Zwierz musi wam się przyznać. Oto w świecie w którym ludzie robią krok w przód i decydują się wyłącznie na programy dostarczane przez Netflix czy inne platformy streamingowe, zwierz postanowił zrobić krok w tył. I kupić sobie telewizor.
Zacznijmy od początku. Związek zwierza z telewizją jest – jak się okazało potem po porównaniu z doświadczeniami rówieśników. Po pierwsze zwierz nigdy nie miał własnego telewizora. W wielu rodzinach było tak, że kiedy już telewizory stały się dobrem dość powszechnie dostępnym to jeden lądował w pokoju dziecka. W rodzinie zwierza panowała jednak zasada że w pokoju dziecięcy telewizora absolutnie być nie może. Co ciekawe – jak sami widzicie nie sprawiło to, że zwierz wyrósł w pogardzie dla telewizji. Po drugie – ojciec zwierza niepodzielny pan pilota do telewizora przekształcił go w swoiste narzędzie rozrywek ograniczonych bo poza filmami, wiadomościami i operami rzadko udało się przeforsować oglądanie czego innego (dramatyczną zmianę wprowadziły seriale HBO). Do tego zwierz pamięta z dzieciństwa koszmarny kanał pogodowy który godzinami pokazywał chyba austriackie Alpy i który to program ojciec zwierza namiętnie oglądał. Jak sami rozumiecie – zwierz rzadko miał okazję pobawić się telewizją.
Kiedy jednak to robił – także po swojej wyprowadzce z domu rodzinnego odkrył, że tak naprawdę telewizja jednak ma mu coś do zaoferowania. I nie chodzi jedynie o cudowne gulity pleasure jakim jest oglądanie programu o wybieraniu sukien ślubnych czy przerabianiu zrujnowanych domów na zupełnie nowe (zwierza szczerze fascynują takie programy). O tym jak wiele zwierz przekonał się w chwili w której naprawdę nie miał telewizora. Czyli wtedy kiedy przeprowadził się do wielce szacownego Narzeczonego i przestał odwiedzać często rodziców. I tak na przykład tegoroczna olimpiada właściwie mu umknęła. Choć był w domu i miał nawet komputer to jednak oglądanie zawodów sportowych na komputerze ma swoje wady. Rzadko zdarza się bowiem by człowiek oglądał transmisję z olimpiady bardzo uważnie – zwykle zwierz dzielił przyglądanie się skokom do wody z trampoliny z drobnymi pracami na kompie. Co jest niemożliwe kiedy ogląda się program na komputerze. Zresztą oglądanie telewizji na komputerze zawsze kończyło się podobnie – w którymś momencie coś się zacinało. Zwierz nigdy nie zapomni kiedy oglądał mecz w ramach mistrzostw Europy gdzie właśnie w chwili kiedy transmisja się zacięła nastąpiła zmiana w wyniku meczu. Pod tym względem oglądanie wydarzeń sportowych w telewizorze pozbawione jest tej nerwowości – czy aby na pewno się pokaże czy aby na pewno się nie zawiesi.
Jednak tym co ostatecznie przekonało zwierza do telewizji jest pewna przypadkowość nadawanych w niej programów. Widzicie zwierz ma konto na Netflix, na Amazon Prime, na HBO GO, na ShowMax. Ale każda z tych platform mówi „Wybierz co chcesz obejrzeć”. I rzeczywiście zwierz wybiera – zwykle kierując się wyłącznie zasadą „obejrzę coś co wydaje mi się ciekawe”. Co więcej wszystkie te programy nie celują za bardzo w rzeczy starsze – zależy im na tym by jednak pokazywać nowości. Do tego – żeby zobaczyć coś ambitniejszego- trzeba samemu się przemóc. Podjąć decyzję. Niestety zwierz bywa leniwy. Lenistwo kulturalne jak najbardziej istnieje – pojawia się wtedy kiedy zamiast stawiać sobie wyzwania i próbować zobaczyć coś czego jeszcze nie znamy, kręcimy się w kółko po tych samych gatunkach i tematach. Wszystkich nas to dopada – niektórych bardziej niektórych mniej. Platformy streamingowe nie zachęcają do tego by się przełamać. Wręcz przeciwnie – Netflix stara się nas uwięzić w naszych preferencjach, uznając że wiemy co dla nas dobre. Zwierz ma poważne podejrzenia że wcale nie wiemy – jesteśmy po prostu (zwierz nie wyłącza z tej grupy siebie) ludźmi którzy lubią piosenki które już znają. Co wcale nie znaczy, że nie spodobają się nam inne. Ale nie mamy za bardzo motywacji by próbować czegoś innego.
Wielu z was może być zdziwionych że zwierz uważa telewizję za medium które może wyrwać człowieka z takiego kulturowego marazmu. Jakże to – kierowana do szerokiego widza telewizja ma nas wyrwać z oglądania w kółko tego samego. Przecież po coś wyrzuciliśmy te telewizory. Żeby poczuć się lepiej, żeby dać dowód naszej kulturalnej dojrzałości, która opiera się na tym, że sami sobie wybieramy co dla nas lepsze. Bo powiedzmy sobie szczerze, mało kto wyrzucił z domu telewizor dlatego, że nie chciał oglądać filmów czy seriali. Większość osób zdecydowała się na ten krok bo chciała sama sobie układać ramówkę. Zwierz zawsze bawią dumni „nie posiadacze” telewizorów, którzy mają w głosie pewien ton wyższości nad tymi którzy telewizor mają. Dopiero po krótszej rozmowie okazuje się, że z tego co telewizja oferuje nie zrezygnowali tylko przesiedli się całkowicie na Internet. Zwierz nigdy nie spotkał osoby, która zupełnie wyrzekłaby się tego co oferuje kinematografia i telewizja. Jeśli zaś by taką osobę spotkał to powie szczerze – miałby do niej równe zastrzeżenia co do osoby która deklaruje, że nigdy nie miała w ręku książki ani nie wysłuchała taktu muzyki. Wracając jednak do tematu – pozbywanie się telewizora było przez wiele lat symbolem pewnej kulturalnej dojrzałości. Przezwyciężeniem tego populistycznego medium.
Problem w tym, że kiedy przypominam sobie swoje największe filmowe odkrycia – takie które na wiele lat coś we mnie zostawiły to przypominam sobie telewizję. I to nie dlatego, że kiedy byłam młodsza Internet nie był oczywistością. Chodzi o to, że dzięki telewizji obejrzałam – już jako posiadaczka szybkiego łącza – mnóstwo filmów których sama bym nie wybrała. Po prostu leciały w telewizji. Były wśród nich zarówno arcydzieła kinematografii, jak i jakieś zapomniane produkcje polskie czy w końcu filmy popularne które jednak z racji tego, że powstały nieco przed urodzeniem zwierza po prostu mu umknęły. Zwierz nie zapomni jak kiedyś przeskakując przed zaśnięciem po kanałach trafił na pierwsze minuty musicalu „Victor/Victoria” – było koło pierwszej a w pół do czwartej zwierz w końcu skończył oglądać. Sam raczej by tego musicalu nie wybrał. Ale leciał i był ciekawy i zwierz jest wdzięczny że go obejrzał. Podobnie rzecz się ma np. z Księżyc i Magnolie – przedstawieniem teatru telewizji który kiedyś po prostu w telewizji leciał. A zwierz do dziś się uśmiecha na jego wspomnienie. A to tylko dwa przypadkowe przykłady.
Z telewizją jest trochę jak z prasą papierową. Wiele osób doszło do wniosku, że jest im do życia niepotrzebna. Zwłaszcza w dobie Internetu. A zwierz z uporem lepszej sprawy czyta co miesiąc kilkanaście tytułów. Dlaczego? Bo chce żeby ktoś wybrał za niego – dał artykuły nie tylko interesujące z perspektywy zwierza ale też z perspektywy kogoś kto ma inne spojrzenie na świat. W Internecie jest wszystko – to, że ktoś dokona za as wyboru – filmów, artykułów czy seriali wcale nie jest takim złym pomysłem. Zresztą – z telewizji podobnie jak z prasy czy Internetu trzeba umieć korzystać. Większość zarzutów pod adresem telewizji wynika z faktu, że nie do końca potrafimy z niej korzystać. Zwierz zawsze się śmieje jak ktoś mówi mu, że w telewizji nie ma nic ciekawego. Bo jasne – na części kanałów lecą głównie programy marne, ale tak jak nie wchodzi się na mało interesujące strony w Internecie tak nie ma obowiązku oglądać nieciekawych programów.
Inna sprawa – zwierz ma poczucie, że w nieciekawych czasach telewizor może się przydać. Może niedługo nadejdzie moment kiedy oglądanie wiadomości ze swoistej rozrywki stanie się obowiązkiem. To takie ponure podszyte historycznym wykształceniem przeczucie, ale pamiętajcie że pierwsze wspomnienia zwierza wiążą się z telewizją – jedno to obserwowanie puczu Janajewa drugie wojna w Bośni. Zwierz żywo pamięta jakie wrażenie zrobiła na nim nieprzerwana transmisja tego czołgu, który stał na ulicach Moskwy. Biorąc pod uwagę jak czasem ograniczamy sobie wiadomości które do nas docierają przez Internet (ręka do góry kto się zainteresował protestami w Rumunii) dobrze mieć telewizor i serwis informacyjny. Przy czym ponownie – z serwisów też trzeba umieć korzystać (zwierz poleca euronews bo nie jest to stacja kierowana tylko do mieszkańców jednego kraju).
Na sam koniec uwaga już czysto konsumencka. Zwierz ma mały pokój i postanowił sobie kupić mały telewizor. I tu okazało się, że jest naprawdę hipsterem. W sklepach z telewizorami łatwiej dostać ekran o przekątnej mieszkania zwierza niż mały zgrabny telewizorek który można oglądać z drugiej strony pokoju. Zwierz zastanawia się czy ludzie naprawdę mają takie wielkie mieszkania czy też kupują jak największy ekran bez zastanawiania się jak właściwie będą przed nim siedzieć. W każdym razie po dłuższych poszukiwaniach zwierz w końcu znalazł oszałamiający 24 calowy telewizor. I mimo, że właśnie dołączał do popularnej braci poczuł się największym histerem w sklepie. Najwyraźniej od pewnych rzeczy uciec nie można.
PS: Zwierz nie wie czy jutro będzie wpis bo idzie omawiać książkę o Zagładzie a potem idzie balować i to jest takie połączenie po którym czasem trudno się doczołgać do klawiatury.