Hej
Zwierz wstał dziś wcześnie rano ładnie się ubrał i udał się na koniec świata wygłosić referat na temat tego jak współczesne kino przedstawia problem Holocaustu. Widzicie zwierz był dzisiejszego poranka szczęśliwy że oto uda mu się połączyć dwie swoje pasje – bycie naukowcem ( początkującym do prawda ale zawsze) i bycie zwierzem popkulturalnym ( zawód bardziej na całe życie choć do papierów trudno sobie wpisać). Niestety dzisiejszy dzień przekonał zwierza że te dwie sfery jego życia na zawsze muszą zostać rozdzielone. Dlaczego? Otóż widzicie zwierz kocha popkulturę z jednego powodu – bo daje mu proste wzruszenia – kiedy ogląda finał ulubionego serialu w którym zabójca może za chwilę zastrzelić jego ulubionego bohatera zwierz boi się tak jakby naprawdę coś miało się stać, gdy w filmie ona i on w końcu spotykają się na moście zwierz uśmiecha się choć przecież nic tak naprawdę się w jego życiu nie zmieniło. Popkultura jest w sumie prosta – chce żebyś coś poczuł, żebyś w coś uwierzył, żebyś coś kupił. Ale jest też druga strona – ta którą omawia się na konferencjach w małym gronie. Tam wyciąga się dyskursy, paradygmaty i tendencje. Liberalizmy, komunizmy, symulakra, strukturalizmy. Cytuje się Durkheima Żiżka i Jana Pawła II. Mówi się o kulturze obywatelskiej i o kreacji pamięci oraz pozornej tradycji. Mówi się o tym wszystkim co zabiera nam popkultura i o tym co nam daje. Dekonstruuje się a potem konstruuje się na nowo, rozkłada na czynniki pierwsze i okrasza się cytatami z książek których tytułów nie potrafi pojąć 90% ludzi z wyższym wykształceniem. Prowadzi się długie dyskusje na temat owych tajemniczych ich… zwykłych użytkowników kultury popularnej nigdy nie zaliczając się do tej kategorii. Dlaczego? zwierz nie wie – ma wrażenie że takie analizy i dyskutowanie powoli stają się sztuką dla sztuki z każdym krokiem oddalającą się od tego co tak naprawdę w pierwszym rzędzie przyciąga ludzi do popkultury co czyni z niej tak potężną siłę we współczesnym świecie. Jej zrozumiałość, jej pozorny brak drugiego dna, jej dostępność. Nie ma co się oszukiwać – seriale nie staną się inne jeśli nazwiemy je mądrym pochodzącym z innego języka słowem, zacytujemy post modernistów czy spędzimy długie godziny analizując dlaczego wpływają one na postawę obywatelską polaków. Nadal będą po prostu historiami i nieważne jak bardzo nas fascynuje dlaczego przyciągają co tydzień do 20 milionów widzów rozwiązania chyba nie można szukać w wielkich słowach i równie wielkich naukowych teoriach. Seriale filmy czy nawet gry komputerowe nie zmienią się i dobrze – bo ich siła tkwi właśnie w tym że grają na emocjach które z natury raczej nie wymagają długiego opisu.
Co więc teraz? Zwierz doskonale wie co zrobi – to co robi zwykle w takich przypadkach – usiądzie sobie i obejrzy jeszcze finałowy odcinek Chirurgów ( tym razem nie patrząc przez palce) albo finał jakiegokolwiek innego serialu. I nie napisze na ten temat niczego co można by poprzeć przypisem. I od razu poczuje się zdecydowanie lepiej i zdecydowanie bardziej popkulturalnie.