cinemax. Zwierz doszedł więc do wniosku, że film wam poleci byście go nie przegapili ( o ile macie Cinemax którego sam zwierz nie ma)
Punkt wyjściowy właściwie mówi o filmie prawie wszystko. Dziennikarka z Kanady ( bo to film Kanadyjski) przybywa do Kairu by spędzić tam urlop z mężem. Ale męża nie ma, został zatrzymany w Gazie gdzie pracuje dla ONZ pomagając organizować obóz dla uchodźców. Po bohaterkę przybywa więc na lotnisko jego dawny współpracownik – przystojny Egipcjanin, który porzucił pracę dla ONZ by przejąć kawiarnię po ojcu.
Zwierz nie zdradzi wam żadnej tajemnicy, że nie miną dwa dni przymusowego rozdzielenia małżonków a nasza bohaterka nieprzypadkowo nazwana Julią zacznie spędzać czas z Taraqiem ( zwierz nie wie jak się odmienia Egipskie imiona), który jako człowiek należący jednocześnie do świata wschodu i zachodu wydaje się być idealnym przewodnikiem po mieście. Jeśli ten wstęp sprawia, że wzdrygacie się z niechęcią na myśl o kolejnym filmie w którym bohaterowie zakochują się w sposób tragiczny to zwierz pragnie was uspokoić. Choć slogany reklamowe filmu, podobnie jak jego plakaty, zapowiadają wielką tragiczną historię miłosną to w filmie żadnej tragedii nie ma. Nie ma też w sumie wielkiej miłości w Hollywoodzkim tego słowa znaczeniu.
Zwierz nie zdradzi wam żadnej tajemnicy, że nie miną dwa dni przymusowego rozdzielenia małżonków a nasza bohaterka nieprzypadkowo nazwana Julią zacznie spędzać czas z Taraqiem ( zwierz nie wie jak się odmienia Egipskie imiona), który jako człowiek należący jednocześnie do świata wschodu i zachodu wydaje się być idealnym przewodnikiem po mieście. Jeśli ten wstęp sprawia, że wzdrygacie się z niechęcią na myśl o kolejnym filmie w którym bohaterowie zakochują się w sposób tragiczny to zwierz pragnie was uspokoić. Choć slogany reklamowe filmu, podobnie jak jego plakaty, zapowiadają wielką tragiczną historię miłosną to w filmie żadnej tragedii nie ma. Nie ma też w sumie wielkiej miłości w Hollywoodzkim tego słowa znaczeniu.
Reżyserce nieco podobnie jak Sofii Coppoli w przypadku ” Między Słowami” udało się uchwycić poczucie wyobcowania bohaterki w mieście którego nie do końca rozumie ( świetnie podkreślone faktem, że jest ona przez większość czasu jedną osoba z zachodu na ekranie) oraz fascynację dwójki ludzi którzy w sumie wykorzystują fakt, że wszystko co robią i mówią jest zawieszone w pewnej próżni. Ona wcale nie jest niekochaną kobietą pragnącą uciec od męża ( może warto tu dodać, że bohaterka ma pięćdziesiąt parę lat i dwoje dorosłych dzieci), On jak podaje rozwiązany przez niego dla zabawy quiz nie ma ochoty nawet na zobowiązanie w postaci złotej rybki.
Co więcej słuchając ich rozmów nie sposób dostrzec, że ich wzajemna fascynacja wcale nie opiera się na pełnym zrozumieniu. Ona jako zaangażowana kobieta z zachodu spogląda niekiedy z tą zatroskaną wyższością na bliski wschód. On choć jest człowiekiem wykształconym uważa, że prawa rządzące otaczającym go światem są zbyt skomplikowane by cokolwiek zmieniać. Jeśli rodzi się między nimi uczucie to raczej w wyniku jakiejś nie do końca dającej się uchwycić fascynacji, która w życiu zdarza się rzadko w filmach zaś zdecydowanie częściej.
Nie zmienia to faktu, że reżyserce udaje się przez cały film utrzymać niezwykłe napięcie między bohaterami. W sumie w tym filmie cały czas czekamy aż coś się wydarzy i boimy się że coś się wydarzy psując atmosferę (nie wiem jak wy ale zwierz zdecydowanie woli w filmach napięcie nie skonsumowane).
Z drugiej strony zwierz musi was przestrzec, ze w sumie to film w którym niewiele się dzieje. Trochę jak w ” Przed Wschodem Słońca” bohaterowie przede wszystkim włóczą się po mieście. A miasto odgrywa tu niezwykle istotną rolę. Raz jest jak na pocztówce z dalekiego wschodu, kiedy indziej widzimy dzielnice przypominające bardziej Londyn niż Kair, zaś w tle majaczą nam wieżowce i piramidy. Właśnie piramidy, pod które bohaterka obiecała wybrać się dopiero razem z mężem są tu wyjątkowo dobrze wybranym elementem – ta najbardziej ograna atrakcja turystyczna nagle odzyskuje swoja magię.
Zwierz zaliczyłby ten film do popularnego niemal od zawsze w popkulturze ( ale i kulturze) wątku, w którym bohaterowie wyrwani ze swojej codzienności nagle pozwalają sobie na uczucia i zwierzenia na które nie odważyli by się w swoim naturalnym otoczeniu. Zdaniem zwierza to dość stare marzenie o prawdziwej podróży która nas zmienia. Oczywiście marzenie dziś do spełnienia trudne bo niewiele takich podróży się w życiu odbywa a jeśli już to z całą pewnością nie samolotem, nie do turystycznych atrakcji no i strasznie rzadko na drugim końcu czekają nieznajomi gotowi nas pokochać czy pokazać nam inny świat. Ale jednak snujemy to marzenie być może po to by się pocieszyć. Tak wydaje się, że jest w tym jakaś ukryta nadzieja że gdybyśmy byli gdziekolwiek indziej to nareszcie moglibyśmy być sobą. A może to tylko zwierz ma takie wrażenie.
Wracając jeszcze do filmu zwierz nie pragnie was przekonać że to dzieło wybitne. Jest w nim zdaniem zwierza kilka scen nie trafionych i być może jednak zbyt wystylizowanych. Ale jest w tym filmie coś bardzo lirycznego jakaś tęsknota, która jest niezależna od wieku i szerokości geograficznej. Co więcej zdaniem zwierza warto ten film obejrzeć jako odtrutkę po serwowanej nam ze wszystkich stron wizji Egiptu jako paskudnego miejsca gdzie wyrachowani mężczyźni podrywają chętne zachodnie kobiety. A może być przecież tak romantycznie.