Home Film Czy androidy śnią o drewnianych koniach ? czyli Blade Runner 2049

Czy androidy śnią o drewnianych koniach ? czyli Blade Runner 2049

autor Zwierz
Czy androidy śnią o drewnianych koniach ? czyli Blade Runner 2049

Blade Run­ner 2049 to przykład na to jak szy­bko może się zmienić opinia o filmie. Od pro­dukcji do której pod­chod­zono z rez­er­wą, przez ostrożny optymizm bo ogłos­zone przez kry­tyków arcy­dzieło. Oto bowiem udało się coś co zdarza się rzad­ko. Udany powrót do świa­ta kul­towej pro­dukcji. Pozosta­je pytanie, czy to wystar­czy by film wzniósł się pon­ad poziomy. Recen­z­ja zaw­iera sug­estie doty­czące kluc­zowych ele­men­tów fabuły, które nie są jed­noz­nacznym spoil­era­mi ale jak nie chce­cie nic wiedzieć to spoil­era­mi są. Ale wie się to głównie po obe­jrze­niu filmu.

Wśród wielu osób ist­nieje przeko­nanie, że o wybit­nej stron­ie wiz­ual­nej fil­mu pisze się dopiero wtedy kiedy nie ma się nic dobrego o powiedzenia o fab­ule. Wtedy moż­na powiedzieć, że istot­nie film był ład­ny. Trochę jak nagro­da pocieszenia. Jest to dość paradok­sal­ny sposób myśle­nia, być może najlepiej pokazu­ją­cy jak rzad­ko trak­tu­je­my film jako medi­um prawdzi­wie wiz­ualne. Ten krót­ki wstęp jest potrzeb­ny bo nie ule­ga wąt­pli­woś­ci, że nowy Blade Run­ner to jeden z najpiękniejszych filmów jaki moż­na zobaczyć obec­nie w kinie. Więcej, jaki pojaw­ił się w kinie w ostat­nich dekadach.

 

Obrazy kre­owane przez Vil­leneuve w nowym Blade Run­nerze to małe dzieła sztu­ki. Z jed­nej strony naw­iązu­jące este­tyką do pier­wow­zoru z drugiej przenoszące nas do świa­ta nieco innego. Świa­ta pełnego pust­ki, wyjałowionego, o nie­ludzkiej skali. Mias­to w nowym Blade Run­nerze jest równie ciemne co w ory­gi­nale, ale choć nie jesteśmy w stanie dostrzec jego krańców to wyda­je się puste. To mias­to olbrzymich tęt­nią­cych kolora­mi arterii, bar­wnych żył przeci­na­ją­cych twardą tkankę budynków. Ale nie ma w nich ludzi. Bo i sam film nie jest o społeczeńst­wa, to przy całej skali pro­dukc­ja aktorsko min­i­mal­isty­cz­na, wręcz kam­er­al­na. Przyj­mu­ją­ca samot­ność i wyob­cow­anie jako punkt wyjś­cia. I to rozu­mi­ane właś­ci­wie dosłown­ie — bo twór­cy jakoś nie przyj­mu­ją samot­noś­ci w tłu­mie. Zresztą film wyda­je się w pewien sposób wyczyszc­zony. Nian­der Wal­lace prezes filmy pro­duku­jącej rep­likan­tów przyj­mu­je w niemal pustym, surowym pomieszcze­niu – gdzie  nie ma nawet cienia przepy­chu jego poprzed­ni­ka. Pier­wsze spotkanie K (naszego bohat­era) i Decar­ta roz­gry­wa się w opuszc­zonym mieś­cie gdzie jedynym śla­dem po ludzi­ach są mil­iony butelek niewyp­itego alko­holu. Samot­ni ludzie w pustych pięknych (nawet jeśli pozornie brzy­d­kich) miejs­cach, rozłożonych na kolorysty­cznej pale­cie. Od białej szaroś­ci pier­wszych scen, przez pomarańc­zową pustkę porzu­conego mias­ta, drżącą od wod­nych cieni żółć siedz­i­by najpotężniejszego z ludzi, przez szaroś­ci i niebieskości.

 

W tych kole­jnych obrazach Vil­leneuve osią­ga to co śni się wielu twór­com. Jego bohaterowie niewiele muszą mówić, nie zawsze coś muszą robić, by utrzy­mać zain­tere­sowanie widza. Samo bowiem patrze­nie na ten film jest satys­fakcjonu­jące, kole­jne przestrze­nie intrygu­ją, niosą za sobą jakąś tajem­nicę, tworzą atmos­ferę. Doskonale widać to w przy­pad­ku scen z Nian­derem Wal­lacem. To bohater napisany w sposób bard­zo pre­ten­sjon­al­ny (gra go Jared Leto, więc nie ma się co dzi­wić). Ele­ganc­ki, misty­czny, ślepy ( o ile da się być ślepym w świecie gdzie wszys­tko jest do kupi­enia, nawet oczy) przyj­mu­ją­cy swoich peten­tów w żół­tym półm­roku. Spotka­nia z nim choć kluc­zowe dla fabuły, nie są najlep­szy­mi sce­na­mi w his­torii kine­matografii. Ale ta surowa przestrzeń w której przyj­mu­je kole­jnych bohaterów, to zestaw­ie­nie asce­ty­cznej, pon­ad­cza­sowej architek­tu­ry z nowoczes­noś­cią. Fakt, że siedz­i­ba jego firmy nie lśni światła­mi i przy­pom­i­na bardziej grobowiec niż nowoczesne przed­siębiorstwo. To wszys­tko spraw­ia, że gdy oglą­damy te sce­ny oczeku­je­my czego misty­cznego, głębok­iego. Pozosta­je­my pod trud­nym do opanowa­nia wraże­niem, że zaraz powin­no się tu stać coś co przekracza granice naszego poję­cia. I nawet jeśli nie dzieje się nic poza zda­ni­a­mi wypowiadany­mi z zaskaku­ją­co dużą iloś­cią pauz to wciąż to wraże­nie pozosta­je z widzem.

 

Blade Run­ner 2049 jest este­ty­cznie kon­tynu­acją swo­jego poprzed­ni­ka choć twor­zoną w zupełnie innych warunk­ach. Nie ma tu już odwołań do este­ty­ki lat 80. Nie ma też – przy­na­jm­niej widocznych na pier­wszy rzut oka – ograniczeń budże­towych. O ile oglą­da­jąc dziś film Scot­ta widać ile doskon­ałych pomysłów i gry światłem brało się ze sto­sunkowo niewielkiego budże­tu, to nowy film już tego prob­le­mu nie ma. Choć nad nowym Los Ange­les wciąż pada to w końcu dosta­je­my sce­ny o których Scott mógł tylko marzyć. Jak­byśmy lep­iej prze­tar­li przed­nią szy­bę naszego lata­jącego samolo­tu i przyjrzeli się dobrze temu co kryło się przed nami za przym­glony­mi obraza­mi. Paradok­sal­nie ta czys­tość obrazu – choć wiz­ual­nie zach­wyca­ją­ca, odbiera nieco nowe­mu Blade Run­nerowi to poczu­cie niedopowiedzenia, atmos­ferę noir gdzie więcej kry­je się w cie­niu niż w blasku. A jed­nocześnie – pozwala na dużo lep­sze pokazanie tej wiz­ji przyszłoś­ci, która zach­wyca i prz­er­aża. Nie moż­na oder­wać od niego oczu, choć nie ma nam w isto­cie nic naprawdę pięknego do pokaza­nia. Oj dawno nikt tak nie robił w Hol­ly­wood kina wysokobudżetowego.

 

His­to­ria opowiedziana w filmie nie jest w kon­trze do este­ty­ki. Uzu­peł­nia ją choć nie jest w stanie wznieść się na ten sam poziom. O ile wiz­ual­nie film doty­ka misty­cyz­mu, czegoś niez­nanego, niepoko­jącego, czegoś o czym nie chce­my myśleć, o tyle fabuła niebez­piecznie zbliża się do prostych rozwiązań i jed­noz­nacznych odpowiedzi. Bohater – zgod­nie z trady­c­ja­mi kina noir, zaczy­na od prostego zada­nia – wyko­nanego zgod­nie z rutyną. Jed­nak, jak to zwyk­le bywa w takich fabułach – nic nie jest proste. Drob­na wskazówka otwiera śledzt­wo, które prowadzi na same szczy­ty władzy. A tam jak zwyk­le – nie ma prostych wyborów, trze­ba się pożeg­nać z dawnym życiem i wiz­ją nieugiętej postawy wobec rzeczy­wis­toś­ci. Jedyne co zosta­je to bez­nadziejnie i wbrew log­ice zachować się porząd­nie. Choć świat i tak tego nie zrozu­mie, nawet się nie dowie o poświęce­niu. Taki schemat kina noir, znany jest doskonale i sprawdza się niemal zawsze. Głównie dlat­ego, że zabiera nas na śledzt­wo, wiedzie nas od wskazów­ki do wskazów­ki by im bliżej koń­ca tym bardziej ujaw­ni­ać swo­je moralne czy amoralne przesłanie.

 

W przy­pad­ku nowego Blade Run­nera widzę głównie dwa prob­le­my. Pier­wszy to taki, że twór­cy zbyt szy­bko zagrali swo­ją misty­czną kartą. K – nasz bohater słyszy już od pier­wszej napotkanej w filmie oso­by, że nigdy nie widzi­ał cudu. Gdy mowa o cud­ach nagle wszys­tko się zmienia i widz zmus­zony jest, bardziej nawet niż sam bohater owych cud­ów w świecie bez cud­ów wypa­try­wać. Za szy­bko, zbyt niecier­pli­wie pod­powia­da się nam że tu musi chodz­ić o coś więcej. Tak jak­byśmy już idąc na film nie wiedzieli jaka będzie kon­wenc­ja. Zresztą Blade Runne 2049 śred­nio sprawdza się jako pro­dukc­ja detek­ty­wisty­cz­na (coś co doskonale roze­gra­no w pier­wszej częś­ci). Tak, oczy­wiś­cie mamy śledzt­wo ale idzie ono zaskaku­ją­co pros­to. Bohater raczej chodzi od punk­tu do punk­tu – braku­je czegoś takiego jak łus­ka sztucznego węża. Nieoczy­wis­tej pos­zla­ki prowadzącej do najważniejszej odpowiedzi. Tu wszys­tko się tak pięknie ukła­da że nawet sztucz­ki sce­narzys­tów mające na celu zaciem­nie­nie (niemal dosłown­ie!) his­torii nie sprawdza­ją się za dobrze. Ostate­cznie przyszłość ma takie pięknie zmagazynowane dane że nie trze­ba być wybit­nym detek­ty­wem. Bardziej archiwistą.

 

 Dru­ga sprawa to główne pytanie fil­mu. Jedyn­ka pytała – co to znaczy być człowiekiem. Co deter­min­u­je nasze człowieczeńst­wo. To co pamię­tamy? To ile żyje­my? To że kochamy? To że zabi­jamy? To że decy­du­je­my o sobie? To co przeżyliśmy? Do jakiego stop­nia przyj­mu­je­my nasze człowieczeńst­wo za rzecz oczy­wistą, nie zada­jąc sobie pyta­nia o jego naturę. Czy kiedykol­wiek je pod­ważal­iśmy? A gdy­byśmy nie mogli jed­noz­nacznie określić kto jest człowiekiem a kto nie. Gdy­by nikt nam nie powiedzi­ał że jesteśmy czu­ją­cy­mi androida­mi – czy udało­by się nam odróżnić jed­no od drugiego? Czy sztucz­na sowa jest mniej sową? Moż­na mieć do fil­mu Scot­ta wiele zarzutów, ale film skutecznie unikał jed­noz­nacznoś­ci w odpowiedzi na wszys­tkie swo­je pyta­nia. Bo trud­no tu jed­noz­nacznie coś powiedzieć. Moż­na jedynie mieć nadzieję, że wychodząc z fil­mu widz będzie nad tym inten­sy­wnie myślał.

 

W Blade Run­nerze 2049 te wszys­tkie pyta­nia może nie dosta­ją jed­noz­nacznej odpowiedzi ale z pewnoś­cią dużo więcej dopowiedzenia. Niekiedy – przy­na­jm­niej w mojej opinii – dość nai­wnie pod­chodzącego do prob­le­mu ory­gi­nału. Kiedy w jed­nej ze scen bohater sugeru­je, że urodz­ić się znaczy mieć duszę, moż­na nieco jęknąć z zawodu. Czyż­by naprawdę ten wiel­ki misty­czny kon­flikt miał się sprowadz­ić do prokreacji. Czyż­by naprawdę tylko to deter­mi­nowało człowieczeńst­wo? Ta odpowiedź wyda­je się taka banal­na, taka niesatys­fakcjonu­ją­ca, płas­ka. Film zresztą idzie dalej deklaru­jąc w pewnym momen­cie, że poświęce­nie bohat­era, poświęce­nie bez­nadziejne czyniło­by to bardziej ludzkim niż ludzie. Ale czy naprawdę? Czy poświę­canie się za sprawy bez­nadziejne miało­by być kluczem do naszego człowieczeńst­wa? Czy nie jest to jed­na z tych cud­own­ie poe­t­y­c­kich fraz za którą w isto­cie nie stoi nic więcej poza sprawnym piórem sce­narzysty? Ostate­cznie wychodzi się z kina bez głowy pełnej pytań. Bez tego nieprzy­jem­nego uczu­cia, że są pyta­nia na które nigdy nie będzie dobrej i słusznej odpowiedzi.

 

Blade Run­ner to film niesły­chani sprawny. Tak sprawny, że przykry­wa wszelkie możli­we dzi­ury sce­nar­ius­zowe – które zwłaszcza pod koniec fil­mu sta­ją się nieco bardziej wyraźne. Zwłaszcza w ostat­nich sce­nach moż­na odnieść wraże­nie, że twór­cy zabrakło już wyczu­cia – gdzie w ten pusty film wstaw­ić którą emocję. Jeden z najbardziej kluc­zowych scen fil­mu – te w których K musi pod­jąć decyzję odnośnie swo­jej przyszłoś­ci, potrak­towane są po macosze­mu – dużo gorzej niż późniejsza, koniecz­na sce­na wal­ki – bo jak wiado­mo bez sce­ny wal­ki Blade Run­nera nie moż­na nakrę­cić. Ostate­cznie pod koniec nie pada deszcz tylko śnieg, i czu­je się że gdzieś tam powin­ny paść słowa o chwilach które rozpłyną się jak łzy w deszczu. Ale nie ma dia­logu, nie ma chwilowego wyr­wa­nia nas z his­torii o detek­ty­wie (który prze­cież nie do koń­ca zrozu­mi­ał co się wokół niego dzieje), jest tylko przeko­nanie, że jeśli nie ma się naprawdę dobrego dia­logu to może lep­iej mil­czeć. To jest jakieś wyjś­cie, choć dla zwierza dowodzące że reżyser lep­iej czu­je się w obrazach niż słowach.

 

Mówi się, że Blade Run­ner to film doskonale zagrany. Trze­ba przyz­nać, że Ryan Gosling prze­chodzi przez więk­szość scen ze swo­ją kami­en­ną sku­pi­oną twarzą. Gdy co pewien czas się uśmiech­nie, spo­jrzy nieco inaczej, zden­er­wu­je – wtedy każdy jego gest nabiera znaczenia. A jed­nocześnie – nie ma w Goslin­gu tego co zawsze decy­dowało o pop­u­larnoś­ci Har­risona For­da – to wciąż nie jest nasz człowiek. To obca isto­ta której poczy­na­nia obser­wu­je­my. Bohaterowie For­da – w jakich deko­rac­jach by się nie znaleźli byli w jak­iś sposób z naszego świa­ta. W Blade Run­nerze Deckard był facetem z naszego porząd­ku, w świecie który miał dopiero nade­jść. Tego Gosil­ng nie jest w stanie zro­bić, jego relac­ja z wid­own­ią jest zupełnie inna. Nie jest to zła rola, zdaniem zwierza – pasu­je do sce­nar­iusza. Choć trud­no będzie współod­czuwać z K tak jak zdarza­ło się nam czuć z Deckar­dem. Sam Har­ri­son Ford powraca w mniejszej roli, niż moż­na się spodziewać po zwias­tu­nach. Jest w sum­ie bohaterem dru­go­planowym cud­zej opowieś­ci.  Nie jest to rola zła, ma nawet swo­je dobre aktorskie momen­ty. A jed­nocześnie – to w sum­ie tylko epi­zod, napisany zgod­nie z trady­cją, że kochany bohater musi pojaw­iać się późno i w dzi­wnych okolicznoś­ci­ach. Na koniec zwierz powie wam szcz­erze, że Jared Leto gra tu najbardziej pre­ten­sjon­al­ną postać sezonu. Choć może nie należy się dzi­wić. W każdym razie ślep­cy w kimonach cytu­ją­cy Bib­lię w ciem­nych pomieszczeni­ach to niemal jak rzu­ca­ją­cy poezją star­cy na szczy­tach gór.

 

Jest w filmie jeden piękny wątek. Oto nasz bohater ma – wyku­pi­oną dla siebie, jako towarzyszkę – sztuczną inteligencję. Spec­jal­nie zapro­gramowaną tak by udawała że go kocha. Między K a jego kupi­oną dziew­czyną (nawet bez ciała) rodzi się uczu­cie. Czy jest prawdzi­we? Prze­cież opiera się na zapro­gramowanym ciągu zer i jedynek. A z drugiej strony – czy umielibyśmy rozpoz­nać to na pier­wszy rzut oka? Czy rozs­tanie, śmierć czy ból drugiej „oso­by” w takim związku bolał­by mniej? Czy którekol­wiek z nich jest mniej prawdzi­we? To cud­owny wątek – przenoszą­cy nas jak­by o krok dalej od tego co pro­ponowała jedyn­ka. Wzbudza­ją­cy to samo poczu­cie niedos­tosowa­nia naszych pytań do potenc­jal­nych odpowiedzi. Nieste­ty to też wątek który twór­cy roz­gry­wa­ją niekon­sek­went­nie. Bardziej jak­by czuli, że bohater musi mieć dziew­czynę, niż jak­by naprawdę chcieli od początku do koń­ca poprowadz­ić nas drogą pytań bez odpowiedzi. A szko­da – ponown­ie – nieco inaczej rozłożyć akcen­ty a wyszła by nam his­to­ria dużo bardziej intrygu­ją­ca niż kole­jne poszuki­wa­nia odpowiedzi na pytanie o naturę rep­likan­tów. Być może właśnie za brak wyczu­cia w tym wątku mam do sce­narzys­tów najwięk­szą pretensję.

 

Nowy Blade Run­ner to nie jest zły film. To jest film a który chy­ba wysłałabym wszys­t­kich którzy chcieli­by zobaczyć coś czego jeszcze nie widzieli. Ale jed­nocześnie mam wraże­nie że najlepiej moje uczu­cia odd­a­je porów­nanie ścież­ki dźwiękowej obu filmów. Otóż Blade Run­ner 2049 ma doskon­ałą ścieżkę dźwiękową. Intrygu­jącą, inną, doskonale naw­iązu­jącą do muzy­ki z pier­wszej częś­ci a jed­nocześnie – zupełnie włas­ną i indy­wid­u­al­ną. Słucha­jąc jej w oder­wa­niu od fil­mu, wiem że to bard­zo porząd­ny kawałek muzy­ki fil­mowej. Wiem, że jest lep­szy od pow­tarzal­nej muzy­ki która rozbrzmiewa w setkach hol­ly­woodz­kich pro­dukcji. A jed­nocześnie, kiedy go słucham nie mam tego poczu­cia dzi­wnej pust­ki, niepoko­ju, spoglą­da­nia gdzieś gdzie nie chcę patrzeć – uczuć które budz­iła we mnie ścież­ka dźwiękowa Van­ge­lisa.  Tam­ta muzy­ka dotykała czegoś w mojej duszy, a ta po pros­tu jest dobra ale nic więcej.

 

 

Przyz­nam szcz­erze, wolę filmy które umieją zadawać pyta­nia, niż szuka­ją wybit­nie błyskotli­wych odpowiedzi. Wolę nieprze­tarte szy­by, od sze­ro­kich panoram. Wolę niedopowiedzenia i niejed­noz­nacznoś­ci. Wolę ludzi od pust­ki. Wolę ludzką twarz For­da od nie­ludzkiej mas­ki Goslin­ga. Wolę este­tykę lat osiemdziesią­tych od wyjętej z cza­sów pust­ki. Wolę jed­noroż­ca z origa­mi niż drew­ni­anego koni­ka. Wolę Tyrel­la od Wallace’a. Wolę tamten film od tego. Ot taka praw­da.  Ale wy sami musi­cie zde­cy­dować czy woli­cie człowieka czy rep­likan­ta. I czy w ogóle moż­na  wybrać.

Ps: Przy okazji – widz za zwierzem w kinie po dwóch godz­i­nach fil­mu z lekkim zawo­dem zwró­cił się do swoich towarzyszy „Już dwie godziny a jeszcze nic się nie wydarzyło” co prawdę powiedzi­awszy jest całkiem niezłym streszcze­niem struk­tu­ry filmu.

21 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online