Hej
Zwierz ma jedną zasadę. Ze wszystkich rzeczy jakie robicie jako fani jednej nigdy nie powinniście się wstydzić (niezależnie od okoliczności). Tego, że podjęliście decyzję by coś obejrzeć tylko ze względu na aktora. Sama decyzja niczego w obiorze nie zmienia, zaś sprawia, że możemy w życiu natknąć się na niejedną produkcję, której normalnie byśmy nie tknęli. Zwierz jak wiecie ma skłonność do tego by oglądać absolutnie wszystko z czym mieli do czynienia jego ulubieni aktorzy czasem znajduje się oko w oko z produkcjami, których nigdy by nie dotknął. Albo nie pomyślałby żeby obejrzeć je koniecznie w oryginalnej wersji językowej. Tymczasem niesłychanie często odhaczając kolejne pozycje w filmografii aktora zwierz trafia na animację. I wtedy – niezależnie od tego czy produkcja wygląda na dobrą czy nie zwierz decyduje się ją obejrzeć. Co więcej obejrzeć w oryginale (bo tylko wtedy są tam jego ulubieni aktorzy). Dziś spis kilku filmów które zwierz tak obejrzał. I co z tego wynikło.
Dzwoneczek i Tajemnica Piratów – od chwili kiedy zwierz dowiedział się, że Tom Hiddleston użyczy głosu bohaterowi w tym animowanym filmie Disneya zwierz wiedział, że koniecznie musi go zobaczyć w oryginalnej wersji językowej. Mówił o tym na tyle głośno, że ostatecznie tuż przed świętami DVD wylądowało w jego skrzynce w formie niespodzianki od dystrybutora produkcji. Zwierz nie czekał ani chwili, wrzucił DVD do odtwarzacza, wyłączył lektor i… No właśnie moi drodzy – przeżył zaskoczenie. Kiedy ogląda się tego typu produkcje tylko dlatego, że Tom Hiddleston śpiewa w jednej ze scen to spodziewamy się trochę cierpień. Zwłaszcza, że zwierz jak deklarował nie lubi świata Piotrusia Pana a i latające wróżki nie brzmiały jak coś kierowanego do zwierz. Jakie więc było moje zaskoczenie kiedy okazało się, że to bardzo przyzwoita animacja, z dobrym scenariuszem i nawet nawiązaniami do Star Treka (niewielkimi ale zawsze). Co więcej zwierz oglądał film z rosnącym zaskoczeniem. O to produkcja o Dzwoneczku realizowała jedno z podstawowych założeń związanych z pokazywaniem postaci dziewczynek na ekranie. Wszystkie bohaterki były jednocześnie dziewczęce i zaradne, odważne, dociekliwe i inteligentne. Zwierz zaskoczeniem spoglądał na postacie które widuje się stosukowo rzadko – grupę zaprzyjaźnionych dziewczynek które jednak nie są po prostu wersjami męskich bohaterów (co często się robi). Główna przeciwniczka bohaterek ani przez moment nie jest chłopczycą, czy brzydką wróżką – jest za to niesłychanie uzdolniona w typowych eksperymentach chemicznych i zadaje pytania prawdziwego naukowca. Zwierz musi przyznać, że siedział oniemiały – to z czym Disney nie zawsze dobrze radzi sobie w swoich mainstreamowych produkcjach nagle pojawiło się zupełnie z boku w filmie który prawdopodobnie większość ludzi czytających o nim w gazecie potraktowałaby jako produkcję z cyklu „jak sprzedać więcej zabawek”. Zresztą co ciekawe – film stanowi ciekawy prequel do Piotrusia Pana z kilkoma takimi nawiązaniami że zwierz zastanawia się czy młody widz je wyłapie. W każdym razie jest to jedno z większych zaskoczeń zwierza od dawna.
Tak zwierz obejrzał film dla śpiewającego Toma nie ma z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia
Pirates! Band of Misfits – pod żadnym pozorem nie oglądajcie tego filmu z dubbingiem poza tym że stracicie sporo żartów stracicie przede wszystkim film gdzie występuje Martin Freeman (z cudownie łagodnym głosem) David Tennant (który ma olbrzymie doświadczenie w graniu w słuchowiskach radiowych) i Hugh Grantem który być może po raz pierwszy gra role naprawdę niezgodną z jego wcześniejszymi wcieleniami. Piraci to jeden z tych filmów które są czystą rozkoszą dla wielbiciela angielskiego dowcipu. Czego tam nie ma – Charles Darwin, Dodo, zła królowa Wiktoria i konkurs na najlepszego Pirata. Ogląda się to wszystko bardzo przyjemnie a jednocześnie przemycona w filmie nauka dotycząca konieczności ochrony zagrożonych gatunków nie jest jakoś szczególnie nachalna. Poza tym słuchajcie w tym filmie mają najsłodsze Dodo kinematografii. Do tego wszystko jest robione tą cudowną techniką którą Anglicy posługują się najlepiej na świecie. Film ostatnio bardzo u nas przeceniano więc spokojnie możecie się rozejrzeć za wersją DVD gdzie spokojnie wyłączycie lektora i zobaczycie nieco inny film niż w kinie.
Wcześniej czy później wszyscy dochodzimy do momentu kiedy oglądamy film o Piratach bo wśród aktorów pojawia się nasz ulubiony szkot.
Droga do El Dorado – zwierz obejrzał ten film wyłącznie ze względu na obsadę głosową. W końcu trudno byłoby zwierzowi przejść obojętnie wobec produkcji w której bohaterowie mówią głosami Kennteha Branagha i Kevina Kline. Jednak tym co naprawdę zaskoczyło zwierza było odkrycie jak inny jest to film kiedy przestawi się na oryginalne głosy. Nie chodzi jedynie o to, że w Polskiej wersji wypadło mnóstwo doskonałych kwestii z oryginału. Chodzi też o to, że jednak kiedy człowiek wie jak aktorzy wyglądają i jak grają to postacie naprawdę zdecydowanie ożywają. Kiedy zwierz przywołuje z pamięci całą produkcję to musi powiedzieć, że nie trudno jest mu podstawić sobie w miejsce animowanych bohaterów twarze grających ich aktorów. Jeśli chodzi o sam film, to jest to jedna z lepszych i zabawniejszych animacji jaką zwierz zna, jeden z tych przypadków kiedy nieudana produkcja znajduje swoje miejsce w Internecie i staje się nie tylko jednym z filmów koniecznych by zrozumieć tumblr ale także olbrzymim źródłem memów. Zwierz pisał nawet o tym cały wpis. Sam zaś jest bardzo szczęśliwy że na film wpadł stosunkowo wcześnie stosując swoją zasadę że jeśli Kenneth Branagh gra to zwierz ogląda.
Transformers The Movie – tu sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Zwierz w dzieciństwie nie to, że lubił ten film ale kochał go tak jak… trudno zwierzowi powiedzieć jaki inny film kochał podobną miłością w dzieciństwie. Pewnie część z was ma takie uczucia w stosunku do Króla Lwa. Ale zwierz był już nastolatką kiedy dowiedział się (od brata) że zła planeta/transformers/potwór/bóstwo przemawia głosem Orsona Wellesa. Zwierz zasiadł jeszcze raz przed ekranem i usłyszał w swojej ukochanej animacji sprzed lat głos który kiedyś przeraził tysiące Amerykanów. Dla zwierza było to jakieś przeżycie zupełnie przedziwne bo spotkały się nagle dwa zupełnie osobne światy filmowych fascynacji zwierza. Co zaś się tyczy samego filmu, to zwierz nie może się go nachwalić. Po prostu uwielbia ta historię, uwielbia fakt że oglądał ją mając bardzo słabe pojęcie co było wcześniej (potem zaś dość dobrze wiedział co się stało później) i czuł się tak wrzucony w narrację. Do tego film ma doskonałą muzykę i genialne sceny. Do dziś zwierz ma dreszcze kiedy udaje się otworzyć Matrycę przywództwa i może z pamięci cytować ostatnie zdanie jakie Orson Welles mówi w tym filmie. Poza tym zwierz jest do dziś (od czasu do czasu zwierz ogląda film na Youtube) zafascynowany milionem szczegółów tej produkcji. Jak np. wnętrzem wielkiego robota planety – które gdyby ktoś kiedyś odwzorował je w jakimkolwiek filmie o Transformersach mogłoby być jednym z najbardziej niepokojących obrazów w historii serii.
The Iron Giant – zwierz musi przyznać, że pierwszy raz oglądał film z dubbingiem i to nie dla aktora ale dlatego, że jego własna rodzona matka powiedziała mu, że to jest doskonała produkcja. I rzeczywiście okazało się, że mamy do czynienia ze znakomitą animacją której cechą jest to iż co innego opowiada dzieciom a co innego dorosłym. Dopiero dużo później zwierz rzucił okiem na listę płac i okazało się, że ma tu swoją rolę Vin Disel. Zwierz musi powiedzieć, że każdy kto ceni aktora za jego rolę w Strażnikach Galaktyki powinien koniecznie Stalowego Giganta zobaczyć. A w ogóle zwierz poleca ten film absolutnie wszystkim bo jest nie tylko dowcipny i dość wzruszający ale przede wszystkim bardzo inteligentny. Plus trochę jak w przypadku Drogi do El Dorado – to produkcja która nigdy nie przyciągnęła do kina tłumów ale cieszy się sporym poważaniem w Internecie. A i zwierz nie tak dawno odkrył, że gra w niej też Jennifer Aniston. W każdym razie to jeden z tych przypadków kiedy zwierz lubił film zanim wiedział jak brzmi w oryginale a potem polubił go jeszcze bardziej.
Rise of Guardians – pierwszy film którego zwierz nie obejrzał w polskich kinach ze względu na fakt, że dubbing pozbawiał produkcję obecności jego ulubionych aktorów. Bo Strażnicy Marzeń to film w którym występuje Hugh Jackman, Chris Pine, Jude Law i Alec Baldwin. Zwierzowi by sam Jackman wystarczył by wpisać film na listę produkcji obowiązkowych. Jednak dopiero oglądając film na DVD zwierz zdał sobie sprawę o ile inny musiał być to film bez głosów bohaterów. Chociażby dlatego, że Króliczek Wielkanocny mówi wyraźnie z Australijskim akcentem, Alec Baldwin jest geniuszem w naśladowaniu wschodniego akcentu a Jude Law ma w swoim spokojnym głosie cos tak niepokojącego że właściwie natychmiast staje się uosobieniem koszmaru. Zaś sama produkcja strasznie się zwierzowi podobała (zwłaszcza że jest po prostu pięknie animowana) i zwierz ma nadzieję, że kiedyś jeszcze ekipa powróci nakręcić kolejną część. Bo w sumie dlaczego by nie.
Monsters and Aliens – zwierz przyzna szczerze, że nie jest szczególnym fanem tej produkcji co nie zmienia faktu, że spędził sporo czasu szukając takiej jej wersji w której będzie mógł usłyszeć Hugh Lauriego. To był sam szczyt chwilowej fascynacji zwierza aktorem i nawet niewielki występ głosowy był dla zwierza ważny. Sama produkcja okazała się jednocześnie lepsza i grosza niż się zwierz spodziewał. Przez chwilę zwierz był przekonany, że twórcy zdecydowali się na recykling pomysłów Disneya ale ostatecznie był to film który miał kilka dobrych scen i postaci. Niestety dość szybko zaczął się robić nudny. Nie mniej to jest dokładnie ten przykład kiedy nawet jeśli obejrzymy słabszy film to możemy się cieszyć z występu aktora. Bo akurat postać pod którą głos podkładał Hugh Laurie była całkiem udana i przynajmniej zwierz może powiedzieć, ze widział aktora we wszystkim czym się dało. Co nie jest może ambicją wszystkich ale czasem takie pomysłu budzą się niemal w każdym.
Corpse Bride – w czasach kiedy współpraca Tima Burtona i Johnnego Deppa nie wywoływała jeszcze automatycznie niechęci do polskich kin wchodziła Gnijąca Panna Młoda. Zwierz był wtedy na absolutnym szczycie fascynacji Johnnym Deppem a jednocześnie był na głodzie – bo nie miał za bardzo czego z aktorem oglądać. To oczywiście budziło w zwierzu natychmiastową potrzebę zapoznania się z dziełem w oryginale. Zwierz nie pamięta czy widział film w wersji polskiej natomiast jedno wie na pewno – postać grana przez Deppa właściwie nie mogłaby mówić żadnym innym niż niespodziewanie cichy i łagodny głos aktora. Pod tym względem jest to zdaniem zwierza jedna z lepszych ról Deppa bo gdyby zwierz nie wiedział kto podkłada głos to chyba by się nie domyślił. Zaś sam film zwierz uwielbiałby choćby za jedną scenę – kiedy zmarli wracają zza światów i okoliczni mieszkańcy po początkowym strachu nagle rozpoznają w nich swoich bliskich. To nie tylko scena wzruszająca ale też zapadająca w pamięć jako zupełnie inna niż można się spodziewać reakcja tłumu na przybywające z cmentarza kościotrupy. Do tego w filmie jest absolutnie przecudowna muzyka. Być może jest to najlepszy w ostatnich latach film Burtona.
Fantastic Mr. Fox – co prawda powodem obejrzenia filmu wcale nie były nazwiska obsady tylko reżysera ale zwierz widział że nie może obejrzeć filmu z jakimkolwiek Dubbingiem. Nie mieściło mu się w głowie jak film z Clooneyem, Meryl Streep czy Billem Murray’em obejrzeć nie słysząc głosów aktorów. Zwłaszcza, że Wes Anderson zmusił całą ekipę do wyjazdu na farmę gdzie nagrano glosy bohaterów – jednocześnie pozwalając aktorom razem grać. Zwierz uwielbia ten film a z problemu dubbingu wyłgał się cudownie idąc na film w Amsterdamie (holenderskie napisy gratis). O Fantastycznym Panu Lisie zwierz mógłby pisać długo ale jest pewien, że to jak wspaniała obsada przemawia w produkcji nie pozostaje bez wpływu na to jak ją odbieramy. Zwłaszcza że głosowo to film znakomicie zagrany. Plus w tym filmie jest jedna z ukochanych scen zwierza w całej kinematografii.
Nawet teraz kiedy zwierz ogląda jedną ze swoich ukochanych scen słyszy w głowie głos Clooneya
Prince of Egypt – zwierz był na Księciu Egiptu w kinie z klasą. Pamiętał z filmu trzy po trzy. Aż nadszedł ten dzień kiedy okazało się, że Ramzes mówi głosem Ralpha Fiennesa. To był ten szalony miesiąc kiedy zwierz miał kompletnego świra na punkcie Fiennesa i obejrzał wszystkie filmy w których aktor się pojawił (co zaowocowało kilkoma znakomitymi seansami i jednym nowym ukochanym filmem). Zwierz zasiadł więc przed Księciem Egiptu w oryginalnej wersji i mniej więcej w połowie przestał liczyć ile głosów z obsady rozpoznaje. Bo to jest niesamowicie dobrze obsadzony film – łącznie z rolami drugoplanowymi. Ale przede wszystkim świadomość kto gra konkretne postaci strasznie zmieniła u zwierza postrzeganie bohaterów. Zwłaszcza wspomnianego Ramzesa. Postać wcześniej dla zwierza mało ciekawa stała się – jak większość postaci granych przez Fiennsa – bardziej skomplikowana i warta uwagi. Zyskał na tym cały film, który przynajmniej zdaniem zwierza wciąż pozostaje najlepszą filmową reprezentacją losów Mojżesza. Zwierz cieszy się że odkrył film na nowo i był to zupełnie inny film.
Od czasu kiedy zwierz wie, że Ramzes mówi głosem Ralpha Fiennesa zaczął na tą postać patrzeć zupełnie ianczej
Z całej tej listy bez chwilowej fascynacji aktorem zwierz obejrzałby może dwa tytuły. Pewnie żadnego nie szukałby w wersji oryginalnej. Ale fascynacje przydarzają się nam wszystkim. Obok powszechnej w mediach wizji szalonej fangirl jest jeszcze ich druga strona. Dają nam motywację by szukać rzeczy na które wcześniej byśmy nie spojrzeli, stawiać przed sobą wyzwania których byśmy nie podjęli. Zwierz zawsze powtarza że bez swoich mniejszych i większych fascynacji nie byłby niekiedy chodzącą encyklopedią mniej lub bardziej istotnych faktów filmowych. Zwierz wie, że sporo osób się takiego zachowania wstydzi ale to jest naprawdę najlepszy, najprostszy i najbardziej poszerzający filmowe horyzonty sposób poznawania kinematografii. Przyjąć klucz który jest tak dziwny, że zmusza by zobaczyć coś na co w innych okolicznościach wcale nie mielibyśmy ochoty. A ponieważ oglądanie filmów cale nie przychodzi tak łatwo (nawet zwierz musi sobie co pewien czas przypominać, że ma obowiązki związane z poznawaniem kinematografii a nie tyko kolejnego odcinka serialu) to taka pomoc w postaci miłego dla ucha głosu ulubionego aktora jest zawsze mile widziana. W końcu nigdy nie wiadomo gdzie pójdzie się dla Toma a wyjdzie z wróżkami.
Ps: Słoneczka zwierz przypomina, że w Wigilię wpis może być naprawdę o dowolnej godzinie bo jak wiadomo przygotowania mają własny rytm. Ale wpadnijcie bo będzie coś fajnego.
Ps2: Zwierz z niepokojem stwierdził że musi obejrzeć inne filmy o Dzwoneczku bo czuje że ma jakieś braki w spójności narracji.