Home Film Teatr rodzinny czyli „Cała prawda o Szekspirze” („All is True”)

Teatr rodzinny czyli „Cała prawda o Szekspirze” („All is True”)

autor Zwierz
Teatr rodzinny czyli „Cała prawda o Szekspirze” („All is True”)

Po latach prób, podchodów i wcale nie tak cichych marzeń Kenneth Branagh zrealizował swój sen. Zamiast grać w sztukach Szekspira porwał się na rzecz trudną – zagrania samego Szekspira. I to w filmie, który próbuje dociec kim był Szekspir kiedy nie był dramatopisarzem, ale ojcem rodziny. Pomysł karkołomny o tyle, że o wielkim brytyjskim dramatopisarzu trochę wiemy, ale równie dużo musimy sobie dopisać. Film więc dopisuje, stając się bardziej przypisem do postaci, niż realną narracją.

No właśnie, to chyba moja pierwsza uwaga odnośnie filmu „Cała prawda o Szekspirze” (po angielsku film ma zdecydowanie lepszy tytuł „All is True” co można byłoby przełożyć na „Wszystko jest prawdziwe” – zresztą do tego sensu film się często odnosi, ale wtedy pewnie widownia nie wiedziałaby, że tam w filmie jest Szekspir) jest taka, że trudno się go ogląda jako taką realistyczną narrację o ostatnich latach życia barda, które spędził na łonie rodziny. To raczej zaplanowane sceny, z wejściem i wyjściem postaci, z wplecionymi do dialogów (dość nieudolnie) faktami z życia poety. Trochę jakby scenarzysta, chciał w każdej scenie skonfrontować bohatera z elementem jego biografii i kazać mu dorzucić ostateczny komentarz. Branagh jako reżyser chyba trochę tą konwencję rozumie, bo często ustawia swoich aktorów w kadrze jak by byli na scenie, wybiera zresztą też takie ustawienia kamery które czasem pokazują nam kompozycję kadru z oddalenia – co sprawia wrażenie że oglądamy wszystko z dystansu teatralnej widowni. Właściwie tylko jeśli przyjmiemy taką perspektywę – potraktowania filmu jako meta narracji możemy uznać go za projekt w miarę udany. Bo  inaczej po prostu się nie broni. I właśnie nie tyle jest zły, co po prostu nie udany.

 

Przede wszystkim kuleje scenariusz, w którym obok scen bardzo dobrych pojawia się całe mnóstwo scen zbędnych, lub wręcz irytujących. Głównie dlatego, że zawierają wyłącznie postacie informujące się nawzajem o rzeczach które powinny dawno wiedzieć. Kiedy żona Szekspira mówi mu „Miałeś osiemnaście lat gdy wzięliśmy ślub, ja byłam starsza i w ciąży, potem wyjechałeś do Londynu” to zastanawiamy się po co ona tłumaczy mu jego własne życie. I to się powtarza w co drugiej scenie. Zupełnie zbędnie bo akurat emocje w tym filmie są tak rozłożone że zupełnie nie trzeba nic wiedzieć o Szekspirze by zrozumieć co się dzieje. Ostatecznie jest to film o mężczyźnie który po latach wraca do rodzinnego domu, by odkryć że jest obcym we własnej rodzinie, zaś jego wyobrażenie o tym kim jest dla swoich bliskich i kim są bliscy dla niego jest bardziej budowaną z obu stron iluzją niż prawdą. Osią narracyjną jest tu spóźnione o dwie dekady opłakiwanie syna, odbywane rytualnie i z nadmiarem – głównie dlatego, że jest Szekspirowi artyście potrzebne do napisania sobie samemu jakiejś historii o samym sobie.

 

Do tego w filmie wybrzmiewa pytanie – co jest prawdziwe? Zarówno na scenie jak i w życiu. Czy to co pisał Szekspir jest prawdzie – bo dotyka realnych emocji, czy wymyślone, bo zrodziło się w głowie syna rękawicznika, który z powodu luk w swojej edukacji nie wiedział, że Czechy nie mają wybrzeża. Czy opowieść o śmierci syna jest prawdziwa? Czy może rodzina nakarmiła przebywającego w oddali ojca rodziny tym czego akurat pragnął? Co jest prawdziwe w życiu? To co czujemy, to co opowiadamy innym, to co chcielibyśmy poczuć? Film bawi się tymi pytaniami, choć ostatecznie odpowiedź podsuwa już w tytule – prawda staje się tu przedmiotem bardzo ulotnymi i to co dzieje się na teatralnej scenie w sztukach Szekspira wydaje się nie mniej prawdziwe niż to co dzieje się w jego rodzinie. Zresztą w ogóle prawda wydaje się tu kwestią zupełnie drugorzędną, bo nikomu nie jest aż tak bardzo do życia i szczęścia potrzebna jakby się mogło wydawać. A czasem są takie kłamstwa które są zdecydowanie lepszą prawdą.

 

Jak powiedziałam – film jest projektem moim zdaniem nieudanym, miejscami zbyt egzaltowanym i topornym. Ale… tak moi drodzy będzie ale, bo to jednak jest film Kennetha Branagha więc zawsze musi być jakieś ale. To jest film który warto obejrzeć dla kilku genialnych scen. Na przykład tej w której Szekspira odwiedza jego patron i przyjaciel Henry Wriothesley, któremu Szekspir w młodości zadedykował jednoznacznie dwuznaczne sonety. Przy kominku siedzi więc Szekspir z Wriothesleyem i rozmawiają o uczuciach i życiowych wyborach. Ale jednocześnie – przy kominku siedzi Kenneth Branagh i Ian McKellen i obaj robią w połowie filmu lekcję poglądową na temat tego jak jeden sonet Szekspira może znaczyć dwie zupełnie inne rzeczy w zależności od tego jak się go wyrecytuje. Po sam koniec filmu jest cudowna scena gdzie Szekspir zaczyna recytować fragment „Snu Nocy Letniej” a kończy go jego żona. Ale w istocie to uroczy moment kiedy Kenneth Branagh zaczyna recytować ale kończy znająca tą sztukę na pięć Judi Dench – i na ekranie widzimy dwójkę szekspirowskich aktorów grających w starą grę – kto zna lepiej sztuki słynnego dramaturga. Są też dwie cudowne sceny odnoszące się do artystycznej działalności Szekspira – będące w jakiś sposób komentarzem na temat tego jak często ludzie biznesu nie szanują ludzi kultury – bo zarządzanie teatrem rzeczą prostą nie jest.

 

I tak ostatecznie w tym filmie o życiu prywatnym i sadzeniu ogrodu, Szekspir staje się interesujący wtedy kiedy wracamy do jego życia artystycznego. Najsłabszy wątek filmu niestety znajduje się w jego osi – Branagh bardzo stara się nam pokazać jak realistyczna jest żałoba Szekspira po swoim doskonale zapowiadającym się synu, ale wypada to płasko i teatralnie. Zresztą nie ukrywajmy – Branagh ma na sobie tyle protetyki, że poza swoim ulubionym płakaniem na zawołanie, widać że zdecydowanie ogranicza to jego możliwości aktorskie. Co zresztą tak na marginesie moim zdaniem nie ma sensu. Aktor spokojnie mógłby nie upodabniać się do Szekspira, co podkreśliłoby teatralność całej historii.  Zwłaszcza że przecież już i tak film podjął dość ryzykowaną decyzję by żonę Szekspira grała Judi Dench. Prawdziwa żona Szekspira była od niego starsza o 8 lat. Judi Dench jest starsza od Branagha o prawie trzydzieści. Przy czym żeby było jasne – nie mam poczucia by to był błąd. Moim zdaniem ten pomysł się sprawdza właśnie dlatego, że podkreśla że ten film to bardziej rozmyślania nad Szekspirem niż rzetelna biografia. Gdyby jeszcze Branaghowi zdjąć tą koszmarną maskę pewnie byłoby to z pożytkiem dla całego przedsięwzięcia.

 

Przy czym nie mam nic do zarzucenia filmowi aktorsko, bo zagrany jest – co chyba jakoś bardzo nie dziwi – świetnie. Ian McKellen w swoich scenach trochę zjada wszystkich na śniadanie, Judi Dench przypomina że jest absolutnie skarbem narodowym i jej emerytura będzie równie smutna jak śmierć królowej, zaś Branagh reżyser ma nieco mniejszy niż zwykle romans z Branaghem aktorem (to jest reżyser narcystyczny i za to go lubię). Bardzo dobra jest Kathryn Wilder jako sfrustrowana córka Szekspira. Doskonale napisana postać która dodaje do historii bardzo ciekawy wątek – co się dzieje kiedy mistrzowi pióra rodzi się córka a nie syna, a akurat mamy XVI wiek i nie sposób przelać na nią wszelkich ambicji. Ten drugoplanowy wątek jest zaskakująco poruszający, być może dlatego, że w tym świecie dość pogodnej narracji przypomina nam o opresji, która kwitnie i w purytańskich i artystycznych domach.

 

Ostatecznie film aż prosi się o to by był trochę mniej staromodny, troszkę bardziej przewrotny i odważniejszy w swoim dopisywaniu elementów do życia autora. Gdzieś tam pod tymi wszystkim faktami z życia Szekspira kryje się emocjonalna prawda o kosztach kariery w świecie sztuki (która dziś też wiąże się często z nieobecnością na łonie rodziny) o wielkości na dworze i małości we własnej mieście, o tym jak często ludzie którzy genialnie opisują uczucia innych są kompletnie pogubieni jeśli chodzi o własne. Ten portret Szekspira ma w sobie być może trochę zbyt wiele – przypominanej nam raz po raz świadomości, że mówimy o jednym z największych twórców w historii teatru, a zbyt mało frustracji człowieka, który jeszcze nie wie jak dokładnie zapamiętają go potomni. Ale jedno jest w tym filmie na pewno – wielka miłość aktorów, reżysera i scenarzysty do samego Szekspira. I to jest przyjemne, bo trochę czułam się jakbym oglądała dzieło, które jest chyba ważniejsze dla tych którzy je stworzyli niż dla tych którzy je oglądają. I to dało mi trochę satysfakcji. I poczucia, że wszystko co zobaczyłam na ekranie było w jakimś stopniu prawdziwe.

Ps: Zwierz wyjeżdża na długą majówkę więc wpisy będą się pojawiać aż do końca tygodnia wtedy kiedy zwierzowi będzie się chciało usiąść do komputera.  A teraz… W Polskę jedziemy!

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online