Hej
Dwa dni temu pod wpisem o tematach, których w filmach prawie się nie pokazuje pojawił się osobny wątek poświęcony postaciom biseksualnym. Homoseksualiści dawno się w kinie i w telewizji rozgościli, mają własne seriale (np. Spojrzenia HBO czy L Word) heteroseksualiści hasają wszędzie i sypiają z kim popadnie pod warunkiem, że jest płci odmiennej a biseksualiści nadal stanowią temat tak skomplikowany, że nawet jak są to ich nie ma. Tak moi drodzy przygotowując się do tego wpisu zwierz z zaskoczeniem stwierdził, że mógłby wrzucić doń zdecydowanie więcej przykładów biseksualnych postaci niż się spodziewał, kiedy zaczynał go pisać. Co nie zmienia faktu, że słynne zdanie o tym, że biseksualiści nie istnieją wcale nie przestaje być prawdziwe. Dziś, więc będziemy udawać, że biseksualiści w kulturze popularnej stanowią trochę specyficzną odmianę kota Schrodingera.
Ukradziony ze strony Tv Tropes (jak jeszcze jedna ilustracja dzisiejszego wpisu) cudowny kawałek grafiki pokazujący jak wygląda ludzka seksualność zdaniem większości popkulturalnych twórców
Zacznijmy od tego, że biseksualiści mają ogólnie przechlapane. Nie tylko w kulturze popularnej, ale i w życiu. Choć teoretycznie wydawać by się mogło, że to najbardziej logiczna orientacja seksualna (zastanówcie się nad tym przez chwilę – im szerszy wybór partnerów tym większe szanse powodzenia w trakcie ich szukania) wszyscy zdają się darzyć ten prosty koncept niechęcią. Osoby heteroseksualne uważają biseksualistów za zakamuflowanych homoseksualistów, homoseksualiści za zakamuflowanych heteroseksualistów. Wszyscy zaś żyją w przekonaniu, że mamy do czynienia z jakąś rozwiązłą grupą, która tylko czeka by zwiać do kogoś innej płci. Do tego nie sposób jednoznacznie się zadeklarować by nie usłyszeć, że przechodzi się przez jakąś fazę, eksperymenty czy pozerstwo i w istocie trzeba się zdecydować zamiast robić wokół siebie zamieszanie. Zdaniem zwierza niechęć bierze się między innymi stąd że osoby biseksualne podważają cały sens ostrego podziału na seksualności i prawdę powiedziawszy wydają się być na jakimś odrobine wyższym stopniu ewolucji, pod tym względem (zwierz który jest tak strasznie nudnie hetero nie robi tu sobie żadnej reklamy ;)
Skoro społeczeństwo ma z czymś problem to kino musi mieć nie mniejszy. Odbijają się w nim jak w lustrze niemal wszystkie problemy społeczne, ale pojawiają się wątki, na które w życiu społecznym zwierz sam z siebie nigdy nie trafił, (choć nie zaprzecza ich istnieniu). Zwierz postara się omówić problem na kilku przykładach, ale chce was zapewnić, – że przykładów naprawdę znajdziecie dużo więcej. Zwierz postanowił podzielić dzisiejszy wpis na kilka jego zdaniem popularnych tropów. Zwierz rzecz jasna o wszystkim nie napisze, ale chciałby wskazać te problemy, które jego zdaniem są najistotniejsze. A i jeszcze jedno zwierz postanowił nie skupiać się ( z małymi wyjątkami) na produkcjach poświęconych wyłącznie mniejszościom seksualnym.
Zwierz po prostu musiał dorzucić tą ilustrację. Jest tak przecudowna i dobrze oddaje schemat „Nie jestem bi ale to jest Batman”
Nie jestem bi, ale… – ukochany trop seriali komediowych, dotyczący przede wszystkim kobiet. Bohaterki seriali nie są biseksualne i obchodzą ich przede wszystkim mężczyźni ale nie przeszkadza czynić to uwag na temat innych kobiet – zwykle sugerujących, że gdzieś tam czują do nich pociąg. Doskonale widać ten wątek na przykładzie Lilly z How I Met Your Mother. Lilly oczywiście jest żoną Marchalla, matką dzieciom ale w ciągu dziewięciu lat trwania serialu nie raz sugerowała, że Robin niesłychanie jej się podoba. Nie mniej w przypadku pojawienia się takiego tropu nigdy nawet przez chwilę nie mamy do czynienia z sugestią, że postać może być biseksualna. To raczej wynik pewnego przekonania (które Hollywood dzieli z przemysłem pornograficznym), że każda kobieta w gruncie rzeczy jest trochę lesbijką. Podobne wątki pojawiają się w wielu serialach komediowych np. w Przyjaciołach (doskonałym przykładem jest Pheobe) czy w The Big Bang Theory (Amy i jej uwagi o Penny). Przy czym co ciekawe właściwie zawsze takie uwagi wygłaszają kobiety. Dlaczego? Należałoby się zapewne zagłębić w kolejne przekonanie dzielone przez Hollywood i przemysł pornograficzny, ze o ile kobiecy biseksualizm jest powszechny o tyle męski oznacza przekroczenie dużo większej granicy obyczajowej. Choć należałoby stwierdzić, że zdarzają się przypadki kiedy ten sam wątek wykorzystuje się w innym kontekście – tu można przywołać przykład Housa który wielokrotnie w serialu naśmiewał się z urody i atrakcyjności Chase’a. Ale ponownie – ma to zupełnie inny oddźwięk – mężczyzna uznający atrakcyjność innego mężczyzny właściwie zawsze musi czynić to w sposób ironiczny, ewentualnie mamy do czynienia z bromance (jak Turk i JD w Scurbs), w którym oczywiście sporo jest uczucia ale zupełnie nie wspomina się o jakimkolwiek seksualnym tle wzajemnej fascynacji (co jest absolutnie OK, żeby nie było – zwierz szuka tropów a nie ocenia).
Wysiadłem z pociągu Biseksualizm na przystanku Homo – istnieje silnie zakorzenione w społeczeństwie i popkulturze przekonanie, że biseksualizm jest w istocie wyparciem swojego homoseksualizmu. Doskonale pokazuje to np. postać Santany z Glee która wydaje się być jak najbardziej biseksualna ale ostatecznie okazuje się, że jej związki z chłopakami poprzedzały jedynie deklaracje dotyczącą homoseksualizmu. Zresztą Glee z biseksualizmem ma spory problem – doskonale pokazuje to odcinek w którym Kurt wyrzuca swojemu chłopakowi Blaine’owi, że jego wątpliwości na temat własnej orientacji (Blaine dość słusznie zauważa że jest młody i w sumie wszystkiego o sobie może nie wiedzieć) są pozbawione sensu. Podobnie jest w przypadku postaci ze słynnego serialu Słowo na L gdzie ponownie biseksualizm stanowi jedynie stadium pośrednie przed ostateczną deklaracją swojej „prawdziwej „orientacji. Warto też dodać, że ten schemat działa w druga stronę – Angela z Bones była biseksualna do czasu kiedy znalazła odpowiedniego faceta z którym wzięła ślub i założyła rodzinę. Przy czym nie chodzi tu o problem z monogamicznością postaci biseksualnej tylko o to, że nigdy potem serial już o jej biseksualnych skłonnościach nie wspomina. Tak jakby wszystko minęło jak sen złoty. Szlachetnym wyjątkiem wydaje się być np. postać Callie Torres z Grey’s Anatomy. Choć bohaterka miała w serialu męża zanim zaczęła wchodzić w związki z kobietami to jednak rzucona przez swoją dziewczynę wróciła na chwilę do swojego kochanka. I choć scenarzystce było to potrzebne głównie po to by bohaterka zaszła w ciążę to jednak łatwość z jaką postać podjęła tą decyzję pokazuje, że nawet pisząc postać która decyduje się na stały związek (ostatecznie Callie wzięła ślub z kobietą) nie musi być pisana zupełnie jednostronnie. Ciekawym jest też fakt (nieco obok tego tropu), że np. w filmach takich jak Brokeback Mountain wszyscy widzimy historię dwóch kowbojów homoseksualistów, – kiedy w istocie mamy tu do czynienia z historią dwóch kowbojów biseksualistów, (przy czym jeden bardziej niż drugi). To ciekawe jak bardzo ta trzecia możliwość nam się nie zapala w głowie.
Jestem nieśmiertelny/z przyszłości i mam to wszystko gdzieś – przekonanie o ewolucyjnej wyższości biseksualizmu nad prostymi podziałami podzielają tez twórcy seriali i filmów. Wampiry z True Blood (ale także np. z serii Ann Rice) są po prostu biseksualne gdyż żyjąc tak długo dawno zdążyły porzucić proste przekonania o wyższości jednej czy drugiej orientacji. Podobnie zresztą w nowych interpretacjach Doriana Grey gdzie bohater żyjąc tyle lat uwodzi zarówno kobiety jak i mężczyzn. Przy czym w obu przypadkach biseksualizm jest wyrazem pewnej dekadencji czy zblazowania wynikających z długowieczności. Innymi słowy biseksualizm stanowi nieco potwierdzenie, że po tylu latach człowieka czy wampira właściwie nic już nie obchodzi. Z kolei ciekawie przedstawia się przyszłość gdzie wydaje się iż właściwie problemu już nie ma – Babylon 5 czy Farscape pokazują wizę w której wszystko jest tak płynne że właściwie nikt się niczym nie przejmuje. Z drugiej jednak strony pomiędzy deklarowaną płynnością postaw a realnym pokazywaniem takich płynnych postaw może być spora przepaść. W ostateczności bowiem poza kilkoma postaciami wszyscy znajdują się w tych dość klasycznych ramach. Ciekawym przykładem jest Torchwood który trochę łączy oba wątki poprzez postać Jacka Harknessa i obecność elementów kosmicznych/z przyszłości. Torchwood trochę zakłada, że biseksualni są wszyscy i dość mocno tym przekonaniem gra. Przy czym spory tu wpływ na zespół zdaje się mieć panseksualny (coś czego w ogóle prawie w serialach nie ma) Jack oraz jego postawa „ze wszystkim co ma kod pocztowy”.
Biseksualny czytaj rozwiązły – gdzieś na marginesie wszystkich tropów pojawia się dość znienawidzony przez biseksualistów przesąd że osoby o takiej orientacji są rozwiązłe. Nie pomaga tu kultura popularna która trochę się do tego schematu myślenia przyczynia (np. biseksualizm 13 z Housa wychodzi na jaw kiedy bohaterka sypia z kim popadnie, bohaterka Kids are All Right mimo, że ma żonę i dzieci od razu rzuci się na przystojnego mężczyznę który pojawia się w jej życiu). Ostatnio a jakże biseksualna postać pojawiająca się w Grze o Tron też rzecz jasna pokazana jest jako mówiąc eufemistycznie – ceniąca wszelkie rozrywki świata. Problem jednak polega na tym, że jednocześnie wiele osób odrzuca coś co nazywa biseksualizmem deklaratywnym czyli – postać deklaruje się w serialu jako biseksualna ale nigdy tego nie pokazuje widzom (coś jak Stiles w Teen Wolf który niczego nie wyklucza ale z drugiej strony nigdy w serialu do niczego nie dochodzi czy Irene Adler która sypia z kobietami, ale wciąż zaprasza Sherlocka na obiad). Choć może należałoby dodać, jeszcze że istnieje trop mówiący „nie jestem biseksualistą ale ten jeden jedyny człowiek pociąga mnie tak, żem gotów zmienić orientację” – i tu chyba najbardziej pasuje Irene Adler. Pozornie te dwie kwestie nie są ze sobą związane – ale tylko pozornie. Jeśli bohater biseksualny ma być pokazany jako taki w filmie i nie ma to być jedynie deklaracja oznacza to, że musimy jedną osobę widzieć w co najmniej dwóch związkach w jednym filmie, ewentualnie widzieć zdradę z kimś innej płci. Co oczywiście przyczynia się do utwierdzania pierwszego stereotypu, że bycie bi oznacza bycie rozwiązłym i sypianie z kim popadnie. Z drugiej strony nie trudno dziwić się widzom, którzy mają trochę dość biseksualnych postaci, które nigdy nic poza zadeklarowaniem się jako takie nie uczyniły bo sprawia to wrażenie, że scenarzyści wkładają im w usta taką deklarację tylko dlatego, ze chcą mieć ciekawsza postać czy wyjść na bardziej postępowych.
Birdzo zaburzone osoby– istnieje pewne przekonanie, że postacie biseksualne są najczęściej albo złe i podstępne albo zaburzone. Dobrze pokazuje to serial Nip/Tuck gdzie właściwie wszystkie postacie wcześniej czy późnej kwestionują swoją seksualność i wszystkie możemy uznać za mniej lub bardziej zaburzone czy zmagające się z różnymi demonami. W ostateczności biseksualizm zawsze przynosi mniejszy lub większy zawód i albo każe wrócić do wcześniejszych preferencji albo jest dowodem, że postać ma w swojej historii jakiś mroczny epizod z seksualnej przeszłości który każe mu kwestionować swoją postawę. Ale nie tylko Nip/Tuck dostarcza nam takich przykładów. Utalentowany Pan Ripley, wspomniany już przeciwnik Bonda to typowy przykład na to, ze biseksualizm jest wadą charakteru która często przydarza się tym złym. Dlaczego? Ponownie wydaje się, że twórcy (rozliczni) grają tu na stereotypie człowieka który nie tyle nie ogranicza się do jednej płci co gra przeciw obu uwodząc kogo się da dla własnej korzyści. Są przebiegli, rozwiąźli i nieobliczalni w każdej chwili gotowi do zdrady czy zmiany preferencji. Innymi słowy ufać takim zdecydowanie nie można. Przy czym nawet jeśli postać biseksualna jest po naszej stronie – jak Kalinda z Good Wife to wciąż istnieje przekonanie czy sugestia, że ze swoich skłonności korzysta w sposób instrumentalny gwarantując sobie jednocześnie dostęp przez łóżko do kobiet i mężczyzn.
Biseksualny samiec alfa – to trop o którym zwierz musi powiedzieć, że wydaje mu się jednym z najdziwniejszych wytworów kinematografii (choć zwierz nie mówi, że jest on zupełnie nie prawdziwy). Otóż wydaje się, że istnieje trop (dotyczący chyba tylko mężczyzn), który dałoby się streści następująco „Jestem tak pewien swojej męskości i powodzenia u kobiet że mogę sypiać z mężczyznami”. Na ten schemat łapie się oczywiście dialog Jamesa Bonda ze Skyfall który jest zupełnie nie wzruszony flirtującym z nim Silvą a nawet sugerujący, że to nie pierwszy raz. Podobny schemat w nieco innych okolicznościach wykorzystano w serialu Gossip Girl gdzie pocałowany przez faceta Chuck Bass (wyznaczony przez twórców serialu na największego rozpustnika spośród bohaterów) sugeruje, ze to nie pierwszy raz kiedy całuje mężczyznę. Schemat jest tu podobny – biseksualizm nie wchodzi w grę bo to dokładnie ten typ facetów którzy nawet sypiając z innymi facetami nadal pozostaliby hetero. Z rzadka spotyka się ten schemat w wersji kobiecej – wydaje się, ze najbliżej tego jest Samantha z Seksu w Wielkim Mieście która raz zdecydowała się na związek z kobietą by jednak uznać że to nie dla niej. Przy czym o ile w przypadku męskich typów paradoksalnie umiejętność wykorzystania fascynacji innych mężczyzn służy potwierdzeniu swojej męskości i heteroseksualności o tyle w przypadku kobiet jest raczej obowiązkowym i nie udanym eksperymentem (po którym co prawda umacnia się przekonanie o heteroseksualności ale nie swoją pozycję).
Bond jest tak bardzo hetero, że może być bi. Choć wszyscy wiemy, że nie jest.
Przeglądając sieć można natrafić na mnóstwo przykładów biseksualnych postaci w telewizji czy filmie. Jednocześnie jednak sami biseksualiści twierdzą, że w kinie nikt ich nie reprezentuje. Zdaniem zwierza nie trudno stwierdzić, że istnieje różnica pomiędzy pojawieniem się postaci a poczuciem, że jesteśmy reprezentowani w mediach. Wciąż w serialu takim jak Sex and The City można umieścić odcinek, w którym bohaterka dochodzi do wniosku, że cały ten biseksualizm to zawracanie głowy dla młodych ludzi (co ciekawe pada ona w tym odcinku ofiarą koszmarnie stereotypowego myślenia na temat biseksualizmu). Wciąż postępowe Glee może sugerować, że osoby biseksualne zawsze myślą o związku z partnerem innej płci nawet, jeśli deklarują przywiązanie i wierność. Wciąż pociąg do dwóch płci na raz będzie takim dowcipnym dodatkiem, zawracaniem głowy bądź jak to często bywa – czymś w rodzaju miejskiej legendy. Zdanie o eksperymentowaniu na studiach jest tak powszechne, że można by wymienić setki filmów czy seriali, w których pada. Ale właśnie – po takich eksperymentach bohaterowie wypierają się jakichkolwiek związków z biseksualizmem ewentualnie traktują je jako moment oświecenia i przejścia w kierunku homoseksualizmu. Tym bardziej jest to poruszające kiedy spojrzy się na dane pokazujące ile osób deklaruje się jako biseksualne. Okaże się wtedy, że jest ich niekiedy nawet więcej niż te które deklarują się jako zadeklarowanie homoseksualne, zwłaszcza wśród kobiet. Tymczasem w przestrzeni kultury homoseksualizm znalazł sobie sporą przestrzeń gdzie powoli zostaje wyprany ze wszelkich szkodliwych schematów przedstawiania go na ekranie. Jednocześnie biseksualiści na ekranie – którzy nie wpasowują się w żaden z żelaznych schematów, stanowią naprawdę ułamek tego co możemy zobaczyć (choć warto zauważyć że takie postacie są ale zwierz ten pozytywny obraz zostawilby na inny równie długi wpis). Dlaczego tak jest? Czyżby rzeczywiście tak bardzo odrzucała nas stawiająca wszystko na głowie koncepcja, że można wybierać ludzi a nie płeć? A może problemem jest brak świadomości i osób występujących w imieniu mniejszości? A może największym problemem jest to, że ludzie po prostu nie są w stanie uwierzyć w jakąkolwiek deklarację dotyczącą biseksualizmu jeśli widzą nas w związku z kobietą albo mężczyzną. Co by było nawet logiczne bo wszak największą klątwą ludzkości jest fakt, że tak wiele osób widzi rzeczy tylko czarnymi i białymi. A tu przecież jest cała tęczowa gama odcieni szarości.
Ps: Przepraszam was najmocniej że pominął zwierz pewnie dziesiątki przykładów i tropów. Problem polega na tym, że ten wpis już i tak jest bardzo długi a zwierz ma wrażenie, że mógłby być jeszcze dziesięć razy dłuższy. Ale zwierz jak zwykle chętny do dyskusji.
Ps2: Zgadnijcie kto jutro idzie na X-menów? (tu wyobraźcie sobie dziki taniec zwierza przed monitorem).