Hej
Och jak zwierzowi brakowało takiego odcinka Doktora. Po ostatnich kontrowersjach i perturbacjach zwierz marzył o jakimś odcinku, który przypomniałby mu dlaczego tak bardzo lubi oglądać ten serial. Bo wiecie – kiedy zapomina się o dniu emisji Doktora to jest naprawdę źle. Tym razem zwierz jednak się nie zawiódł. Zresztą powiedzmy sobie szczerze – jak można się zawieść odcinkiem w którym Doktor musi rozwikłać tajemnicę dziwnych zgonów na pokładzie Orient Ekspresu? I to takiego który gna przez kosmiczną przestrzeń? No jak? Poniższy wpis nie jest recenzją tylko kilkoma uwagami na temat. Dodatkowo warto przypomnieć, że pełnym spoilerów jak każdy Orient Ekspres podejrzanych typów.
Och jak miło zobaczyć że po zeszłotygodniowych nieporozumieniach Doktor powrócił do bycia Doktorem a serial do bycia jednym z przyjemniejszych momentów każdego tygodnia
I like Trains! – zacznijmy od sprawy prostej – zwierz uwielbia pociągi. Widzicie rodzina zwierza nigdy nie dorobiła się samochodu więc zwierz spędził większość swoich wakacji podróżując gdzieś pociągiem. Stąd sentyment do tego rodzaju podróży. Pomysł by akcja rozgrywała się w gnającym przez przestrzeń kosmiczną ekskluzywnym pociągu spodobał się zwierzowi od razu. Jednocześnie scenarzysta wykorzystał wszystkie zalety takiego umiejscowienia fabuły. Dużą rolę odgrywa więc tu zamknięta przestrzeń, różne rodzaje przedziałów – od tych gdzie pracują kucharze, przez mechaników, przedziały bagażowe, sypialne aż po wykwintną jadalnię i salonik. Jednocześnie jednak mamy do czynienia z zamkniętą przestrzenią co zawsze jest ciekawe – ograniczona ilość postaci, ograniczona ilość możliwości – wszystko to zawsze działało na korzyść Doktora. Do tego – wszystko jest w tym odcinku po prostu ładne – stroje bohaterów (Clara ślicznie wygląda w swojej sukience), retro przedziały, widoki za oknem. Zwierzowi nawet podobała się specyficzna przeróbka piosenki Freddiego Mercurego. Zwierz miał oglądając odcinek podobne odczucia estetyczne jak wtedy kiedy oglądał – bardzo mu się zresztą podobający odcinek o kosmicznym Titanicu.
Zwierz rzadko ma tak że cover znanej piosenki w zupełnie innej aranżacji który leci w tle mu się tak bardzo podoba a tu proszę. Podoba mu się niezwykle.
Last hurrah – po wydarzeniach z ostatniego odcinka Clara jest zdecydowana opuścić Doktora. Robi to trochę pod wpływem ostatnich wydarzeń, trochę jak się zdaje pod wpływem Dannego. Przy czym zwierz zastanawia się cały czas nie tyle nad tym że Clara chce opuścić Doktora ale nad tym jak wyobraża sobie życie po jego opuszczeniu. Bo kiedy opadły emocje okazuje się, że oczywiście Clara może zostać w domu ale Doktor nie będzie wpadał w niedziele na kolację opowiedzieć o dalekich planetach. Nie można mieć jednego bez drugiego. Zwierz oglądał odcinek przyglądając się temu jak ta ostatnia przygoda zostanie rozegrana. Teoretycznie widać, ze Doktor próbuje grać według nowych zasad – nie narażając Clary nie zabierając jej na swoje nocne poszukiwania, starając się pokazać że chodzi jedynie o przygodę a nie o narażanie życia. Ale nie można podróżować po wszechświecie spokojnie śpiąc w nocy – Clara znajdzie własną przygodę (nie mniej ciekawą) ale też zada sobie pytanie – czy Doktor rzeczywiście jest bez serca. To chyba jeden z ciekawszych momentów odcinka – kiedy Clara dopytuje Doktora czy kiedyś nie próbował przestać podejmować niemożliwych decyzji pomiędzy dwoma niemożliwymi wyborami – ta odpowiedź – że nie wiesz czy jesteś uzależniony póki nie spróbujesz przestać – doskonale charakteryzuje Doktora. Już Dziesiąty zadawał sobie pytanie czy naprawdę musi wszystkich ratować. Ale robił to podejmując niemożliwy wybór bo przecież – na tym to polega.
Clara nie jest w stanie nienawidzić Doktora choć bardzo by chciała. Ale słusznie że para się godzi – wszak oboje są sobie potrzebni
Are you my mummy – Cały wątek mumii choć trochę bez serca (zwierz cały czas miał nadzieję, że pod koniec jednak okaże się że te wszystkie zgony da się odwrócić) był w sumie ciekawy. Z kilku powodów – po pierwsze – doskonale pokazywał, że pod każdą legendą – nawet tą która się sprawdza, musi być gdzieś jakieś ziarno prawdy. Druga sprawa – te sześćdziesiąt sześć sekund w czasie których każdy zachowuje się nieco inaczej starając się – najpierw uciec a potem opisać Mumię tworzy kilka doskonałych scen. Zresztą w ogóle pomysł na Mumię na pokładzie Orient Ekspresu jest taki niesamowicie Doktorowy – prawie jak wilkołaki i królowa Wiktoria w jednym odcinku. Ale nie tylko to spodobało się zwierzowi. Widzicie to co zwierz zawsze lubi w Doktorze to fakt, jak często potwory z Doktora nie okazują się potworami. Tu podobnie – Mumia ostatecznie okazuje się kimś kto tak naprawdę nie jest potworny, a jej zamiary niekoniecznie są tak mordercze jak mogłoby się wydawać. Zaś to co trzeba Mumii powiedzieć by dała nam spokój – jest rzeczywiście trudne do odgadnięcia. Poza tym zwierzowi podoba się odwrócenie ról – w Morderstwie w Orient Ekspresie mamy jednego detektywa i wielu podejrzanych. Tu mamy jednego podejrzanego ale nad sprawą pochyla się cały wagon specjalistów. Plus – udało się scenarzystom wcisnąć w ten jeden odcinek co najmniej trzy spore nawiązania do wcześniejszych serii – i nie chodzi jedynie o New Who ale też o Classic Who. Co zawsze jest super (zwłaszcza jak umie się te elementy wyłapać) Jedyne do czego zwierz miałby zastrzeżenia to fakt, że to wątek trochę zawieszony w przestrzeni – nie wiemy kto całą sytuację wykreował (to zwierz może odpuścić) ale jest też problem z samym zakończeniem historii. Ostatni akt odcinka tak właściwie Doktor streszcza nam opowiadając Clarze co się stało. Tak jakby scenarzysta nie wyrobił się pisząc odcinek w formacie czterdziestu paru minut i musiał streścić widzowi finał całej historii.
Perkins jest odrobinę za dobrze napisaną postacią, do tego stopnia że jeśli jeszcze raz nie pojawi się w serialu widz będzie zawiedziony. Taki inteligentny (lepszy od naukowców) świadomy tego co oznacza podróżowanie z Doktorem bohater nie może po prostu pojawić się w jednym odcinku i tyle.
All we can talk about is some man – oskarżany ostatnimi czasy o seksizm Doktor Who ustami Clary uszczypliwie nawiązuje do Bahdel Test kiedy dwie bohaterki zamknięte same w przedziale oczywiście rozmawiają o mężczyznach (choć nie tylko). Nie mniej zwierz wykorzysta tą scenę by powiedzieć, ze to jeden z pierwszych od dawna odcinków w których dobrze były napisane postacie drugoplanowe. Zwierz naprawdę był zaintrygowany postacią cierpiącej z powodów wyrzutów sumienia pasażerki której śmierć babci wcale nie zmartwiła, czy szefa straży który miał nadzieję, że czeka go w Orient Ekspresie spokojna emerytura. Bez wątpienia jednak najciekawsza postacią w odcinku jest Perkins – mechanik który zdaje się nie tylko być niesłychanie inteligetny ale też wiedzieć o Doktorze i podróżowaniu razem z nim zdecydowanie więcej niż zwykły człowiek znający się na silnikach. Zwierz zastanawiał się przez cały odcinek czy to aby nie on był ową tajemniczą siłą która zawiadywała całym tym przedziwnym wydarzeniem – ostatecznie jednak zwierz uznał, że to tylko część większej historii, która w tym sezonie zdaje się uwzględniać dużo trupów i jedno niebo. Bo zwierz nie ma wątpliwości, że Missy maczała w tym palce. W każdym razie, miło znów zobaczyć w odcinku bohaterów którzy są choć odrobinę interesujący.
Och zwierz uwielbia kiedy Doktor nawiązuje sam do siebie
Give me some planets – Clara miała więcej nie podróżować z Doktorem. Co więcej podróż w Orient Ekspresie powinna ją przekonać że nadal trudno Doktorowi ufać. Bo nie mówi prawdy, sam zmusza od kłamstw i na dodatek niekiedy naprawdę musi się zachowywać jak istota bez serca lub bez serc. A jednak Clara decyduje się zostać. Dla wielu to jej pierwsza niezależna decyzja od dawna. Bo przecież Doktor by ją puścił – co prawda ze złamanym sercem – ale sami widzimy jak już zaczyna szukać kogoś nowego. Danny byłby przeszczęśliwy gdyby Clara zrezygnowała z ganiania po kosmosie i zajęła się tym co byłemu żołnierzowi podoba się najbardziej – spokojnym życiem u jego boku. I właśnie Clara która mając te wszystkie informacje decyduje się jednak ruszyć dalej. Poszukać planet których już dawno nie ma, kto wie może zjeść piknik z maską przeciwgazową na twarzy. Chyba nie jeden widz wydał z siebie westchnienie ulgi kiedy ta w sumie sympatyczna bohaterka zdecydowała za siebie i to dokładnie tak jak my byśmy zdecydowali. Niebezpieczeństwa, niebezpieczeństwami ale Doktor to nie jest ten nałóg który można rzucić.
Zwierzowi zakończenie odcinka nawet się podobało ale nadal nie tłumaczy dlaczego mieliśmy tak dramatyczną scenę tydzień temu. Czyżby scenarzyści przestraszyli się własnych pomysłów?
Czy ten odcinek jest spójny z poprzednim? Zwierz zastanawia się nad tym i ma problem. Widzicie jedną z rzeczy która charakteryzuje Doktora w tym odcinku jest jego dążenie do ratowania ludzi – Mumia jest fascynująca ale zabija więc nie można jej zignorować. Jego determinacja – która wiąże się z poświęcaniem kolejnych jednostek a nawet narażaniem samego siebie – jest nam dobrze znana. Taki zawsze był Doktor. To jest jedna z jego głównych cech. Cokolwiek by się nie działo, postaraj się uratować wszystkich których się da. Nawet jeśli to miałaby być jedna z najtrudniejszych czy niemal niemożliwych do podjęcia decyzji. Dlatego poprzedni odcinek tak uwierał. Nie był zgodny z tym dążeniem które jest siłą napędową większości przygód Doktora. Tu jakby wszystko zostaje przywrócone, posprzątane a Dwunasty Doktor zdaje się być bardziej sobą niż kiedykolwiek wcześniej. Zwierz nie chce tego pisać ale musi. Wiecie co takiego było w tym odcinku? Nie napisał go Moffat. Nawet łapy do niego nie przyłożył jak do dwóch pozostałych (poza Gatissowym) których w tym sezonie nie pisał. Zwierz nie jest jednym z tych widzów którzy nienawidzą Moffata. Jest jedną z tych osób które wiedzą prawidłowości. A to jest jakaś prawidłowość. Tak tylko zwierz mówi, ciesząc się jak dziecko dobrym odcinkiem. Po który sięgnie jeszcze raz. Co jak wszyscy wiemy jest dobrym znakiem, że tym razem się udało.
Ps: Zwierz wie, że nie wszyscy oddychacie brytyjską telewizją. Dlatego ma dla was jeszcze jeden tekst. Co prawda nie na zwierzu ale wyszedł jak najbardziej spod zwierzowej ręki. To wybór pięciu filmów Davida Finchera, które zdaniem zwierza warto nadrobić jeśli się ich nie widziało, albo zobaczyć jeszcze raz. Zwierz wybierał pięć choć powie szczerze mógłby wybrać prawie wszystko co Fincher nakręcił bo bardzo reżysera lubi. Ma nadzieję, że wpis się wam spodoba – ponownie zwierz przypomina, że już niedługo dowiecie się co zwierz robi na Onecie. A przy okazji – jak oddychacie brytyjską telewizją też możecie tekst przeczytać. Taki bonus.
Ps2: Słuchajcie zwierz obejrzał sobie w końcu Word War Z. To niesamowite jak nudny i pozbawiony sensu filmu udało się zrobić na podstawie tak fantastycznej książki. Nie mniej oznaczało to, że zwierz mógł zobaczyć na ekranie doktora z W.H.O – i wcale się nie zdziwił kiedy pojawił się w tej roli Peter Capaldi.