Home Ogólnie Diabły Adwokata czyli zwierz patrzy, słucha i nie wie co myśleć

Diabły Adwokata czyli zwierz patrzy, słucha i nie wie co myśleć

autor Zwierz

Hej

Zwierz niemal zawsze po zakońc­zonym sean­sie zada­je sobie w głowie pytanie, po co ktoś opowiedzi­ał mu daną his­torię. To pytanie, na które zwierz zazwyczaj umie znaleźć odpowiedź — nawet, jeśli jest to bła­he “dla zabawy” to i tak zwierz bierze ją za dobra mon­etę. Po sean­sie Adwoka­ta zwierz jak zwyk­le zapy­tał siebie, po co ktoś opowiedzi­ał mu pog­mat­waną his­torię o hand­lu narko­tyka­mi. Tym razem jed­nak zwierz nie był w stanie znaleźć odpowiedzi. Zadał sobie, więc pytanie numer dwa — czy film, który właśnie obe­jrza­łeś zwierzu był zły. I ponown­ie odpowiedzi­ała zwier­zowi cisza. I tak wasz bloger znalazł się w trud­nym położe­niu, kiedy ma napisać o filmie, o którym nie wie czy był dobry i zły i nawet nie wie do koń­ca, po co był. To sytu­ac­ja bard­zo trud­na no, bo wszak od recen­zen­ta (o ile zwierz takim jest) wyma­ga się jakieś opinii. Wzrusze­nie ramion­a­mi to tylko jak się nie ma blo­ga, no, ale miejmy nadzieję, że zwier­zowi się uda z tej sytu­acji wybrnąć. Zwierz zde­cy­dował się na wydanie bezspoilerowe recen­zji a to oznacza, że pewne reflek­sje, które zwierz ma mogą zostać wyrażone bard­zo oględ­nie, ale nabiorą sen­su po sean­sie, na którym — to już wedle włas­nego sądu- może­cie się udać lub może­cie go pominąć.

Film jest pełen paradok­sów — główny bohater wcale nie jest głównym bohaterem bo głównego bohat­era nie ma ale nadal powin­no się iść na film dla roli Fassbendera

Na pewno, co od razu rzu­ca się w oczy to fakt, że sce­nar­iusz do fil­mu napisał nie Holl­wyoodz­ki wyrob­nik tylko pis­arz. Cor­mac McCarthy to autor bard­zo specy­ficzny, rozpoz­nawal­ny i dostar­cza­ją­cy kinu zarówno doskon­ałych his­torii (To nie jest kraj dla starych ludzi) jak i tych nieco mniej doskon­ałych (Dro­ga). Tym razem pis­arz sam zabrał się za sce­nar­iusz, ale jak pisał zwierz – nie został sce­narzys­tą. Widać to już w kon­strukcji his­torii, która tak naprawdę skła­da się z serii nawet nie dialogów, co monologów. Co więcej są to monolo­gi, w których sły­chać, że autor nawet nie starał się naślad­ować sposobu wyraża­nia się przed­staw­icieli półświat­ka zaj­mu­jącego się sprowadzaniem i sprzedażą narko­tyków z Meksyku i Kolumbii. Każdy z bohaterów ma w sobie coś z filo­zo­fa i myśli­ciela oraz niekiedy poe­ty. Jeśli przyj­mu­je­my, że film jest próbą real­nego odw­zorowa­nia sto­sunków przestępczych to budzi to raczej uśmiech niż zad­umę. Ale jeśli przyjmiemy, że w sum­ie cała opowieść ma służyć diag­nozie duszy ludzkiej to może­my przyjąć, że na czas fil­mu przestępc­zoś­cią zajęli się poe­ci. Nieste­ty jak w przy­pad­ku każdej poezji, co za dużo to nie zdrowo- i tak znakomite lin­ij­ki tek­stu przeplata­ją się z tymi nad­miernie banal­ny­mi, nie każ­da zaś per­oru­ją­ca oso­ba ma do powiedzenia coś naprawdę ciekawego. Niem­niej trze­ba przyz­nać, że po odsia­n­iu niekiedy nad­miernie egzal­towanego bełko­tu pozosta­je kil­ka dobrych a cza­sem bard­zo dobrych zdań. Zwierz postanow­ił już ukraść z fil­mu jeden cytat o tym, że świat, w którym pode­j­mu­je­my decyz­je odnośnie naszych czynów nie jest tym samym światem, w którym ponosimy ich kon­sek­wenc­je. Brz­mi praw­ie jak coś z Ojca Chrzest­nego. No i to zdanie aku­rat sprawdza się nie tylko w przy­pad­ku hand­lu narkotykami.

 

Jed­nak ów brak fil­mowego drygu auto­ra sce­nar­iusza odbi­ja się nie tylko w mowie postaci. Mimo, że film nosi tytuł The Coun­selor to tak naprawdę grany przez Fass­ben­dera adwokat, który decy­du­je się wsiąść udzi­ał w przestępczym pro­ced­erze, nie jest głównym bohaterem. A właś­ci­wie jest niety­powym bohaterem, bo jego akc­je są dru­gorzędne — wyda­je się, że jego główny celem jest bycie słuchaczem tego, co mają mu inni bohaterowie do powiedzenia. Ci zaś są równie ważni i nieważni, bo film właś­ci­wie na nikim nie kon­cen­tru­je się bardziej. Film zda­je się składać wyłącznie z postaci dru­go­planowych. Ogól­nie to jest ciekawa kon­cepc­ja fil­mu, w którym bohaterowie mają w sum­ie bard­zo małe pole do dzi­ała­nia, lub w ogóle go nie mają — mogą jedynie reagować na rzeczy, które już się stały, ale ich reakc­je są właś­ci­wie bez znaczenia. Ciąg zdarzeń puszc­zony w ruch nie da się pow­strzy­mać. To zdaniem zwierza odpowia­da za niskie oce­ny fil­mu, bo rzad­ko zdarza się pro­dukc­ja, gdzie tak jas­no widać, że bohater czy szerzej człowiek, jako taki cza­sem jest abso­lut­nie bezrad­ny. Jed­na rzecz, jaką może zro­bić to się z tym brakiem możli­woś­ci dzi­ała­nia pogodz­ić. Film nie lubi bezrad­noś­ci — bohaterowie mają dzi­ałać, osią­gać sukcesy albo się o nie ocier­ać. TU w ogóle nie ma takiego momen­tu. Co w sum­ie jest zaskaku­jące i ciekawe. A jed­nocześnie nieco nużące, bo prze­cież bard­zo chce­my by coś się w końcu stało.

Cameron Diaz bard­zo zwierza w filmie zaskoczyła — na plus — dostała chy­ba jed­no z trud­niejszych wyzwań aktors­kich i o dzi­wo wyszła z niego nad­spodziewanie dobrze. 

 Kole­jny fakt, wobec którego zwierz ma mieszane uczu­cia to kon­strukc­ja nar­racji. Z całą pewnoś­cią jest Adwokat filmem pre­cyzyjnym. Mimo, że dialogów i monologów jest dużo, to właś­ci­wie żad­na sce­na nie jest w nim zbęd­na a wszys­tko, co zosta­je powiedziane ma potem jak­iś odd­źwięk w fab­ule. Co ciekawe jest to jed­nocześnie plus i minus fil­mu. Plus, bo rzeczy­wiś­cie cała his­to­ria zamy­ka się w sobie. Minus, ponieważ kiedy zda­je­my sobie sprawę jak dzi­ała ten mech­a­nizm jesteśmy w stanie właś­ci­wie przewidzieć do koń­ca jak potoczą się wydarzenia korzys­ta­jąc ze znanych nam już infor­ma­cji. Brz­mi to oględ­nie, ale wychodzi w cza­sie sean­su, kiedy w pewnym momen­cie zaczy­namy odkładać pewne wskazów­ki na zasadzie „ OK z tego już sko­rzys­tali a z tego jeszcze nie a do koń­ca fil­mu dwadzieś­cia min­ut. A to wiem, co zaraz będzie”. Zresztą film pozostaw­ia pewien niedosyt — zwierz zas­tanaw­ia się czy jed­nak pewnych scen z niego nie wycię­to, bo są jak­by takie niedopowiedzenia, które spraw­ia­ją, że człowiek ma wraże­nie, że minęło dużo więcej cza­su niż film teo­re­ty­cznie obe­j­mu­je. Pon­ad  to jego wadą jest to, że nie daje ani chwili odd­echu. Co spraw­ia, że właś­ci­wie nie mamy w trak­cie sean­su cza­su na reflek­sję a kiedy film się kończy trochę jesteśmy zaw­iedzeni w jak nieciekawe miejsce zaprowadz­ił nas cały ciąg zdarzeń. W końcu zain­west­owal­iśmy tyle by go prześledz­ić a zakończe­nie jest jak każde inne, choć spodziewal­iśmy się zaskoczenia.

Zwierz był naprawdę miło zaskoc­zony Bra­dem Pit­tem w tym filmie, choć może był nieco niespraw­iedli­wy — Pitt wielokrot­nie udowad­ni­ał, że umie grac ale co warto zauważyć, niemal zawsze na drugim planie.

Zan­im zwierz napisze parę słów o aktorach, (bo to ważne w tym dobrze granym filmie) to chci­ał­by jeszcze podzielić cieka reflek­sją. Kiedy zwierz zaczął oglą­dać film i pojaw­iły się w nim pier­wsze kobi­ety zwierz był szcz­erze przeko­nany, że to kole­j­na pro­dukc­ja gdzie kobi­ety są ładne a face­ci zaj­mu­ją się pode­jrzany­mi intere­sa­mi. Ale film jest na tyle przewrot­ny, że okazu­je się, że tym, czego ci speku­lu­ją­cy życiem i śmier­cią bankierzy naprawdę się boja są kobi­ety. Kobi­ety, których nie rozu­mieją, w których się boja zakochać i które jeśli już obdarza­ją uczu­ciem sta­ją się najwięk­szą bronią prze­ciw nim. Przy czym stra­ch nie wyni­ka z bania się o nie tylko ich. Zwierz nie jest w stanie powiedzieć, czy to film, który bazu­je na jakimś przeko­na­niu, ze kobi­eta jest bytem irracjon­al­nym i przez to prz­er­aża­ją­cym czy pro­dukc­ja, która wskazu­je, że pewne ciemne strony człowieczeńst­wa nie są przyp­isane jak nam się wyda­je tylko do jed­nej płci. Pod tym wzglę­dem to film ciekawy i nieda­ją­cy spoko­ju, mimo, że pozornie wydawał się wpadać w najprost­szy możli­wy schemat.  W każdym razie zwierz cieszy się, że naresz­cie jest jak­iś film o przestępc­zoś­ci gdzie kobi­eta nie jest tylko matką (są podłe przestępcze mat­ki w kine­matografii) czy kochanką, która ma obow­iązek przechadzać się w wyuz­danych stro­jach i tyle.

Zwierz początkowo był przeko­nany, że kobi­ety w tym filmie będą takie jak zwyk­le w tego typu pro­dukc­jach — okaza­ło się jed­nak, że się mylił.

No dobra, jeśli coś na pewno jest dobre w Adwoka­cie to aktorstwo. Gra­ją­cy tytułową rolę Michel Fass­ben­der właś­ci­wie już nie musi udowad­ni­ać, że jest jed­nym z najlep­szych aktorów nowego pokole­nia, ale wciąż utwierdza zwierza w tym przeko­na­niu. Tu sprawdza się dobrze i jako pewny siebie adwokat i jako człowiek, który znalazł się w sytu­acji bez wyjś­cia. Jego bohater nie ma wiele dialogów jest bardziej słuchaczem. Dobre słuchanie na ekranie — tak by jed­nocześnie powiedzieć coś o swoim bohaterze i dać się nagrać drugiej stron­ie — wcale nie jest proste, ale Fass­ben­der radzi sobie z tym znakomi­cie. Zmienia się jego postawa, sposób chodzenia, spo­jrze­nie czy nawet uśmiech. Zresztą Fass­ben­der jest aktorem bard­zo fizy­cznym — zwierz zauważył to już dawno — np. potrafi być w jed­nej sce­nie bard­zo przys­to­jny by w drugiej sce­nie zbrzyd­nąć właś­ci­wie niewiele zmieni­a­ją w mim­ice. Ogól­nie zwierz jest zda­nia, że to znakomi­ta rola, nieza­leżnie od tego jak oce­nia się film. No i Fass­ben­der jest obec­nie na bard­zo krótkiej liś­cie, aktorów, którzy naprawdę umieją płakać na filmie.  A z uwag takich niepro­fesjon­al­nych — to jest niesamowite, jaki to jest foto­geniczny człowiek. Niemal wszys­tkie kadry, w których jest moż­na by opraw­ić — zwierz nie wie czy podzi­wiać czy lekko go za to nien­aw­idz­ić, bo co to za pomysł w każdej sce­nie wyglą­dać jak z sesji zdję­ciowej. Pozostałe role też są dobrze zagrane — Brad Pitt pozbaw­iony w końcu koniecznoś­ci gra­nia przys­to­j­ni­aków okazu­je się ponown­ie dobrym aktorem dru­go­planowym, a nawet może charak­terysty­cznym. Serio obec­nie Pitt wyda­je się zde­cy­dowanie mieć więcej do zaofer­owa­nia na drugim planie niż na pier­wszym. Do tego jego sposób mówienia i te drob­ne gesty, jakie doskonale wykonu­je (sposób, w jaki zakła­da kapelusz, popraw­ia pasek, bierze szk­lankę soku) są właśnie wzięte z arse­nału akto­ra drugiego planu. Doskonale sprawdza się też Bar­dem — Rid­ley Scott wziął udzi­ał w między­nar­o­dowym konkur­sie jak spraw­ić by Bar­dem nie był przys­to­jny na ekranie (jak na razie z zachod­ni reży­serów wyła­mał się tylko Woody Allen) i dał mu kre­tyńskie oku­lary, straszne stro­je i kosz­marną fryzurę. Ale tal­ent Barde­ma prze­bi­ja się przez to wszys­tko. W jed­nym mono­logu, w którym opowia­da jed­nocześnie żenu­jącą, ale i w sum­ie nawet śmieszną his­torię uwzględ­ni­a­jącą jego dziew­czynę i samochód widz­imy coś, czego w fil­mach zazwyczaj nie ma. Osobę skon­fun­dowaną, naprawdę niewiedzącą, co myśleć i nieco tym fak­tem prz­er­ażoną. Znakomi­cie zagrana sce­na. Zaskaku­ją­co dobrze wypa­da też w swo­jej roli Cameron Diaz — aktor­ka, której zwierz nie lubi okazu­je się ma w swoim arse­nale jed­nak jakieś środ­ki aktorskie, które jeśli się je dobrze poprowadzi dają pewien efekt, nato­mi­ast zupełnie nie sprawdz­iła się Pene­lope Cruz bo ponown­ie zwierz miał wraże­nie, że w całym zamiesza­niu zapom­ni­ano napisać jej rolę. A szko­da, bo w tle jest wiele dobrze napisanych postaci dru­go­planowych pojaw­ia­ją­cych się na chwileczkę, na jed­ną scenę i mają oni więcej zagra­nia od pięknej Penelope.

Trze­ba powiedzieć, że Fass­ben­der ma w sobie coś takiego, że niemal każdy kadr z nim przy­pom­i­na zdję­cie z sesji mody, jed­nocześnie mimo, że aktor jest przys­to­jny i foto­geniczny co jest coś takiego w jego urodzie, co pre­destynu­je go do gra­nia postaci które wcale nie są piękne.

No dobra, ale czy warto dla tego wszys­tkiego wybrać się do kina. Zwierz powie szcz­erze, że nie wie. Sam nie płacił za bilet i chy­ba jest z tego powodu zad­owolony. Z drugiej strony zwierz nie jest zły, że film obe­jrzał. Nie wyszedł z kina przeko­nany, że to strasz­na kicha. Nie był też całą pro­dukcją zmęc­zony, co częs­to zdarza mu się przy fil­mach zupełnie pozbaw­ionych duszy. Jak wspom­ni­ał wcześniej — jest tam kil­ka zdań, które moż­na spoko­jnie cytować (jak piękny ustęp o tym, że ludzie wymie­nili­by wszys­tko by nie czuć żało­by po kimś, ale jed­nocześnie za samo uczu­cie żało­by nic się nie kupi, więc to taka walu­ta, która unieważ­nia wszelkie log­iczne zasady wymi­any hand­lowej), ale jest też sporo scen, które budzą niechęć czy nawet nies­mak. Z całą pewnoś­cią trze­ba iść na film raczej, jako na zbiór reflek­sji nad naturą ludzką przykry­ty dla niepoz­na­ki pora­chunka­mi przestępczy­mi niż na film o pora­chunkach przestępczych. Jeśli przyjmiemy taki punkt widzenia może się nawet spodobać. Choć do zach­wytów chy­ba wszys­tkim będzie daleko. To może na DVD. Tak ten film obe­jrzeć moż­na na pewno.

Ps: A i oczy­wiś­cie nie czy­ta­j­cie recen­zji Szczer­by i zwierz radzi trzy­mać się już pro­fi­lak­ty­cznie z dala od recen­zji w CJG — recen­zen­ci wybor­czej mają uroczy zwyczaj streszcza­nia fil­mu poza granice spoil­era a to chy­ba w tym przy­pad­ku może wiele zepsuć.

ps2: Zwierz wyjeżdża na ten week­end na Blog Forum Gdańsk, więc jutro będzie bard­zo ważny wpis nato­mi­ast w niedzielę musi­cie sobie jakoś poradz­ić bez zwierza. Ale za to zwierz zachę­ca by śledz­ić na face­booku i insta­gramie jego relac­je z wyjaz­du do Gdańska.

10 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online