Wczoraj dzień był dość paskudny. Nie tylko z powodu tego co zdarzyło się na świecie ale także – dlatego, że ponownie dzięki internetowi daliśmy się ponieść fali. Nie wiedząc prawie nic wydaliśmy opinie, zdecydowaliśmy kto winien i co będzie dalej. Tymczasem prawda jest prosta – póki się nie ma wszystkich informacji, nie ma się wszystkich informacji. Dziś zwierz pokaże wam to na przykładzie jednego artykułu i 92 wściekłych komentarzy.
Artykuł pojawił się na stronie magazynu Slate (trzeba zaznaczyć że nie tylko tam! Temat podchwyciło wiele innych stron) – na jednym z ich kulturalnych blogów. Już sam tytuł może zdenerwować „Starting in 2019, If Your Film Isn’t Diverse, It Won’t Be Eligible for a BAFTA Award”. W luźnym tłumaczeniu dowiadujemy się, że jeśli twój film nie będzie wystarczająco oddawał reprezentacji to nie będzie go można zgłosić do nagrody BAFTA. Pod spodem zaś mamy zdjęcie na którym John Boyega trzyma statuetkę BAFTA a właściwie specjalną nagrodę Rising Star Award przyznawaną nie przez członków akademii a przez widzów. Tu penie część czytelników się zatrzyma – bo przecież już wszystko wie – Brytyjska Akademia Filmu i Telewizji zwariowała i jeśli w twoim filmie nie będzie czarnoskórego to nie zostaniesz nominowany do BAFTY choćby to był najlepszy aktor na świecie. Skandal i granda „A co jeśli film jest o średniowiecznych mnichach?” pyta jedna z osób w komentarzu.
Przejdźmy jednak do artykułu – dowiadujemy się z niego, że filmy które nie spełnią standardów wyznaczonych przez BFI (są to te same standardy które przyjęto w kontekście filmów dofinansowywanych z pieniędzy uzyskanych przez loterię państwową) od 2019 roku nie będą rozważane w nominacjach do nagrody BAFTA czyli takiego brytyjskiego odpowiednika Oscarów. Dalej czytamy że film który ma być zgłoszony musi spełniać dwa z czterech standardów. Brzmi poważnie bo są wśród nich rzeczy dotyczące reprezentacji na ekranie a także poza nim. Artykuł odnosi się dość pozytywnie do zmian – widząc w nich „much-needed fire under the filmmakers’ butts”. Artykuł kończy się stwierdzeniem, że choć wiele osób będzie powoływać się na zamach na artystyczną wolność to czyniąc tak dowiodą że nie są tak kreatywni i zdolni jak im się wydaje.
Jaki jest problem z tym artykułem? Coś jest w nim nie tak. Brytyjczycy może i chcą inkluzyjności ale raczej nie zaryzykują takiego osłabienia nagrody. Poza tym – wszystko co wiemy o tego typu posunięciach każe się nam zastanowić czy ktokolwiek zdecydowałby się na tak stanowczy ruch. Nie pozostaje nam więc nic innego niż wpisać do google dwóch słów które są w tym momencie oczywiste. BAFTA i diversity. Szybko okazuje się, że istnieje taka podstrona na głównej stronie nagrody. I tam już znajdujemy pierwszą kluczową informację „Following a consultation with the BFI and leading British film producers, we will add the BFI Diversity Standards to the eligibility criteria for the Outstanding British Film and Outstanding Debut by a British Writer, Director or Producer categories from 2019.”. Okazuje się więc że obostrzenia dotyczą wyłącznie dwóch kategorii – obu dotyczących brytyjskiego przemysłu filmowego. Innymi słowy BAFTA w żaden sposób nie blokuje filmów amerykańskich lub filmów brytyjskich które nie chcą startować w obu tych kategoriach. Innymi słowy wyznacza kryterium tylko dla dwóch bardzo specyficznych nagród. Co więcej – nagród ściśle powiązanych z brytyjskim rynkiem filmowym co pokazuje chęć kształtowania lokalnej kinematografii. Coś co robi praktycznie każdy kraj.
No dobrze, ale co z tymi straszliwymi standardami. Otóż weźmy sobie te standardy które wyznaczyło BFI (British Film Institute) w odniesieniu do filmów sponsorowanych przez National Fund. Po pierwsze – nie dotyczą one tylko koloru skóry. Więcej – dywersyfikacja jest potraktowana bardzo szeroko – dotyczy płci, rasy, orientacji seksualnej, wieku, pochodzenia społecznego i niższych klas socjo-ekonomicznych. Innymi słowy – wszystkich którzy nie są białym uprzywilejowanym mężczyzną. Istnieją cztery standardy (od A do D) z których w każdym mamy od 4 do 6 podpunktów. W żadnym przypadku nie trzeba spełnić wszystkich podpunktów. Zwykle wystarczy połowa. Co w tym momencie oznacza że aby film brytyjski został uznany za wystarczająco zdywersyfikowany musi spełnić połowę, połowy konkretnych wymagań stawianych przez BFI. Nie jest to aż tak dużo jak może się wydawać. Nadal jednak pozostaje pytanie – czy jakiekolwiek państwo może tak straszliwie zamachiwać się na wolność artystyczną twórców.
Otóż jeśli chodzi o wolność artystyczną to wszystkie elementy związane z tematyką filmu mieszczą się w pierwszej sekcji (A) – jeśli przyjrzymy się podawanym tam kryteriom i dodatkowo przeczytamy informacje zawarte w dziale „Często zdawane pytania” to dowiemy się, że np. premiowane jest kiedy w filmie pojawia się osoba np. z niepełnosprawnością i ma swój czas ekranowy ale ta niepełnosprawność niekoniecznie musi odgrywać rolę. Brzmi strasznie? A pamiętacie Mad Maxa? Furiosa ma tylko jedną rękę. Z kolei np. wiek niekoniecznie oznacza wyłącznie pokazanie starszych ludzi. Chodzi o pokazanie bohaterów w danym wieku niekoniecznie w sztampowy sposób – tak by miało to jakieś znaczenie. W przypadku narracyjnej dywersyfikacji w wątkach drugoplanowych wystarczy jeśli zaoferujemy zróżnicowaną perspektywę czy – co ważne – nie standardowe miejsce gdzie rozgrywać się będzie taki wątek. Więcej jeśli zajrzymy do tego działu znajdziemy odpowiedź co zrobić jeśli kręcimy film historyczny. BFI w takim przypadku zachęca filmowców by pokazali zazwyczaj dwuwymiarowe postacie w sposób bardziej skomplikowany, zaoferowali nową perspektywę czy w końcu oderwali się od tradycyjnych interpretacji i znaleźli inny sposób na opowiedzenie historii. Innymi słowy – by byli kreatywni w tym co robią a nie powtarzali tego co już było.
Może się jednak zdarzyć – że ktoś zakrzyknie – hola! Hola! To nadal jest wchodzenie z butami w wolność artystyczną. Sęk w tym że do narracji filmowej odnosi się właściwie tylko punkt A pozostałe standardy odnoszą się już do samej produkcji. Mówią one na przykład że aby film spełnił kryterium C powinien zaoferować chociaż jednej osobie pracującej nad filmem pierwszą pracę, komuś powierzyć rolę (niekoniecznie aktorską) która może być przełomowa dla jego kariery albo np. zorganizować program stażowy i stypendialny. Jak sami widzicie – nie jest to żadna ingerencja w treść filmu ani w wolność artystyczną tylko dbałość o to by przemysł filmowy otwierał się na nowych, młodych ludzi i aby zawody filmowe nie były replikowane tylko w wąskim kręgu społecznym. Brzmi strasznie? Otóż nie tak dawno temu Brytyjczycy zorientowali się jak bardzo ich przemysł filmowy stał się imprezą dla zamożnych. Trudno się dziwić że chcą to zmienić.
Z kolei np. taki standard D przede wszystkim skupia się na tym by film dotarł do jak najszerszej widowni. Tu punkty można dostać za to jeśli postaramy się w jakiś sposób powiązać nasz film z mieszkańcami Wielkiej Brytanii (albo z konkretnym regionem) poza Londynem (a właściwie aglomeracją londyńską). A to oznacza że punkty dostajesz jak np. uczynisz swój film jakkolwiek związany z Walią. Poprawność polityczna? A może budowanie krajowej kinematografii. Przecież my też to robimy – np. wspierając produkcje które rozgrywają się poza Warszawą by w jakiś sposób zaangażować cały kraj w produkcję filmową i promować jego regiony. W tym samym kryterium można dostać też punkty za próbę pozyskania nowej widowni. Co może np. oznaczać – zorganizowanie pokazów filmowych w mniejszych miejscowościach albo w gorszych dzielnicach miasta.
Co ważne – kiedy czyta się dokładne informacje odnośnie standardów wynika z nich że nie są one bezduszne np. jeśli w trakcie produkcji odejdzie ci jedna z osób które składały się na twoją reprezentację z drugiej strony kamery (jeden z podpunktów zachęca by połowę ekipy pracującej nad filmem stanowił miks różnych reprezentacji) to nie zostaniesz automatycznie ukarany – wręcz przeciwnie zostaniesz poproszony o wyjaśnienie sytuacji. Innych podobnych do tego zastrzeżeń – wskazujących że kryteria nie są aż tak twarde można znaleźć wiele. Co więcej wprowadzenie kryteriów od 2019 oznacza, że nie dotyczą one żadnego filmu który już wszedł w fazę produkcji więc nikt nie zostanie ukarany od górnie. Co prawda – z punktu widzenia zwierza – wprowadzenie tych standardów niekoniecznie ruszy z posad bryłę świata (w kinematografii brytyjskiej funkcjonują od 10 lat) ale może pomóc. Choć zapewne dla wielu filmowców spełnienie kryteriów będzie raczej kwestią kombinowania i wypełniania wszystkich standardów poza narracyjnymi.
Jak sami widzicie strasznie daleko odeszliśmy już od tej straszliwej poprawności politycznej a jak blisko jesteśmy – nacisku państwa by kinematografia krajowa była dostępna dla wszystkich obywateli i aby każdy mógł znaleźć szansę na karierę w przemyśle filmowym bazując na umiejętnościach. Co więcej BAFTA kontroluje tylko krajowy rynek filmowy dbając o jego kształt mniej więcej tak jak o kształt rynku filmowego dba PISF który dofinansowuje tylko filmy które spełniają wyznaczone przez Instytut kryteria. Innymi słowy ani BAFTA ani BFI nie robią nic czego by nie robiły inne ośrodki odpowiadające za krajową kulturę. Co więcej – biorąc pod uwagę otwartość na tak szerokie spektrum reprezentacji zmiany te stworzą udogodnienia także dla potencjalnych przeciwników poprawności politycznej – bo tych jest więcej w klasach o niższym położeniu socjo-ekonomicznym. Kto potencjalnie może na tym stracić? W praktyce nikt bo jak widzimy – brytyjscy aktorzy którzy niekoniecznie spełnialiby te standardy doskonale radzą sobie np. w kinematografii amerykańskiej. A i tak sami czasem narzekają że muszą ciągle w kółko grać arystokratów.
Problem w tym, że aby napisać ten post zwierz musiał poczytać. Poczytał kierowany jednym za to silnym przeczuciem. Ta informacja w takim kształcie jest niepełna. Niestety – większość z 96 komentujących pod wpisem nie wykonała tego wysiłku. Zdecydowała się na skomentowanie artykułu bez zastanowienia się jaka naprawdę jest informacja. Więcej wydali np. polityczny wyrok twierdząc że takie działanie doprowadziło do Brexit. Co jest bezsensu biorąc pod uwagę, że takie działanie jest nastawione np. na wyjście z kinematografią poza Londyn – czyli tam gdzie mieszkają ludzie niedoreprezentowani w brytyjskiej kulturze filmowej. Innymi słowy – to brzmi raczej jak próba odpowiedzenia na problemy w złej reprezentacji społeczeństwa brytyjskiego a nie coś co ludzie bez zastanowienia nazywają polityczną poprawnością. Zwłaszcza że wedle tych kryteriów – filmem który doskonale się nadaje jest produkcja o emerytowanym Walijskim graczu na dudach który żyje w biedzie. Może się w nim nie pojawić ani jedna czarnoskóra osoba, ani jeden muzułmanin ani jeden homoseksualista a film i tak spełniałby kryteria. Tylko trzeba byłoby sobie poczytać zamiast równoważyć – różnorodność z kolorem skóry.
Ten artykuł zgrał się w czasie z artykułem na polskim portalu film.org gdzie autor pobił samego siebie dając mu tytuł „Znamy nowego Szeryfa z Nottingam. Na szczęście jest biały?”. Pod tym uroczym tytułem znajdziecie informację że rola przypadła znanemu min. z Rogue 1 Ben Mendelsohn. Informacja całkiem miła i rzekłby człowiek dość neutralna dała asumpt autorowi by zdecydować się na dość długą tyradę o tym jak to strasznie wciska się na siłę czarnoskórych aktorów do filmów (Małego Johna grać ma w filmie Jamie Foxx). Autor podsumowuje swoje wywody „owy Robin Hood zapowiadany jest co prawda jako rewizjonistyczna wizja przygód banity z Sherwood, ale mam wrażenie, że w tym wypadku ten rewizjonizm idzie o krok za daleko. Jasne, pewnie scenarzyści znajdą sposób na wytłumaczenie pojawienia się Murzyna w średniowiecznej Anglii (i pewnie będzie to nawet brzmieć wiarygodnie). Nie zmienia to jednak faktu, że angaż Foxxa do roli białego bohatera to nic innego, jak kolejny wyraz poprawności politycznej – współczesnego raka Hollywood”.
Czytając ten akapit widać dokładnie ten sam mechanizm który pojawił się w omawianym wcześniej artykule dotyczącym kryteriów przyznawanych przez BFI. Po pierwsze – założenie że skoro aktor jest biały to jest etnicznie w porządku podczas kiedy aktor czarnoskóry jest nadużyciem. Prawda jest jednak taka, że żaden z nich nie jest Anglikiem – jeśli już pochodzenie jest ważne to równie dobrze można byłoby się oburzać że jak to tak angielskiego szeryfa ze średniowiecznej legendy gra Australijczyk dodatkowo żydowskiego pochodzenia (rodzina Mendelsohna pochodziła z Piły). Scenarzyści powinni nam chyba to też wytłumaczyć. Chyba że przyjmiemy, że kinematografia zwłaszcza ta zapowiadająca rewizjonizm legendy zostanie uznana za to czym jest – wolną artystycznie wizję twórców. A wtedy wszyscy mogą być kobietami i jest to nie tylko uprawnione ale nie wymaga uzasadnienia. Na tym właśnie polega wolność twórcza. Zaś jeśli chodzi o rewizjonizm – nikt chyba i tak nie pobije Ridleya Scotta który znów zatrudnił do głównej roli Australijczyka i jeszcze kazał mu w średniowieczu recytować teksty podobne do deklaracji praw człowieka i obywatela. Co zaś się tyczy poprawności politycznej – tego toczącego Hollywood raka – to jest on mniej więcej tym co widzimy w zapisach o różnorodności BFI. Próbą uwzględnieniu w narracji różnych perspektyw i pogłębienia jej o wątki jeszcze nie znane. Nie oznacza ona czarnoskórego bohatera ani homoseksualisty. Oznacza zachęcanie autorów do przyjmowania perspektyw których dotychczas nie było by nadać nowy sens opowieściom i pokazać świat nieco inaczej. I to ma sens. Inaczej, po co nam nowy Robin Hood? Przecież mamy jedyną słuszną animowaną wersję z lisem. Który przyjaźni się z niedźwiedziem. I komu to przeszkadza.
Wracając jednak do głównego tematu. Nie dajcie się nagłówkom i nie dajcie się ilustracjom. Zadawajcie sobie cały czas pytanie – kto i dlaczego do was pisze. Zadawajcie sobie to pytanie jak się z czymś zgadzacie i jak się nie zgadzacie. Zanim skomentujecie zadajcie sobie pytanie czy dowiedzieliście się na tyle dużo by móc sytuację jakkolwiek osądzić. Szukajcie tzw. Pierwszych źródeł – jeśli ktoś powołuje się na jakąś organizację – wejdźcie na stronę tej organizacji. No i uważajcie na słowa. Wiele osób korzysta z tych samych pojęć ale rozumie je zupełnie inaczej. Dla niektórych różnorodność zawsze będzie oznaczała czarnoskórego homoseksualistę dla innych – fakt że rola babci nie została sprowadzona do trzeciego planu. A przede wszystkim – zawsze myślcie. To bywa frustrujące ale pozwala wyciągnąć zdecydowanie głębsze wnioski niż ta pierwsza myśl, którą zwykle dyktują emocje.
Ps: Sorry za taki długi post ale jak się stresuję robię kompulsywny research i jakoś mi lepiej.