Hej
Znacie to uczucie kiedy jesteście za granicą i ludzie (zazwyczaj mówiący po angielsku) pytają skąd jesteś. Więc mówisz ” I’m from Poland” a potem zaczynasz dość długo tłumaczyć, że nie jesteś z Holandii. Kiedy już w końcu stanie, że jesteście z Polski następuje krępująca cisza bo waszemu rozmówcy Polska kojarzy się dość średnio a wy sami macie koszmarny problem by powiedzieć cokolwiek ciekawego poza „Nie mówimy po rosyjsku i jesienią jest u nas ładnie”. Tak więc cisza trwa chyba, że przybysz był w Polsce i wtedy zaczynacie rozmawiać o tym jak ładny jest Kraków/Wrocław/Poznań ewentualnie przekonujesz swojego rozmówcę, że się myli i że Warszawa nie jest ładna tylko wręcz przeciwnie brzydka i zrujnowana i tak naprawdę powinien ją zobaczyć przed wojną. Kiedy tylko powiecie słowo wojna natychmiast ścieżka jest prosta bo dokonujecie ekspresowego zapoznania go z tragicznymi losami polski w XX wieku i zanim się obejrzycie wasz rozmówca błagalnym spojrzeniem stara się ściągnąć z drugiego końca pokoju rozmówcę by wybawił go od tego tematu konwersacji. Co ciekawe niezależnie od czego zaczniecie – bo niektórzy korzystają z argumentu – mamy najpiękniejsze dziewczyny i najlepszą wódkę i tak skończycie przy tłumaczeniu obcokrajowcowi, żeby nie myślał że u nas te dziewczyny i wódka to zawsze były dostępne bo jak był komunizm. Oczywiście zwierz się nabija (ma nadzieje, że dostrzegliście drodzy czytelnicy), ale prawda jest taka, że prawdziwe kraje dostarczają problemów. Zwłaszcza jeśli chce się opowiadać nie prawdziwe historie. Ale czy istnieje coś prostszego niż kraj wymyślić?
No właśnie, największym problemem twórcy, który nie chce zanudzać widza historią dziejącą się w jego kraju jest umieszczenie akcji poza granicami własnego ciepłego państwa. To problem dyplomatyczno/geograficzny. Dyplomatyczny bo jeśli chcesz pokazać państwo rządzone przez dyktatora, którego bohater obala to strasznie trudno jest napisać taki scenariusz nikogo nie obrażając ani nie tworząc (niekiedy zupełnie przypadkowo) jakiegoś komentarza do rzeczywistości politycznej. Druga sprawa czysto geograficzna pojawia się wtedy kiedy potrzebujesz jakiejś małej afrykańskiej monarchii a żadna która jest ci nie pasuje geograficznie. W takich przypadkach wyjścia są dwa – jeden można streścić – metodą na Shondę Rhimes – ta autorka scenariuszy do Grey’s Anatomy cały swój serial Off The Map o lekarzach praktykujących w ciężkich polowych warunkach umieściła „Gdzieś w Ameryce Południowej” nie wdając się w żadne więcej szczegóły. To metoda na dłuższą metę zwodnicza bo kiedy już trzeba podać jakieś szczegóły wtedy wszystko trza wymyślać od postaw. Druga metoda to po prostu wymyślić kraj najlepiej podobny do takiego, który już istnieje by wszyscy mniej więcej wiedzieli o co nam chodzi i umieścić tam tyle akcji ile chcemy. Do najczęściej wymyślanych typów krajów należą:
Kraje w Europie wschodniej – kiedyś zależne, bądź wciąż zależne od Rosji. Ważne jest to, że panuje w nich bieda, wojsko nosi duże czapki i wszyscy mówią czymś zbliżonym do rosyjskiego. Przy czym w krajach Bałtyckich i Bałkańskich jest równie biednie i przygnębiająco (bo jak wiadomo tak samo jest na Łotwie i na Słowenii)
Kraje Ameryki Południowej – tu zawsze mamy do czynienia z dyktaturą wojskową, korupcją i powszechnym posiadaniem broni przez wszystkich a zwłaszcza przez najemne skorumpowane wojsko trudniące się handlem narkotykami
Kraje Afrykańskie – biedne rządzone prawie zawsze przez jakiegoś straszliwego prezydenta, który podsyca nienawiść rasową, przejada pomoc międzynarodową i strzela do wszystkiego co się rusza mieszkając w ociekającym luksusie pałacu podczas gdy lud głoduje
Kraje Arabskie – zaskakująco często mające dobrego szejka/przywódcę, które jednak nękane są przez wewnętrzne ataki uzbrojonych fanatyków.
Ale przejdźmy do przykładów. Absolutnymi mistrzami w wymyślaniu krajów były twórcy serialu Mission Impossible – co jest oczywiste bo większość nie możliwych misji odbywała się za granicą – dzielni agenci odwiedzili więc Yugarię (Bałkany), Valeria (kraj Hiszpańskojęzyczny), Veyskę (to z kolei kraj nadbałtycki), Svardię (w Europie Środkowej), Qamadan (nie jest trudno się domyślić, że to kraj Arabski), Santales (w Ameryce Południowej), Nueva Tierra ( państwo rządzone przez wojsko w Ameryce Południowej), Povię (monarchia na Bałkanach), Marnsburg (nieprzyjazne Stanom Zjednoczonym państwo mające głos w ONZ ), Logosię (w Afryce), Lombuandę (też w Afryce ale zwierz nie wie w jakiej konfiguracji do Logisi).
Drugie miejsce w kreowaniu nie istniejących krajów na pewno należy się Marvelowi – o ile DC wymyślało przede wszystkim nie istniejące miasta o tyle dziejące się w naszej rzeczywistości komiksy Marvela stanęły przed koniecznością wysyłania bohaterów w niekoniecznie istniejące miejsca. Najsławniejszym wymyślonym krajem jest Latveria skąd jak wiemy podchodził Doktor Doom i dokąd zawsze można go odesłać jeśli za bardzo nabroi w Stanach, oprócz tego istnieje jeszcze zarządzany przez gangi Madripoor (Niedaleko Singapuru), RudyardiaAfrykański kraj w którym sprawowane są rasistowskie rządy nazwany tak na część Ruayda Kiplinga, graniczący z Wakandą. W Zachodniej Europie mamy do czynienia z krajem takim jak Borovia czy Slorenia, nadbałtyckim krajem z którego po prostu któregoś dnia znikła cała populacja. No i jest jeszcze Rumekistan. Swoje wymiaginowane kraje ma też DC – na przykład takie wciśnięte między Egipt, Jordanię i Izrael (ale beznadziejne położenie) Kanhndaq położoną w Alpach Markovię, cudowny Pokolistan rządzony przez Generała Zoda, Qurac z którego wywodzą się prawie wszyscy terroryści czy Santa Prisca skąd pochodzi Bane (ten od Batmana)
Istnieją też fikcyjne kraje, które są krajami niema istniejącymi – takie z pewnością jest Val Verde – wymyślone na potrzeby filmów akcji z lat 80 występowało zarówno w Commando jak i w Predatorze i Szklanej Pułapce 2. Kraj choć nie istnieje ma nawet własne hasło w Wikipedii bo oglądając filmy można dowiedzieć się sporo o jego skomplikowanej politycznej historii. Zwierz nie chce wam jej streszczać więc zachęca byście sobie sami poczytali o tym TUTAJ. Z kolei Vasaria w Europie Centralnej to przez lata ulubiony kraj twórców klasycznych horrorów dla wytwórni Universal. To właśnie w tym kraju do którego lepiej się nie zapuszczać bez przewodnika i osinowego kołka rozgrywają się fabuły takich poruszających filmów jak ” Frankenstein Meets Wolf man”, ” Ghost of Frankenstein”, „House of Frankenstein” i „House of Dracula”. Zwierz jest głęboko zaskoczony, że ktokolwiek kiedykolwiek zdecydował się udać do tego kraju. Serio brzmi jak najmniej przyjazne państwo świata. Jednym z ulubionych fikcyjnych krajów istniejących w Europie Wschodniej jest Moldavia – możecie powiedzieć, że wiedza geograficzna nieco zawodzi zwierza bo kiedy ostatnim razem sprawdzaliście to Mołdawia była jeszcze na mapie. Ale filmowa Moldavia i nasza Mołdawia to dwa inne kraje. Przede wszystkim nasza Moldavia nie jest w tych samych granicach co Mołdawia, po drugie nigdy nie była częścią Związku Radzieckiego po czwarte oznacza po prostu „niewielki kraj w Europie Wschodniej” – pojawia się min. W Dynastii Rossane czy w drugiej części Pogromców Duchów. Istnieją też sprytne nawiązania – w Chitty Chitty Bang Bang pojawia się wymyślone państwo Vulgaria, które zostało potem wykorzystane jako wschodnio europejskie państwo przez Woodego Allena w jego sztuce Don’t Drink Water.
Oczywiście jest trochę krajów które powstają na potrzeby pojedynczych produkcji – Genovia to małe państewko rządzone przez rodzinę królewską której dziedziczką okazuje się Amerykańska Nastolatka z Pamiętnika księżniczki, San Theodoros (graniczące z Nuevo Rico) to pojawiający się w kilku komiksach o Tin Tine kraj rządzony przez Generała Alcazara, Kabulistan to wybieg pozwalający McGyverowi nie jechać do Afganistanu, Wadiya rządzi podły Dyktator podobny do Kadafiego z filmu Dyktator, a Tomania jak nic przypomina Nazistowskie Niemcy a na dodatek tamtejszy przywódca jest zadziwiająco podobny do pewnego fryzjera i zarazem do Charliego Chaplina. W przeciwieństwie do Jamesa Bonda, który zwykle błąka się po istniejących krajach ( no może z wyjątkiem Voodo Island) Auston Powers pojawia się w takich dziwnych krajach jak np. Kreplakistan.
Jak widzicie listy nie istniejących miejsc można ciągnąć w nieskończoność bo zwierz postanowił wam nie referować wszystkich fikcyjnych krajów zebranych na specjalnej stronie w Wikipedii. Tym jednak co zwierza bawi jest to, że tak naprawdę wszystkie te wymyślone państwa w ostateczności sprowadzają się do przedstawionych wyżej czterech podstawowych kategorii, bo właściwie jeśli coś nie dzieje się w USA, Londynie bądź grającej Wiedeń Pradze lub ewentualnie Afganistanie czy Iraku to dzieje się w kraju tak dalekim i wyimaginowany, że właściwie nie ma znaczenia czy jest to kraj prawdziwy czy wymyślony na potrzeby filmu. Zwierz nie ma jednak (w przeciwieństwie do wielu osób) pretensji o to, że filmowcy wolą wymyślać sobie państwa niż umieszczać akcję w istniejących krajach . W końcu łatwiej przełknąć bzdury o kraju nie istniejącym niż istniejącym. Poza tym następnym razem w czasie konwersacji na imprezie zamiast mówić że jest się z Polski powiedzcie, że jesteście z Moldavii i opiszcie swojemu rozmówcy najciekawszy obraz kraju na jaki wpadniecie. A kiedy powie, że nie ma takiego państwa powiedzcie że chyba nie oglądał ostatnio telewizji. W sumie czemu by nie. Przynajmniej nie skończycie mówiąc mu o wojnie i PRL.