Home Ogólnie Baśnie nie są dla dzieci (a Disney udaje bandę idiotów) czyli zwierz o Into the Woods

Baśnie nie są dla dzieci (a Disney udaje bandę idiotów) czyli zwierz o Into the Woods

autor Zwierz
Baśnie nie są dla dzieci (a Disney udaje bandę idiotów) czyli zwierz o Into the Woods

Od kilku lat kul­tura pop­u­lar­na przeży­wa fas­cy­nację baś­ni­a­mi. Seri­ale, filmy, aktorskie real­iza­c­je i ciągłe pró­by uczynienia baśni czymś fas­cynu­ją­cym dla dorosłego widza.  Twór­cy dwo­ją się i tro­ją by do znanych fabuł dopisać nowe treś­ci. A tym­cza­sem Into The Woods leżało sobie spoko­jnie – jako musi­cal z lat 80, który zro­bił to o czym wszyscy marzyli ale mało komu w ostat­nich lat­ach wyszło.

Into-the-Woods-Lilla-Crawford

Moż­na by napisać książkę o tym jak Dis­ney postanow­ił mar­ketingowo strzelić sobie w stopę. Czyli o tym jak przekony­wał wszys­t­kich że to nowa pro­dukc­ja dla dzieci, wyrzu­cił na plakaty nazwiska aktorów dru­go­planowych, wrzu­cił film do kin w Boże Nar­o­dze­nie a potem mógł tylko patrzeć jak recen­z­je wściekłych rodz­iców płoną kiedy okaza­ło się że to jed­nak jest naj­dal­sza z możli­wych inter­pre­tac­ja postaci zagar­nię­tych przez Dis­neya.  Całe szczęś­cie widz pol­s­ki może być mądrze­jszy i wiedzieć na co idzie. Zwierz z całego ser­ca pole­ca przeczy­tać libet­to zan­im pójdziecie do kina. Rozry­w­ce to nie przeszkodzi a nie będzie zaskoczenia

Zaczni­jmy od prostej deklaracji, którą zwierz chci­ał­by wprowadz­ić na początek recen­zji i w miarę możli­woś­ci nie wracać do tego później. Zwierz omaw­ia fil­mową wer­sję musi­calu. Tak tą złagod­zoną, uład­zoną i przy­ciętą do fil­mowych ram wer­sję. Zda­ję sobie sprawę, że wśród moich czytel­ników ist­nieje sil­ny odłam wiel­bi­cieli musi­cali, ale zwierz choć uwiel­bia musi­cale nie jest pasjonatem. Nie ma też w nim potrze­by tak bard­zo porówny­wać wer­sję sceniczną i fil­mową – spoko­jnie żyje z obiema. Zwierz czyni to zas­trzeże­nie bo zawsze w przy­pad­ku adap­tacji sztu­ki na potrze­by fil­mu recen­z­ja powin­na roz­padać się na dwie. Pier­wsza oce­ni­a­ją­ca jak film broni się sam w sobie, dru­ga oce­ni­a­ją­ca jak udało się prze­nieść język sztu­ki na język fil­mu. Zwierz jed­nak nigdy Into the Woods nie widzi­ał na żywo, i choć doskonale wie co zostało wycięte (i zda­je sobie sprawę, że stały za tym przede wszys­tkim usilne pró­by Dis­neya by może jed­nak wcis­nąć tą his­torię dzieciom) to nie czu­je się na siłach (ani powiedzmy sobie nie ma za bard­zo ochoty) oce­ni­ać jak musi­cal prze­nie­siono na język fil­mu. Zwierz zaz­nacza to na początku, bo prawdę rzekłszy – nie wyk­lucza, że to jest bard­zo niedo­bra adap­tac­ja sztu­ki co niekoniecznie czyni film złym. O ile ma to dla was sens (dla zwierza ma). Zas­trzeże­nie to jest konieczne bo o ile jeszcze o filmie zwierz cokol­wiek jest w stanie powiedzieć uzna­jąc, że się zna o tyle anal­iza różnic w treś­ci musi­calu i fil­mu bez b. dobrej zna­jo­moś­ci musi­calu jest pon­ad jego siły.

woodsposter

Jakże miło mieć obsadę która umie śpiewać. Jakże nie miło czy­tać że muzy­ka w musi­calu jest mar­na. Jakże dzi­wnie czy­tać recen­z­je zakłada­jące że his­to­ria jest o posta­ci­ach z bajek. Przy czym zwierz jest w stanie sobie wyobraz­ić wcale nie tak bard­zo alter­naty­wną rzeczy­wis­tość, w której Dis­ney nie rżnie głu­pa nie wyci­na kilku wątków, nie daje pre­miery 25 grud­nia. Tylko nie uda­je co nakrę­cił i robi około oscarową kam­panię fil­mowi. Spoko­jnie mógł­by się wciąć do wyś­cigu. Gdy­by kasy z biletów wściekłych rodz­iców nie kochał bardziej.

To powiedzi­awszy zwierz musi stwierdz­ić, że film bard­zo mu się podobał. Przy czym wyni­ka to z fak­tu, że zwierz znał jed­nak wcześniej całą his­torię bohaterów uda­ją­cych się do lasu i doskonale widzi­ał co widzi i jakich tropów się spodziewać. Zan­im wejdziemy w gąszcz inter­pre­tacji zaczni­jmy od prostej prawdy – nie da się nakrę­cić dobrego musi­calu bez aktorów którzy umieją śpiewać. Zwierz musi powiedzieć, że była to przy­jem­na ulga dla uszu znaleźć się w końcu w kinie na musi­calu gdzie nikt pot­wornie nie fałszu­je, nie śpiewa nie potrzeb­nym falsetem czy też – jak niekiedy bywa – śpiewa ład­nie i gład­ko ale zupełnie bez emocji. Dobier­a­jąc obsadę (nie bez zawirowań) Rob Mar­shall nie popełnił błę­du. Wszyscy aktorzy mają na tyle dobre głosy by znaleźć się w skom­p­likowanych melo­di­ach Stephena Sond­heima i na tyle dużo zdol­noś­ci aktors­kich by nie pogu­bić znaczenia tego co do nich napisał James Lap­ine. Przy czym zwierz jest zda­nia, że glos akto­ra musicalowego – zwłaszcza w przy­pad­ku ekraniza­cji nie musi być aż tak moc­ny jak a teatrze ale musi koniecznie przenosić emoc­je. I tu zna­jdziemy to w każdej roli, co jest olbrzymią ulgą. Zwierz nie będzie ukry­wał gdy dowiedzi­ał się o Meryl Streep w kole­jnym musi­calu wydał z siebie jęk, na który aktor­ka nie zasłużyła. Widzi­cie nawet zwierz nie jest obo­jęt­ny na coś co nazy­wa „klątwą zach­wytu” – jeśli nad kimś ludzie za bard­zo się zach­wyca­ją mamy skłon­noś­ci do wyszuki­wa­nia błędów i szuka­nia potwierdzenia że zach­wyty są prze­sad­zone. Ale Streep naprawdę jest doskon­ałą aktorką – która nie tylko czyni ze swo­jej Wiedźmy postać ciekawą ale przede wszys­tkim – cud­own­ie śpiewa to co jej w tej wer­sji napisano – wkłada­jąc w te utwory tle znaczeń i emocji, że trud­no wyz­naczyć granice pomiędzy tym jak się jej słucha gdy śpiewa i gdy mówi. Zwierz uważał, ze nom­i­nac­ja dla niej to prze­jaw ślepego zach­wytu Akademii. Już nie uważa. Zwłaszcza, ze Streep jak zwyk­le śpiewała głównie na żywo (nawet jeśli zmik­sowano to potem z wcześniejszy­mi nagra­ni­a­mi) – główne dlat­ego, że jak przyz­na­je aktor­ka nie za bard­zo umie inaczej.

INTO THE WOODS

Pal sześć nagrody za postarze­nie Meryl Streep — to jak się ją w tym filmie odmładza zasługu­je na wyróżnie­nie. Przy czym zwierz przyz­na szcz­erze — to jest bard­zo dobra rola, dobrze zaśpiewana bard­zo dobrze zagrana. Nie będzie zwierz kry­tykować Streep dlat­ego że to się stało ostat­nio modne

Cud­ow­na jest w filmie też Emi­ly Blunt – jako żona Piekarza. Jej rola jest trud­na, a jed­nocześnie kluc­zowa dla his­torii. Blunt – przy­na­jm­niej zdaniem zwierza nie popeł­nia w tym filmie żad­nego błę­du. Zarówno śpiewa­jąc (ma naprawdę śliczny głos) jak i gra­jąc kobi­etę która jed­nocześnie bard­zo wie czego chce i nie wie. Jej des­per­ac­ja, ale także bijące od niej ciepło to rzeczy nie łatwe do zagra­nia a budzące sym­pa­tię wobec postaci. Zresztą to jest jed­na bohater­ka w całym musi­calu, która naprawdę zrozu­mie po co do “lasu” trafiła i co może z niego wynieść. Dobry jest James Cor­den i Anna Kendrick – śpiewa­ją­cy jas­no i czys­to a jed­nocześnie na tyle zdol­ni aktorsko (zwłaszcza kome­diowo)  by nie zniknąć w tle bardziej dra­maty­cznych postaci. Niesamowicie dobre są dzieci­a­ki — Daniel Hut­tle­stone w roli Jac­ka jest doskon­ały ale każe się lękać o jakiekol­wiek zmi­any w głosie tego uzdol­nionego akto­ra i śpiewa­ka (w tej kole­jnoś­ci),  z kolei obsad­zona niemal w ostat­niej roli Lil­la Craw­ford jest chy­ba wymar­zonym (przy­na­jm­niej w tej wer­sji) Czer­wonym Kap­turkiem. Dla zwierza pewnym zaskocze­niem był Chris Pine – który śpiewa dobrze (choć ma strasznie nie pasu­ją­cy do aparycji głos) ale dopiero oglą­da­jąc film zwierz zdał sobie sprawę jak wiele odwa­gi wyma­gała jego rola. Na sam koniec Depp w bard­zo zmienionej piosence Wil­ka (jed­nak to Dis­ney) wypa­da bard­zo dobrze – nadga­ni­a­jąc tam gdzie nie daje rady głosem całkiem dobrym aktorstwem. Przy czym zwierz znalazł liczne zarzu­ty, że Wilk w wyko­na­niu Dep­pa jest jak­iś tak niebez­piecznie zain­tere­sowany Czer­wonym Kap­turkiem. Zwierz wpadł w stu­por bo a.) tak powin­no  być b.) wyma­ga jed­nak odwa­gi od akto­ra by przyjąć rolę z takim podtekstem.

INTO THE WOODS

Emi­ly Blunt stanowi serce filmy choć widać jak bard­zo Dis­ney nag­im­nastykował się by utrud­nić pier­wot­ną inter­pre­tac­je postaci gdzie żona piekarza była postacią naj­moc­niej naw­iązu­jącą do kwestii AIDS. Ogól­nie strasznie widać, jak stara­no się wyprać sztukę aku­rat z tej interpretacji

Jed­nak nie tylko obsa­da przy­padła zwier­zowi do gus­tu. Mar­shall zde­cy­dował się na film, który jest miejs­ca­mi bard­zo świadomie teatral­ny. Przede wszys­tkim sam las po którym porusza­ją się bohaterowie nawet przez moment nie próbu­je udawać prawdzi­wego lasu, jest bard­zo wyraźnie deko­rac­ja­mi, z bard­zo wyraźny­mi miejs­ca­mi na ode­granie kole­jnych scen. Nie jest to jed­nak wada ale świadomy zabieg – który spraw­ia, że widz nie wpa­da – w zgub­ną potrze­bę real­iz­mu. Przy czym mówimy o takim prymi­ty­wnym real­izmie gdzie upier­amy się przy szu­mią­cych drzewach i szem­rzą­cych potokach, bo jeśli chodzi o warst­wę emocjon­al­ną film zja­da na śni­adanie wszys­tkie te „his­to­rie prawdzi­we”, które nam zwyk­le pokazu­je się w ramach rein­ter­pre­tacji baśni. Ale nie chodzi jedynie o kwest­ie pro­duk­cyjne (film miał mały budżet nie zro­biono go w 3D i dzię­ki Bogu bo naprawdę efek­ty spec­jalne był­by tu jak pięść do nosa). Mar­shall decy­du­je się też na bard­zo świadome prowadze­nie aktorów tak by wypadali teatral­nie. Chy­ba najlepiej widać to w genial­nym frag­men­cie – Agony – gdzie dwaj książę­ta licy­tu­ją się na swo­je cier­pi­enia miłosne. Ileż w tej jed­nej sce­nie prze­sad­zonych teatral­nych gestów, dłoni wycią­ganych w przestrzeń, pada­nia na kolana, rozdziera­nia koszul i wyko­rzysty­wa­nia tych wszys­t­kich „teatral­nych” dra­maty­cznych klisz. Daje to efekt przekomiczny (zamierze­nie), niemal kam­powy w tym jak pod­chodzi do mate­ri­ału wyjś­ciowego. Jed­nocześnie to jest ten moment w którym ori­en­tu­je­my się, że Chris Pine został zatrud­niony do fil­mu jako chodzą­ca per­son­ifikac­ja przeszarżowanego Księ­cia z Baj­ki, choć może chodz­iło o to, że w tej sce­nie doskonale uda­je Willia­ma Shat­nera. Ta teatral­ność – niekiedy wprowadza­ją­ca ele­men­ty komiczne, niekiedy bard­zo dra­maty­cz­na – trochę jak w Chica­go (którego zwierz jak pamięta­cie nie cier­pi) pozwala przy dość sprawnej adap­tacji fil­mowej jed­nocześnie poczuć ducha sce­ny gdzie aktor ma swój wiel­ki moment i potrze­bu­je nieco więcej odd­echu. Niekiedy zaś teatral­ność jest wręcz koniecz­na jak w sce­nie między Czer­wonym Kap­turkiem a Wilkiem, gdzie jakiekol­wiek inne rozwiązanie niż to które przyję­to (Depp bard­zo jest za wil­ka prze­brany) pozbaw­iło­by piosen­ki jej dość nat­u­ral­nego – choć niepoko­jącego – wydźwięku.  Tak więc, zdaniem zwierza narzeka­nia (liczne) na teatral­ność fil­mu są moim zdaniem brakiem zrozu­mienia dla pewnego założe­nia reży­sera, który dość słusznie – nie starał się czynić olbrzymiej metafory real­isty­czną. Bo prze­cież to naprawdę nie ma sensu.

pineprince

Jaki Chris Pine jest w tym filmie doskon­ały jako Prince Charm­ing — postać ego­isty­cz­na, niespełniona, doskonale pokazu­ją­ca to jak otrzy­manie niedostęp­nego nie gwaran­tu­je spełnienia na zawsze. Jed­nocześnie to bohater tak den­er­wu­ją­co świadom tego kim jest i dlaczego jest jaki jest. Och jak doskonale daje się go pod­staw­ić pod tylu książkowych bohaterów i zupełnie real­nych mężczyzn. A przy tym film wspaniale gra jego wyglą­dem tworząc niemalże karykaturę ide­al­nego księ­cia z bajki

Zwierz wspom­ni­ał, że doko­nano wielu zmi­any w sto­sunku do scenicznego ory­gi­nału ale zwierz nieco to rozu­mie. Jest Into The Woods musi­calem przewrot­nym, który daje wid­zowie zupełnie nie to czego mógł się spodziewać. Ale jest też – co nigdy nie jest zarzutem – musi­calem długim, bard­zo  osad­zonym w trady­cji – siedź i słuchaj jak śpiewa się o wszys­tkim. To doskonale sprawdza się w teatra­ch gdzie chce się siedzieć godz­i­na­mi, niekoniecznie w kinie, gdzie z przy­czyn oczy­wistych widz jest zde­cy­dowanie mniej zanur­zony w świat przed­staw­iony (a na pewno mniej zanur­zony w muzykę). Cię­cia – których dokon­ał zresztą sam autor musi­calu będą­cy autorem sce­nar­iusza, spraw­ia­ją że cała his­to­ria choć grzeczniejsza jest przede wszys­tkim – bardziej płyn­na. Film oglą­da się bez poczu­cia że upły­wa czas, co więcej – mimo licznych korekt całość wciąż jest spójną his­torią, choć bard­zo czuć w których miejs­cach kończyły się akty. Albo zwierz po pros­tu pamię­ta i nie jest w stanie się tego wraże­nia pozbyć. Nie mniej film dobrze daje sobie radę jako całość choć trze­ba przyz­nać, że wątek Roszpun­ki jest urwany co nieste­ty trochę zmienia jego wymowę i każe sobie zadawać pytanie po co w ogóle go pozostaw­iono (tzn. wiado­mo po co bo bez niego nie ma musi­calu, ale jed­nak jest prob­lem). Nato­mi­ast co do cięć – to zdaniem zwierza kwest­ię Nar­ra­to­ra i kwest­ię ojca Piekarza rozwiązano bard­zo dobrze. Nawet jeśli oznacza­ło to pewne poświęce­nia to pomysły real­iza­cyjne trzy­ma­ją się kupy. Zwierz ku swo­je­mu zaskocze­niu słyszał narzeka­nia na zmi­anę tonu fil­mu w drugiej połowie. Sam przyz­na że trochę ich nie rozu­mie, zwłaszcza że sens całego musi­calu kry­je się w drugiej połowie. Choć to praw­da nar­ra­cyjnie  jest ona bardziej teatralna.

170f1857b8440791f4e94f3a1a6ce9bb4d6d9dbb

Kole­jny przeu­roczy pomysł Dis­neya — lan­su­jmy film nazwiskiem Dep­pa by potem wszyscy byli zaw­iedzeni kiedy okaże się jak wiel­ka jest jego rola i jaki ma charak­ter. Zwierz nien­aw­idzi takich zabiegów mar­ketingowych bo nic nie szkodzi tak fil­mowi jak obec­ność na wid­owni ludzi zwabionych do kin tan­i­mi sztuczkami

No dobra ale nie było­by Into The Woods takie dobre gdy­by nie fakt, że to jest po pros­tu znakomi­ty musi­cal.  Zwierz odłoży na bok melodie (strasznie melodyjny jest w tym musi­calu  Sond­heim czemu poma­ga też chy­ba nieco złagod­zona aranżac­ja) a skup­my się na samych motywach prze­wod­nich. Przede wszys­tkim – zwierz daje sobie sprawę, że ten – napisany w lat­ach 80 musi­cal częs­to inter­pre­tu­je się jako dzieło bard­zo wyraźnie naw­iązu­jące do epi­demii AIDS. Jeśli jest się świadomym tej inter­pre­tacji to pozosta­je ona bard­zo wyraźnie w niek­tórych miejs­cach i nadal moż­na część moty­wów inter­pre­tować w ten sposób. Co nie zmienia fak­tu, że aku­rat tą wymowę najbardziej przy­gas­zono i dziś – kiedy AIDS usunęło się nieco z listy morder­czych rzeczy, które wykończą znany nam świat – moż­na nie będąc świadomym tej inter­pre­tacji niemal zupełnie ją prze­gapić.  Wątek pozosta­je w warst­wie zgonów bohaterów — częs­to nagłych i przy­pad­kowych, równych dla dobrych i złych — śmier­ci tak irracjon­al­nej, że jed­noczącej tych którzy pozostali. Pozosta­ją więc dwa główne moty­wy – jeden to pytanie o to czego „prag­nąć się godzi”. Wszys­tkie posta­cie zosta­ją skon­fron­towane ze swoi­mi marzeni­a­mi i muszą odpowiedzieć sobie na pytanie o sens spełnienia, o to co pojaw­ia się po tym gdy życze­nie zostanie spełnione. Jed­nocześnie – ów brak spełnienia, ten haczyk który kry­je się gdzieś w każdym marze­niu – jest nie mniej ważny. Musi­cal doskonale roz­gry­wa ten tem­at na różnych płaszczyz­nach – mamy więc pytanie o to czy moż­na się dos­tosować do wymar­zonego życia, co zro­bić gdy jed­nak spełnie­nie marzenia nie oznacza koń­ca prag­nień i czy moż­na znaleźć jakieś miejsce po środ­ku – pomiędzy codzi­en­noś­cią a marzeni­a­mi. Jed­nocześnie jed­nak – niesły­chanie ważne są pyta­nia o moral­ność. Zwłaszcza kwes­t­ia tego jaka jest odpowiedzial­ność jed­nos­t­ki wzglę­dem innych. Wszyscy chcą poszuki­wać szczęś­cia i spełnienia ale czy to uspraw­iedli­wia egoizm, nielicznie się z inny­mi, odd­awanie się nawet chwilowym żąd­zom. Musi­cal rozpraw­ia się zresztą rozpraw­ia się z wiz­ją dobrego zakończenia, pyta­jąc przede wszys­tkim jak wyglą­da życie ludzi których życzenia się spełniły.

ittw

  W pro­ce­sie — mieć ciastko (ekraniza­cję przygnębi­a­jącego i inteligent­nego musi­calu) i zjeść ciastko (film PG ‑1 3 uda­ją­cy pro­dukcję famil­i­jną przy­na­jm­niej na plaka­cie) Dis­ney wyka­sował część wątku Roszpun­ki. Zdaniem zwierza to duży błąd. Może na DVD będzie.

Równie ważny jest – chy­ba najbardziej wyek­sponowany w tej adap­tacji – wątek rodz­iców i dzieci. Wpły­wu jaki decyz­je rodz­iców mają na życie i postępowanie swoich pociech. To z tego co opowia­da nam się w młodoś­ci wyras­ta­ją nasze późniejsze marzenia, to do tych – baśni odnosimy potem nasze życiowe osiąg­nię­cia i wiz­ję szczęś­cia.   Jed­nocześnie to pro­dukc­ja która pokazu­je jak bard­zo rodz­ice mogą wykrzy­wić los swo­jego potomst­wa. Czy to prag­nąc je ochronić przed światem, czy pokazu­jąc mu jed­ną właś­ci­wy sposób patrzenia na świat czy też prz­erzu­ca­jąc na nie swo­je marzenia.  Przy czym  bohaterowie nawet nie zda­ją sobie sprawy (poza niek­tóry­mi ) jak bard­zo są dzieć­mi swoich rodz­iców – wychowani do konkret­nych ról, cech i prag­nień. Z drugiej strony wciąż się do ich rad i słów odwołu­ją i mierzą swo­je czyny odnosząc je do rodz­iców — niekiedy prag­nąć spełnić ich oczeki­wa­nia (jak Czer­wony Kap­turek), wal­cząc z wycz­nac­zonym losem (jak Wiedź­ma) czy ucieka­jąc przed popeł­ni­any­mi błę­da­mi (jak Piekarz). Do tego dochodzi jeszcze wątek tego jak rodz­ice ksz­tał­tu­ją postrze­ganie nas samych — jak w przy­pad­ku całkiem bystrego Jac­ka który w sum­ie głównie za sprawą swo­jej mat­ki postrze­gany jest jako głu­pek.  Ale jest to też his­to­ria doras­ta­nia do bycia rodz­icem, zarówno tym który chce popraw­ić swo­je błędy jak i tym który dopiero rozu­mie, że je popełnił. Jed­nocześnie musi­cal jest dość okrut­ny – nie ma dobrego wyjś­cia. Wychowanie dziec­ka jest trudne i w ostate­cznoś­ci zawsze ponosi się mniejsze lub więk­sze fiasko.  Choć ponown­ie 0 siłą napę­dową całej his­torii jest chęć posi­ada­nia potomst­wa — coś co jest prag­nie­niem pon­ad wszys­tkie inne. Jed­nocześnie nie będąc prag­nie­niem pozbaw­ionym egoiz­mu. Trze­ba zauważyć, że ten wątek dzieci i ich wychowa­nia – w kon­tekś­cie wyko­rzys­ta­nia w musi­calu postaci z baśni jest  chy­ba najbardziej prze­j­mu­ją­cy.   To jak­by nasyce­nie tych fan­tazji które opowiadamy dzieciom, życiem do którego te baśnie zupełnie ich nie przy­go­tu­ją. W ostate­cznym rozra­chunku wszys­tkie decyz­je w świecie trze­ba będzie pod­jąć samemu — a tam okaże się, że są Wiedźmy które mają rac­je i Olbrzy­mi które nie są po pros­tu złe, i moralne dylematy wykracza­jące daleko poza dobre zakończenia.  Jedyne pociesze­nie? Nikt nie jest z tymi prob­le­ma­mi sam.

Into the Woods Film

Film doskonale anal­izu­je świat prag­nień. Ale nie tylko — zagłębia się też w psy­chikę “miłych ludzi” — tych którzy składa­ją się na więk­szość społeczeńst­wa. Ani dobrych, ani złych — miłych choć częs­to niemoral­nych, ego­isty­cznych, zdes­per­owanych, chci­wych czy w końcu głupich.

Zwierz wspom­ni­ał o kwestii moral­noś­ci i musi tu zaz­naczyć, że szczegól­nie dobrze wypa­da tu postać Wiedźmy – która sprze­ci­wia się temu – typowo baśniowe­mu podzi­ałowi na dobre i złe. Bohaterowie nie są zresztą ani dobrzy ani źli – Wiedź­ma nazy­wa ich miły­mi – jak­by tworząc kat­e­gorie w poprzek tych które doty­chczas zwyk­liśmy przykładać do baśni. I rzeczy­wiś­cie przyglą­da­jąc się moral­nym wyborom bohaterów nie trud­no przyz­nać jej rację.  Dużo w tych decyz­jach wyra­chowa­nia czy okru­cieńst­wa, ale nasza oce­na nie opiera się na tym czy są dobrzy czy źli ale na tym jak dobrze dos­tosowali się do społecznoś­ci. Ta zaś wyma­ga przede wszys­tkim bycia miłym.  Bycie miłym, w pewien sposób nieświadomym swo­jego braku ety­ki albo gotowym do tego by znaleźć dla niej szy­bkie i proste wyjaśnie­nie (cud­owny Książę stwierdza­ją­cy że został wychowany po to by być uroczym a nie wiernym) to jedyny sposób by w społecznoś­ci przetr­wać.  By żyć dalej mimo poczu­cia winy.  Między inny­mi dlat­ego wiedź­ma, która nie jest ani dobra ani zła tylko (zwierz uważa że najlepiej tu sko­rzys­tać z ang­iel­skiego słowa) „right” nie będzie w stanie żyć w tej społecznoś­ci. Bo ją właśnie dopad­nie to poczu­cie winy, które wszyscy dość szy­bko i sprawnie strząs­nęli ze swoich miłych ramion. Przy czym to skon­fron­towanie jed­nos­t­ki z grupą i grupy z jed­nos­tką (cud­ow­na sce­na prz­erzu­ca­nia się poczu­ciem winy) to rzecz naprawdę doskonale napisana i zagrana – zde­cy­dowanie głęb­sza niż człowiek zwyk­le dosta­je w musi­calach. Choć to ostat­nie zdanie należy odnieść raczej do stereo­ty­pu musi­calu niż do stanu fak­ty­cznego. Przy czym warto dodać, że w jak­iś sposób musi­cal opowia­da się po stron­ie moral­nej ambi­wa­lencji (przy­na­jm­niej w mnie­ma­niu zwierza) pokazu­jąc jak natu­ra ludz­ka w sum­ie nie zna dobrego i złego, tylko pla­su­je nas gdzieś po  środ­ku. Przy­pom­i­na­jąc jak świat nabiera barw gdy zboczy się ze ścież­ki, a nawet sugeru­jąc — jak w przy­pad­ku żony Piekarza — że to właśnie zobacze­nie ze ścież­ki pozwala nam jas­no określić czego chcemy.

into-the-woods-lede

Teo­re­ty­cznie puen­tę fil­mu moż­na było by sprowadz­ić do “uważaj czego sobie życzysz” ale musi­cal jed­nak idzie głę­biej. Pokazu­jąc jak  bard­zo nie wiemy czego chce­my sobie życzyć i jak częs­to wymar­zone jest miejsce po środ­ku. Doskonale pokazu­je to przykład Kop­ciusz­ka. Nad którym twór­cy się pochylili i zadali to niewygodne pytanie czy rzeczy­wiś­cie książę i zamek to taki oczy­wisty wybór

Zwierz musi przyz­nać, że musi­cal swo­ją siłę czer­pie jeszcze z jed­nego fak­tu. Widzi­cie jed­nym z najwięk­szych prob­lemów współczes­nych rein­ter­pre­tacji baśni jest to, że zwyk­le naw­iązu­ją one do przetwor­zonego obrazu baśni – złagod­zonego, pozbaw­ionego początkowego pazu­ra, ludowej mądroś­ci ale także tej mrocznej strony. W czym — nie ukry­wa­jmy duża “zasłu­ga” Dis­neya wyp­ier­a­jącego od lat baśnie z ich pier­wot­nych znaczeń. Twór­cy sta­ją na głowie jak załagod­zona dla dzieci baśń uczynić znów mroczną – robią to dopisu­jąc krew pot i łzy zami­ast wró­cić do ory­gi­nału. Into The Woods się­ga zaś do his­torii zde­cy­dowanie jeszcze nie przy­cię­tych przez cen­zorów z Dis­neya (choć jest jakąś kosz­marną ironią że Dis­ney położył na tym łapę i a jakże przy­ciął). Jako najwięk­sze prag­nie­nie kobi­ety pojaw­ia się chęć posi­ada­nia dziec­ka – coś bard­zo pier­wot­nego, wyprzedza­jącego schemat kobi­ety siedzącej w domu – zbliżonego raczej do tragedii bezpłod­noś­ci, której rzecz jas­na bali się nasi przod­kowie bez wzglę­du na płeć. Są też pta­ki wydziobu­jące oczy, wilk który jed­nak jest postacią pełną sek­su­al­nych podtek­stów, jest obci­nanie pięt, jest  w końcu cena jaką płaci się za spełnione marzenia o urodzie czy ukochanym. To wszys­tko w baś­ni­ach było, zostało z nich wykreślone i ter­az zami­ast dopisy­wać na nowo, musi­cal się­ga wydoby­wa­jąc z his­torii to co zawsze w nich było – wcale nie kończące się hap­py endem opowieś­ci o ludzi­ach i tym czego prag­ną. A prag­ną zwyk­le nie tego czego sobie życzą.

84e61224-0e18-414c-b02b-082ddf747820

Niezwyk­le ciekawą postacią jest Piekarz które­mu ostate­cznie przy­chodzi zmierzyć się z kon­sek­wenc­ja­mi całej wyprawy do lasu

Zwierz wszedł – jak zwyk­le po obe­jrze­niu fil­mu na Imdb. Film ma ocenę sześć z grosza­mi. Taką ocenę mają zwyk­le dość słabe filmy. Takie wiecie, które naprawdę niko­mu się do koń­ca nie podobały. Zdaniem zwierza to nie wina musi­calu, ani aktorów ani reży­sera. Zwierz wini Dis­neya. Wini stu­dio za przy­cię­cie musi­calu tak że od razu wzbudz­iło to niechęć fanów wer­sji scenicznej. Wini stu­dio za sprzedawanie fil­mu tak, by przekon­ać wszys­t­kich że to cud­owny rados­ny musi­cal, zami­ast przes­tać udawać głu­pa i przyz­nać, że to jest his­to­ria która właśnie pod­waża sens i ist­nie­nie hap­py endu. Dis­ney zro­bił abso­lut­nie wszys­tko by do kina ludzie szli z myl­nym nastaw­ie­niem, albo od razu negaty­wnym nastaw­ie­niem. Przy czym zwierz znalazł potwierdze­nie swo­jej tezy w kilku recen­z­jach z których ewident­nie wynikało, że ludzie pos­zli do kina na musi­cal z ele­men­ta­mi baśni i fan­ta­sy i kom­plet­nie nie zrozu­mieli (tak zwierz oskarży część widzów o niezrozu­mie­nie ale nie dlat­ego że im się nie podobało), że to w ogóle nie jest musi­cal który jest o baś­ni­ach. Bo Into The Woods bard­zo wyraźnie gra z kon­wencją baśniową jed­nocześnie – szuka­jąc tej samej baśniowej struk­tu­ry która każe szukać morału. Morału zresztą zdaniem zwierza porusza­jącego, z którym wychodzi się z kina i o którym się myśli. Tak więc jeśli nie jesteś­cie świado­mi to zwierz was w tym momen­cie uświadamia. Into The Woods nie jest o baśniowych posta­ci­ach. Nie jest musi­calem rein­ter­pre­tu­ją­cym na nowo baśnie. To musi­cal o ludzi­ach, ich prag­nie­niu, spełnie­niu i jego braku. Musi­cal o tych którzy opowiada­ją sobie baśnie. Po  to by się czegoś nauczyć.  Ale nieste­ty jeśli szuka­cie prostego morału to musi­cie poczekać do mar­ca. Wtedy będzie w kinach Kop­ciuszek, który urwie się dokład­nie tam gdzie zaczy­na­ją się pyta­nia. I pamię­ta­j­cie. Jakiej baśni byś­cie nie opowiadali — dzieci słuchają.

Ps: Zwierz spędz­ił jakąś godz­inę czy­ta­jąc recen­z­je ludzi, którzy odradza­li zabier­ać na ten film dzieci i oburza­li się, ze Dis­ney zro­bił coś zupełnie bez sen­su. Po cichu zwierz kibicu­je pol­skiemu dys­try­b­u­torowi który jed­nak pro­dukcji nie zdub­bin­gował. Choć zro­bił to pewnie tylko dlat­ego, że właś­ci­wie w musi­calu praw­ie nie ma recy­taty­wów. Ale z drugiej strony – czy w świecie gdzie jest inter­net ludziom naprawdę nie przy­chodzi do głowy by sprawdz­ić na co idą? A może Dis­ney bard­zo chci­ał by nie wiedzieli? W każdym razie  Sond­heim powinien pozwać Dis­neya, za to, że sprzedawał jego doskon­ały musi­cal jako prze­bój ze swo­jej stajni.

Ps2: Ok jeszcze jed­no – bo może nie wiecie to jest musi­cal Sond­heima co oznacza jed­nak mimo wszys­tko dość konkret­ny rodzaj kom­ponowa­nia muzy­ki do musi­cali. Zdaniem zwierza tu było jak na kom­pozy­to­ra bard­zo melodyjnie ale nie spodziewa­j­cie się takich bard­zo łat­wo wpada­ją­cych w ucho piosenek. Jeśli np. nie lubi­cie kiedy musi­cal ma bard­zo silne moty­wy prze­wod­nie albo kiedy nie przepada­cie za wsłuchi­waniem się w słowa piosenek – wtedy może się wam nie podobać. Warto przetestować na youtube czy ma się do Sond­heima ucho. Nie wszyscy mają co jed­nak nie czyni kom­pozy­to­ra gorszym. Zdaniem zwierza ( i nie tylko) czyni go to być może najwybit­niejszym musicalowym kom­pozy­torem z ostat­nich lat

Ps3: Zwierz był­by zapom­ni­ał. Film jest miejs­ca­mi niesamowicie zabawny.

62 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online