Jeśli zwierz dobrze liczy – mija jakieś dziesięć lat od kiedy zainteresował się Broadwayowskimi musicalami. Nigdy nie był prawdziwym musicalowym nerdem (to ci ludzie którzy wiedzą które ze światowych wykonań ich ulubionego musicalu jest najlepsze) ale od lat stara się trzymać rękę na pulsie. Zwykle była to ręka trzymana wirtualnie. Jednak tego lata zaczęło się coś co może wiele zmienić. A wszystko za sprawą uroczego romantycznego musicalu She Loves Me.
Broadway był przez wiele lat takim ostatnim bastionem niedostępności. O wystawianych tam musicalach można było czytać, obejrzeć fragmenty w czasie rozdania nagród Tony, czy znaleźć w głębi sieci nielegalne bootlegi (nagrania czynione w trakcie spektaklu). Ale to tyle – spektakle nagrywano rzadko a pokazywano je jeszcze rzadziej (kiedyś pokazywano w Warszawie Romea i Julię z Orlando Bloomem). Broadway był więc, przynajmniej dla zwierza powodem ciągłej frustracji. Wielkie gwiazdy, ciekawe sztuki, premiery nowych musicali i… czasem tylko kilkanaście minut materiałów promocyjnych. Zresztą uczucie zwierza poznało w ostatnim czasie całkiem sporo wcześniej nie zainteresowanych widzów, którzy złapali Hamiltonowego bakcyla. Poczytać można, posłuchać można a obejrzeć… cóż na Youtubie można znaleźć trwające kilkanaście minut kompilacje wszystkich dostępnych w materiałach promocyjnych scen (przy czym jest nadzieja bo Hamilton w swoje oryginalnej obsadzie został już nagrany a na jesieni zostanie pokazany dokument gdzie te materiały zostaną wykorzystane). Z jednej strony trudno dziwić się teatrom, które żyją z tego, że ludzie z całego świata zjeżdżają się by zobaczyć nowe (zwykle koszmarnie drogie) musicale. Z drugiej – z roku na rok coraz bardziej rosło niezadowolenie z takiego stanu, więcej – nawet samo środowisko aktorskie dzieliło się na tych dla których nagrywanie w czasie spektaklu było nadużyciem i tych którzy rozumieli ludzi, których niekoniecznie stać na bilet do teatru w Nowym Jorku.
Broadway HD jako miejsce zbierające już nagrane musicale i spektakle powstało dopiero w zeszłym roku. Jeśli przejrzycie jego zbiory zauważycie, że składa się ono gównie ze spektakli starszych, jubileuszowych i co kluczowe – w wielu przypadkach brytyjskich. Trzeba bowiem przyznać że brytyjskie teatry nieco wcześniej przełamały lęk przed nagrywaniem swoich sztuk czego doskonałym przykładem jest projekt NT Live czy Digital Theatre (plus mniejsze projekty jak np. ten który pozwala pokazywać spektakle z Garrick pod dyrekcją Kennetha Branagha) które – zwiększyły a nie zmniejszyły zainteresowanie brytyjskim teatrem. Zresztą dostępną na Broadway HD Gypsy z Imeldą Staunton można było jakiś czas temu na żywo oglądać ni mniej ni więcej tylko w BBC 2. Warto tu też wspomnieć, że w ogóle pokazywanie musicali na żywo – szerszej publiczności stało się w ostatnich latach coraz popularniejsze – głównie za sprawą dobrych wyników oglądalności nadawanych przez stacje telewizyjne przebojów – doczekaliśmy się kilku mniej lub bardziej udanych wystawień z doskonałym Grace (nadawanym przez FOX) na czele. Nic więc dziwnego, że w końcu po latach możliwość streamingu na żywo spektaklu przybyła do Nowego Jorku i na Broadway.
Na pierwszy musical który widzowie mogli obejrzeć w transmisji na żywo wybrano tegoroczne wznowienie – She Loves Me, nominowane do kilku nagród Tony przeuroczy musical którego fabułę wszyscy pewnie znacie. Dlaczego? Otóż nawet jeśli nigdy sam musical nie obił się wam o uszy to pewnie kojarzycie albo klasyczny film „Sklep za rogiem” albo bardzo dobrze znaną komedię romantyczną „Masz wiadomość”. Obie te produkcje (plus jeden filmowy musical z Judy Garland) mają to samo źródło. Węgierską sztukę Miklósa Lászlo – Perfumeria. Historia układa się tu w sposób doskonale nam znany – dwoje pracowników jednego sklepu nie przepada za sobą ale jednocześnie nie wiedzą, że prowadzą ożywioną korespondencję. Na żywo się kłócą, w listach coraz bardziej zakochują. Nasza zakochana para otoczona jest zaś przez całą grupę pracowników sklepu – ludzi mających swoje wady ale też tworzących sympatyczną atmosferę. Trochę sentymentu, trochę romansu, trochę humoru i dostajemy doskonały ponadczasowy przepis na produkcję która bawi, wzrusza i wprawia w dobry humor. Idealne przedstawienie do tego by zachęcić jak największą grupę osób do musicalu.
Zwłaszcza że obecne (wciąż jeszcze pokazywane na Broadwayu- oficjalnie ma zakończyć sezon 10.07) wystawienie jest bardzo klasyczne. Dekoracje – za które wyróżniono musical w tym roku nagrodą Tony – są przeurocze, miejscami specjalnie nieco przesłodzone. Sam sklep (dekoracja która otwiera się do widza) przypomina nieco bombonierkę – ale jednocześnie – tworzy doskonałe ramy dla musicalu na którym widz chce się czuć po prostu dobrze. Podobnie ze wszystkimi aspektami technicznymi – zarówno choreografia jak i stroje aktorów – wszystko jest tu dobrze znane, niekiedy specjalnie przesadzone by wywołać uśmiech na twarzy widza. Nie mniej czujemy się w tym świecie bezpieczni tak jak bezpiecznie czują się bohaterowie w świecie dobrze prosperującej perfumerii w Budapeszcie. Jednak największą zasługą jaką mogą się pochwalić twórcy przedstawienia jest zaufanie materiałowi wyjściowemu. Odpowiedzialni zań są Sheldon Harnick i Jerry Bock. Dwa nazwiska doskonale znane wielbicielom musicali ponieważ obaj panowie współpracowali też przy Skrzypku na Dachu (co ciekawe w tym roku także Skrzypka pokazywano na Broadwayu w bardzo ciekawej inscenizacji). Takiemu duetowi się ufa, zwłaszcza, że ich musicale są nie tylko przyjemne dla ucha ale też doskonale napisane.
I takie właśnie jest She Loves Me. Miejscami liryczne, w większości po prostu bardzo dowcipne. Udało się w tym musicalu zmieścić i gag z potykającym się kelnerem, i filozoficzną wstawkę o tym dlaczego warto połknąć dumę i zawsze potakiwać swoim przełożonym i zaskakująco smutną piosenkę (na wesołą melodię) o tym, że czas mija i w pewnym momencie nie jest się już młodym kawalerem który może tańczyć całą noc. Ale przede wszystkim udało się w tym musicalu bardzo sprawnie zamknąć uroczą historię miłosną – co wale nie zawsze udaje się w musicalach a przynajmniej – rzadko udaje się to zrobić z odpowiednią dawką humoru i dystansu. Chyba najlepiej pokazuje to taki śliczny wers jednego z utworów kiedy bohater uświadamia sobie, że jest zakochany. Śpiewa że cały drży ale sam siebie poprawia, że drży bo jest grudzień a on chodzi w rozpiętej kurtce. Niby nic ale zwierz który lubi różnorodność musicali zawsze się cieszy kiedy trafi na taki który ma do siebie dystans. Przy czym jest to sztuka stosunkowo krótka (Jak na musical) a udało się w niej sprawnie i przyjemnie zarysować postacie drugoplanowe – zresztą zdaniem zwierza to one przesądzają o sukcesie musicalu. Wszystkich tu lubimy, kibicujemy im i w sumie jedynym czarnym charakterem są ludzkie wady. A jednym remedium – przyznanie się do nich. Potem już wszystko będzie dobrze.
Plusem nowego wystawienia jest jego obsada. To Broadway więc właściwie zupełnie nieznanych nazwisk (przynajmniej dla wielbicieli musicali nie ma). Jako że nazwisko z telewizji zawsze przyciąga więcej widzów to w głównej roli – zakochanego i nieco aroganckiego Georga Nowacka wystąpił Zachary Levi. Fakt, że Levi umie śpiewać raczej dla nikogo nie jest tajemnicą – zwłaszcza od czasu Zaplątanych gdzie to on śpiewał i dubbingował partię Flynna. Nie zmienia to jednak faktu, że nie każdy dobrze śpiewający aktor odnajdzie się w musicalu (w ogóle nie każdy aktor odnajdzie się w musicalu, to jest bardzo ciekawa loteria). Levi gra jednak tak jakby na co dzień zaczynał śpiewać w połowie zdania, jest dowcipny, łapie kontakt z widownią, widać że czuje się dobrze na scenie. Z jednej strony wypadałoby się radować, że sympatyczny i lubiany przez zwierza aktor ma tyle talentów. Nie mniej to zawsze jest ten problem – kiedy aktor dobrze gra na scenie – bo nie wszystkie spektakle transmitują. Więc im więcej gra tym więcej się traci. Jego ukochaną Amalię Balash gra Laura Benanti – doskonale znana wielbicielom musicali. Na jej głos zawsze można liczyć ale zwierzowi podoba się przede wszystkim fakt, że jej bohaterka – choć napisana raczej zgodnie ze standardami lat trzydziestych jest zagrana tak, że wypada na trochę złośliwą, bardzo niezależną i dość współczesną. Plus wcale nie jest łatwo rozśmieszyć widownię samym jedzeniem lodów a Benanti się to udaje, głównie dlatego, że potrafi rozśmieszyć widownie chociażby spojrzeniem w bok czy lekką zmianą wyrazu twarzy. Wśród szerzej znanych nazwisk na scenie pojawi się także znana chociażby z 30 Rock Jane Krakowski. Przychodzi jej tu grać niezbyt mądrą blondynkę która niezbyt dobrze lokuje swoje uczucia. Cóż trzeba powiedzieć, że co jak co ale tą rolę Krakowski ma opanowaną do perfekcji.
Ludzie zbliżeni do branży teatralnej mówią, że wielka zmiana jaką może przynieść pokazanie musicalu na żywo na całym świecie (trzeba zaznaczyć że wcześniej zdarzały się sztuki – głównie off Broadway które miały pokazy tylko w Stanach) nie wzięła się znikąd. Dokładniej znów wskazuje się na Hamiltona. Najwyraźniej Lin Manuel Miranda naczytał się o swoim bohaterze i postanowił zrobić rewolucję. Nie mniej nie chodzi o sam musical tylko o Ham4Ham. Projekt polegający na tym, że trzy razy w tygodniu do kolejki widzów czekających po bilety ( a właściwie czekających na wyniki biletowej loterii) wychodzi sam Miranda z musicalowymi aktorami, czy innymi sławami które udało mu się zaprosić. Wszystko zaś nagrywane jest wiernie komórkami zgromadzonych dookoła w kolejce widzów którzy potem wrzucają to do sieci. Ham4Ham jest projektem który powstał z myślą nie tylko o samych widzach ale też o wielbicielach produkcji na całym świecie. Dlatego choć używanie telefonów w teatrze jest zabronione to ludzie są wręcz zachęcani do kręcenia tego co dzieje się przed teatrem. Tak zmienia się świadomość Broadwayu. Nie tylko wśród widzów którzy czują że amerykański teatr musicalowy jest tak blisko jak nigdy, ale też samych producentów którzy chyba powoli zaczynają dostrzegać że pokazanie ludziom musicalu niekoniecznie wpłynie negatywnie na sprzedaż biletów. Wręcz przeciwnie może się okazać remedium na puste krzesła.
Na razie nie ma co jeszcze wieszczyć wielkiego przełomu. Jeden spektakl nie oznacza że zaraz Broadway ruszy ze swoją odmianą NT Live. Nie mniej dla mnie to jest niesamowite, że dziś mogę obejrzeć za jedyne 9,99 dolarów spektakl z Nowego Jorku (She Loves Me jest dostępne na Broadway HD do 7.07 więc się pośpieszcie). Serio – kiedy zwierz pomyśli ile czasu spędził czytając o spektaklach, oglądając ich skrawki czy słuchając tylko ścieżki dźwiękowej, myśl że być może niedługo nadawanie musicali stanie się normą jest surrealistyczna. To niesamowite jak w niektórych dziedzinach życia szybko zachodzą zmiany i jak bardzo teatr się do nas zbliża. Kilka lat temu gdyby ktoś powiedział zwierzowi że można będzie być mniej więcej na bieżąco z repertuarem londyńskich teatrów bez konieczności ruszania się z kraju, zwierz by się roześmiał. Dziś siedzi w pokoju wytapetowanym plakatami spektakli które widział w ostatnich latach. Pytanie tylko – czy starczy mu miejsca żeby powiesić jeszcze te które przyjdą ze Stanów?
Ps: Zwierz bardzo dziękuje Myszy z MyszaMovie.pl za wskazanie mu, że w ogóle już spektakl jest. Zwierz miał go przez chwilę na radarze ale potem zapomniał. I byłaby buba jakby zwierz taką okazję stracił.
Ps2: Jeśli przegapiliście wczorajsze wystąpienie zwierza w Radiu RDC to tu możecie go sobie posłuchać.