Home Film Kleks leci w pustkę czyli “Akademia Pana Kleksa”

Kleks leci w pustkę czyli “Akademia Pana Kleksa”

autor Zwierz
Kleks leci w pustkę czyli “Akademia Pana Kleksa”

Na nową „Akademię Pana Klek­sa” poszły w Polsce do kin mil­iony osób. Nie było mnie wśród nich. Nie dlat­ego, że jakoś zapałałam szczegól­ną niechę­cią do tego retellingu powieś­ci Jana Brzech­wy, po pros­tu nie miałam cza­su. Dołączam jed­nak do mil­ionów dziś, bo film trafił na Net­flix i pewnie przeży­je swo­je drugie życie, poza seansa­mi dla rodz­iców i młodzieży szkol­nej. Pytanie tylko, czy ten najwięk­szy hit pol­skiego kina ostat­nich lat, rzeczy­wiś­cie jest tak dobry, jak wskazy­wał­by liczby.

 

Od razu muszę zaz­naczyć, nie jestem prze­ci­w­na temu by his­to­ria opowiadała o Adzie Niezgód­ce, nie mam też prob­le­mu by do szkoły zami­ast samych chłopców mają­cych imię na literę „A” trafi­ały dzieci z całego świa­ta. Po pier­wsze, jak sami twór­cy zaz­nacza­ją – nie chcą robić adap­tacji tylko retelling, po drugie, rzeczy­wiś­cie nie ma powodu by dziś w his­torii była to szkoła dla samych chłopców. Co powiedzi­awszy, bard­zo przeszkadza mi taka różnorod­ność „na niby”. Bo oto patrzymy na grupę dzieci, które najpierw zosta­ją przed­staw­ione jako najbardziej stereo­ty­powe wyobraże­nia na tem­at jakiegoś kra­ju (zwłaszcza Japon­ka, która oczy­wiś­cie ćwiczy sztu­ki wal­ki i mło­da Ukrain­ka, która błą­ka się w wyszy­wance po stepach przy­wołu­jąc … sokoły) a potem naty­ch­mi­ast tracą całą swo­ją różnorod­ność. Ostate­cznie więc, nie ma tu abso­lut­nie żad­nej głęb­szej inkluzyjnoś­ci poza takim zaz­nacze­niem, że twór­cy wiedzą, że powin­no być różnorod­nie, co nie znaczy, że chcą z tym fak­tem cokol­wiek zro­bić. Po drugie – nie jestem w stanie zrozu­mieć, dlaczego Ada ma być Polką mieszka­jącą w Nowym Jorku. Już pomi­jam, że zde­cy­dowanie lep­iej zagrało­by tu Chica­go, jako miejsce pol­skiej dias­pory. Po pros­tu, ten Nowy Jork nie jest nar­racji jakoś spec­jal­nie potrzeb­ny, a wyda­je mi się, że jed­nak było­by miło, gdy­by w Pol­skim filmie przy­godę przeży­wały też dzieci z Pol­s­kich miast. Ostate­cznie, kto zabierze do mag­icznych krain dziew­czynę z Gdyni czy Rzes­zowa, jak nie pol­s­ka produkcja?

 

Prob­le­mem fil­mu nie jest jed­nak sam fakt, że chce być retellingiem – choć przyz­nam, że aku­rat w przy­pad­ku książ­ki Brzech­wy, chęt­niej obe­jrza­łabym his­torię przez niego zapisaną, ale zre­al­i­zowaną we współczes­ny sposób. Prob­le­mem jest relac­ja nowej pro­dukcji ze starą. Filmy z Fron­czewskim stały się przeży­ciem pokole­niowym dla wielu widzów, którzy dziś prowadzą dzieci do kin. Twór­cy zaś próbu­ją zad­owolić i tych, którzy kocha­ją film sprzed czter­dzi­es­tu lat (tak moi drodzy to było tak dawno) jak i młodego widza, dla którego tam­ta pro­dukc­ja nie stanowi żad­nego punk­tu odniesienia. Pró­ba zad­owole­nia jed­nych i drugich najbardziej ciąży pro­dukcji, która co chwila, mru­ga do widza, odwołu­je się, naw­iązu­je aktorsko i muzy­cznie. Prob­lem w tym, że to przedzi­wne pow­iązanie nigdy nie daje nowe­mu fil­mowi szan­sy odetch­nąć pełną pier­sią. Do tego jest to zupełnie zbęd­ny bal­ast. Widz dorosły nie odna­jdzie w nowej „Akademii Pana Klek­sa” tego co zach­wyciło go w starej, kiedy był dzieck­iem. Nie da się go dru­gi raz przes­traszyć marszem wilków czy zach­wycić niedorzeczną piosenką, bo jest już dorosły. Zaś młody widz nie jest w stanie śledz­ić zazwyczaj tych pow­iązań, bo dla dziec­ka w wieku kilku lat pro­dukc­ja z lat osiemdziesią­tych to żaden punkt odniesienia. Jeśli film ma stanow­ić własne osob­ne dzieło, nie może co chwilę próbować nam przy­pom­nieć, że zda­je sobie sprawę, że jest poprzed­nia adap­tac­ja.  To widać zwłaszcza w warst­wie muzy­cznej, która sta­je się takim dość koślawym kolarzem tego co nowe i tego co starsze – niekoniecznie patrząc czy obie warst­wy do siebie pasu­ją i tworzą nową jakość.

 

Jed­nak ten ciężar ciągłego odnoszenia się do wer­sji z lat osiemdziesią­tych to nie jedyny prob­lem nowego fil­mu. Zwró­ciłam uwagę, że wiele osób skarży się na mon­taż. Ale nie sam mon­taż jest prob­le­mem. A właś­ci­wie, raczej syg­nal­izu­je on więk­szy prob­lem. Oto mam wraże­nie, że jest to film, który szy­bko nudzi się sam sobą. Ilekroć łapiemy jak­iś rytm, zaczy­namy mieć poczu­cie, że akc­ja na chwilę przys­ta­je byśmy mogli lep­iej poz­nać bohaterów, ich relac­je i uczu­cia, nagle przeskaku­je­my dalej, doda­je­my nowe „niezwyk­le ważne przesłanie’, czy kole­jny pomysł fab­u­larny. Nie tylko niesamowicie roz­cią­ga to film (który jest prawdę powiedzi­awszy dość dłu­gi jak na pro­dukcję tego typu) to jeszcze – każe nam zaw­ierzyć, że emoc­je i relac­je między bohat­era­mi są prawdzi­we. Tym­cza­sem nie daje sobie cza­su byśmy mogli to jako wid­zowie poczuć, a nie tylko wyciągnąć z deklaracji samych postaci.  Z resztą to w ogóle film, który ma ten sam prob­lem co wiele pol­s­kich pro­dukcji dla młodego widza – zupełnie nie ufa w jego zdol­ność samodziel­nego wycią­ga­nia wniosków. Stąd też każ­da nau­ka musi zostać jas­no sfor­mułowana, przy­wołana i jeszcze trze­ba dodać poucza­ją­cy morał.

 

 

Przy czym nauk jest sporo, zaś niek­tóre – przy­woły­wane w sposób, który wyda­je mi się dość dyskusyjny. W całej tej kako­fonii przesłań dziecko musi się nauczyć, że ma być empaty­czne, godz­ić ludzi, mieć sporo wyobraźni, niko­go nie oce­ni­ać, koniecznie wykazać się odwagą, no i najważniejsze pamię­tać, że jego los nie jest do koń­ca zapisany i nie powin­no mówić „ale”. Czu­ję się zmęc­zona czy­ta­jąc nawet połowę wymogów, które staw­iamy młodym ludziom, by zachowali swo­ją dziecięcą naturę. Zwłaszcza przesłanie o wyobraźni (tej dobrej) zestaw­ione z plana­mi (tymi zły­mi) wyda­je się dość abso­lutne, co jest o tyle przykre, że wyobraź­nia wbrew pozorom nie jest dana wszys­tkim (nie, jej brak to nie kwes­t­ia korzys­ta­nia z kom­put­era) zaś robi­e­nie planów dla wielu osób jest kluczem do funkcjonowa­nia. No ale tak jest z tą empatią, że cholernie jest trud­na, dobrze, że nasza bohater­ka posi­adła ją w sposób abso­lut­ny. Inna sprawa, że ja jako socjoloż­ka zgrzy­tam zęba­mi, ilekroć karmimy kole­jne pokole­nia dzieci, wiz­ją, że jeśli będą bard­zo ćwiczyć, to wszys­tko stoi przed nimi otworem. Ja wiem, że takie baj­ki nie służą pro­pe­deu­tyce socjologii, ale też – nie służą by wciskać dzieci­akom mądroś­ci rodem z wykładów kołcza.  Marzy mi się kiedyś baj­ka, w której dziecko powie „Chci­ałbym zostać najlep­szym rug­bistą w swoim mieś­cie” a mądry dorosły zami­ast mówić „Musisz dużo ćwiczyć to zosta­niesz” powie mu „Ćwiczy i ciesz się grą, wtedy nawet jak nie zosta­niesz najlep­szy będzie miał najwięcej fra­jdy”. Ale to taka inna bajka.

 

Wraca­jąc do fil­mu, nie jestem w gronie osób, które uważa­ją, że został źle obsad­zony. Nawet kry­tykowana dość powszech­nie Anton­i­na Litwini­ak, która gra Adę pasu­je mi do tej kon­cepcji roli. Z resztą na tle bard­zo wielu złych ról dziecię­cych jakie widzi­ałam w pol­skim kinie przez lata wypa­da całkiem nieźle – i sto­sunkowo niewiele w niej „rezo­lut­nego dziec­ka”. Tomasz Kot ma swo­ją wiz­ję Klek­sa, którą real­izu­je przez jakieś pięt­naś­cie min­ut fil­mu, co jest nieco rozczarowu­jące, bo jed­nak fas­cy­nac­ja postacią Klek­s­ja jest tym co np. mnie przy­cią­gało do opowieś­ci Brzech­wy bardziej niż cokol­wiek innego. Fron­czews­ki jest w filmie, bo musi być, ale nie będę nigdy kry­tykować obsadza­nia Fron­czewskiego w czymkol­wiek. Sten­ka gra moim zdaniem odrobinkę zbyt teatral­nie, ale ponown­ie – mam poczu­cie, że cały wątek wilków jest tu jak z innego, prz­erysowanego porząd­ku. Nie jestem przeko­nana do Sebas­tiana Stankiewicza jako Mateusza, ale być może dlat­ego, że twór­cy uznali, że będzie opowiadał więcej humorów o kupie niż w połowie pol­skiej kine­matografii. Na sam koniec muszę przyz­nać, że nie rozu­miem, dlaczego młody aktor gra­ją­cy księ­cia Wilków (Daniel Walasek) to takie względne chłopię. To jest ele­ment jak z innej opowieś­ci, do tego stop­nia, że zaczęłam się obaw­iać, że on i Ada będą mieć kiedyś jak­iś wątek roman­ty­czny, bo za przeprosze­niem „vibe” na ekranie zaczął zahaczać o romantasy.

 

 

No właśnie, tu pojaw­ia się kole­jny prob­lem. „Akademia Pana Klek­sa” nie jest zamkniętą całoś­cią. Jest wstępem do dal­szych częś­ci. Co oczy­wiś­cie oznacza, że twór­cy poczuli się zwol­nieni z kończenia wątków. O ile film dłu­go się rozwi­ja, to pod koniec się właś­ci­wie ury­wa, a wszyscy roz­chodzą się szczęśli­wi do domów zapowiada­jąc część kole­jną. I tu muszę przyz­nać, trochę mam dość. Rozu­miem, że w cza­sie zmieniło się pode­jś­cie do tego jaka jest relac­ja między filmem a jego kon­tynu­acją. Rozu­miem, że coraz częś­ciej mamy do czynienia tak naprawdę z tylko połową fabuły. Ale wciąż, uważam, że film nie może, po pros­tu ury­wać sobie wątków, bo będzie kon­tynu­ac­ja. Traci przez to szan­sę ist­nienia jako osob­ne dzieło fil­mowe, sta­je się wyjś­ciowo półpro­duk­tem, który być może stanie się całoś­cią dopiero kiedy kole­jne oso­by pójdą do kina. Nie przepadam za tym w kinie dla dorosłych, ale w kinie dla dzieci, uważam to za naprawdę duży prob­lem – bo młode­mu wid­zowi po pros­tu należy się spój­na, prze­myślana i zamknię­ta opowieść. I nie mówię o pozostaw­ie­niu jakiejś jed­nej czy drugiej niewiadomej, ale po pros­tu o ucię­ciu fil­mu bez nawet dobrze skom­ponowanych scen zamyka­ją­cych opowieść.

 

Roz­mowa o fil­mach dla dzieci kończy się częs­to argu­mentem „ale moje­mu dziecku się podobało”. Nie przeczę, nie znam fil­mu, do którego miałabym pozy­ty­wny, czy też negaty­wny sto­sunek, który komuś by się nie spodobał. Ale praw­da jest też taka, że naprawdę dobre filmy kierowane do dzieci, podoba­ją się i dzieciom i dorosłym, i kry­tykom, i laikom. Nie jest przy­pad­kiem, że dru­ga część fil­mu o „Padding­tonie” jest jed­ną z najlepiej oce­ni­anych pro­dukcji w dzie­jach. Film dla dzieci, który jest naprawdę dobry, trafi do wszys­t­kich – to nie jest tak, że kry­ty­cy mają twarde ser­ca (Pixar mógł­by powiedzieć wręcz, że są miękkie buły). Także, nie przeczę, mogą być dzieci, którym się film spodobał, co nie czyni go jed­nocześnie dobrym filmem. Z resztą bywa też tak, że młody widz czu­je się fan­tasty­cznie w kinie, z rodzi­ca­mi, na wyjś­ciu i jest po pros­tu zach­wycony nie tylko filmem, ale też atmos­ferą w jakiej go oglą­dał. I tu nie fan­tazju­je tylko wracam wspom­nieni­a­mi do filmów, które były dużo lep­sze, bo rodz­ice mnie zabrali do kina. Także, głos kry­ty­ka nie musi się spinać z głosem dziec­ka ani go negować. Inna sprawa – nie wiem do koń­ca, ile lat powinien mieć odbior­ca fil­mu. Bo choć bohaterowie mają lat dwanaś­cie, to moim zdaniem emocjon­al­nie to pro­dukc­ja kierowana do dzieci tak trzy, cztery lata młodszych.

 

 

Nie wyda­je mi się, żeby opowieść o Klek­sie udało się w takim ksz­tał­cie ura­tować. Jest tu za dużo wszys­tkiego, a jed­nocześnie, braku­je miejs­ca na odd­ech, lep­sze poz­nanie bohaterów, prawdzi­wy humor, nie tylko opar­ty o żar­ty o kupie. Tam, gdzie nowy film pozwala sobie na chwilkę być tylko sobą – są momen­ty lep­sze, ale wciąż – niekiedy przy­ciskane do zie­mi nad­mi­arem dydak­ty­cznego przekazu i kosz­marnego niekiedy sile­nia się za wszelką cenę na wiz­ual­ną nowoczes­ność. Być może ratunkiem dla Klek­sa, było­by zro­bi­e­nie kroku w bok od wszys­tkiego co sobie już opowiedzieliśmy i wróce­nie do pod­staw. Jan Brzech­wa napisał tą kolorową, pełną życia pochwałę wyobraźni i przekracza­nia lit­er­ac­kich granic w cza­sie II wojny świa­towej. Jako kon­tra­punkt do tego co dzi­ało się wokół niego. Jeśli chce się naprawdę opowiedzieć o Klek­sie tak by wyszedł poza swo­je ramy, trze­ba go odpowied­nio umieś­cić nie tylko w świecie fan­tazji, ale też w świecie real­nym. I tego tej opowieś­ci chy­ba najbardziej braku­je. Jeśli mamy uciekać do baj­ki, musimy też umieć opowiedzieć najs­traszniejszą his­torię – tą prawdzi­wą. Inaczej Kleks leci w pustkę a pie­gi same spada­ją z policzków.

0 komentarz
7

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online