Hej
Wiecie dlaczego zwierz nie jest w stanie i pewnie przez najbliższe lata nie będzie w stanie stwierdzić że Doktor Who to serial który się popsuł? Bo ilekroć pojawiają się gorsze odcinki i zwierz zupełnie traci zapał nagle w kolejnym epizodzie dostajemy doskonale poprowadzoną historię. Zwierz ma niekiedy wrażenie, że Doktor Who to serial który przechodzi reboot co odcinek. To ma swoje minusy ale ma też swoje plus. Jedno jest pewne – jeśli w ostatnich tygodniach czegoś zwierzowi brakowało w odcinkach o Doktorze to znalazł to we Flatline. Odcinku który jest dokładnie taki jaki odcinek Doktora powinien być. A i spoilery
Flatline to jest bardzo Doktorowy odcinek. Nareszcie (autorem plakatu jest Stuart Manning)
Zacznijmy od tego, że w warstwie fabularnej właściwie mamy powrót do starego sprawdzonego schematu. Doktor ląduje swoją TARDIS w absolutnie normalnym miejscu ( tu mamy przedmieścia Bristolu) i nagle okazuje się, że w tej normalnej okolicy dzieją się rzeczy co najmniej dziwne. Tu zaczyna się powolne rozwiązywanie zagadki z udziałem postaci drugoplanowych – najczęściej okolicznych mieszkańców. I w końcu pokonanie potwora. Ten schemat zawsze się sprawdzał i choć wszyscy lubimy kombinowanie to jednak jeśli odpowiednio się poprowadzi tą stosunkowo prostą historię można otrzymać odcinek znakomity. Pierwszą modyfikacją jaką scenarzysta Jamie Mathieson wprowadza do schematu to brak w tym odcinku Doktora. To znaczy Doktor jest i to nawet bardziej niż w wielu poprzednich odcinkach ale zamknięty w TARDIS powierza swój śrubokręt i zadanie Clarze. To doskonały zabieg. Po pierwsze – Doktor uwięziony w TARDIS podpowiadający jedynie przez ucho Clarze co ma dalej robić ujawnia przed nią całkiem sporo mechanizmów swojego działania. Co prawda są to podstawy psychologii ale po raz pierwszy Doktor tak wyraźnie mówi co trzeba robić z ludźmi na których niemal zawsze napotyka się Doktor w czasie swoich przygód. Druga sprawa – Clara może się na własnej skórze przekonać dlaczego Doktor kłamie, jakie są jego metody działania, dlaczego wybiera taki schemat postępowania a nie inny. Jednocześnie im dłużej trwa odcinek tym częściej Clara wpada w bardzo podobny do Doktorowego ton (doskonała scena z pędzącym pociągiem i opaską do włosów) czy sposób działania – kiedy z radością i lekkim szaleństwem w oczach wpada na pomysł jak rozwiązać problem skurczonej TARDIS ale oczywiście nikomu o tym nie mówi. Z kolei Doktor dowiaduje się w tym odcinku, że Clara podróżuje z nim bez aprobaty Dannego. Co więcej orientuje się, że nie tylko on jest w tym duecie mistrzem kłamstw. Jeśli 12 i Clara nie za bardzo się rozumieli to po tym odcinku powinni wiedzieć o sobie zdecydowanie więcej niż dotychczas.
Pomysł na TARDIS mniejszą na zewnątrz to taki prosty sposób na zbudowanie dramaturgii odcinka
Druga sprawa to postacie występujące w tle. W tym odcinku były chyba najlepsze od rozpoczęcia sezonu. Po pierwsze zwierz doszedł do wniosku, że to ciekawy pomysł by na grupę pomocników wybrać osoby skazane na roboty publiczne. Scenarzyści podchodzą tu do ludzi z drobnymi wykroczeniami na koncie ze sporą dawką życzliwości. A już młody twórca graffiti jest jednym z niewielu bohaterów drugoplanowych, który w całym odcinku wykazuje się inteligencją, odwagą a nawet skłonnością do daleko idącego poświęcenia. Z kolei reszta bohaterów choć w dużym stopniu anonimowa także wydaje się życzliwa – kilka razy widzimy jak sprzeciwiają się niepotrzebnemu okrucieństwu nadzorującego ich strażnika, czy przepraszają Clarę że zachowali się wobec niej nieodpowiednio. Dla odmiany osobą nieciekawą, pozbawioną wyobraźni i po prostu niedobrą okazuje się tu nadzorca. Ponownie – jest to doskonale napisana postać. Okrutna takim drobnym okrucieństwem, w gruncie rzeczy być może nie warta ratowania (skoro nie jest mu żal życia innych ludzi dlatego, że uważa ich za gorszych) ale cały czas obecna, podążająca za Clarą krok w krok w kierunku ocalenia. Odcinek nie daje złudzeń – mimo, że teoretycznie bohater mógłby się czegoś nauczyć nie zachodzi w nim żadna zmiana. To bardzo ciekawe rozwiązanie. Uratowanie kogoś niemiłego czy nawet niedobrego doskonale pokazuje specyficzną misję Doktora który sam na takie decydowanie kogo uratować pozwolić sobie nie może.
Clara jest bardzo dobrym Doktorem, kłamie, manipuluje ale też myśli z prędkością błyskawicy
Trzecia sprawa. Sami przeciwnicy. Zwierzowi podobało się w nich wszystko. To, że byli tak straszliwie nieokreśleni na początku (bardzo niepokojące uczucie pozostawiała pierwsza część odcinka – zwłaszcza kiedy człowiek orientował się czym są murale na ścianach), to kiedy przez chwilę zastanawiamy się nad ich intencjami, sposób porozumiewania się, w końcu odkrycie 3D (przy pierwszej scenie z trzema wymiarami zwierz aż podskoczył) oraz te nieskładne sylwetki poruszające się po ciemnych tunelach. W ogóle ciemne tunele – tajne przejścia, drzwi które nagle mają płaskie klamki, ludzie ginący w pełnych pokojach i ci przeciwnicy którzy są tak strasznie inni, że w ogóle nie sposób myśleć tymi samymi kategoriami co oni. Zwierz rzadko się boi oglądając Doktora ale tu miał naprawdę uczucie takiego narastającego niepokoju. Zresztą ponownie najlepiej sprawdza się zagrożenie które jest takie ledwo wyczuwalne. Wielkie potwory, czy roboty jednak nie są człowieka w stanie tak przestraszyć jak właśnie ruszające się ściany czy ciągnący za nogę dywan. Jak serial nadal nas tak będzie straszył to whovianie będą chodzić po pokojach daleko od ścian, nie dotykając podłogi najlepiej zamknięciu w kulach i nigdy nie stawiający stóp obok łóżka.
Bardzo sympatyczna jest postać młodego grafficiarza.
Jednak tym co zwierz przyjął z największym entuzjazmem był powrót Doktora. Przez tyle odcinków zwierz narzekał że coś mu nie pasuje. Niestety najbardziej nie pasowało mu prowadzenie przez scenarzystów postaci Doktora. Tu teoretycznie postać jest wycofana dając szansę Clarze być doskonałym Doktorem (zwierz powie szczerze – wymyślone przez nią rozwiązanie problemu skurczonej TARDIS było dowodem na to, że czasem nie trzeba straszne kombinować by znaleźć fajne rozwiązanie dla największego problemu odcinka. Moffat mógłby się uczyć). I Clara jest dokładnie takim Doktorem jakiego zwierz lubi i pamięta. Co nie zmienia faktu, że kiedy w końcu Doktor staje w drzwiach TARDIS i wygłasza swój monolog (doskonale przez Calapdiego zagrany jak cała ta scena) przy czym mówi że nie obchodzi go los dziwnych przybyszów bo ziemia jest pod ochroną, to zwierz miał wrażenie jakby oglądał jeszcze raz Tennanta w Christmas Invasion – jakby tamten dziesiąty Doktor nagle rozbłysnął w Dwunastym. Podobnie zresztą podobała się zwierzowi strasznie scena kiedy już problem odcinka został rozwiązany. Lekki strach ludzi przed Doktorem, oraz jego smutna konstatacja że udało się uratować ziemię ale nie można zapominać że zginęli ludzie. Plus cudowne stwierdzenie, że bycie doskonałym doktorem nie ma nic wspólnego z byciem dobrym. Zwierz zdecydowanie woli kiedy problemy moralności działań Doktora są pokazywane i rozważane w taki sposób.
Nareszcie Doktor jest w tym odcinku Doktorem. Długo czekałam.
Trzeba też przyznać, że ten odcinek nareszcie dał Clarze coś do grania. Teoretycznie od dawna wiemy, że to pewna siebie i zaradna dziewczyna. Ale dopiero pozbawiona obecności Doktora pokazuje na co naprawdę ją stać. Zwierz zawsze lubił Clarę ale miał wrażenie, że nigdy nie była w stanie zrobić na nim takiego wrażenia jak w pierwszym świątecznym odcinku, kiedy była jakby o krok przed Doktorem. Tu zwierz miał wrażenie jakby powróciła nie tylko tamta postać ale też tamten sposób gry. Przy czym Jamie Mathieson zdecydował się mimo wszystko skomentować jakość nadopiekuńczość Dannego – zdaniem zwierza w świetnej scenie gdzie wszyscy widzimy że Clara wcale jego zaniepokojenia i troski nie potrzebuje. Zresztą Clara odrzucająca jego telefon i nie mówiąca mu wcześniej prawdy jest postacią którą zwierz lubi bardziej niż Clarę obiecującą że zawsze będzie informować Dannego ilekroć znajdzie się w niebezpieczeństwie. Na koniec zwierz zostawił ostatnią scenę. Ponownie wracamy do co raz bardziej intrygującego wątku Missy. Zwierz przyzna szczerze – jest stuprocentowo pewny, że się tym wątkiem rozczaruje. Nie ukrywajmy, wszelkie duże historie w Doktorze czasów Moffata rozczarowywały. Ale nie zmienia to faktu, że zanim się rozczarujemy czeka nas sporo domysłów i w sumie dobrej zabawy. Scena z Missy w tym odcinku to coś co oczywiście budzi olbrzymie emocje i sprawia, że widzowie zastanawiają się czy przypadkiem Moffat nie zrobi tego samego. Pamiętacie w przypadku Amy wydawało się kilka razy że już wiemy wszystko, ale scenarzysta posłusznie wrócił do owej wyrwy w ścianie z pierwszego odcinka z Jedenastym w odcinku ostatnim. Może więc Clara będzie kimś jeszcze więcej niż nam się wydawało, na razie jednak możemy brnąć w domysłach co jest ulubioną czynnością wielbicieli Doktora – przynajmniej ostatnimi czasy.
Kim jesteś Claro? Bądź kimś ciekawszym niż się wydajesz.
Zwierz musi wam wyznać. Do oglądania tego odcinka Doktora zabierał się trochę bardziej z poczucia obowiązku niż z entuzjazmu. Choć podobała mu się Mumia w Orient Expresie to jednak wciąż miał wrażenie że nie czuje tego co kiedyś. Przy Flatline czuł się jakby oglądał odcinek z 10 Doktorem. A zwierz nie kochał nigdy żadnego innego Doktora tak bardzo jak Dziesiątego. Tak więc sami widzicie. Nie sposób porzucić Doktora, czy nawet zebrać się za jednoznaczną krytykę sezonu. Bo zaraz znów stanie w drzwiach TARDIS i okaże się że jest dokładnie tym Doktorem na którego czekaliśmy. Tylko muszą pamiętać, że Doktor zawsze musi być postacią nie jednowymiarową.
Ps: Zwierz ma dla was prawdziwego newsa. Onet zaprosił go do współpracy w ramach projektu Onet Autorzy – teksty zwierza będą pojawiały się na Onecie jak zwykłe treści. Zwierz będzie na tym trochę zarabiał ale nie dlatego się zdecydował na współpracę. Zanim zwierz wymyśli gdzie wrzucić link na stronę daje tu link do swojego profilu. Zwierz bardzo cieszy się z tej współpracy – ma zamiar traktować swoją obecność na Onecie jako miejsce gdzie będzie raczej pisał felietony na tematy, które raczej nie zmieściłby się na zwierzu. Teksty nie będą umieszczane zbyt często (ileż można czytać zwierza) ale pewnie kilka razy w miesiącu zwierz zaprosi was do lektury. I uprzedzając pytania – nie boję się komentarzy. Zawsze mogę ich nie czytać :)
Ps2: Zwierz ogląda sobie drugi sezon Faking It i choć to całkiem sympatyczna produkcja, nie pozbawiona wad, to jednak ostatni odcinek w którym bohaterowie walczą o miejsce w szkolnym kółku dramatycznym był tak cudowną satyrą na produkcje typu Glee że serial ma od zwierza jeszcze jednego plusa.