Hej
Jak może wiecie, zwierza męczy katar a że bóle, głowy zębów oraz siąpienie nosem nie sprzyja daleko posuniętym refleksjom popkulturoznawczym (na pewno jest takie słowo), zwierz zdecydował się (za namową części swoich facebookowych czytelniczek) podzielić się z wami pewnymi uwagami dotyczącymi bycia fanką. otóż wiele osób zakłada dość mylnie, ze za deklaracją „Zwierz jest fanem X” stroi zawsze ten sam ciężar uczuć, emocji czy przywiązania. Tymczasem zwierz, podobnie jak wielu uczestników kultury popularnej dzieli swoje uczucia na kilka jeśli nie kilkanaście kategorii. Które choć z braku bardziej rozbudowanego słownictwa zazwyczaj określa się tym samym stwierdzeniem, że jest się fanem/ fanką choć w istocie stoją za tym różne uczucia, motywacje i reakcje. Oto kategorie jakie istnieją w głowie zwierza. Zwierz nie chce ich nikomu narzucić i nie twierdzi, że wypełniają one wszelkie kategorie. A i na potrzeby tego wpisu zwierz korzysta z wymyślonego przez Cyd i niesłychanie przydatnego słowa „zafanienie”, zwierz wie, że taki czasownik nie istnieje, ale jest absolutnie idealny do opisu zjawiska.
Nowe słowo? O co też może zwierzowi chodzić? Jesteście zainteresowani?
Zafanienie bezdyskusyjne – każdy kto określa się mianem fana ma jedną jednostkę ewentualnie zespół, które lubi bez względu na to, czy akurat pojawił się nowy wywiad, film, produkcja, występ publiczny. To ten rodzaj sympatii (zwierz nigdy w swoim fanostwie nie wychodzi poza daleko posuniętą sympatię), która po prostu jest i człowiek jej nie kwestionuje – no chyba, że obiekt naszego zafanienia (serio to fajne słowo) zrobiłby coś absolutnie odrażającego, ale tylko w życiu prywatnym, bo takim ulubieńcom jesteśmy w stanie bardzo wiele zawodowo wybaczyć, tłumacząc sobie, że jeden mniej udany projekt w żaden sposób nie pomniejsza ich zasług itd. Dla zwierza to choć nie tak porywczo emocjonalne najbardziej powszechny sposób znajdowania sobie ulubionego aktora/aktorki/piosenkarza. I zdarza się nawet ludziom, którzy zazwyczaj zupełnie nic wspólnego z kulturą popularną nie mają. To po prostu nasz człowiek w świecie rozrywki, który parafrazując pewien niszowy dość żart nawet w roli Batmana byłby właściwy.
Nikogo chyba nie dziwi specjalnie że dla zwierza takim aktorem jest Kenneth Branagh, warty wycieczki do Pragi (ewentualnie do Krakowa)
Zafanienie Okazjonalne – to zdarza się już rzadziej i dotyczy określonego typu widzów i użytkowników popkultury. To ten specyficzny moment, kiedy nagle z powodu zwiększonej obecności w mediach zdarza się nam zapałać natychmiastową intensywną sympatią do jakiejś jednostki. Sympatia taka jest podsycana kolejnymi zdjęciami z premier, filmem w kinie, serialem w telewizji, i często przyjmuje objawy podobne do zakochania kiedy nagle musimy o kimś wiedzieć wszystko, wszystko zobaczyć, usłyszeć, przeczytać. W większości przypadków taki rodzaj sympatii przechodzi w chwili kiedy skończ się źródło wiadomości, wszystkie filmy do obejrzenia zostaną obejrzane i właściwie nie ma już niczego co by napędzało ten rodzaj zafascynowania. Zazwyczaj taki rodzaj krótkiej intensywnej fanowskiej fascynacji przeżywa się nieindywidualnie – ktoś nagle zabłyśnie, pojawi się premiera, z każdej gazety spogląda ta sama osoba – nie trudno wtedy stworzyć specyficzną fanowską grupę wsparcia, która powoli się rozmywa aż w końcu zostają w niej tylko ci, dla których sympatia przejściowa okazała się nieco dłuższym zauroczeniem. Nigdy jednak nie wiadomo od samego początku kogo będziemy lubić przez chwilę a kogo na dłużej.
Zwierz ma tak teraz z Tomem Maisonem, który pojawił się nagle, jak błyskawica i zwierz nie wie czy jest jego fanem bo spodobało mu się Sleepy Hollow czy zostanie w fanklubie na dłużej
Zafanienie estetyczne – nie ma co ukrywać, że bycie czyimś fanem/fanką wiąże się też z czynnikiem estetycznym. Pięknej aktorce czy bardzo przystojnemu aktorowi łatwiej wzbudzić naszą sympatię a na pewno zachęcić do zapoznania się z większością dorobku. Mało kto potrafi się przed sobą szczerze przyznać, że w sympatii do danej osoby ze świata popkultury decydującym czynnikiem jest uroda. W tym przypadku sympatii do osoby jest podobna (przynajmniej zdaniem zwierza) jak sympatia do dzieła sztuki. Jeśli mamy lubiony obraz albo ulubionego artystę. Przychodzimy, oglądamy, zachwycamy się, kupujemy reprodukcje i kubeczki z wzorkiem – wszystko bo jest ładne. Oczywiście przyznanie się że sprowadza się sympatię do aktora czy aktorki jedynie do kwestii urody wymaga pewnej – trudnej do wyartykułowania uczciwości, ale ponieważ na zwierzu niczego wstydzić się nie należy (przynajmniej w tym zakresie bo w innych kwestiach) to takie zjawisko też trzeba odnotować.
Aidan Turner to typowy przykład aktora, w którego fanklubie zwierz jest przede wszystkim z przyczyn estetycznych. Aktor z niego całkiem niezły ale nie aż tak dobry. Za to zwierz nigdy nie ma problemu by sobie na niego popatrzeć.
Zafanienie artystyczne – tu sympatia ma swoje źródła przede wszystkim w talencie. Co prawda zwierz nie będzie przed wami ukrywał, że nawet niezbyt urodziwi (wedle klasycznych wyznaczników) aktorzy i aktorki zwierzowi na ekranie ładnieją pod wpływem olbrzymiego talentu ale ogólnie klucz jest tu taki, że podstawą naszej sympatii jest talent. I tu właściwie mieści się cała nasza sympatia do aktorów i piosenkarzy którzy swoją obecnością na scenie zmieniają nieco nasz świat. To sympatia wynikająca z zachwytu nad czyimiś umiejętnościami. Dla zwierza talent zawsze był najbardziej przyciągającą go do kultury (popularnej i nie tylko) cechą. Zwierz zawsze był zafascynowany tym, że niektórzy ludzie mają pewne umiejętności sami z siebie, a inni nawet po latach ćwiczeń nie są w stanie im dorównać. Stąd też daleko posunięte badania zwierza nad tym jak się takie talenty znajduje, kiedy się one objawiają i jak zachowują się ludzie będący nosicielami talentów wszelkich. Przynajmniej tak sobie zwierz tłumaczy swoje absolutne szaleństwo na punkcie wnikania w biografie ludzi utalentowanych.
Choć zwierz lubi Davida Tennanta za wiele cech (brzydki to on nie jest) to jednak przede wszystkim zwierz jest pod wrażeniem olbrzymiego talentu aktora, zresztą to chyba najbardziej pojemna u zwierza kategoria.
Zafanienie personalne – to ma dwa odcienie. Z jednej strony może oznaczać sympatię względem aktora czy muzyka, którego lubimy nie za to co robi tylko za to kim jest. To przypadek kiedy nie jesteśmy szczególnymi fanami czyjegoś dorobku artystycznego (z różnych powodów) ale jesteśmy fanami danej osoby – a przynajmniej sposobu w jaki się prezentuje. Oczywiście wiadomo, że jest to raczej sympatia do stworzonego na potrzeby mediów wizerunku ale czasem zdarza się że ten wizerunek jest ciekawszy od pracy aktora czy też budzi w nas większą sympatię. Istnieje tez sytuacja w której nasza sympatia opiera się na uzupełniającym się szacunku dla twórczości i sympatii dla osoby – przy czym w takim przypadku pociąga fana właśnie to zestawienie postawy na ekranie w (ujmijmy to w spory cudzysłów) życiu prywatnym.
Dwa typy uczuć i dwa zdjęcia. Zwierz bardzo lubi Toma Hanksa jako osobę publiczną – człowieka, który ma obsesję na punkcie starych maszyn do pisania i który robi zdjęcia rękawiczkom porzuconym na ulicy. Jego role zazwyczaj zwierza denerwują, osobę publiczną zwierz bardzo lubi. Z kolei Tildę Swinton zwierz lubi na ekranie i poza nim – jednak to właśnie miks talentu i takiej bezkompromisowości (tu Tilda pokazuje co myśli o ustawie dotyczącej homoseksualistów w Rosji) budzi w zwierzu największą sympatię.
Zafanienie pośrednie – tak naprawdę nie jesteśmy fanami aktora/ aktorki ale odgrywanej przez nich postaci. Bywa tak w sytuacji kiedy postać jest naprawdę fajna i co najważniejsze – nie kojarzyliśmy wcześniej i zamiast kojarzyć aktora mamy przed oczyma bohatera a nie aktora. W takim przypadku najczęściej sympatia do aktora/aktorki ogranicza się właściwie do czasu kiedy możemy go oglądać w danej roli. Potem niestety dość często sympatia znika albo się rozmywa. Czasem zaczyna się od zafanienia pośredniego by potem zostać fanem już całej twórczości. Ale ogólnie chodzi o sytuację, w której sympatia do konkretnej roli poprzedza sympatię do aktora.
Dla zwierza doskonałym przykładem jest Richard Armitage w roli Thorina. Tu sympatia dla postaci wyprzedza sympatię dla zdolnego skądinąd aktora
Zafanienie stałe – tu wchodzimy w nieco inny rząd wielkości czy właściwie kwestii związanych z sympatią do danej osoby. Nie chodzi bowiem już o przyczynę dla której staliśmy się czyimś fanem ale o temperaturę uczuć. Bywa bowiem tak, że np. lubimy jakiegoś aktora, oglądamy z nim filmy ale nie ma tu wielkiej amplitudy uczuć. Zawsze lubimy go tak samo mniej więcej za to samo i ta sympatia jest w nas dość stała co jednocześnie oznacza, że często rozkłada się na dużo dłużej. Po prostu gdyby nas zapytano kogo z aktorów/muzyków lubimy wtedy podalibyśmy to nazwisko ale bez większych emocji ale także bez konieczności zastanawiania się czy dane stwierdzenie jest prawdziwe. Po prostu wiemy, że daną osobę lubimy ale nie odczuwamy wewnętrznej potrzeby natychmiastowego zrobienia przeglądu wszystkich jej filmów.
Zwierz mniej więcej tak lubi Toma Hiddelstona – zobaczył już z nim wszystkie filmy więc jakby nie musi niczego nadrabiać. Wie, że aktora lubi i ceni. No i tyle (aż do następnej produkcji)
Zadanienie falowe – falowe bo przychodzi i odchodzi falami – to przykład kiedy sympatia fana przychodzi i odchodzi w zależności od nastroju, jednej roli (choć nie koniecznie nowej – ale np. obejrzanej powtórki w telewizji) czy nagłego przypomnienia sobie, że ktoś taki istnieje. Tu sympatia układa się falami od konieczności nadrobienia wszystkich filmów (które być może już się kiedyś oglądało) po lekką obojętność i jedynie graniczną świadomość, że ktoś taki istnieje. Falowa sympatia często pojawia się u osób które darzą sympatią bardzo wielu aktorów, muzyków i po prostu od czasu do czasu o mimo sporej sympatii o niektórych zapominają.
Zwierz ma tak z Simonem Peggiem, gdzie jego sympatia waha się od „zobaczę wszystkie jego filmy jeszcze raz” po „a rzeczywiście jest taki”
Zafanienie bezpodstawne – to już ostatnia kategoria z dużych kategorii jakie zwierz ma w głowie (tak naprawdę fanem konkretnej osoby jest się z dziesiątków różnych powodów lub z jednego bardzo istotnego). Otóż zwierz dostrzegł, że co nikogo nie powinno dziwić, że niektórych aktorów/aktorki lubimy zupełnie bezpodstawnie. Co to znaczy? To znaczy, że wcale nie jesteśmy przekonani, że naprawdę lubimy ich za talent czy za podstawę prywatną czy po prostu dlatego, że lubimy ich role. Po prostu czujemy sympatię i jakoś nie szczególnie czujemy się w obowiązku tłumaczyć się skąd się ona wzięła. Zresztą prawda jest taka, że nigdy nie mamy obowiązku się tłumaczyć z naszych sympatii, to jeden plus pozytywnych uczuć. O ile z krytyki trzeba się często tłumaczyć w sposób konstruktywny to jeśli komuś powiecie, że lubicie danego aktora bo tak, to w sumie ludzie zareagują na to z dużo większym zrozumieniem niż na stwierdzenie przeciwne.
Zwierz ma tak z Cumberbatchem. Rzeczywiście go lubi. Ale czy za talent, czy za wygląd czy za Sherlocka, czy za to, że wszyscy go lubią? A to już za dużo pytań na małą głowę zwierza
Oczywiście, te kategorie są jedynie pewnymi szufladkami w głowie zwierza. Zwierz ma kompulsywną potrzebę katalogowania wszystkiego na co się w życiu natyka. Jednak nie chodzi tyko o dziwne przyzwyczajenia zwierza. Słowo fan nie zawiera w sobie wszystkich odcieni sympatii. Kiedy przyznajemy się, że jesteśmy czyimiś fanami bardzo trudno dwóm osobom się dogadać – jedna słyszy w takiej deklaracji stwierdzenie, że jesteśmy na pograniczu fanatycznego oddania, kto inny rozumie, że deklarujemy jedynie sympatię daleką od szalonego przywiązania. Ta różnica w pojmowaniu jednego bardzo niedokładnego pojęcia prowadzi często do mylnych założeń i wizji danej osoby. Zwierz na przykład wielu wydaje się dość opętany ale ci którzy znają zwierza wiedzą że do obłędu mu daleko. W istocie dla zwierza zadeklarowanie sympatii do aktora czy aktorki oznacza co najwyżej wciągnięcie go na długa listę osób, których kariery zwierz śledzi w sposób bardziej wyczulony. Oczywiście mamy polskie odpowiedniki słowa fan, ale miłośnik sugeruje jakieś uczucie miłowania (które nie zawsze się pojawia) zaś sympatyk zakłada że zaraz zapiszemy się do partii, z kolei wielbiciel sugeruje wielbienie, a to z kolei stawia nas w okolicach ludzi wnoszących ołtarzyki swoim ulubieńcom. Stąd też trudno jednym jasnym słowem odmierzyć skalę uczuć. Są też niektórzy przekonani, że nie można rozdzielać zbyt szeroko swoich sympatii co zdaniem zwierza jest do dziwne bo im więcej znajdziemy osób, których sukces i pracę lubimy podziwiać tym przyjemniejsze jest korzystanie z kultury popularnej. Innymi słowy, im częściej zdarza nam się mówić, że własnie polubiliśmy czyjąś twórczość tym częściej jesteśmy na dobrej drodze by cieszyć się całą kulturą popularną. Bo nie ma chyba (zdaniem zwierza) nic gorszego niż zamykać się na nowe sympatie, fascynacje, czy lekkie obsesje. Bycie fanem to nic złego ani wstydliwego. Serio.
A i jeszcze na koniec. Przykłady wybrane we wpisie zostały wybrane z bardzo wielu możliwych potencjalnych przykładów. Bardzo mało osób, które zwierz zna darzą sympatią takie dzikie ilości aktorów i aktorek co zwierz. Bo zwierz jest przepojony sympatią. Tak już zwierze mają.
Ps: jak może obiło się wam o uszy jutro zwierz obchodzi urodziny (z tej okazji idzie na stand up Dylana Morana (tego od Black Books) a potem kto wie może nawet doczołga się na piwo. Nie mniej zwierz ma wspaniały pomysł na urodzinowy wpis (który ukradł z innego bloga ale wiadomo, że wszystko co najlepsze jest kradzione).
Ps2: wszelkie osoby, które przeleciały wzrokiem po tekście – nadal przypominam iż wie, zwierz że nie istnieje słowo zafanienie ale postanowił je wprowadzić na jeden wpis. Drugie słowo, które zostało mu ostatnio sprzedane to lubieśnik – czyż to nie wspaniałe zastępstwo słowa fan? Ogólnie zwierz lubi drobne słowotwórstwo. Zdecydowanie bardziej niż zapożyczenia.