Home Ogólnie Bez komentarza czyli nie musisz mieć opinii o wszystkim

Bez komentarza czyli nie musisz mieć opinii o wszystkim

autor Zwierz
Bez komentarza czyli  nie musisz mieć opinii o wszystkim

Kiedy je nam dano, pojaw­iła się zapowiedź że na zawsze zmienią for­mę komu­nikacji pomiędzy nadaw­cą a odbior­cą. Rzeczy­wiś­cie tak się stało, choć inaczej niż się wyda­je. Dziś kiedy się nam je zabiera zbyt częs­to sły­chać słowo „cen­zu­ra”. Komen­tarze. W ostat­nich dni­ach bardziej niż kiedykol­wiek stały się przy­czółkiem nien­aw­iś­ci. I trze­ba z tym skończyć.

Do napisa­nia wpisu zain­spirowało mnie posunię­cie Gaze­ty Wybor­czej, która na swoich stronach zablokowała możli­wość komen­towa­nia artykułów poświę­conych uchodź­com i emi­grantom w Europie. Dlaczego? Bo  w ciągu ostat­nich kilku dni przestrzeń komen­tarzy stała się fes­ti­walem nien­aw­iś­ci. Nie tylko na tym por­talu – w każdym więk­szym miejs­cu w którym pojaw­iały się infor­ma­c­je o ludzi­ach przy­by­wa­ją­cych do Europy i szuka­ją­cych w niej pra­cy czy schronienia. Nie wiem do jakiego stop­nia poświę­ca­cie uwagę na czy­tanie komen­tarzy. Sporo osób ich nie czy­ta. Ja je czy­tam. Pier­wszą, drugą stronę. To mój sposób na przy­pom­i­nanie sobie, jak strasznie potrafi być poza moją bańką w której na całe szczęś­cie królu­ją bliskie mi wartoś­ci. Nie mniej nawet ja – dość jed­nak zapraw­iona w komen­tar­zowych bojach w ciągu ostat­nich dni nie byłam w stanie prze­brnąć nawet przez pier­wszą stronę komen­tarzy na wiel­kich por­ta­lach. To nie była dyskus­ja, nie była to opinia, nie był to nawet komen­tarz. To był jeden wiel­ki fes­ti­w­al rasiz­mu, nien­aw­iś­ci, kseno­fo­bii i wszys­t­kich innych nieprzy­jem­nych słów jakie może­my znaleźć w słown­iku. Ludzie radośnie pisali zda­nia które spoko­jnie moż­na było by znaleźć w tek­stach sprzed II wojny. Pokazu­jąc że rację miał Camus pisząc, że „bak­cyl dżumy nigdy nie umiera”.

Komen­tarze nie są same w sobie złym wynalazkiem. Na blogu sprawdza­ją się doskonale. Moż­na kon­trolować pojaw­ia­jąc się treś­ci, reagować na spory, tłu­maczy, dysku­tować – stworzyć przestrzeń do inter­akcji. Ale w przy­pad­ku wielu stron taka funkc­ja komen­tarzy jest niemożli­wa. Por­tale zostaw­ia­ją miejsce na  komen­tarze i z rzad­ka zaj­mu­ją się ich przeglą­daniem. Częs­to twór­ców tek­stów prz­eras­ta ilość uwag, częs­to ich ton jest taki, że nie sposób nic z nimi zro­bić – tylko zig­norować. Co więcej przestrzeń na komen­tarze zostaw­ia się wszędzie – tam gdzie mogą być ciekawe czy są na miejs­cu (załóżmy że np. w przy­pad­ku dyskusji o wynikach wyborów miejsce na komen­tarze jest jak najbardziej adek­watne) i tam gdzie nikt nie ma nic mądrego do doda­nia (wszys­tkie infor­ma­c­je o trage­di­ach takich jak np. wypadek samolo­towy. Co człowiek może dodać do infor­ma­cji że rozbił się samolot). Pojaw­ia­ją się też tam gdzie wszyscy doskonale wiedzą że nie przyjdzie z tego nic dobrego. Nie trze­ba być wielkim intelek­tu­al­istą czy znaw­cą społeczeńst­wa pol­skiego by wiedzieć, że pod tek­sta­mi o uchodź­cach przeczyta­cie wszys­tkie naj­gorsze rzeczy i żad­nej mery­to­rycznej dyskusji. Zwłaszcza, że nie ukry­wa­jmy, w naszej kul­turze to ludzie spoko­jni i umi­arkowani mil­czą (chęt­niej odci­na­jąc się od swois­tego Inter­ne­tu w Internecie jakim jest świat komen­tu­ją­cych na wiel­kich por­ta­lach) i nie wda­ją się w spory. Komen­tarze sta­ją się więc raczej miejscem usta­la­nia kogo się nien­aw­idzi i dlaczego bardziej niż innych.

A jed­nak przyzwycza­il­iśmy się do komen­tarzy. Może­my je omi­jać wzorkiem ale decyz­ja o ich wyco­fa­niu wyda­je się niesły­chanie ostate­cz­na. Więcej może nawet budz­ić wąt­pli­woś­ci.  Dla niek­tórych jest tylko maskowaniem prob­le­mu jakim jest w Polsce kseno­fo­bia (nie chodzi nawet o tą falę uchodźców ter­az która może wywoły­wać lęk – zwłaszcza przy takim natęże­niu. Ale ogól­nie o wszys­t­kich którzy się różnią) i pudrowaniem syfa. Inni wciąż powoły­wać się będą na pra­wo do dysku­towa­nia i dzie­le­nia się swoi­mi poglą­da­mi – nawet jeśli od lat w komen­tarzach nie widziano poważnej wymi­any zdań. Nawet jeśli nie wda­je­my się w Inter­ne­towe spory nadal chce­my móc napisać co sądz­imy.  Jed­nak praw­da jest taka, że ode­branie w takim przy­pad­ku możli­woś­ci komen­towa­nia to nie tylko prze­jaw rozsąd­ku ale także do pewnego stop­nia obow­iązek por­talu. Jasne – wszyscy mówimy o por­ta­lach i więk­szych stronach inter­ne­towych jedynie przez pryz­mat zysku. Ale to że tak myślimy nie znaczy, że to jest myśle­nie dobre a co ważniejsze moralne. Tym­cza­sem pozostaw­ian­ie pod tego typu artykuła­mi miejs­ca, na wiadome komen­tarze stwarza przestrzeń w których w pewien sposób sankcjonu­je­my nien­aw­iść. Co więcej taka przestrzeń – zwłaszcza w przy­pad­ku bard­zo kon­trow­er­syjnych, sprzy­ja wza­jem­ne­mu nakrę­ca­niu się ludzi. Każdy prze­cież dorzu­ci swój przykład, filmik, czy kole­jne niesły­chanie trafne sfor­mułowanie. Nie pozosta­je nic innego jak kiwać głową w uzna­niu. Sko­ro wszyscy mówią otwar­cie i bez ogródek że wśród uchodźców są sami face­ci i powin­ni wracać do Syrii i wal­czyć o wol­ność to musi być w tym praw­da. Więcej – sko­ro ktoś inny nie wsty­dz­ił się tego napisać to ja też nie muszę. I na nic dane urzę­du do spraw uchodźców która sza­cu­je że wśród przy­by­wa­ją­cych do Europy jest mniej więcej połowa mężczyzn. Ani też nikt nie pochy­la się nad tym po której właś­ci­wie stron­ie mieli­by Syryjczy­cy wal­czyć. Ważne jest to poczu­cie, że prze­cież wszyscy mówimy jed­nym głosem. Prob­lem w tym, że nie dla każdego gło­su powin­no znaleźć się miejsce. Co praw­da moż­na komen­tarze edy­tować (cen­zu­ra!) ale zde­cy­dowanie lep­iej przyjąć sys­tem który odpowia­da prawdzie – w znakomitej więk­szoś­ci przy­pad­ków nikt z nas nie ma nic szczegól­nie mądrego do powiedzenia.

Przez lata przyzwycza­il­iśmy się trak­tować możli­wość pozostaw­ia­nia komen­tarza pod każdym niemal tek­stem jako swoisty obow­iązek por­tali, czy gazet. Mamy pra­wo powiedzieć co myślimy, a kto się przed tym uchy­la jest sła­by. Ten sposób myśle­nia przyjęło wiele mediów, ale były też takie które decy­dowały się na odważniejsze kro­ki. Jak Guardian który już kil­ka lat temu blokował możli­wość komen­towa­nia częś­ci najbardziej kon­trow­er­syjnych tek­stów. Właśnie po to by nie dawać miejs­ca dla pełnej nien­aw­iś­ci i krzy­wdzą­cych tek­stów roz­mowy (o ile moż­na to nazwać roz­mową). Takie dzi­ałanie nie jest wbrew temu co się wyda­je wielu użytkown­ikom chowanie głowy w piasek, czy przed­staw­ian­iem jedynej słusznej wiz­ji świa­ta. Nadal po przeczy­ta­niu tek­stu musimy pomyśleć i odpowiedzieć sobie na pytanie co na ten tem­at myślimy. Ale już niekoniecznie trze­ba nam dawać miejsce byśmy mogli wyrzu­cić z siebie wszys­tko co przyszło nam do głowy. Nikt nie ma takiego obow­iązku, to jedynie jeden z ele­men­tów Inter­ne­tu. Tak powszech­ny, że zupełnie (jak niemal wszyscy) omi­jamy go w sklepach inter­ne­towych, na stronach usłu­go­daw­ców i w wielu miejs­cach gdzie nasza opinia przy­da się komuś bardziej niż kseno­fo­biczny rant na wszys­t­kich muzuł­manów świata.

Brak miejs­ca na komen­tarz nie oznacza braku roz­mowy. Wręcz prze­ci­wnie – okienko komen­tarza stwarza złudne wraże­nie, że uczest­niczymy w dyskusji. Praw­da jest jed­nak taka, że bard­zo rzad­ko w miejs­cach więk­szych niż blo­gi czy czy­jaś tabli­ca na fb komen­tarze służą do dysku­towa­nia. Roz­mowa nie pole­ga na tym że każdy mówi co myśli czeka czy będzie miał więcej kciuków w górę niż konkurent.  Roz­mowa – nawet jeśli mamy bard­zo roz­bieżne poglądy pole­ga na ich kon­fron­towa­niu, argu­men­towa­niu itp. Co więcej, wyma­ga dobra­nia języ­ka do tego o czym roz­maw­iamy i uniemożli­wia  rzu­canie haseł zupełnie nie związanych z jej tem­atem. Zresztą jak zwierz to wielokrot­nie  pisał – ludzie piszą rzeczy które nigdy by im nie przeszły przez gardło. I tak powin­no być.  Nawet jeśli mamy niepop­u­larne poglądy to powin­niśmy wiedzieć, ze pewnych rzeczy się nie mówi. Nieste­ty o ile sposo osób o tym pamię­ta, to porzu­ca tą pamięć gdy pod­chodzi do okien­ka komen­towa­nia. Co ciekawe wszyscy byli pewni że tym co wyka­su­je z komen­tarzy nien­aw­iść będzie utra­ta sta­tusu anon­i­mowego użytkown­i­ka. PO częś­ci tak jest bo najwięk­szy kosz­mar przeży­wa się czy­ta­jąc komen­tarze na Onecie które nie wyma­ga­ją zdję­cia ani stałego kon­ta. Ale tam gdzie są zdję­cia ludzie komen­tu­ją w sposób niepow­strzy­many  — głównie dlat­ego, że są pewni swego i być może nie do koń­ca łączą swo­je czyny z konsekwencjami.

Rozważa­nia zwierza na tem­at isto­ty komen­tarzy i tego czy są potrzeb­ne właś­ci­wie sprowadza się do tego. Czy naprawdę musimy mieć zdanie na każdy tem­at? Okienko komen­tarza sugeru­je że właś­ci­wie to już je mamy tylko musimy je jeszcze tylko wpisać i sfor­mułować w zda­nia. Bo prze­cież sko­ro jest miejsce na twój komen­tarz to jasne jest że jak­iś on jest – najwyżej nie chce ci się go zapisy­wać. Komen­tu­je­my więc wszys­tko od wyglą­du gwiazd, przez sprawy poli­ty­czne, po tragedie i w końcu kwest­ie tak skom­p­likowane, że żadne z nas nie ma kom­pe­tencji by dokład­nie powiedzieć jak wyglą­da sytu­ac­ja.  Ale sko­ro jest miejsce pisze­my, wyra­bi­a­jąc w sobie nawyk wyrzu­ca­nia wszys­tkiego do sieci. Nawyk który trud­no potem prz­er­wać bez poczu­cia, że coś nam zabra­no. Wszak to nasze święte pra­wo wyraz­ić swo­ją opinię na forum pub­licznym. Nasze pra­wo do dysku­towa­nia nad kwes­t­i­a­mi które nie powin­ny podle­gać dyskusji.

Prob­lem w tym, że żad­nego prawa nie mamy.  Dano nam olbrzymią roz­cią­ga­jącą się na cały Inter­net przestrzeń do dzie­le­nia się swoi­mi prze­myśle­ni­a­mi. Ale w chwili kiedy wyraźnie nie umiemy jej wyko­rzys­tać (piszę my choć częs­to mam wraże­nie, ze są to rzeczy które dzieją się poza mną) to właś­ci­wie należało­by zamknąć ten interes. To, że się tego nie robi nie jest prze­jawem wiary w wol­ność słowa, ale czys­tą kalku­lacją. Co nie zmienia fak­tu, że kiedy zni­ka okienko komen­towa­nia zosta­je­my sami ze swoi­mi prze­myśle­ni­a­mi. Jakkol­wiek głupie czy mądre by one nie były. Musimy się im przyjrzeć, obró­cić je w głowie i sfor­mułować nieco inaczej niż w pier­wszej reakcji na przeczy­tany tekst. Być może część opinii nigdy nie ujrzy światła dzi­en­nego.  Staną się jak to kiedyś bywało, naszy­mi poglą­da­mi, których bronić będziemy w zupełnie innych warunk­ach. Nie znaczy to, że wszyscy staną się mądrzy a kseno­fo­bia minie. Wszak nie tylko o tą dyskusję chodzi.  Raczej o zachowanie min­i­mum przyz­woitoś­ci i nie dorzu­canie do kryzy­su human­i­tarnego jeszcze przestrzeni na szerze­nie mowy nien­aw­iś­ci. Przes­tańmy po pros­tu udawać, że nie wiemy z góry kogo dopuszcza­my do gło­su. I że z dyskusją czy wymi­aną infor­ma­cji niema to nic wspól­nego.  Bo wicąż odnosi się wraże­nie, jak­by nikt nigdy wcześniej nie czy­tał komen­tarzy i ter­az ich ton był zaskocze­niem. Inter­nau­ci umieją pozy­ty­wnie zaskak­wać ale to nie jest ten przy­padek.  Przy­woutość nakazu­je nie sankcjonować takich zachowań.

 

Zapewne wiele osób zada­je sobie pytanie czy to przy­pad­kiem nie jest miecz obus­ieczny. Sko­ro ter­az protes­tu­ję prze­ci­wko pozostaw­ia­n­iu miejs­ca na nien­aw­istne komen­tarze to co w chwili, kiedy do sko­men­towa­nia będzie coś dla mnie ważnego. Czy wtedy też będę tak skłon­na do kry­tykowa­nia pozostaw­ia­nia wszędzie przestrzeni na komen­tarz Inter­nautów. Zas­tanaw­ia­jąc się nad tym doszłam do wniosku, że prze­cież już jestem tej możli­woś­ci pozbaw­iona. Przewi­ja­ją­cy się we wpisie kryzys w Syrii jest dla mnie bard­zo ważny. Śledzę infor­ma­c­je, czy­tam gaze­ty, szukam jak­iś rozsąd­nych anal­iz zarówno przy­czyn jak i skutków. Ale nie komen­tu­ję bo prze­cież przestrzeń komen­tarzy została już zagar­nię­ta. Mogę być Polyan­ną Inter­netów ale nawet ja wiem jak bard­zo komen­tarze pod doniesieni­a­mi na por­ta­lach nie są dla mnie. Tak więc wyda­je mi się, że wolałabym aby nikt nie komen­tował – niż widzieć to co się tam dzieje. Jed­nocześnie – gdy­by kiedykol­wiek przyszło mi do głowy nawoły­wać do nien­aw­iś­ci. Też chy­ba chci­ałabym żeby ktoś mi zabrał taką możli­wość. Dla mojego dobra. I ze zwykłej przyzwoitości.

Komen­towanie jest przy­jemne. Daje nam poczu­cie, że jesteśmy ważni a nasze zdanie na jak­iś tem­at istotne. Daje przestrzeń do wyraże­nia lęków i frus­tracji. Powiedzenia w końcu pros­to z mostu co myślimy o świecie i innych ludzi­ach.  Ale nie ule­ga­jmy złudze­niu, że to ma coś wspól­nego z wol­noś­cią słowa, że to jest ele­ment abso­lut­nie niezbęd­ny. Niezbędne jest myśle­nie. Reflek­s­ja. Zapy­tanie samego siebie co czu­je­my kiedy czy­tamy porusza­jące infor­ma­c­je.  Jeśli nadal chce­my sko­men­tować to najlepiej znaleźć drugą osobę, i powiedzieć jej co się myśli.  A potem po kilku godz­i­nach roz­mowy zrozu­mieć prawdę która pozwala roz­gryźć cały świat. Nic nie jest takie proste. A już na pewno nie tak proste by zmieś­ciło się w niewielkim okienku komen­tarza. I wbrew pozorom to nie jest wpis o poli­tyce. Ani o emi­grantach. To jest wpis o kul­turze w której żyje­my. Nad czym warto się zastanowić.

Ps : Wpis jest napisany w pier­wszej oso­bie bo zwier­zowanie jakoś nie pasu­je do kon­tek­stu reflek­sji. Pod wpisem są wyłąc­zone komen­tarze. Tylko raz.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online