Home Ogólnie Autorze dlaczego mi to robisz czyli czego zwierz naprawdę nie lubi w książkach

Autorze dlaczego mi to robisz czyli czego zwierz naprawdę nie lubi w książkach

autor Zwierz

Hej

Zwierz cią­gle czy­ta, ze chcielibyś­cie widzieć więcej o tym co zwierz czy­ta i jakie ma czytel­nicze pref­er­enc­je. Zwierz przyz­na szcz­erze, że jest pod tym wzglę­dem czytel­nikiem dość nud­nym, bo częś­ciej niż polować na arcy­dzieła czy­ta powieś­ci total­nie przy­pad­kowe. Poza tym recen­zowanie książek jakoś nieco mniej go bawi niż filmów. Nie mniej wasz pomysł by jed­nak zwierz coś ze swoich czytel­niczych pref­er­encji ujawnił skrys­tal­i­zował się w głowie zwierza, jako spis tego czego zwierz w lit­er­aturze nie lubi.  I nie chodzi tu zwier­zowi o konkretne gatun­ki czy wąt­ki ale o pewne sposo­by prowadzenia nar­racji, czy iry­tu­jące schematy. Przy czym zwierz kon­cen­trował się raczej na tym co właś­ci­wie książkom. Dlaczego zwierz wymienia to czego nie lubi? Chy­ba dlat­ego, że jak się przeczy­ta naprawdę dobrą książkę to jej rozkładanie na czyn­ni­ki pier­wsze jest nieco trud­niejsze niż jak się dostrzeże kole­jny iry­tu­ją­cy ele­ment w kole­jnej powieś­ci. Czyli dziś będzie zwierz narzekający.

Jeśli opiszesz buty postaci to nie znaczy, że już wszys­tko o niej wiem – część autorów książek ma jakąś obsesję opisy­wa­nia zwier­zowi w co była ubrana każ­da postać. Przy czym o ile zwierz zrozu­mie uwa­gi o zielonej sukience w grosz­ki, to jak mu ktoś pisze o zielonej sukience, brą­zowych san­dałkach, żół­tym sweterku, białej opasce do włosów i jeszcze opisze każdy kol­czyk to zwierz ma szcz­erze dość.  Jeśli ubiór nie ma w danej sce­nie czy dla danej postaci jakiegoś ważnego czy sym­bol­icznego znaczenia, jeśli nie określa kim jest ( zwierz rozu­mie np. opis ubioru kogoś z dale­kich kra­jów, czy np. jeśli bohater­ka wchodzi do poko­ju i robi na wszys­t­kich wraże­nie swoim stro­jem) to zwierz naprawdę nie musi czy­tać w jakim sklepie kto spod­nie kupił. Co więcej część twór­ców uważa, że wystar­czy mu napisać jak ktoś był ubrany by zwierz już wszys­tko wiedzi­ał o tym kim dana oso­ba jest. Oczy­wiś­cie cza­sem wzmi­an­ka że strój był dobrej jakoś­ci jest pod­powiedz­ią z kim mamy do czynienia ale zde­cy­dowanie lep­iej dzi­ała opisanie jej przez czyny, czy wypowiadane słowa. Co więcej zwierz ma wraże­nie, że w garder­o­bie wielu autorów wisi tylko kil­ka ubrań które zakłada­ją wszys­tkim swoim bohaterom. A i tak czytel­nik czy­ta­jąc zobaczy przed oczy­ma to co będzie chci­ał więc nie ma powodu zawracać mu głowy opisu­jąc bard­zo dokład­nie ksz­tałt spinek do włosów. Jak czytel­nik sobie zaży­czy to bohater­ka będzie pomykała po kar­tach powieś­ci w kucyku. I żaden opis w książce go nie powstrzyma.

 

Zgod­ność wyglą­du bohaterów z ich charak­terem – zwierz zgrzy­ta ilekroć stry­jen­ka Joa­sia „Była ciepłą, uśmiech­niętą kobi­etą. Miała  twarz okrągłą jak słońce, mimo nad­wa­gi nie traciła wig­oru Nawet ter­az prowadz­iła swego siostrzeń­ca za rękę dopa­sowu­jąc krok swych krót­kich nóg do małych stąp­nięć rocznego Jasia” lub „Ryszard był wysokim szczupłym mężczyzną. Tym co wrzu­cało się w oczy to jego pociągła twarz i dłu­gi lekko spicza­sty nos. Włosy zaczesy­wał do tył. Był jak wszyscy wiedzieli człowiekiem wyniosłym, cenią­cym trady­c­je i dobre wychowanie”, ewen­tu­al­nie „Euge­niusz mimo spra­wowa­nia posady neu­rochirur­ga wyglą­dał raczej jak drw­al. Nawet kiedy założył biały kitel wyglą­dał na gotowego do górskiej wspinacz­ki. Jego żół­ta bro­da, ciepłe brą­zowe oczy i potężne ramiona spraw­iały, że zdawał się nie pasować do szpi­ta­la. Sam pra­cow­ity, ucz­ci­wy i uprze­jmy najlepiej czuł się  w kra­ci­astej koszul­ki na górs­kich szlakach”. Takie opisy moż­na znaleźć wszędzie i ponown­ie – bierze­my cechę charak­teru dorzu­camy do niej wygląd i może niekiedy wiek i dosta­je­my postać. A potem dziesiątka­mi takich postaci zasied­lamy dziesiąt­ki nud­nych powieści.

Za mało Researchu – zwierz widzi to najczęś­ciej w książkach które odwołu­ją się do his­torii na tyle niedawnej że autorzy jako tako ją pamię­ta­ją. Albo wyda­je się im że pamię­ta­ją. W związku z tym w powieś­ci­ach pojaw­ia­ją się obok siebie rzeczy praw­dopodob­nie i niepraw­dopodob­ne. Ewen­tu­al­nie kiedy ktoś co praw­da naz­bier­ał sporo infor­ma­cji ale tylko w formie suchych fak­tów bez sprawdzenia jak pewne rzeczy funkcjonowały w rzeczy­wis­toś­ci. Zwierz widzi to zwłaszcza w przy­pad­ku książek roz­gry­wa­ją­cych się w PRL gdzie niekiedy autorzy – prag­nąć zaz­naczyć jak było wów­czas źle piszą lata 70 mniej więcej tak jak­by pisali lata 50 i w ogóle trochę wierzą we wszys­tko co w ówczes­nej prasie moż­na było przeczy­tać.  Zwierz jest w stanie wiele wybaczyć w zakre­sie nieś­cisłoś­ci fak­tów his­to­rycznych ale zwyk­le dosta­je piany na ustach kiedy okazu­je się, że twór­ca który sprawdz­ił prak­ty­cznie każdą datę i nazwę miejs­cowoś­ci kom­plet­nie nie umie się poła­pać w reali­ach życia, świato­poglądzie i wiz­ji że nawet jeśli w przeszłoś­ci ludzie byli mniej więcej podob­ni to świat w jakim żyli był zupełnie inny – nie dlat­ego, że stali na niższym poziomie roz­wo­ju ale dlat­ego, że świat jest w dużym stop­niu ksz­tał­towany tym jak bohaterowie myślą o świecie. Współcześnie rozu­mu­ją­cy bohaterowie z przeszłoś­ci to coś co zawsze budzi w zwierzu może nie wściekłość ale zawód.

Za dużo Researchu – niekiedy autor chce być naprawdę pro­fesjon­al­ny. Okła­da się cza­sopis­ma­mi książka­mi pyta spec­jal­istów. A potem sko­ro już się tak namęczył wkła­da wszys­tko na raz do książ­ki. Ale wszys­tko – ktoś mu podał nazwy rzad­kich afrykańs­kich kwiatów – wszys­tkie do powieś­ci, choć potrzeb­na jest tylko jed­na, sprawdz­ił jak nazy­wały się najpop­u­larniejsze mar­ki trzy­dzieś­ci lat temu – każdy przed­miot zosta­je przyp­isany do konkret­nego wytwór­cy, dowiedzi­ał się co gra­no w telewiz­ji – niemal streszcza pro­gram telewiz­yjny. Research jest dobry – im go więcej tym w sum­ie autorowi łatwiej się pisze. Ale nie trze­ba wsadzać wszys­tkiego do książ­ki. Więcej – zde­cy­dowanie lep­iej dzi­ała, kiedy wybierze się kil­ka czy kilka­naś­cie fak­tów i wyko­rzys­ta w powieś­ci. Oczy­wiś­cie fajnie, że pis­arz odro­bił pracę domową ale potem zachowu­je się pod tabli­ca jak uczeń odpowiada­ją­cy nie na tem­at bo tyle się w domu nauczył.

Oto dia­log w którym powiem wszys­tko – zwierz wie, że dialo­gi to jest jed­na z najtrud­niejszych do napisa­nia część powieś­ci. Ludzie muszą mówić jak ludzie a jed­nocześnie nikt nie chce słuchać dialogów o niczym. Z drugiej strony w zbyt wielu książkach zna­j­du­je się coś w tym stylu:

_ — Pamię­tasz w zeszłym roku na wsi ?

- U Jurka ?

- Tak u Jur­ka którego wujek jest kap­i­tanem żeglu­gi a mat­ka chirurgiem naczyniowym. Więc tam właśnie Witek zła­mał Nogę

- Tą Nogę którą składał słyn­ny pro­fe­sor Kuźdź­ba znany z tego że ma tylko jed­no oko?

- Dokład­nie mój dro­gi kuzynie Mateuszu. I wszys­tko wskazu­je na to, że właśnie morder­st­wo popełnił ktoś kto jak ten Kuźdźbła nie miał jed­nego oka. Co jest ciekawe bo słyn­ny pro­fe­sor właśnie rozs­tał się ze swo­ją żoną

- Hra­biną Von Tesse Mru­gal­ską która to miała wred­nego kuzy­na i szpotawa nogę

-Otóż to, na całe szczęś­cie posterunk­owy Piątkals­ki przekazał mi infor­ma­cję, że Kuźdź­ba był wtedy u wetery­narza ze swoim dogiem Ramzesem

Zwierz nie starał się bard­zo ale ogól­nie wszyscy wiemy, że nikt tak nie roz­maw­ia. Ludzie nawet zas­tanaw­ia­ją­cy się kto zabił (plot twist – to nie był pro­fe­sor Kuźdź­ba ani jego żona tylko poprzed­ni właś­ci­ciel doga – zły san­i­tar­iusz Pankra­cy) nie wymieni­a­ją tylu infor­ma­cji i nie mówią do siebie jak­by nigdy ze sobą nie roz­maw­iali. Tym­cza­sem sporo książek jest pełnych takich właśnie dialogów, które służą tylko temu by zarzu­cić czytel­ni­ka infor­ma­c­ja­mi. Przy czym to jest trochę chodze­nie na skró­ty bo trzy takie soczyste dialo­gi i czytel­nik już właś­ci­wie wie kto zabił albo przy­na­jm­niej powinien się zori­en­tować. Równie den­er­wu­jące są jeszcze sce­ny takie jak ta:

- Matko rzu­cam studia

- Aneczko – mat­ka przysi­adła ciężko obok pieca – Aneczko dlaczego mi to robisz słoneczko. Od dziec­ka cię chowal­iśmy byś pracę ludzką szanowała. Ojciec co rano chadzał do wsi i od domu do domu pukał kto by cię rachunków po lekc­jach chci­ał uczyć. A  potem my pil­nowali cię byś się grzecznie uczyła. Nam to nie dane było. Ojciec szkół nie kończył, i jak dobrze wiesz i ja szkół nie kończyłam. Jed­nego dla ciebie chcieli wyk­sz­tałce­nia córuch­no. A ty ter­az tak, przy­chodzisz, odrzu­casz. Co w życiu robiła będziesz, jak się odna­jdziesz. Są cór­cia w życiu ważne chwile. I to jest waż­na chwila. Zas­tanów się czy trud nasz tak marnować chcesz – oczy mat­ki zachodzą łza­mi – czy serce nasze wyr­wać. A prze­cie wiele stracisz jak w nauce zosta­niesz? Toć życie całe przed tobą się rozkła­da i rozkładać będzie czy ty ter­az szkoły pokończysz czy za rok. Wam młodym to się do życia spieszy, do miłoś­ci, do kocha­nia. A o nauce to nikt nie pom­ni. A nad naukę ważniejszych w życiu zadań nie ma. Bo kto się wschodów i zachodów słoń­ca nie nauczy, kto ich zasad nie pojmie ten nic ze znika­jącego za hory­zon­tem słoń­ca dla siebie nie wyniesie.

Oczy­wiś­cie dia­log taki toczy się w Warsza­w­ie, w XXI wieku i mat­ka pewnie ma szkołę śred­nią skońc­zoną. Ale nie o to chodzi – nikt nie mówi taki­mi monologa­mi. Ludzie się tak nie porozu­miewa­ją. Jeśli autor czu­je potrze­bę by jego bohater wypowiedzi­ał jak­iś wiel­ki monolog to najlepiej się tu sprawdza meto­da Szek­spi­ra – niech mówi do siebie.

 

A pamię­tasz jak… — jed­nym z najbardziej den­er­wu­ją­cych  ele­men­tów nar­racji jest ciągłe pow­tarzanie tego samego. Oczy­wiś­cie cza­sem w książce jest przy­toc­zone to samo wydarze­nie kil­ka razy ale sprawny autor stara się zmienić per­spek­ty­wę – tu ktoś doda jak­iś szczegół, tu poz­namy inną per­spek­ty­wę, tam zmieni odrobinę kole­jność. To doskon­ały zabieg lit­er­ac­ki przy­pom­i­na­ją­cy nam o tym że fak­ty potrafią się zmieni­ać, zwłaszcza z cza­sem. Nieste­ty taki zabieg ma też swo­jego mniej lot­nego bra­ta który pole­ga na pow­tarza­niu kil­ka razy opisu tego samego wydarzenia. Najczęś­ciej dlat­ego że trze­ba poroz­maw­iać z kilko­ma osoba­mi, albo dlat­ego że w życiu bohaterów minęło trochę cza­su. Autor zakła­da że sko­ro bohater­ka przeżyła dziesięć lat to może nam opowiedzieć jeszcze raz swo­ją his­torię. Prob­lem pole­ga na tym, że to co dla bohater­ki było kawałkiem życia dla nas było trzy­dziestoma stron­a­mi i ostat­nim razem tą his­torię usłyszeliśmy pół godziny tem­atu. S autorzy którzy aut­en­ty­cznie pół książ­ki opowiada­ją w kółko to samo. Wszyscy już wiedzą a czytel­nik po zakończe­niu lek­tu­ry też z pamię­ci może wszys­tkie wydarza­nia z kart książ­ki ład­nie wyrecytować.

Gru­by, Tim­on i Jaro idą na mias­to – w pol­s­kich powieś­ci­ach (w amerykańs­kich też ale mniej to razi) nikt się nor­mal­nie nie nazy­wa. OK to uproszcze­nie. W złych pol­s­kich powieś­ci­ach nikt się nor­mal­nie nie nazy­wa. Wszys­tkie Katarzyny, Joan­ny, Agniesz­ki poszły grzecznie z Pawła­mi, Michała­mi, Krzyszto­fa­mi i Jack­a­mi do rados­nej krainy postaci trze­cio­planowych. Bohater­ki mają dzi­wne imiona – najlepiej trochę zan­gl­i­cy­zowane albo bard­zo staroświeck­ie. Podob­nie mężczyźni. A i tak połowa postaci ma ksy­w­ki. Przy czym w Polsce po ukończe­niu pewnego wieku ksy­w­ki ma naprawdę niewiele osób. Więk­szość z nich jed­nak poz­na­je­my dopiero ja trafi­a­ją do rubry­ki krymi­nal­nej. Poza tym nazwiska – wydawać by się mogło, ze się­ga­jąc do księ­gi 100 najpop­u­larniejszych nazwisk pol­s­kich nie trud­no znaleźć jakieś takie nazwisko którego spoko­jnie moż­na użyć nie budzą pode­jrzeń. Ale nie twór­cy chcą być dow­cip­ni więc wszędzie syp­ią się nazwiska rzec­zown­ikowe bo jasne że to jest zabawne jak polic­jant nazy­wa się Cym­bał, a sąsi­ad z dołu Piekiełko. Przy czym być może zdaniem autorów poma­ga to poczuć że bohater czy bohater­ka jest wyjątkowa częś­ciej jed­nak doprowadza do szału.

Taki dobry taki zły świat – tu zwierz może się trochę naraz­ić ale nie przepa­da za jed­norod­ną wiz­ją świa­ta. Nieza­leżnie czy jest to raczej poważana przez kry­tyków wiz­ja pesymisty­cz­na czy też uwiel­biana przez część czytel­ników wiz­ja pod­kolory­zowana. Jeśli świat jest złożony z samych życ­zli­wych albo nieży­c­zli­wych ludzi, zwierza to nieco iry­tu­je. Bo w sum­ie oba pomysły na rzeczy­wis­tość są w jakimś stop­niu ucieczką przed tru­dem odd­a­nia na papierze świa­ta takiego jakim jest. A jest jak wszyscy dość boleśnie wiemy skom­p­likowany. Przy czym zły świat w dobrej powieś­ci boli zwierza bez porów­na­nia mniej niż zły świat w powieś­ci oby­cza­jowej, gdzie po pros­tu dosta­je­my kro­nikę wypad­ków nie tyle miłos­nych co dosłownych i mamy wraże­nie, że nasi bohaterowie pobili właśnie reko­rd w iloś­ci smut­nych wydarzeń w życiu człowieka. Z kolei cukierkowe światy mają nieste­ty bard­zo częs­to to do siebie, że aby świat był naprawdę cukierkowy trze­ba zrezyg­nować z jakiejkol­wiek akcji. Są takie książ­ki gdzie nic się nie dzieje. Wszys­tko jest cud­nie i słod­ko. Tylko nie do koń­ca wiado­mo po co właś­ci­wie ktoś to napisał (tzn. co miał do opowiedzenia).

 

Autor sobie bohater sobie – jed­nym z najbardziej den­er­wu­ją­cych błędów czy może raczej niepo­rad­noś­ci pis­arzy jest rozmi­janie się rzeczy­wis­toś­ci książ­ki z komen­tarzem odau­torskim. Autor pisze nam że bohater najdziel­niejszym i najspry­t­niejszym ze wszys­t­kich wojów. Potem każe mu prze­grać w dziesię­ciu poje­dynkach i popełnić na każdym kroku gafę i głupst­wo ale nadal brnie w przekony­wanie czytel­ni­ka że bohater to najlep­szy szer­mierz w okol­i­cy i lśnią­ca inteligenc­ja mieczem rąbią­ca.  To budzi w czytel­niku iry­tację – bardziej na auto­ra niż na posta­cie które bogu ducha winne, że ich autor nie jest w stanie zapanować nad ich losem. Co więcej kiedy autor twierdzi że zna bohat­era najlepiej a potem się co chwila myli przyp­isu­jąc mu cechy których nie posi­a­da to czytel­nik w pewnym momen­cie musi sobie zadać pytanie – czy ktoś w ogóle panu­je and tymi bohat­era­mi. Przy czym nie ma chy­ba nic bardziej przygnębi­a­jącego niż autor opisu­ją­cy dzieje jakiegoś mało intere­su­jącego wred­nego typa, o którym zapew­nia nas że to człowiek dobry i szla­chet­ny. Bo nieste­ty wtedy albo czy­tamy marzenia auto­ra który chci­ał­by tak naprawdę przed­staw­ić nam innego bohat­era, albo okazu­je się, że nasz autor naprawdę uważa tego chodzącego po kar­tach powieś­ci buca za miłego człowieka.

 

 

Proste tytuły i poe­t­y­ck­ie mot­ta – zwierz wydał­by ustawę która zakazu­je cytowa­nia poezji jako mot­ta do książek. Jeśli ktoś umi­ał wyraz­ić to co chcesz powiedzieć w swoim wier­szu to nie zawraca­ją nam głowy książką – pójdziemy przeczy­tamy wier­sz. No dobra zwierz jest trochę za bard­zo surowy. Cza­sem mot­to bywa fajne, ale zde­cy­dowanie częś­ciej spraw­ia­ją wraże­nie wyło­nionych za pomocą rzu­tu kostką przy­pad­kowych cytatów z poet­ów zna­j­du­ją­cych się w lek­turze szkol­nej. Z kolei zwierz uważa że tytuł książ­ki to jeden z tych momen­tów gdzie autor  może zade­cy­dować o całym naszym odbiorze tek­stu – i zwierz nie cier­pi kiedy w miejsce tytułu który mógł­by coś wnieść dosta­je jak­iś równoważnik zda­nia przy­wodzą­cy na myśl tytuły pol­s­kich komedii roman­ty­cznych. Choć oce­ni­an­ie książ­ki po okład­ce (a także po zagranicznym tytule!) nie ma sen­su to jed­nak rzad­ko zdarza się by pod mało intrygu­ją­cym tytułem kryła się bard­zo intrygu­ją­ca książka.

Dobra to tyle – zwierz chy­ba lubi być złośli­wy bo baw­ił się niespodziewanie dobrze wymieni­a­jąc te nielu­biane przez siebie ele­men­ty współczes­nej prozy. Czy to wszys­tkie? Oczy­wiś­cie, że nie, abso­lut­nie nie. Zwierz ma na liś­cie co najm­niej drugie tyle, ale wiele wśród  tych wąt­pli­woś­ci odnosi się już nie tego jak się pisze, ale co się pisze np. pewnych rozwiązań fab­u­larnych (chorowanie na raka jako ele­ment uwzniośla­ją­cy jed­nos­tkę, dorzu­canie złego zakończenia na siłę by książ­ka była „lep­sza”, przed­staw­ian­ie nam bohat­era jedynego w swoim rodza­ju by w tomie trzec­im okaza­ło się, że wszyscy jego zna­jo­mi i krewni są wyjątkowi itp.) Poza tym nie moż­na być nad­miernie złośli­wym – jeszcze komuś przyjdzie do głowy, że tylko kry­tyku­jąc lit­er­aturę zwierz się cieszy. Ale z książka­mi jest tak – jeśli obe­jrzysz zły film, rzad­ko jesteś zły na jed­ną osobę – jak przeczy­tasz złą książkę jesteś aut­en­ty­cznie zły na jed­ną osobę, której nazwisko masz przed sobą. Chy­ba dlat­ego kry­ty­czne pode­jś­cie do książek (na takim bard­zo pod­sta­wowym poziomie) jest łatwiejsze – wiemy z kim roz­maw­iamy. A czego wy nie lubi­cie? Tak bądźmy dziś złośli­wi tego chce zwierz

Ps:  Wszys­tkie frag­men­ty zamieszc­zone w tym wpisie pochodzą z moich nieop­ub­likowanych powieś­ci „Morder­ca bez Oka”, „Klotyl­da porzu­ca stu­dia” oraz „Drw­al, Neu­rochirurg i Ja” wszys­tkie szczęśli­we nigdy nie zostały napisane.

Ps2: Z newsów – będą dwa koń­cowe odcin­ki Cab­in Pres­sure już w grud­niu. Dokład­niej 23 i 24.

160 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online